Изменить стиль страницы

– Poczekaj, Zeldo! – krzyknął Jupiter, gdy Cyganka i Lonzo odwrócili się do wyjścia. – Zanim odjedziesz, chciałbym cię prosić o wyjaśnienie czegoś. Chodzi o kufer… W jaki sposób do nas wrócił? No i ta gadająca czaszka – Sokrates… czy ona naprawdę mówiła, czy…

– Później, później – odparła Cyganka. – Za dwa tygodnie odwiedzisz mnie pod. starym adresem. Do tej pory już tam wrócimy. Wtedy otrzymasz odpowiedź na swoje pytanie.

– Ale, proszę, opowiedz nam chociaż o Guliwerze – upierał się Jupiter. – Co się z nim stało?

– Myślałem, że nie żyje – wtrącił Pete.

– Ja tego nie powiedziałam – odrzekła Zelda. – Powiedziałam, że zniknął ze świata ludzi. Teraz być może powróci ze świata, w którym przebywał. Do zobaczenia – za dwa tygodnie!

Zelda i Lonzo zbiegli po schodach. Trzej Detektywi usłyszeli, jak samochody Cyganów odjeżdżają w noc z rykiem silników. Popatrzyli po sobie, a Bob odetchnął z ulgą.

– O, rany! – powiedział. – Udało się, Jupe! Odnaleźliśmy pieniądze!

– Z pomocą Zeldy – dodał Jupiter. – Nie mogę się już doczekać spotkania z nią. Mam przeczucie, że dowiem się od niej wielu interesujących rzeczy!

Rozdział 18. Alfred Hitchcock zadaje pytania

Alfred Hitchcock, reżyser filmów sensacyjnych, który stał się przyjacielem i mentorem Trzech Detektywów, siedział w swym saloniku, przeglądając grube notatki dotyczące tajemnicy gadającej czaszki. Przygotował je Bob Andrews. W końcu reżyser podniósł głowę znad papierów i spojrzał na chłopców siedzących po drugiej stronie stołu i czekających na jego opinię.

– Robota pierwsza klasa! – powiedział. – Jupiterze, przyjmij słowa uznania za odnalezienie pieniędzy, których policja szukała bezskutecznie już od tak dawna.

Okrągła twarz Jupitera była jednak zasępiona.

– Nie – westchnął. – Powinienem był rozwikłać tę tajemnicę znacznie wcześniej. Najpierw myślałem, że naklejenie znaczka na znaczek oznaczało ukrycie pieniędzy pod tapetą. Powinienem być mądrzejszy i szukać innego wyjaśnienia. Gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności…

– Szczęście sprzyja tym, którzy mają oczy szeroko otwarte – powiedział Alfred Hitchcock. – Mówiłem ci to już wcześniej. Nie każdą sprawę udaje się rozwiązać od razu. To się nie udało jeszcze żadnemu detektywowi. Myślę, że świetnie sobie poradziłeś.

– Dziękuję – Jupiter rozchmurzył się. – W każdym razie pieniądze zostały odnalezione.

– I to w samą porę – zauważył reżyser. – Jeszcze dwa dni i z domu nic by nie zostało. Z pieniędzy też. A tak przy okazji, czy odebraliście nagrodę?

Jupiter westchnął. Pete westchnął. Bob westchnął.

– Nie, nie odebraliśmy – odezwał się Bob. – Nie było żadnej nagrody. To był tylko wymysł Smootha Simpsona, podobnie jak wszystko, co nam powiedział. Ale otrzymaliśmy bardzo miły list od dyrektora banku. A inspektor Reynolds powiedział, że żałuje, iż nie jesteśmy starsi i nie możemy pracować w jego zespole jako detektywi.

– A więc przynajmniej dostały wam się słowa uznania – rzekł pan Hitchcock. – Mam do was parę pytań, chłopcy. W waszych notatkach opisujecie, jak Spike Neely ukrył pieniądze, jak mu się udało przemycić ze szpitala ukrytą wiadomość do swego przyjaciela Guliwera. Wiadomość, którą dopiero wam udało się rozszyfrować. Ja chciałbym się jednak dowiedzieć, co się stało z Guliwerem?

Chłopcy uśmiechnęli się. Spodziewali się tego pytania i Jupiter miał już przygotowaną odpowiedź.

– Gdy nadszedł list od Spike'a Neely'ego, Guliwer od razu domyślił się, że zawiera jakąś ukrytą wiadomość. Kiedy bowiem wychodził na wolność, Spike obiecał, że przekaże mu swą tajemnicę, jeśli spotka go coś złego. Guliwer nie potrafił jednak rozszyfrować tej zagadki. Schował więc list w kufrze.

Pewnego dnia, kiedy wrócił do hotelu, recepcjonista powiedział, że pytali o niego jacyś ludzie. Rozpoznał z opisu Mungera Trzy Palce i wpadł w popłoch. Wiedział, że Munger nie cofnie się przed porwaniem i torturami, aby wydobyć z niego tajemnicę ukrytych pieniędzy, której Guliwer, oczywiście, nie znał. W przeciwnym razie już by zawiadomił o niej policję, choć wcale nie był przekonany, że uwierzyliby w tę historię.

Guliwer nie wszedł już nawet do swojego pokoju. Zostawił w nim cały dobytek i wszelki ślad po nim zaginął. Jego kufer wstawiono do hotelowej przechowalni, a później został kupiony na aukcji. Przeze mnie.

– A więc Guliwer nie umarł? – zapytał pan Hitchcock. – Przecież Cyganka Zelda powiedziała, że zniknął ze świata ludzi.

– No, właśnie – uśmiechnął się Jupiter. – Musiał się zabezpieczyć, by Munger i jego ludzie go nie znaleźli. Kupił perukę i przebrał się za kobietę. Tak więc Guliwer Wielki zniknął ze świata ludzi, a jego miejsce zajęła kobieta.

– Ależ naturalnie! – wykrzyknął pan Hitchcock. – Jak mogłem wcześniej na to nie wpaść! Czyżby Cyganka Zelda była naszym Guliwerem Wielkim?

Pete i Bob zachichotali. Jupiter skinął głową.

– Wydedukował pan prawidłowo – pochwalił pana Hitchcocka. – Cyganie byli starymi przyjaciółmi Guliwera. Zresztą, jego matka była Cyganką. Zgodzili się, by u nich zamieszkał, i nikomu nie pisnęli o tym ani słowa.

Teraz pan Hitchcock też się uśmiechnął.

– No cóż, i mamy rozwiązanie całej zagadki – stwierdził. – Guliwer zrzucił nadmiar kilogramów. Wiedział, że nikt nie skojarzy chudej Cyganki z zaginionym grubym magikiem. Ciekawe, jakie ma teraz plany?

– Kiedy tylko Munger Trzy Palce i jego banda trafią za kratki, przestanie być Zeldą. Do magii nie zamierza jednak wracać. Cyganie powierzyli mu prowadzenie swoich interesów i chce się dalej tym zajmować.

– Jeszcze tylko jedna sprawa – wtrącił pan Hitchcock, spoglądając w notatki Boba. – Kiedy kupiłeś kufer, Jupiterze, pojawiła się jakaś staruszka i bardzo zdenerwowana też chciała go kupić, ale było za późno. Czy nie był to przypadkiem…

– Tak, to był Guliwer, w innej peruce, przebrany za staruszkę. Chodził na większość podobnych aukcji. Dowiedział się, że kufer będzie wystawiony tego dnia, ale niestety pomylił godziny i przyjechał za późno. Pewnie nie zrezygnowałby tak łatwo z odkupienia ode mnie kufra, ale pojawił się ten reporter z aparatem i Guliwer nie chciał zwracać na siebie uwagi. Z artykułu dowiedział się, kim jesteśmy i gdzie nas szukać.

– Podobnie, jak Munger Trzy Palce – dodał Pete ponuro.

– Owszem – zgodził się Jupiter. – To Trzy Palce i jego ludzie próbowali ukraść kufer ze składu. Powiodło im się dopiero, gdy pojechali za Maksymilianem Mistycznym i zepchnęli go do rowu. Długo nie cieszyli się kufrem. Widzi pan, Cyganie – jak nam powiedziała Zelda – mieli nas na oku. Kiedy ona, to znaczy, kiedy Guliwer dowiedział się, że udało nam się rozwiązać już kilka trudnych zagadek, pomyślał, że może odnajdziemy też ukryte pieniądze, zawiadomimy o nich policję, a wtedy on będzie mógł się ujawnić. Dlatego spotkał się ze mną jako Zelda i starał się przedstawić całą sprawę w jak najbardziej tajemniczym świetle, aby pobudzić moją ciekawość. Później Cyganie zauważyli, że jesteśmy śledzeni przez Mungera i jego ludzi. Po wypadku Maksymiliana pojechali za napastnikami aż do ich kryjówki i zanim tamci zdążyli się zorientować, zabrali kufer i odjechali.

Zelda, to znaczy Guliwer odesłał mi kufer w nadziei, że odnajdę pieniądze. Właściwie wiedział, że będę do tego zmuszony, aby pozbyć się Mungera i jego bandy. Nakazał Cyganom nie spuszczać nas z oczu i w razie potrzeby przyjść nam z pomocą.

W tamten sobotni wieczór, kiedy oszukani przez Smootha Simpsona pomagaliśmy mu odnaleźć stary dom pani Miller, Cyganie obserwowali Mungera Trzy Palce. O istnieniu Smootha w ogóle nie wiedzieli. Pojechali za Mungerem i kiedy zobaczyli, co się stało w domku, wezwali posiłki. Zdążyli w samą porę, by nas uratować i pojmać Mungera i jego bandę. A potem… zresztą, zna już pan dalszą historię.

Pan Hitchcock przytaknął. Podrapał się w głowę, spojrzał w okno i powiedział: