Изменить стиль страницы

– Pozwólcie, że zgadnę – zaczęła. Odwróciła się w stronę Neagley i powiedziała: – Ty musisz być Neagley. – Następnie popatrzyła na Dixon. – W takim razie ty jesteś Karla. – Spojrzała na Reacher i O’Donnella: – Wy to Reacher i O’Donnell, prawda? Jeden wielki, drugi przystojny. – O’Donnell uśmiechnął się do Mileny, która spojrzała na Reachera i powiedziała: – Mówili, że szukaliście mnie ostatniej nocy.

– Chcieliśmy pogadać o Jorge.

Milena wstrzymała oddech, nerwowo przełknęła ślinę i zapytała:

– On nie żyje, prawda?

– Przypuszczalnie tak – odparł Reacher. – Wiemy o śmierci Manuela Orozco.

– Nie – jęknęła.

– Bardzo mi przykro – powiedział Reacher.

– Gdzie możemy pogadać? – zapytała Dixon.

– Chodźmy do Jorge – zaproponowała Milena. – Do jego mieszkania. Powinniście je zobaczyć.

– Słyszeliśmy, że wywrócono je do góry nogami.

– Trochę posprzątałam.

– To daleko stąd?

– Możemy pójść pieszo.

***

Wrócili na Strip całą piątka. Szli obok siebie. Plac budowy w dalszym ciągu był opuszczony. Żadnych gliniarzy. Milena dwukrotnie zapytała, czy Sanchez nie żyje, jakby ponawianie pytania mogło jej przynieść upragnioną odpowiedź. Reacher dwukrotnie odpowiedział: „Przypuszczalnie tak”.

– Nie wiecie tego na pewno?

– Nie znaleziono jego ciała.

– Znaleźli ciało Orozca?

– Tak, widzieliśmy je.

– Co się stało z Calvinem Franzem i Tonym Swanem? Dlaczego nie ma ich z wami?

– Franz nie żyje, Swan pewnie też.

– Na pewno?

– Franz, na pewno.

– A Swan?

– Nie ma pewności.

– Nie macie pewności także co do Jorge?

– Nie ma pewności, lecz jest to bardzo prawdopodobne.

– Rozumiem.

Szła przed siebie, nie chcąc się poddać, nie chcąc się wyzbyć nadziei. Mijali okazałe hotele, kiczowate kopie słynnych budowli z całego świata skupione na obszarze kilkuset metrów kwadratowych. Później ujrzeli domy mieszkalne. Milena poprowadziła ich w lewo, a następnie skręciła w prawo, w równoległą ulicę. Zatrzymała się w cieniu zielonej markizy, dalej znajdował się hol budynku, który przeżywał okres świetności cztery fale rozbudowy wstecz.

– To tutaj – wyjaśniła. – Mam klucz.

Zdjęła plecak i wyciągnęła portmonetkę. Rozpięła ją i wyjęła mosiężny, pokryty patyną klucz.

– Od dawna go znałaś? – zapytał Reacher. Zawahała się przez chwilę, zastanawiając się, czy użyć czasu przeszłego, próbując uniknąć ostatecznego rozstrzygnięcia.

– Poznaliśmy się kilka lat temu – odpowiedziała. Poprowadziła ich do holu. Za biurkiem siedział portier.

Przywitał ją tak, jakby się znali. Pokazała im windę. Wjechali na dziewiąte piętro i mszyli w prawo korytarzem pokrytym wyblakłą farbą. Stanęli przy zielonych drzwiach. Otworzyła kluczem.

Pomieszczenie nie przytłaczało wielkością, chociaż nie było małe. Dwie sypialnie, salon, kuchnia. Proste dekoracje, głównie białe. Trochę jasnych nieco staromodnych kolorów. Duże okna. Kiedyś rozciągał się z nich piękny widok na pustynię, dzisiaj wyrastał przed nimi kolejny budynek wzniesiony przecznicę dalej.

Zwykłe mieszkanie mężczyzny, proste, pozbawione ozdób i dekoracji. W środku panował ogromny bałagan.

Ktoś wywrócił wszystko do góry nogami podobnie jak biuro Calvina Franza. Ściany, podłoga i sufity były wykonane z betonu, więc nie zostały zniszczone przez intruzów. Pozostałe przedmioty spotkał podobny los jak sprzęty Franza. Zdarto tapicerkę i potrzaskano meble. Fotele, kanapy, biurko i stół. Wszędzie walały się książki i papiery. Rozbito telewizor i zestaw stereo. Porozrzucano płyty CD. Podniesiono i rzucono na bok dywany. Kuchnia została niemal całkowicie zniszczona.

Porządki Mileny ograniczały się do zgarnięciu gruzu na sterty i wepchnięcia wyprutego pierza do poduszek. Poukładała niektóre książki i papiery obok roztrzaskanych półek, z których je zrzucono.

Nie mogła zrobić nic więcej. Beznadziejne zadanie.

Reacher znalazł w kuchni kubeł na śmieci, w którym zdaniem Curtisa Mauneya znaleziono zmiętą serwetkę. Kubeł został wyrwany z gniazda pod zlewem i rzucony w drugi koniec pokoju. Niektóre rzeczy wypadły na zewnątrz, inne pozostały.

– Widzę w tym wszystkim więcej gniewu niż skuteczności – powiedział. – Jakby niszczenie było celem samym w sobie. Jakby napastnicy byli równie wściekli jak zmartwieni.

– Zgadzam się – przytaknęła Neagley.

Reacher otworzył drzwi i wszedł do głównej sypialni. Łóżko zostało wywrócone do góry nogami. Materac rozpruto. Wszędzie leżały rozrzucone ubrania. Połamane półki. Jorge Sanchez był schludnym człowiekiem, a jego naturalna skłonność została dodatkowo wzmocniona długimi latami życia podporządkowanego wojskowym standardom i rygorom. W mieszkaniu nie pozostał po nim żaden ślad. Najmniejszego cienia lub echa.

Milena apatycznie przemierzała mieszkanie, układając przedmioty w sterty, czasami zatrzymując się, aby przekartkować książkę lub spojrzeć na zdjęcie. Ustawiła zniszczoną kanapę we właściwej pozycji, chociaż wiedziała, że nikt już na niej nie usiądzie.

– Czy gliniarze tu byli? – zapytał Reacher.

– Tak – odpowiedziała.

– Co mówili?

– Uważają, że ludzie, którzy to zrobili, udawali monterów telefonicznych lub pracowników telewizji kablowej.

– Rozumiem.

– Moim zdaniem po prostu przekupili portiera. To znacznie łatwiejsze.

Reacher skinął głową. Vegas, miasto przekrętów.

– Czy gliniarze domyślają się, dlaczego to zrobiono?

– Nie.

– Kiedy ostatni raz widziałaś Jorge?

– Poszliśmy na obiad – odparła. – Do chińskiej restauracji.

– Kiedy?

– W jego ostatnią noc w Vegas.

– Byłaś tutaj?

– Byliśmy sami.

– Napisał coś na serwetce – powiedział Reacher. Milena skinęła głową.

– Ktoś do niego zadzwonił? Ponownie przytaknęła.

– Kto?

– Calvin Franz – odparła.

49

Milena chwiała się na nogach, więc Reacher oczyścił kuchenny blat z kawałków rozbitej porcelany, aby zrobić jej miejsce. Podciągnęła się i usiadła, opierając się na dłoniach wsuniętych pod kolana.

– Musimy ustalić, czym zajmował się Jorge – zaczął Reacher. – Odkryć przyczynę tego, co się stało.

– Nie mam zielonego pojęcia.

– Przecież spędzaliście razem czas.

– Dużo czasu.

– Znaliście się dobrze.

– Bardzo dobrze.

– Od wielu lat?

– Z pewnymi przerwami.

– Musiał ci wspominać o swojej pracy.

– Mówił o niej cały czas.

– O czym myślał?

– Interesy kiepsko szły – powiedziała Milena. – Nie dawało mu to spokoju.

– Jego firma? Tutaj, w Vegas? Milena skinęła głową.

– Na początku wszystko było wspaniale. Jeszcze kilka lat temu mieli pełne ręce roboty. Mnóstwo kontraktów. Później duże kasyna zaczęły się wycofywać. Zatrudnili własną ochronę.

Jorge mówił, że to nieuchronne. Kiedy firma osiągnie pewną wielkość, takie postępowanie zaczyna mieć sens.

– Szef ochrony naszego hotelu powiedział, że Jorge był zajęty. Jak jednoręki tapeciarz.

Milena uśmiechnęła się.

– Chciał być miły. Jorge udawał, że nie dzieje się nic złego. Podobnie jak Manuel Orozco. Początkowo mówili: Będziemy udawali, aż faktycznie staniemy się zajęci. Później powtarzali: Będziemy udawali, teraz i nigdy więcej. Próbowali trzymać fason. Byli zbyt dumni, aby prosić.

– Co sugerujesz? Wszystko zaczęło się walić?

– Bardzo szybko. Zaczęli brać dorywczo fizyczną robotę. Pracowali jako bramkarze w klubach, wyrzucali oszustów z miasta, tego rodzaju rzeczy. Kiedyś udzielali konsultacji hotelom. Później praktycznie przestali. Tamci zawsze uważali, że wiedzą lepiej, nawet jeśli było inaczej.

– Widziałaś, co Jorge napisał na serwetce?

– Oczywiście, posprzątałam po obiedzie, gdy wyszedł. Zapisał na niej jakieś liczby.