Изменить стиль страницы

Alfred Hitchcock

Tajemnica Gadającej Czaszki

Tajemnica Gadającej Czaszki pic_1.jpg
PRZYGODY TRZECH DETEKTYWÓW

Arthur Robert

Mystery of the Talking Skull

Przełożyła: DOROTA KRAŚNIEWSKA

Słowo wstępne Alfreda Hitchcocka

Witajcie, miłośnicy tajemniczych opowieści! Przed Wami kolejna intrygująca zagadka, z którą zmierzą się Trzej Detektywi. Ich dewiza brzmi: “Badamy wszystko”. Nie wiem jednak, czy nie zmieniliby jej, gdyby wiedzieli, co ich czeka przy rozwiązywaniu dziwnej tajemnicy gadającej czaszki. Sprawa ta pełna jest zaskakujących niespodzianek i niebezpieczeństw. Jedna zagadka prowadzi do następnej. Na razie nie powiem już nic więcej. Obiecałem, że nie wyjawię zbyt wiele, i zamierzam dotrzymać tej obietnicy. Może dodam jeszcze tylko, iż Trzej Detektywi to Jupiter Jones, Pete Crenshaw i Bob Andrews. Mieszkają oni w Rocky Beach, małym mieście w Kalifornii, leżącym nad oceanem niedaleko Hollywoodu. Kwaterą Główną Chłopców jest przyczepa kempingowa, stojąca na terenie składu złomu należącego do ciotki i wuja Jupitera, Matyldy i Tytusa Jonesów.

Chłopcy tworzą zgrany zespół. Jupiter ma błyskotliwy umysł i świetnie dedukuje. Pete może nie dorównuje mu intelektualnie, lecz jest za to świetnym sportowcem. Bob jest skrupulatny i dociekliwy. Razem udało im się już rozwikłać kilka naprawdę dziwnych zagadek.

Na tym jednak zakończę, ponieważ wiem, iż nie możecie się już doczekać końca tego wstępu i rozpoczęcia właściwej opowieści.

Alfred Hitchcock

Rozdział 1. Jupiter kupuje kufer

Wszystko zaczęło się od tego, że Jupiter Jones zajął się czytaniem gazety.

Trzej Detektywi – Jupiter, Pete Crenshaw i Bob Andrews – siedzieli w swojej bazie w składzie złomu Jonesów. Bob robił jakieś notatki z ostatniej sprawy. Pete delektował się porannym kalifornijskim słońcem, a Jupiter czytał gazetę.

Wtem uniósł głowę i zapytał:

– Czy któryś z was był kiedyś na aukcji?

Bob odparł, że nie. Pete pokręcił przecząco głową.

– Ja też nie byłem – powiedział Jupiter. – W gazecie jest ogłoszenie o porannej aukcji w Domu Aukcyjnym Davisa w Hollywoodzie. Wystawiony będzie bezpański bagaż z różnych hoteli. Przeczytałem tu, że mają kufry i walizki z nieznaną zawartością, pozostawione przez gości hotelowych, którzy zapomnieli je zabrać lub nie mieli pieniędzy na zapłacenie rachunku. Myślę, że wyprawa na taką aukcję może być interesująca.

– Czyżby? – zapytał Pete. – Nie jestem zainteresowany walizką pełną czyichś znoszonych ubrań.

– Ani ja – powiedział Bob. – Chodźmy popływać.

– Powinniśmy szukać nowych wrażeń – powiedział Jupiter. – Każde nowe doświadczenie wzbogaca nas jako detektywów. Dowiem się, czy wujek Tytus pozwoli Hansowi zawieźć nas do Hollywoodu pikapem.

Hans, jeden z dwóch braci rodem z Bawarii, którzy pracowali w składnicy złomu, był akurat wolny. I tak, godzinę później, chłopcy znaleźli się w wielkim, zatłoczonym pomieszczeniu. Przyglądali się niskiemu grubasowi, który z podwyższenia prowadził aukcję, wyzbywając się walizek i kufrów najszybciej, jak mógł. Akurat postawił przed sobą walizkę wyglądającą na całkiem nową i poprowadził licytację.

– Po raz pierwszy! Po raz pierwszy! – krzyczał. – Po raz drugi! Po raz drugi!… Sprzedana! Kupiona za dwanaście dolarów i pięćdziesiąt centów przez pana w czerwonym krawacie.

Licytator uderzył młotkiem na znak, że transakcja została zawarta. Następnie odwrócił się i sięgnął po kolejny bagaż.

– A teraz numer 98! – zawołał śpiewnie. – Niezwykle ciekawy przedmiot, panie i panowie. Ciekawy i niespotykany. Chłopcy, podnieście go tak, żeby wszyscy widzieli.

Dwóch osiłków ustawiło na podwyższeniu mały, staromodny kufer. Pete zaczął się kręcić niespokojnie. Dzień był upalny i w pomieszczeniu zrobiło się duszno. Licytacja bagaży o nieznanej zawartości zdawała się coraz bardziej wciągać niektórych z jej uczestników. Pete jednak nie znajdował w tym nic ciekawego.

– Jupe, chodźmy stąd! – mruknął do przyjaciela.

– Jeszcze chwileczkę – odszepnął Jupiter. – To wygląda całkiem interesująco. Chyba się zgłoszę.

– Po to? – Pete wytrzeszczył oczy na kuferek. – Całkiem oszalałeś.

– Mimo wszystko, chyba spróbuję. Jeśli jest wart cokolwiek, podzielimy się równo.

– Wart cokolwiek? Jest pewnie pełen łachów, które wyszły z mody w 1890 – stwierdził Bob.

Kuferek rzeczywiście wyglądał na stary. Zrobiony był z drewna, oblamowany skórą i ozdobiony skórzanymi rzemieniami. Półokrągłe wieko wydawało się zamknięte na siedem spustów.

– Panie i panowie! – krzyknął licytator. – Proszę zwrócić uwagę na to cacko. Wierzcie mi, takich kufrów nie robi się już w naszych czasach!

Tłum odpowiedział stłumionym śmiechem. Z całą pewnością takich kufrów już się nie robiło. Ten mógł mieć około pięćdziesięciu lat, lekko licząc.

– To pewnie kufer jakiegoś starego aktora – szepnął Jupiter do swych przyjaciół. – Aktorzy grający w trupach objazdowych wozili swoje kostiumy w takich kufrach.

– Akurat najbardziej nam teraz potrzeba sterty starych kostiumów – odburknął Pete. – Daj spokój, Jupe…

Tymczasem licytator kontynuował swoje zachwalanie.

– Spójrzcie tylko, panie i panowie, przyjrzyjcie mi się! – krzyczał.

– Zaiste nienowa to rzecz. Potraktujcie go jako antyk, jako drogą pamiątkę z czasów naszych dziadków. A co też skrywa on w swoim wnętrzu?

Zastukał w kufer. Rozległ się głuchy odgłos.

– Któż może wiedzieć, co się w nim kryje? Może być tam wszystko. Kto wie, moi państwo, może są tam klejnoty rodowe ostatnich carów Rosji? Nic mogę tego zagwarantować, ale nie mogę też tego całkiem wykluczyć. A więc od czego zaczynamy licytację? Proszę o zgłoszenia! Proszę o zgłoszenia!

Tłum milczał. Najwyraźniej nikt nie miał ochoty na stary kufer. Licytator był poirytowany.

– No śmiało, kochani! – prosił. – Czekam na ofertę! Zaczynajmy licytację! Ten wspaniały, antyczny kufer, ta drogocenna pamiątka dawno minionych dni, ten…

Właśnie zaczynał się rozkręcać, kiedy Jupiter wystąpił do przodu.

– Jeden dolar! – zawołał nieco piskliwym z przejęcia głosem.

– Jeden dolar! – przerwał sam sobie licytator. – Jeden dolar od stojącego w pierwszym rzędzie młodego człowieka o inteligentnym wyglądzie. I wiecie państwo, co teraz zrobię? Wynagrodzę mu tę inteligencję i sprzedam kufer za jednego dolara! Sprzedany!

I huknął młotkiem z całych sił. Tłum zachichotał. Nie było więcej chętnych na kufer i licytator nie zamierzał marnować czasu na zachęcanie do dalszych ofert. Tak oto, nieco oszołomiony, Jupiter Jones stał się właścicielem antycznego kuferka o nieznanej zawartości, zamkniętego na siedem spustów.

Nagle gdzieś z tyłu powstało zamieszanie. Jakaś kobieta przepychała się przez tłum. Była to mała, siwa staruszka w staromodnym kapeluszu i okularach w złotej oprawce.

– Chwileczkę! – krzyczała. – Ja chcę licytować. Dziesięć dolarów! Daję dziesięć dolarów za ten kuferek!

Ludzie przyglądali się jej, zdumieni, że ktoś dawał aż dziesięć dolarów za taki stary rupieć.

– Dwadzieścia dolarów! – wołała staruszka, machając ręką. – Daję dwadzieścia dolarów!

– Przykro mi, proszę pani – odpowiedział licytator. – Ten przedmiot został już sprzedany. Nie odwołujemy zawartych transakcji. Zabierzcie to, panowie, zabierzcie. To nie koniec licytacji.

Dwaj robotnicy znieśli kufer z podwyższenia i postawili koło Trzech Detektywów.

– Proszę bardzo – powiedział jeden z robotników. Pete i Jupiter podeszli do kufra.

– Wygląda na to, że staliśmy się właścicielami tego starego grata – mruknął Pete, chwytając skórzany uchwyt z jednego boku. – I co teraz z nim zrobimy?