Esterad Thyssen rozejrzał się za czymś, co mogłoby służyć jako wskaźnik do mapy, wyciągnął wreszcie z najbliższego panoplia ozdobny rapier.
— Nilfgaard — rozpoczął wykład, pokazując rapierem co trzeba — zaatakował Lyrię i Aedirn, jako casus belli ogłaszając atak na pograniczny fort Glevitzingen. Nie będę dociekać, kto naprawdę napadł na Glevitzingen i w jakim przebraniu. Za pozbawione sensu uważam też domysły, o ile dni czy godzin zbrojna akcja Emhyra wyprzedziła analogiczne przedsięwzięcie Aedirn i Temerii. Zostawiam to historykom. Bardziej interesuje mnie sytuacja dzisiejsza i to, co będzie jutro. W tej chwili Nilfgaard stoi w Dol Angra i Aedirn, osłonięty buforem w postaci elfiego dominium w Dol Blathanna, graniczącym z tą częścią Aedirn, którą król Henselt z Kaedwen, mówiąc obrazowo, wyrwał Emhyrowi z zębów i sam zeżarł.
Dijkstra nie skomentował.
— Ocenę moralną akcji króla Henselta również zostawiam historykom — podjął Esterad. - Ale jednego spojrzenia na mapę wystarczy, by zobaczyć, że aneksją Północnej Marchii Henselt zagrodził Emhyrowi drogę do Doliny Pontaru. Zabezpieczył flankę Temerii. A także i wam, Redańczykom. Powinniście mu podziękować.
— Podziękowałem — mruknął Dijkstra. - Ale po cichu. W Tretogorze gościmy króla Demawenda z Aedirn. A Demawend ma dość sprecyzowaną ocenę moralną postępku Henselta. Zwykł był ją wyrażać w krótkich a dźwięcznych słowach.
— Domyślam się — kiwnął głową król Koviru. - Zostawmy to chwilowo, spojrzyjmy na południe, na rzekę Jarugę. Atakując w Dol Angra, Emhyr jednocześnie zabezpieczył sobie flankę zawierając separatystyczny układ z Foltestem z Temerii. Ale natychmiast po zakończeniu działań bojowych w Aedirn cesarz bez ceregieli złamał pakt i uderzył na Brugge i Sodden. Swoimi tchórzliwymi rokowaniami Foltest zyskał dwa tygodnie pokoju. Dokładnie: szesnaście dni. A dziś mamy dwudziestego szóstego października.
— Mamy.
— Zaś stan na dwudziestego szóstego października jest następujący: Brugge i Sodden zajęte. Twierdze Razwan i Mayena padły. Armia Temerii pobita w bitwie pod Mariborem, odepchnięta na północ. Maribor oblężony. Dziś rano jeszcze się trzymał. Ale już mamy późny wieczór, Dijkstra.
— Maribor się utrzyma. Nilfgaardczycy nie zdołali go nawet szczelnie zamknąć.
— To prawda. Zaszli za daleko, zbytnio wyciągnęli linie zaopatrzenia, niebezpiecznie odsłaniają flanki. Przed zimą przerwą oblężenie, cofną się bliżej Jarugi, skrócą front. Ale co będzie wiosną, Dijkstra? Co będzie, gdy trawa wyjrzy spod śniegu? Zbliż się. Popatrz na mapę.
Dijkstra patrzył.
— Popatrz na mapę — powtórzył król. - Powiem ci, co wiosną zrobi Emhyr var Emreis.
Wiosną zacznie się ofensywa na niespotykaną skalę — oznajmiła Carthia van Canten, poprawiając przed zwierciadłem swe złociste loki. - Och, wiem, że to informacja sama w sobie mało sensacyjna, przy każdej miejskiej studni baby umilają sobie pranie opowieściami o wiosennej ofensywie.
Assire var Anahid, wyjątkowo dziś rozdrażniona i zniecierpliwiona, zdołała jednak powstrzymać się od pytania, czemuż to zatem zawraca się jej głowę tak mało sensacyjnymi informacjami. Ale znała Cantarellę. Jeśli Cantarella zaczynała o czymś mówić, to miała powody. A wypowiedzi zwykła kończyć wnioskami.
— Ja jednak wiem trochę więcej od pospólstwa — podjęła Cantarella. - Vattier opowiedział mi wszystko, cały przebieg narady u cesarza. Do tego przyniósł do mnie całą teczkę map, gdy zasnął, obejrzałam je sobie… Mówić dalej?
— Ależ tak — zmrużyła oczy Asstre. - Proszę, moja droga.
— Kierunek głównego uderzenia to oczywiście Temeria. Rubież rzeki Pontar, linia Novigrad — Wyzima — Ellander. Uderza grupa armii "Środek", pod dowództwem Menno Coehoorna. Flankę zabezpiecza grupa armii "Wschód", uderzająca z Aedirn na Dolinę Pontaru i Kaedwen…
— Na Kaedwen? — uniosła brwi Assire. - Czyżby zatem koniec kruchej przyjaźni, zawartej przy dzieleniu łupów?
— Kaedwen zagraża prawej flance — Carthia van Canten leciutko wydęła pełne wargi. Jej buzia laleczki pozostawała w strasznym kontraście do wypowiadanych strategicznych mądrości. - Uderzenie ma charakter prewencyjny. Wydzielone oddziały grupy armii "Wschód" mają związać wojsko króla Henselta i wybić mu z głowy ewentualną pomoc dla Temerii.
— Na zachodzie — podjęła blondynka — uderza specjalna grupa operacyjna «Verden», z zadaniem opanowania Cidaris i szczelnego zamknięcia blokady Novigradu, Gors Velen i Wyzimy. Sztab generalny liczy się bowiem z koniecznością oblegania tych trzech twierdz.
— Nie wymieniłaś nazwisk dowódców obu grup armii.
— Grupa "Wschód", Ardal aep Dahy — uśmiechnęła się lekko Cantarella. - Grupa «Verden», Joachim de Wett. Assire wysoko uniosła brwi.
— Ciekawe — powiedziała. - Dwaj książęta, obrażeni wykreśleniem ich córek z planów małżeńskich Emhyra. Nasz cesarz jest albo bardzo naiwny, albo bardzo sprytny.
— Jeżeli Emhyr coś wie o spisku książąt — powiedziała Cantarella — to nie od Vattiera. Vattier nic mu nie powiedział.
— Mów dalej.
— Ofensywa ma mieć skalę dotychczas nie spotykaną. Łącznie, licząc oddziały liniowe, rezerwy, służby pomocnicze i tyłowe, w operacji weźmie udział ponad trzysta tysięcy ludzi. I elfów, ma się rozumieć.
— Data rozpoczęcia?
— Nie ustalono. Sprawą kluczową jest zaopatrzenie, zaopatrzenie to przejezdność dróg, a nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy skończy się zima.
— O czym jeszcze opowiedział Vattier?
- Żalił się, biedaczek — błysnęła ząbkami Cantarella. - Cesarz znowu go obsobaczył i zrugał. Przy ludziach. Znowu powodem było owo tajemnicze zniknięcie Stefana Skellena i całego jego oddziału. Emhyr publicznie nazwał Vattiera niedołęgą, szefem służb, które zamiast sprawiać, by ludzie znikali bez śladu, są zaskakiwane takimi zniknięciami. Skonstruował na ten temat jakiś złośliwy kalambur, którego Vattier jednak nie umiał dokładnie powtórzyć. Potem cesarz żartem spytał Vattiera, czy to aby nie oznacza, że powstała jakaś inna sekretna organizacja, utajniona nawet przed nim. Bystry jest nasz imperator. Blisko trafia.
— Blisko — mruknęła Assire. - Co jeszcze, Carthia?
— Agent, którego Vattier miał w oddziale Skellena, a który również zniknął, nazywał się Neratin Ceka. Vattier musiał go bardzo cenić, bo jest niezwykłe przygnębiony jego zniknięciem.
Ja też, pomyślała Assire, jestem przygnębiona zniknięciem Jediaha Mekessera. Ale ja, w odróżnieniu od Vattiera de Rideaux, wkrótce będę wiedziała, co się wydarzyło.
— A Rience? Vattier nie spotykał się z nim więcej?
— Nie. Nie wspominał.
Obie milczały przez chwilę. Kot na kolanach Assire mruczał głośno.
— Pani Assire.
— Słucham, Carthia.
— Czy długo jeszcze będę musiała grać rolę niemądrej kochanki? Chciałabym wrócić na studia, poświęcić się pracy naukowej…
— Niedługo — przerwała Assire. - Ale jeszcze trochę. Wytrzymaj, dziecko.
Cantarella westchnęła.
Skończyły rozmowę i pożegnały się. Assire var Anahid spędziła kota z fotela, jeszcze raz przeczytała list od Fringilli Vigo, bawiącej w Thussaint. Zamyśliła się, albowiem list niepokoił. Niósł między wierszami jakieś treści, które Assire wyczuwała, ale ich nie pojmowała. Było już po północy, gdy Assire var Anahid, nilfgaardzka czarodziejka, uruchomiła megaskop i nawiązała telekomunikację z zamkiem Montecalvo w Redanii.
Filippa Eilhart była w króciutkiej nocnej koszuli na cieniutkich ramiączkach, a na policzku i dekolcie miała ślady uszminkowanych ust. Assire najwyższym wysiłkiem woli powstrzymała grymas niesmaku. Nigdy, przenigdy nie zdołam tego zrozumieć, pomyślała. I nie chcę tego rozumieć.
— Możemy mówić swobodnie?
Filippa wykonała dłonią szeroki gest, otaczając się magiczną sferą dyskrecji.
— Teraz tak.
— Mam informacje — zaczęła sucho Assire. - Same w sobie nie są one sensacyjne, mówią o tym nawet baby przy studniach. Wszelakoż…