Изменить стиль страницы

Wyobraził sobie, jak się witają i pozdrawiają wzajemnie, i wpadają na jakiś ceglany mur.

Po chwili obraz wyblakł i Reacher znalazł się ponownie z Neagley w jadącym samochodzie. Zostaliśmy we dwoje. Trzeba zaakceptować fakty, zamiast z nimi walczyć.

***

Neagley oddała samochód obsłudze parkingu hotelowego i razem z Reacherem przedostali się do holu tylnym wejściem prowadzącym przez kręty korytarz. W milczeniu wsiedli do windy i pojechali na górę. Neagley wyciągnęła klucz i otworzyła drzwi.

Chwilę później stanęła jak wryta.

W fotelu obok okna siedział mężczyzna w garniturze, czytając raport z autopsji Franza.

Wysoki, jasnowłosy, arystokratyczny i zrelaksowany. David O’Donnell.

17

O’Donnell podniósł głowę i spojrzał na nich ponurym wzrokiem.

– Musiałem poznać przyczynę tych nieuprzejmych i obelżywych wiadomości, które nagraliście na mojej automatycznej sekretarce. – Po tych słowach uniósł raport z sekcji zwłok w geście, który miał wszystko tłumaczyć. – Teraz rozumiem.

– Jak się tu dostałeś? – zapytała Neagley.

– Daruj mi to – O’Donnell westchnął.

– Gdzie się, do diabła, podziewałeś? – zapytał Reacher.

– Byłem w New Jersey – wyjaśnił. – Moja siostra zachorowała.

– W jakim była stanie?

– Poważnym.

– Umarła?

– Nie, wyzdrowiała.

– W takim razie powinieneś tu przyjechać dwa dni temu.

– Dzięki za waszą troskę.

– Martwiliśmy się o ciebie – powiedziała Neagley. – Sądziliśmy, że dopadli także ciebie.

O’Donnell skinął głową.

– Słusznie, że się o mnie martwiliście. Sam jestem zmartwiony. Czekałem cztery godziny na samolot. Wykorzystałem ten czas, aby wykonać kilka telefonów. Oczywiście, Franz nie odpowiedział. Teraz wiem dlaczego. Żadnej odpowiedzi od Swana, Dixon, Orozco i Sancheza. Pomyślałem, że jeden wezwał na pomoc pozostałych i wszyscy wpakowali się w jakieś tarapaty. Z wyjątkiem ciebie i Reachera. Ty jesteś zbyt zajęta w Chicago, a Reachera nikt nie zdołałby odnaleźć. Ani mnie, bo przez jakiś czas bawiłem w New Jersey.

– Nie byłam zbyt zajęta – zaprzeczyła Neagley. – Jak mogliście tak sądzić? Rzuciłabym wszystko i przyjechała.

O’Donnell ponownie skinął głową.

– Początkowo była to jedyna rzecz, która dostarczała mi nadziei. Sądziłem, że nie zadzwoniliby do ciebie.

– Dlaczego tego nie zrobili? Nie lubią mnie?

– Zadzwoniliby, nawet gdyby cię nienawidzili. Bez ciebie walczyliby jedną ręką. Kto by tego chciał? W końcu od rzeczywistości ważniejsze jest to, jak ją postrzegamy. W porównaniu z całą resztą zajmujesz bardzo wysoką pozycję. Może dlatego początkowo mieli opory, a później nie mogli już tego uczynić.

– Co sugerujesz?

– Sądzę, że jeden z nich, teraz wiem, że był to Franz, znalazł się w poważnych opałach i zadzwonił do pozostałych, których uważał za dostępnych. To eliminowało ciebie z racji zajmowanej pozycji, Reachera niejako z definicji i mnie z powodu pecha, bo nie znajdowałem się tam, gdzie zwykle.

– Jesteśmy podobnego zdania. Z tą różnicą, że twoja osoba jest dla nas nieoczekiwaną premią. Choroba siostry okazała się dla nas łutem szczęścia. Być może także dla ciebie.

– Na pewno nie dla niej.

– Przestań marudzić – przerwał mu Reacher. – Twoja siostra żyje czy nie?

– Miło was znowu widzieć – dodał O’Donnell. – Po tylu latach.

– Jak się tu dostałeś? – zapytała Neagley. O’Donnell zmienił pozycję, wyciągając nóż sprężynowy z jednej, a kastet z drugiej kieszeni marynarki.

– Uwierz mi, że gość, który potrafi przenieść takie rzeczy przez system ochrony na lotnisku, umie odnaleźć właściwy numer pokoju.- Jak wniosłeś nóż i kastet na pokład samolotu?

– To moja słodka tajemnica – odparł O’Donnell.

– Pewnie wykonano je z materiału ceramicznego – wyjaśnił Reacher. – Dzisiaj już się takich nie robi, ponieważ można je przenieść przez bramkę z wykrywaczem metalu.

– Miło znów cię widzieć, David – powiedział Reacher.

– Mnie również, chociaż wolałbym, aby do spotkania doszło w bardziej sprzyjających okolicznościach.

– Okoliczności właśnie poprawiły się o połowę. Sądziliśmy, że zostało nas tylko dwoje. Teraz jesteśmy w trójkę.

– Co mamy?

– Niewiele. Przeczytałeś raport z sekcji zwłok. Oprócz tego mamy ogólny opis dwóch białych mężczyzn, którzy wywrócili do góry nogami biuro Franza. Nie znaleźli niczego, ponieważ regularnie wysyłał pliki z danymi na swój adres. Odnaleźliśmy jego skrytkę pocztową i zdobyliśmy cztery pendrive’y. Próbowaliśmy odgadnąć hasło. Zostało nam tylko jedno podejście.

– Powinieneś zacząć myśleć o ochronie komputera – dodała Neagley.

O’Donnell wykonał głęboki wdech, wstrzymując powietrze dłużej, niż można by uznać za możliwe, a następnie cicho wypuścił powietrze. Stary nawyk.

– Powiedzcie mi jakich słów próbowaliście – poprosił.

Neagley otworzyła notatnik na odpowiedniej stronie i wręczyła go koledze. O’Donnell przyłożył palec do warg i zaczął czytać. Reacher obserwował go uważnie. Chociaż nie widział go od jedenastu lat, O’Donnell prawie się nie zmienił. Nadal miał włosy barwy zboża, bez śladu siwizny. Jego garnitur był elegancko skrojony. Podobnie jak Neagley wyglądał na zamożnego człowieka sukcesu. Tak jakby mu się udało.

– „Koufax” nie zadziałał? – zapytał. Neagley pokręciła przecząco głową.

– Była to nasza trzecia próba.

– Patrząc na tę listę, dochodzę do wniosku, że powinniście spróbować tego hasła na początku. Franz był miłośnikiem ikon kultury, gwiazd, ludzi, których podziwiał, oraz koncertów, które wielbił. Z haseł, które wypisaliście, pasuje mi tylko „Koufax”. pozostałe mają czysto sentymentalne znaczenie. Może jeszcze Miles Davies”. Franz kochał muzykę, w sumie uważał ją jednak za pozbawioną większego znaczenia.

– Muzyka jest pozbawiona głębszego znaczenia, a baseball nie?

– Baseball to metafora – wyjaśnił O’Donnell. – Franz chciał być jak Sandy Koufax. Prawy człowiek, stojący samotnie na wzniesieniu podczas rozgrywek o puchar World Series. Facet walczący o wysoką stawkę. Może nie wyraziłby tego w taki sposób, lecz zapewniam was, że to hasło stanowi odzwierciedlenie ideałów, które wyznawał. Wyrażone w szorstki, męski sposób, na przykład w postaci samego nazwiska.

– Za czym byś się opowiedział?

– Trudna sprawa, pozostała nam tylko jedna próba. Wyszedłbym na głupca, gdybym się pomylił. Nawiasem mówiąc, jakie informacje może zawierać ten pendrive?

– Coś, co uznał za warte ukrycia.

– Coś, za co dał sobie połamać nogi – dodał Reacher. – Doprowadził ich do pasji. Jego biuro wygląda tak, jakby przeszło przez nie tornado.

– Jaki jest nasz cel?

– Znaleźć i zniszczyć. Wystarczająco dobry, co? O’Donnell potrząsnął głową.

– Nie – zaprzeczył. – Chcę wyrżnąć ich rodziny i naszczać na grób przodków.

– Nie zmieniłeś się.

– Stałem się jeszcze gorszy. A ty?

– Jestem gotów zmienić się w takiego, jaki byłem kiedyś. O’Donnell uśmiechnął się przelotnie.

– Neagley, powiedz mi, czego nie należy robić.

– Nie należy zadzierać ze specjalną grupą śledczą – odparła.

– Poprawna odpowiedź – rzekł O’Donnell. – Nie należy tego robić. Czy można ta zamówić kawę do pokoju?

***

Popijali gęstą, mocną kawę z podniszczonych, galwanizowanych dzbanków, które mają jedynie w starych hotelach. Zachowywali się cicho, chociaż każdy z nich wiedział, że myśli pozostałych podążają tym samym torem, bojąc się ostatniej próby, starając się znaleźć inną drogę, rezygnując i zaczynając wszystko od początku. W końcu O’Donnell odstawił filiżankę i powiedział:

– Czas najwyższy spróbować. Wóz albo przewóz. Nazwijcie to, jak chcecie. Chcę usłyszeć wasze pomysły.