Изменить стиль страницы

– Przeprosimy przyjęte – odrzekł po kolejnej chwili wahania. Dotarliśmy do drogi. Spojrzeliśmy w lewo i w prawo niczym para czekająca na taksówkę. Teraz, gdy wyszliśmy z lasu, w świetle księżyca widziałam Billa w miarę wyraźnie. Wampir również mnie teraz widział w całej okazałości. Zmierzył mnie spojrzeniem z góry na dół.

– Sukienka pasuje ci do koloru oczu.

– Dziękuję. – Ja bez wątpienia nie widziałam go aż tak dokładnie!

– Nie jest jej jednak… dużo.

– Co takiego?

– Hmm… Trudno mi się przyzwyczaić do młodych panien w takich krótkich sukienkach – wyjaśnił.

– Miałeś kilka dekad na przyzwyczajenie się do nich – odburknęłam zgryźliwie. – Daj spokój, Bill! Kobiety noszą spódniczki mini od czterdziestu lat!

– Lubiłem długie spódnice – szepnął tęsknie. – I lubiłem kobiety w bieliźnie. W halkach. – Chrząknęłam niezbyt grzecznie. – Masz halkę? – spytał.

– Mam jakąś beżową nylonową z koronką – odparłam zgorszonym tonem. – Gdybyś był człowiekiem, pomyślałabym, że mówiąc o mojej bieliźnie… podrywasz mnie!

Roześmiał się tym swoim głębokim, rzadko używanym chichotem, który oddziaływał na mnie z niezwykłą siłą.

– Masz tę halkę, Sookie?

Pokazałam mu język; wiedziałam, że go zobaczy. Po chwili jednak uniosłam połę sukienki, ujawniając kilka centymetrów opalonych ud i koronkę halki.

– Szczęśliwy? – spytałam.

– Masz ładne nogi, chociaż ja i tak wolę długie suknie.

– Ależ jesteś uparty – odcięłam się.

– Moja żona to samo mi stale powtarzała.

– Byłeś więc żonaty.

– Tak, zostałem wampirem jako trzydziestolatek. Miałem żonę i pięcioro dzieci. Mieszkała z nami moja siostra, Sarah. Nigdy nie wyszła za mąż. Jej narzeczony zginął na wojnie.

– To znaczy w wojnie domowej.

– Tak. Ja wróciłem z pola bitwy. Należałem do szczęśliwców. Przynajmniej tak wtedy sądziłem.

– Walczyłeś za Konfederację – oświadczyłam ze zdumieniem. – Jeśli nadal masz swój mundur i założysz go na spotkanie do klubu, starsze panie pomdleją z radości.

– Już pod koniec wojny niewiele zostało z mojego munduru – wyjaśnił ponuro. – Byliśmy w łachmanach i głodowaliśmy. – Chyba powoli brał się w garść. – Co nie miało dla mnie żadnego znaczenia, gdy zostałem wampirem – mruknął zimnym, odległym głosem.

– Powiedziałam coś, co cię zdenerwowało – jęknęłam. – Bardzo cię za to przepraszam. O czym powinniśmy rozmawiać? – Zawróciliśmy i ruszyliśmy podjazdem w stronę mojego domu.

– Na przykład o twoim życiu – stwierdził. – Opowiedz mi, co robisz, kiedy wstajesz rano.

– Wychodzę z łóżka i od razu je ścielę. Potem jem śniadanie: tosta, czasem płatki albo jajka. Piję też kawę. Szczotkuję zęby, biorę prysznic, ubieram się. Czasami golę nogi, wiesz. Jeśli jest dzień powszedni, idę do pracy, jeżeli zaś mam nockę, mogę pójść na zakupy, zabrać babcię do sklepu, wypożyczyć film i go obejrzeć lub się poopalać. Dużo czytam. Mam szczęście, że babcia nadal jest zdrowa i żwawa. To ona pierze, prasuje i przyrządza większość posiłków.

– A spotkania z młodymi mężczyznami?

– Och, mówiłam ci o moich problemach. Randki po prostu nie wydają mi się możliwe.

– A więc co zrobisz, Sookie? – spytał łagodnie.

– Zestarzeję się i umrę – wydukałam. Bill zbyt często muskał moje wrażliwe punkty.

W następnej sekundzie wampir ogromnie mnie zaskoczył, gdyż wyciągnął rękę i wziął w nią moją dłoń. Teraz, kiedy każde z nas trochę czymś rozgniewało drugie i dotknęło bolącego miejsca swego towarzysza, atmosfera wydawała mi się zdecydowanie klarowniejsza. W spokojnej dotąd nocy zerwał się lekki wietrzyk, który uniósł na moment moje włosy.

– Zdejmiesz spinkę? – spytał wampir.

Nie widziałam powodu odmówić. Wyjęłam dłoń z jego ręki, sięgnęłam do włosów i rozpięłam spinkę. Rozpuściwszy włosy, potrząsnęłam głową. Wsunęłam spinkę Billowi do kieszeni, ponieważ w sukience nie miałam żadnych. Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, wampir zaczął przeczesywać palcami moje włosy, rozkładając mi je na ramionach.

Dotknęłam jego baczków, uznając, że dotyk najwyraźniej jest dozwolony.

– Są długie – zauważyłam.

– Taka była moda – odparł. – Mam szczęście, że nie nosiłem brody, tak jak wiele osób wtedy… W przeciwnym razie zostałaby mi do końca życia.

– Nigdy nie musisz się golić?

– Nie, na szczęście wówczas dopiero co się ogoliłem. – Wydawał się zafascynowany moimi włosami. – W świetle księżyca wyglądają na srebrne – powiedział bardzo cicho.

– Och… A co lubisz robić?

Mimo mroku zauważyłam cień uśmiechu na jego ustach.

– Też lubię czytać. – Zastanowił się. – Lubię oglądać filmy… Wiesz, obserwowałem rozwój sztuki filmowej od samego początku. Uwielbiam towarzystwo ludzi, którzy prowadzą zwykłe życie. Czasami tęsknię za obecnością innych wampirów, chociaż większość z nich żyje w sposób bardzo odmienny od mojego.

Przez chwilę szliśmy w kompletnej ciszy.

– Oglądasz telewizję?

– Czasami – wyznał. – Przez jakiś czas nagrywałem na wideo opery mydlane i oglądałem je w nocy. Bałem się wówczas, że mogę zapomnieć, jak to jest być człowiekiem. Po jakimś czasie dałem sobie z nimi spokój, ponieważ sugerując się przykładami z tych seriali, można zapomnieć, że ludzkość… jest dobra.

Roześmiałam się.

Weszliśmy w krąg światła wokół domu. W głębi duszy spodziewałam się, że babcia będzie na nas czekać na huśtawce, na szczęście jej nie było. A w salonie paliła się tylko jedna przyćmiona żarówka.

„No wiesz, babciu” – pomyślałam zirytowana. Czyżbym w jej mniemaniu wracała z pierwszej randki z nowym mężczyzną? Nawet przyłapałam się na pytaniu, czy Bill spróbuje mnie pocałować przed odejściem. Chociaż z takimi poglądami na suknie prawdopodobnie uważał pożegnalny całus za wykluczony. Może całowanie z wampirem wydaje wam się głupie, zrozumiałam jednak nagle, że tego właśnie pragnę – bardziej niż czegokolwiek innego.

Poczułam nieprzyjemne ukłucie w piersi – jakąś gorycz, że znowu ktoś mi czegoś odmawia. Później pomyślałam sobie: „Dlaczego nie?” i pociągnęłam Billa delikatnie za rękę. Wyprostowałam się, przyłożyłam wargi do jego lśniącego policzka. Wciągnęłam zapach wampira, który okazał się zwyczajny, choć nieco słony i z nikłą nutką wody kolońskiej.

Poczułam, że Bill zadrżał. Odwrócił lekko głowę i jego wargi dotknęły moich. Podniosłam ręce i otoczyłam jego szyję. Jego pocałunek się pogłębił, otworzyłam szerzej usta. Nikt nigdy mnie tak nie całował! Pocałunek trwał i trwał, aż odniosłam wrażenie, że cały świat utonął w tym naszym pocałunku. Oddech mi przyspieszył i zapragnęłam, by zdarzyło się między nami coś więcej.

Ale wampir nagle się odsunął. Wyglądał na wstrząśniętego, co ogromnie mi się spodobało.

– Dobranoc, Sookie – powiedział, po raz ostatni gładząc moje włosy.

– Dobranoc, Billu – odrzekłam. Mój głos również trochę drżał. – Spróbuję jutro zadzwonić do elektryków. Dam ci znać, co powiedzą.

– Przyjdź do mnie do domu jutro w nocy… O ile masz wolne?

– Mam – odparłam. Nadal nie w pełni nad sobą panowałam.

– Więc do zobaczenia, Sookie. I dzięki. – Obrócił się i ruszył przez las do swojego domu. Kiedy wszedł w ciemność, straciłam go z oczu.

Kilka minut stałam i wpatrywałam się przed siebie jak jakaś głupia, aż wreszcie się otrząsnęłam i ruszyłam do domu z zamiarem położenia się do łóżka.

Spędziłam nieprzyzwoicie długi czas, leżąc bezsennie i zastanawiając się, czy nieumarły może w ogóle robić… to. Zadałam też sobie pytanie, czy możliwa jest szczera rozmowa z Billem o… tym. Czasami wydawał się strasznie staroświecki, a czasami idealnie normalny… niczym facet z sąsiedztwa. No cóż, właściwie nie aż tak, ale bywał dość normalny.

Jakież to równocześnie cudowne i żałosne, że jedyne stworzenie, z którym umówiłam się po raz pierwszy od lat i z którym pragnęłam uprawiać seks, nie jest właściwie człowiekiem. Telepatia boleśnie ograniczała moje możliwości. Oczywiście mogłam wcześniej pójść z kimś do łóżka, ja jednak wciąż czekałam, gdyż chciałam czerpać z miłości fizycznej prawdziwą przyjemność.