– Spójrz.
Spojrzał i nic nie powiedział. Czuł na sobie jej wzrok.
– Sprawdziłam jego kartę. Wydał ponad trzy tysiące dolarów w sklepie o nazwie Oczy i Uszy.
Myron znał ten sklep. Sprzęt z pewnością pochodził stamtąd. Na kanapie leżały trzy wideokamery Panasonic wraz z zamocowaniem. Ponadto trzy małe monitory, też firmy Panasonic, takie jakie widzi się w pokojach strażników w wieżowcach. Dwa magnetowidy Toshiba. Mnóstwo kabli, przewodów i tym podobnych.
Jednak nie to zaniepokoiło go najbardziej. Obecność elektronicznego sprzętu można było wyjaśnić w różny sposób. Dwa inne znajdujące się tu przedmioty, które przyciągnęły jego wzrok jak lśniący pieniążek oko dziecka, zmieniały wszystko. Dawały bowiem mocno do myślenia, złowieszczo uzupełniając niepokojącą kolekcję.
Pod ścianą stała strzelba, a tuż przy niej, na podłodze, leżały kajdanki.
– Co on tu, do diabła, robił? – spytała Jessica.
Myron wiedział, o czym myśli. Niedaleko stąd znaleziono martwe dziewczyny. Telewizyjne obrazy ich sponiewieranych zwłok w stanie rozkładu unosiły się nad nim i nad nią ja koszmarne duchy.
– Kiedy to wszystko kupił?
– Dwa tygodnie temu – odparła. – Zdążyłam to przemyśleć. Nawet jeśli nasze najgorsze obawy są słuszne, nie tłumacz to niczego. Co ze zdjęciem Kathy w magazynie porno? Co zje pismem na kopercie? Co z telefonami do Christiana i dziekan Co z zamordowaniem taty?
Myron przyjrzał się Jessice. Szukała wyjaśnienia – jakiegokolwiek, prócz tego, które samo im się narzucało.
– Dobrze się czujesz? – spytał.
Skrzyżowała ręce pod biustem, ściskając łokcie dłonie, jakby się obejmowała.
– Straciłam grunt pod nogami – odparła.
– Dasz radę znieść więcej?
Opuściła ręce.
– Bo co? O czym mówisz? Zawahał się.
– Przestań się ze mną pieścić, do cholery! – nie wytrzymała.
– Jess…
– Dobrze wiesz, jak nie znoszę nadopiekuńczości! Mów, o co chodzi!
– Kathy zgwałciło kilku kolegów z drużyny Christiana. Tej samej nocy zniknęła.
Jessica miała taką minę, jakby ją spoliczkował.
– Przepraszam – powiedział, wyciągając do niej rękę.
– Opowiedz mi o tym. Wszystko.
Opowiedział. Jej żywe oczy straciły blask. Zamilkła.
– Bydlaki – wydusiła z siebie. – Przeklęte bydlaki.
Skinął głową.
– Któryś z nich ją zabił – dodała. – Albo wszyscy. Żeby: zamknąć jej usta.
– Możliwe.
Zamilkła, coś rozważając. A potem jej wzrok znowu się ożywił.
– Przypuśćmy – powiedziała wolno – że mój ojciec dowiedział się o tym gwałcie.
Myron skinął głową.
– Jak by się zachował? – ciągnęła. – Co byś zrobił, gdyby chodziło o twoją córkę?
– Wściekłbym się.
– Byłbyś w stanie nad sobą zapanować?
– Kathy nie jest moją córką. Mimo to nie jestem pewien, czy potrafiłbym zachować spokój.
Jessica skinęła głową.
– To być może, podkreślam: być może, wyjaśnia obecność tych akcesoriów – sprzętu elektronicznego, kajdanków, strzelby. Może chciał użyć tej leśnej kryjówki do schwytania gwałciciela i wymierzenia mu sprawiedliwości.
– Kathy padła ofiarą zbiorowego gwałtu. Zgwałciło ją sześciu, a w tej chacie jest miejsce dla jednego.
– Przypuśćmy – na ustach Jessiki zadrgała zapowiedź dziwnego uśmiechu – że ojciec znalazł się w sytuacji, w jakiej my w tej chwili.
– Nie kojarzę.
– Przypuśćmy, że znał nazwisko jednego gwałciciela. Na przykład Hortona. Co mógłby zrobić? Co ty byś zrobił?
– Porwałbym go i zmusił do mówienia.
– Właśnie.
– To mocno naciągany wniosek. Po co miałbym to wszystko nagrywać? Po co kupowałbym kamery i monitory?
– Żeby nagrać zeznania gwałciciela, mieć pewność, że nikt nie nadjeżdża drogą, czy ja wiem. Masz lepsze rozwiązanie?
Nie miał.
– Przeszukałaś pozostałe pomieszczenia? – spytał.
– Nie zdążyłam. Przywiózł mnie tu właściciel agencji. Na widok tego wszystkiego o mało nie dostał apopleksji.
– Co mu powiedziałaś?
– Że wiedziałam, co tu jest. I że ojciec był prywatnym detektywem.
– I on to kupił?
– Chyba.
Myron pokręcił głową.
– Podobno jesteś pisarką.
– Nie za dobrze zmyślam bez przygotowania. Znacznie lepiej władam piórem niż ustami.
– Z doświadczenia wiem, że wprost przeciwnie.
– Świetny moment na zalecanki.
– Próbuję rozładować atmosferę.
– Rozejrzyjmy się.
Nie mieli wiele do szukania. W pokoju nie było komódek ani szaf. Wszystko leżało na wierzchu – sprzęt elektroniczny, kajdanki, strzelba. W kuchence żadnych niespodzianek. W łazience również. Pozostała sypialnia.
Była mała. Jak gościnny pokoik w domku na plaży. Niemal całą jej powierzchnię zajmowało podwójne łóżko z pościelą z flaneli. Po jego bokach przytwierdzono do ściany lampki do czytania. Na nocne stoliki zabrakło miejsca. Podobnie jak na komodę. Zajrzeli do szafy.
Nareszcie!
Były tam czarne spodnie, czarna koszulka z rękawami, czarna bluza oraz, co gorsza, czarne gogle.
– Gogle narciarskie w czerwcu?
– Mogły mu się przydać przy porwaniu Hortona – podsunęła Jesssica, lecz bez przekonania.
Myron klęknął, zajrzał pod łóżko i zobaczył plastikową torbę. Sięgnął, chwycił ją i przyciągnął po zakurzonej podłodze. Torba była czerwona. Widniały na niej litery LSPB.
– Lekarz sądowy powiatu Bergen – wyjaśniła Jessica. Przypominała dawne torby od Lorda i Taylora, zamykane u góry na zatrzaski. Przy otwieraniu trzasnęła. Wyjął z niej zwykłe szare, ściągane sznurkiem spodnie od dresów i żółty sweter z dużym czerwonym T. Jedno i drugie pokryte zaskorupiałym brudem.
– Poznajesz je? – spytał.
– Tylko sweter. To stary sportowy sweter taty z liceum Tarlowa.
– To dziwne, że ukrył go pod łóżkiem.
Jessice rozbłysły oczy.
– Nancy! – wykrzyknęła. – W nagranej wiadomości wspomniała, że tata mówił jej o żółtym swetrze Kathy!
– Zaraz, wolnego. Co właściwie powiedziała ci Nancy?
– Cytuję dokładnie: „Opowiedział mi o ulubionym żółtym swetrze, który podarował Kathy. Śliczna historia”. Tak brzmiały jej słowa. Ojciec go nie nosił. Tylko Kathy. Niczym nocną koszulę czy podomkę.
– Twój tata go jej podarował?
– Tak.
– No, to jak go odzyskał?
– Nie wiem. Chyba był wśród jej rzeczy pozostawionych w college’u.
– To nie wyjaśnia, czemu spytał o niego Nancy Serat. Ani dlaczego ukrył go pod łóżkiem. Zamilkli.
– Coś przeoczyliśmy – powiedziała Jessica.
– Może twój ojciec dostrzegł w tych spodniach i swetrze coś, czego my jeszcze nie widzimy.
– Ale co?
– Nie wiem. Jednak dla niego miały one znaczenie. Może znalazł je w niezwykłym miejscu. A może znalazła je policja.
– Tamtego wieczoru Kathy była ubrana na niebiesko. To ustalone.
Myron przywołał z pamięci zeznania koleżanek Kathy z korporacji i jej zdjęcia z nimi. Mimo to…
– Można to sprawdzić – odparł.
– Jak?
Wybiegł do samochodu. Zmrok wreszcie pochłonął długi letni dzień. Myron włączył telefon z nadzieją, że jest jeszcze w zasięgu podstacji. Pokazały się trzy paseczki. Wystarczyło, by telefon działał. Wystukał numer dziekanatu. Naliczył dwadzieścia piknięć. Nikt nie podniósł słuchawki. Zadzwonił do domu dziekana.
– Halo? – usłyszał po trzecim sygnale głos Gordona.
– W co była ubrana Kathy, kiedy przyszła do pańskiego domu? – spytał, nie przedstawiając się ani nie bawiąc w uprzejmości.
– Ubrana? W bluzkę i spódnicę.
– Jakiego koloru?
– Niebieskie. Bluzka była chyba lekko rozerwana.
Myron rozłączył się.
– Wracamy do punktu wyjścia – podsumowała Jessica. Może, pomyślał. W głowie mignął mu obraz. Mętny, niedokładny, niepojęty. Był pewien, że z czasem się wyklaruje.
– Jedźmy – powiedziała, biorąc go za rękę.
W samochodzie było dość światła, by widział wyraz jej; oczu. Pięknych, tak jasnych, że niemal bursztynowych.
– Uciekajmy stąd.
Zatrzasnął drzwiczki i znienacka ścisnęło go w gardle. Światło w samochodzie zgasło, spowił ich mrok.