Изменить стиль страницы

Leżałem sam nie wiem jak długo, a dzieweczka obok mnie. Ręką jeno, lekkim ruchem, nadal dotykała mojego ciała, wilgotnego teraz od potu. Doznawałem wewnętrznego rozradowania, które nie było spokojem, ale jakby ostatnim żarem pozostałym z ognia, co nie wygasał zgoła pod popiołem, choć płomień był już martwy. Nie zawaham się nazwać błogosławionymi tych, którym dane było przeżyć coś podobnego (szeptałem jak we śnie), choćby rzadko jeno w tym życiu (a w istocie doznałem tego raz tylko) i jeno w pośpiechu, i jeno przez krótką chwilę. Prawie jakby człowiek przestał istnieć, jakby przestał czuć samego siebie, jakby został umniejszony, prawie zniweczony, i jeśliby tylko jaki śmiertelnik (powiadałem sobie) mógł, choćby przez jedną tylko chwilę i bardzo szybko, zakosztować tego, czego ja zakosztowałem, zaraz spojrzałby złym okiem na ten świat przewrotny, byłby udręczony złością codziennego życia, czułby ciężar swego ciała, tego trupa… Lecz czyż nie tego właśnie mnie nauczano? Ta skłonność całego mego ducha, by zapaść w dobrostan zapomnienia, była z pewnością (teraz to pojąłem) promieniowaniem wiecznego słońca, zaś radość —jaką ono wytwarza —otwiera, poszerza, powiększa człowieka, a rozwarta gardziel, którą człowiek ma w sobie, nie zamyka się już tak łatwo, jest raną otwartą mieczem miłości, i nie masz na tym padole innej rzeczy słodszej i straszniejszej. Ale takie jest prawo słońca, miota strzały swoich promieni na rannego i wszystkie rany rozwierają się, człowiek otwiera się i poszerza, nawet jego żyły są otwarte i siły jego są za słabe, by wykonać otrzymywane rozkazy, i rządzi nimi tylko pragnienie, a umysł płonie zanurzony w otchłań tego, czego dotyka w tej chwili widząc, że własnym pragnieniem i własną prawdą góruje nad rzeczywistością, którą przeżył i przeżywa. I patrzy oszołomiony na swój upadek.

Pogrążony w takim doznawaniu niewypowiedzianej radości wewnętrznej, zasnąłem.

Otworzyłem znowu oczy jakiś czas później i światło nocy, być może z przyczyny jakiejś chmury, wielce osłabło. Wyciągnąłem dłoń i nie poczułem ciała dzieweczki. Obróciłem głowę: już jej nie było.

Nieobecność podmiotu, który zwolnił z łańcucha moje pożądanie i ugasił pragnienie, sprawił, że dostrzegłem od razu i próżność owego pożądania, i przewrotność pragnienia. Omne animal triste post coitum [94] .Pojąłem, iż zgrzeszyłem. Teraz, z odległości wielu lat, choć nadal płaczę nad moim upadkiem, nie mogę zapomnieć, że tego wieczoru doświadczyłem wielkiej radości, i uchybiłbym Najwyższemu, który napełnił wszystkie rzeczy dobrocią i pięknem, gdybym nie przyznał, iż także w owym przeżyciu dwojga grzeszników było coś, co samo w sobie, naturaliter,było dobre i piękne. Ale może to podeszły wiek każe mi widzieć, grzesznie, jako piękne i dobre wszystko to, co należało do mojej młodości. A wszak winienem zwrócić myśl ku śmierci, która się zbliża. Wtedy byłem pacholęciem i o śmierci nie myślałem, lecz gorąco i szczerze opłakiwałem mój grzech.

Podniosłem się drżący, także dlatego, że długo spoczywałem na lodowatych kamieniach kuchni i ciało mi skostniało. Odziałem się prawie gorączkowo. Dostrzegłem wtedy w kącie zawiniątko, które dzieweczka zostawiła uciekając. Pochyliłem się, by je obejrzeć; był to jakby woreczek uczyniony ze zwiniętego płótna i zdawał się pochodzić z kuchni. Rozwinąłem i w pierwszej chwili nie pojąłem, co jest w środku, albo z powodu marnego światła, albo z powodu niekształtnej zawartości. Potem zrozumiałem; pośród skrzepów krwi i strzępów mięsa bardziej miękkiego i białawego spoczywało przed moimi oczyma martwe, ale jeszcze pulsujące galaretowatym życiem martwych trzewi, poorane przejrzystymi nerwami, olbrzymie serce.

Ciemna zasłona opadła mi na oczy, kwaśna ślina napłynęła do ust. Wrzasnąłem i padłem, jako ciało martwe pada.

NOC

Kiedy to wstrząśnięty Adso spowiada sif Wilhelmowi i rozmyśla nad miejscem niewiasty w planie stworzenia, potem zaś odkrywa zwłoki.

Uświadomiłem sobie, że ktoś zwilża mi oblicze. Był to brat Wilhelm, który trzymał kaganek i podłożył mi coś pod głowę.

— Co się stało, Adso —zapytał —że błąkasz się nocą i wykradasz podroby z kuchni?

Krótko mówiąc, Wilhelm obudził się, zaczął mnie szukać, nie wiem już z jakiej przyczyny, i nie znajdując, jął podejrzewać, że poszedłem dokonać jakiegoś zuchwałego czynu w bibliotece. Zbliżając się do Gmachu od strony kuchni, dostrzegł, że jakiś cień wymknął się przez drzwi wychodzące na ogród (była to dzieweczka, która oddalała się, być może usłyszawszy zbliżające się kroki). Próbował dowiedzieć się, kim jest, i gonić ją, ale ona (dla niego cień tylko) uciekła w stronę muru, a potem zniknęła. Wtenczas Wilhelm —po przeszukaniu miejsca —wszedł do kuchni i ujrzał mnie omdlałego.

Kiedy wskazałem, przerażony jeszcze, na zawiniątko z sercem, bełkocząc o nowej zbrodni, począł się śmiać.

— Adso, jakiż człowiek mógłby mieć tak wielkie serce? To serce krowy albo wołu, właśnie dzisiaj zabili zwierzę! Powiedz raczej, jak dostało się w twoje ręce!

W tym momencie, zgnębiony wyrzutami sumienia, a poza tym oszołomiony od wielkiego strachu, wybuchnąłem rzewnym płaczem i poprosiłem, by udzielił mi sakramentu pokuty. To uczynił, a ja opowiedziałem mu wszystko, niczego nie tając.

Brat Wilhelm wysłuchał mnie z wielką powagą, ale i z odcieniem pobłażliwości. Kiedy skończyłem, przybrał poważny wyraz twarzy i rzekł mi:

— Adso, zgrzeszyłeś, to pewna, i przeciwko przykazaniu, które każe ci nie obcować z kobietą, i przeciwko obowiązkom nowicjusza. Na twoją korzyść przemawia fakt, że była to jedna z tych sytuacji, w których upadłby nawet ojciec z pustyni. A o kobiecie, jako źródle pokusy, dosyć powiedziało już Pismo. Eklezjastyk rzecze o niewieście, że rozmowa z nią jak ogień się rozpala, a Przypowieści,że chwyta drogą duszę mężczyzny i że najmocniejszych doprowadza do zniszczenia. I powiada też Eklezjastes: „Poznałem, iż bardziej gorzka niźli śmierć jest niewiasta, która jest sidłem łowców, a serce jej niewodem, ręce jej są pętami.” Inni zaś ogłosili, że jest okrętem demona. To rzekłszy, mój drogi Adso, nie jestem w stanie uwierzyć, że Bóg wprowadził do dzieła stworzenia istotę tak sprośną, nie obdarzając jej paroma cnotami. I muszę rozważyć to, że przyznał jej On liczne przywileje oraz powody, by ją cenić, w tym co najmniej trzy bardzo wielkie. W istocie, stworzył mężczyznę na tym niecnym świecie, i stworzył go z błota, niewiastę zaś w drugiej kolejności, w raju i ze szlachetnej ludzkiej materii, i nie uformował jej ze stóp albo z trzewi ciała Adamowego, lecz z żebra. Po drugie, Pan Nasz, który może wszystko, potrafiłby w jakiś cudowny sposób i bez żadnego pośrednictwa wcielić się w człowieka, a przecież wybrał mieszkanie w brzuchu niewiasty, co stanowi znak, że nie jest taka nieczysta. Kiedy zaś przyszedł po zmartwychwstaniu, ukazał się niewieście. A wreszcie w niebieskiej chwale żaden mąż nie będzie królem, jeno królować będzie w owej ojczyźnie niewiasta, która nigdy nie zgrzeszyła. Jeśli więc Pan miał tyle względów dla samej Ewy i jej cór, czyż jest rzeczą niezwykłą, że nas także przyciąga powab i szlachetność tej płci? Chcę ci przez to powiedzieć, Adso, że z pewnością nie powinieneś czynić tego więcej, ale nie jest bynajmniej tak potworne, iżeś poczuł pokusę, by to uczynić. A z drugiej strony mnich powinien przynajmniej raz w ciągu żywota doświadczyć namiętności cielesnej, by móc później okazywać pobłażliwość i wyrozumiałość grzesznikom, którym udzielał będzie rady i pocieszenia… więc, drogi Adso, nie jest to rzecz, której należałoby sobie życzyć, zanim się zdarzy, ale nie trzeba też łajać samego siebie zbytnio, jeśli już się zdarzyła. Idź więc z Bogiem i nie mówmy więcej o tym. Aby jednak nie medytować nadmiernie nad tym, o czym lepiej będzie zapomnieć, jeśli się nam uda —i wydało mi się, że w tym miejscu jego głos osłabł, jakby wskutek jakiegoś wewnętrznego wzruszenia —zastanówmy się raczej nad sensem tego, co zdarzyło się w nocy. Kim była ta dzieweczka i z kim miała spotkanie?

вернуться

94

Omne animal… —Każde stworzenie smutne po obcowaniu.