Изменить стиль страницы

Win oczywiście poszerzyłby tę analogię. Wskazałby, że są inne rozwiązania. Że można po prostu wyjść z ciemnego pokoju. Można przyzwyczaić oczy do mroku i pogodzić się z tym, że niczego nie widać wyraźnie. Można nawet zgasić światło natychmiast po zapaleniu. W przypadku losu Horace'a i Brendy Slaughterów miał rację. Ale czy również w sprawie Clu Haida? Myron nie był tego pewien. Odszukał kontakt. Zapalił światło. Jednak analogia nie wytrzymała próby, nie tylko dlatego, że od początku była niemądra. Pokój pozostał niewyraźny, jakby patrzył nań przez zasłonę prysznicową. Widział światła i cienie. Rozróżniał kształty. Lecz uprzytomnienie sobie, co się właściwie stało, wymagało odsunięcia zasłony.

Jeszcze mógł się wycofać, nie dotykać jej albo zgasić światło. Jednak ciemność i opcje, które wymieniłby Win, niczego nie rozwiązywały. W mroku nie widać gnicia. Procesy gnilne, rozwijając się swobodnie, bez przeszkód, wreszcie strawią wszystko, nawet człowieka skulonego w kącie, starającego się z całych sił nie zbliżyć do przeklętego kontaktu.

Dlatego Myron wsiadł do samochodu, wrócił do domu na Claremont Road, zapukał do drzwi, a Barbara Cromwell ponownie kazała mu odejść.

– Wiem, dlaczego Clu Haid tu przyjechał – zaczął mówić i mówił dopóty, dopóki go nie wpuściła.

Po wyjściu od niej zadzwonił do Wina. Długo rozmawiali. Najpierw o śmierci Clu Haida. Potem o Alu Bolitarze. Pomogło, choć niewiele. Zadzwonił do Teresę i podzielił się z nią tym, co odkrył. Przyrzekła sprawdzić niektóre fakty, korzystając z własnych źródeł.

– A więc Win miał rację – skonstatowała. – Jesteś bezpośrednio związany ze sprawą.

– Tak.

– Ja się obwiniam codziennie. Przyzwyczaj się do tego. Chciał jej zadać więcej pytań, dobrze wiedząc, że znów nie czas po temu.

Zadzwonił z komórki w dwa miejsca. Najpierw do kancelarii Hester Crimstein.

– Gdzie pan jest? – zaczęła obcesowo.

– Jest pani w kontakcie z Bonnie Haid, tak?

– Mój Boże, co pan zrobił?! – spytała po chwili.

– One nie mówią wszystkiego, Hester. Założę się, że Esperanza wyjawiła pani bardzo mało.

– Gdzie pan jest, do cholery?!

– Będę za trzy godziny – odparł. – Niech pani sprowadzi Bonnie.

A potem połączył się z Sophie Mayor. Kiedy podniosła słuchawkę, powiedział dwa słowa:

– Znalazłem Lucy.

37

Choć starał się mknąć jak Win, przekraczało to jego możliwości. Mimo że przyśpieszył, na drodze dziewięćdziesiątej piątej i tak natrafił na roboty. Na drodze dziewięćdziesiątej piątej zawsze trafiasz na roboty drogowe. W stanie Connecticut jest to prawem. Słuchał radia. Rozmawiał przez telefon. Bał się. Hester Williams była starszą wspólniczką w megafirmie prawniczej o wysokiej renomie i jeszcze wyższych rachunkach wystawianych za usługi. Spodziewająca się Myrona atrakcyjna recepcjonistka zaprowadziła go do sali konferencyjnej korytarzem ze ścianami wyłożonymi boazerią wyglądającą jak mahoniowa tapeta. Przy każdym z foteli wokół stołu na dwadzieścia osób leżały pióra i notatniki, za które obciążano niczego niepodejrzewających klientów astronomicznie wysokimi kosztami. Hester Crimstein i Bonnie Haid siedziały obok siebie plecami do okna.

– Nie wstawajcie panie – rzekł, widząc, że się podnoszą.

– O co chodzi? – spytała adwokatka. Myron zignorował pytanie i spojrzał na żonę Clu.

– Byłaś bliska powiedzenia mi tego, co, Bonnie? Po moim powrocie z Karaibów. Zastanawiałaś się, czy ratując Clu, nie oddaliśmy mu niedźwiedziej przysługi. Czy to nasze osłanianie i chronienie nie doprowadziło go do śmierci. Zaprzeczyłem, mówiąc, że za jego śmierć odpowiada ten, kto go zastrzelił. Ale nie wiedziałem wszystkiego, prawda?

– O czym pan mówi, do diabła?! – nie wytrzymała Hester.

– Opowiem pani historię.

– Jaką?

– Proszę nie przerywać, to być może dowie się pani, w co się wpakowała. Adwokatka zamknęła usta. Bonnie milczała.

– Przed dwunastu laty Clu Haid i Billy Lee Palms grali w drugiej lidze w drużynie Bizonów z Nowej Anglii. Byli młodzi i lekkomyślni, jak to młodzi sportowcy. Świat stał przed nimi otworem, uważali się za bóg wie co, zna pani tę bajkę. Oszczędzę szczegółów. Kobiety zagłębiły się w fotelach. Myron usiadł naprzeciwko nich.

– Któregoś dnia Clu Haid prowadził po pijaku – ciągnął – zapewne nie pierwszy raz, tym razem jednak wpadł na drzewo. Bonnie… – wskazał ją brodą – została ranna. Po wstrząsie mózgu spędziła kilka dni w szpitalu. Clu wyszedł z tej kraksy bez szwanku, Billy Lee złamał palec. Po wypadku Clu spanikował. Dwanaście lat temu, choć to tak niedawno, przyłapanie najeździe w stanie nietrzeźwym mogło zniszczyć młodego zawodowca. Akurat załatwiłem mu kilka dochodowych kontraktów reklamowych. Za parę miesięcy czekało go przejście do ekstraklasy. W związku z tym zrobił to, co wielu młodych sportowców. Znalazł kogoś, kto wybawi go z kłopotów. Swojego agenta. Mnie. Popędziłem jak szalony na miejsce przestępstwa. Spotkałem się z Eddiem Koblerem, policjantem, który go zatrzymał, i miejscowym szeryfem, Ronem Lemmonem.

– Nic z tego nie rozumiem – wtrąciła Hester Crimstein.

– Proszę dać mi czas, to pani zrozumie. Policjanci i ja doszliśmy do porozumienia. Tak z reguły załatwia się sprawy czołowych sportowców. Zamiata się je pod dywan. Zgodziliśmy się, że Clu to dobry chłopak. Nie ma sensu łamać mu życia z powodu drobnego wypadku. To przestępstwo poniekąd bez ofiary, ranna została jego żona. Dogadaliśmy sprawę, pieniądze zmieniły właściciela. Clu nie był pijany. Gwałtownie skręcił, by uniknąć zderzenia z drugim samochodem. Potwierdzą to Bonnie i Billy Lee Palms. Nie ma o czym mówić, koniec.

Zachmurzona Hester słuchała z urażoną, lecz przy tym zaciekawioną miną. Bonnie bladła.

– Minęło dwanaście lat. Wypadek Clu przypomina te, na które spadła klątwa mumii. Pijany kierowca, Haid, zostaje zamordowany. Jego najbliższy przyjaciel i pasażer, Billy Lee Palms, zastrzelony. Nie nazwę tego morderstwem, bo jego zabójca ocalił mi życie. Przekupiony szeryf umiera na raka prostaty. Nic nadzwyczajnego, chyba że Bóg dopadł go przed mumią. Drugiego policjanta, Eddiego Koblera, przyłapują na braniu łapówek w grubej aferze narkotykowej. Aresztowany, zawiera ugodę z prokuraturą. Opuszcza go żona. Dzieci z nim nie rozmawiają. Zapija się samotnie w Wyoming.

– Skąd pan wie o tym Kohlerze? – spytała Hester.

– Od Hoberta, miejscowego policjanta. Jego słowa potwierdziła moja znajoma, reporterka.

– Wciąż nie widzę związku z tą sprawą.

– Dlatego, że Esperanza trzymała panią w niewiedzy. Byłem ciekaw, ile pani powiedziała. Najwyraźniej niewiele. Pewnie nalegała, żeby za nic mnie w to nie wciągać. Hester Crimstein obrzuciła go adwokackim spojrzeniem.

– Twierdzi pan, że Esperanza ma z tym wszystkim coś wspólnego?

– Nie.

– To pan popełnił w tej sprawie przestępstwo. Przekupił pan policjantów.

– W tym sęk – przyznał.

– O czym pan mówi?

– Już wtedy, tamtej nocy, coś w tym wypadku mnie zdziwiło. Jechali we trójkę. Dlaczego? Bonnie nie przepadała za Billym Lee Palmsem. Oczywiście chodziła z Clu, który kolegował się z Billym Lee, może nawet umawiali się na wspólne randki parami. Ale dlaczego tak późno w nocy jechali we troje samochodem?

Hester Crimstein pozostała prawniczką.

– Twierdzi pan, że któregoś z nich nie było w tym wozie?

– Nie. Twierdzę, że jechały nim nie trzy, tylko cztery osoby.

– Słucham?!

Hester i Myron spojrzeli na Bonnie. Opuściła głowę.

– Kim była ta czwarta? – spytała Hester.

– Jedną parę tworzyli Bonnie i Clu. – Myron na próżno próbował spojrzeć Bonnie w oczy, nie podniosła głowy. – A drugą Billy Lee Palms i Lucy Mayor. Hester Crimstein miała taką minę, jakby spadła jej na głowę belka.

– Lucy Mayor? – powtórzyła. – Zaginiona Mayorówna?

– Tak.

– O cholera!

Myron nie spuszczał z oka Bonnie. Wreszcie podniosła głowę.