Изменить стиль страницы

Amanda spojrzała na niego badawczo, sprawdzając, czy sobie z niej nie kpi, ale na jego twarzy malowało się jedynie szczere zainteresowanie i troska, co wprawiło ją w lekkie zakłopotanie.

– Trudno mnie jednak nazwać uwodzicielską nimfą, zdolną do usidlenia każdego mężczyzny – odrzekła z wymuszoną beztroską. – Zapewniam pana, że istnieją panowie, którzy odrzuciliby moje zaproszenie.

– Jeśli tak, to wcale nie warto ich zapraszać.

– Oczywiście. – Prychnęła nienaturalnym śmiechem. Starała się rozproszyć atmosferę intymności, która nagle między nimi zapanowała. Devlin odsunął jej krzesło, a ona usiadła przy mahoniowym stole, zastawionym zielono-złotą porcelaną i srebrnymi sztućcami o rączkach z macicy perłowej. Między talerzami stała maselniczka z zielonego szkła, zdobiona srebrnymi ornamentami; pokrywkę wieńczył srebrny uchwyt w kształcie krowy. Amanda lubiła elegancką prostotę, nie potrafiła się jednak oprzeć i kupiła ten zabawny drobiazg, kiedy dostrzegła go w którymś z londyńskich sklepów.

Devlin usiadł naprzeciw niej i widać było, że czuje się tu bardzo swobodnie. Najwyraźniej lubił ją odwiedzać i jadać kolacje w jej towarzystwie. Amanda nie mogła się temu nadziwić. Ktoś taki jak Jack Devlin byłby chętnie widziany przy wielu stołach… Dlaczego wolał odwiedzać właśnie ją?

– Ciekawa jestem, czy przyszedł pan tutaj, bo pragnie pan mojego towarzystwa, czy też odpowiadają panu kulinarne talenty mojej kucharki? – zastanowiła się na głos. Kucharka Violet nie miała jeszcze trzydziestu lat, ale potrafiła tak przygotować zwykłą, tradycyjną potrawę, że każda smakowała wyjątkowo. Nauczyła się tego, pracując jako podkuchenna w wielkim domu pewnego arystokraty. Robiła szczegółowe notatki na temat ziół i przypraw, zapisywała setki przepisów w swojej stale rozrastającej się książce kucharskiej.

Devlin uśmiechnął się leniwie.

– Doceniam kulinarne talenty pani kucharki – przyznał. -Ale w pani towarzystwie nawet skórka od chleba zmieniłaby się w posiłek godny króla.

– Nie pojmuję, dlaczego moje towarzystwo jest dla pana takie atrakcyjne – odparła kwaśno, starając się stłumić w sobie przyjemny dreszczyk, który wywołały jego słowa. – Nie pochlebiam panu, nie staram się panu dogodzić. W zasadzie dotychczas każda nasza rozmowa kończyła się jakimś sporem.

– Lubię się spierać – stwierdził pogodnie. – Pewnie odzywa się w ten sposób moje irlandzkie pochodzenie.

Rzadko nawiązywał do swojej przeszłości, więc Amanda natychmiast wykorzystała sytuację.

– Czy pańska matka miała wybuchowy temperament?

– Jak wulkan – odparł, a potem roześmiał się, jakby przypomniał sobie coś z odległej przeszłości. – To była kobieta o zdecydowanych przekonaniach, pełna pasji i bardzo uczuciowa. Nic nie robiła połowicznie.

– Pański sukces na pewno bardzo by ją ucieszył.

– Wątpię. – Z oczu Devlina nagle zniknęła wesołość, a pojawiła się w nich zaduma. – Mama nie umiała czytać. Nie wiedziałaby, co myśleć o synu, który został wydawcą. Była bogobojną katoliczką. Jedyną rozrywką, jaką pochwalała, było słuchanie historii z Biblii i śpiewanie hymnów. Gdyby wiedziała, co wydaję, pewnie miałaby ochotę przyłożyć mi patelnią.

– A pański ojciec? – Nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. – Jest zadowolony, że został pan prezesem i właścicielem wydawnictwa?

Devlin posłał jej długie, szacujące spojrzenie, a potem odpowiedział z chłodnym namysłem.

– Nie rozmawiamy ze sobą. Właściwie nigdy nie znałem ojca. Jest dla mnie niemal obcym człowiekiem, który po śmierci mamy posłał mnie do szkoły i opłacał czesne.

Amanda zdawała sobie sprawę, że rozmowa o przeszłości jest dla Jacka bolesna i może przywołać gorzkie wspomnienia. Zastanawiała się, na ile zdecydowałby się jej zaufać, gdyby zaczęła wypytywać go bardziej natarczywie. Fascynowała ją myśl, że być może ona jedyna jest w stanie wydobyć zwierzenia z tego opanowanego, skrytego człowieka. Ale skąd jej to w ogóle przyszło do głowy? A jednak jego obecność w tym domu czegoś dowodziła. Lubił jej towarzystwo i wyraźnie czegoś od niej chciał, chociaż nie umiała powiedzieć, co to jest takiego.

Na pewno nie przychodził tutaj jedynie dlatego, że pociągała go seksualnie, chyba że tak bardzo lubił wyzwania, iż nagle zaczęły mu się podobać pyskate stare panny.

Do jadalni wszedł Charles i zręcznie ustawił na stole szklane i srebrne półmiski z pokrywami. Pomógł im nałożyć na talerze soczystą wołowinę i warzywa duszone z masłem, nalał do kieliszków wino i wodę.

Amanda zaczekała, aż służący wyjdzie, i dopiero wtedy odezwała się:

– Nieraz już odpowiedział pan wymijająco na moje pytanie o pańskie spotkanie z panią Bradshaw. Zawsze zniechęcał mnie pan do dalszej rozmowy żartem lub kpiną. Czy jednak, mając na uwadze okazaną panu gościnność, nie wypadałoby wreszcie opowiedzieć, co państwo sobie powiedzieli i dlaczego pani Bradshaw doprowadziła do tej dziwacznej schadzki w dniu moich urodzin? Ostrzegam, że nie dostanie pan ani odrobiny puddingu morelowego, dopóki nie dowiem się wszystkiego.

Widać było, że ta rozmowa znów zaczyna sprawiać Devlinowi przyjemność.

– Okrutna z pani kobieta. Tak wykorzystywać moją słabość do słodyczy.

– Proszę mi wszystko powiedzieć. – Amanda była nieugięta.

Nie śpieszył się z odpowiedzią. Leniwie przełknął kawałek wołowej pieczeni i popił czerwonym winem.

– Pani Bradshaw sądziła, że nie będzie pani zadowolona z mężczyzny mniej inteligentnego od pani. Twierdziła, że ci, których tego wieczoru mogłaby do pani wysłać, byli zbyt głupi, żeby się pani spodobać.

– Czy inteligencja miałaby tu jakiekolwiek znaczenie? -zdziwiła się Amanda. – Nie spotkałam się z opinią, żeby do cielesnego aktu potrzeba było jakiejś szczególnej bystrości. Z tego, co zaobserwowałam, wielu niemądrych ludzi bez trudu doczekuje się potomstwa.

Z niewiadomego powodu te uwagi tak rozbawiły Devlina, że omal nie zakrztusił się ze śmiechu. Amanda niecierpliwie zaczekała, aż gość się opanuje, ale za każdym razem, kiedy widział jej pytające spojrzenie, na nowo wybuchał śmiechem. W końcu jednym haustem wypił pół kieliszka wina i spojrzał na nią błyszczącymi z wesołości oczami.

– To prawda, że głupcy też mają dzieci – przyznał. W jego niskim głosie wciąż dźwięczała nuta rozbawienia. – Ale to pytanie zdradza twój brak doświadczenia, Brzoskwinko. Prawda wygląda tak, że kobietom trudniej jest osiągnąć zadowolenie w seksie niż mężczyznom. To wymaga pewnej umiejętności, starania i właśnie inteligencji.

Temat ich rozmowy tak daleko odbiegał od tego, co uważano za stosowne w towarzyskiej pogawędce przy stole, że Amanda zaczerwieniła się po uszy. Zanim się znów odezwała, zerknęła na drzwi, żeby się upewnić, czy są zupełnie sami.

– A więc zdaniem pani Bradshaw posiada pan niezbędne cechy, żeby… hmmm… mnie zadowolić… natomiast żaden z jej pracowników się do tego nie nadawał, tak?

– Najwyraźniej. – Odłożył sztućce i z żywym zainteresowaniem obserwował ukazujące się na jej twarzy emocje.

Świadomość, że powinna natychmiast zakończyć tę skandaliczną konwersację, gwałtownie ścierała się z przemożną ciekawością, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Amanda nigdy nie miała okazji z nikim porozmawiać na zakazany temat stosunków cielesnych. Rodzice nie nadawali się do takiej rozmowy, a siostry, mimo że zamężne, były tylko trochę mniej niedoinformowane niż ona.

Ale oto siedział przed nią mężczyzna, nie tylko nadający się do takiej rozmowy, ale w dodatku chętny do wyjaśnienia wszystkich wątpliwości. Zdecydowała, że nie będzie zważać na to, czy temat jest stosowny, czy nie. W końcu jest starą panną, a czy stosowne zachowanie przyniosło jej kiedyś jakiś pożytek?

– A jak jest z mężczyznami? – zapytała. – Czy im też zdarzają się czasem trudności w osiągnięciu satysfakcji z pożycia z kobietą?

Ku jej radości Devlin poważnie odpowiedział na pytanie.

– Mężczyźnie młodemu lub niedoświadczonemu na ogół wystarcza, że ma przy sobie ciepłe, kobiece ciało. Ale w miarę dojrzewania pragnie czegoś więcej. Akt seksualny jest bardziej podniecający z kobietą, która stanowi wyzwanie, potrafi wzbudzić zainteresowanie… a nawet rozśmieszyć kochanka.