Изменить стиль страницы

— Słucham? — Wiedźmin nie przesadził ze zdziwieniem. - To tak tu wygląda instytucja koronnego świadka? W zamian za współpracę z władzami: stryczek? A za odmowę współpracy co?

— Pal. Poprzedzony wyłupieniem oczu i szarpaniem piersi rozpalonymi obcęgami.

Wiedźmin nie powiedział ani słowa.

— To się nazywa: przykład grozy — podjął po chwili Fulko Artevelde. - Rzecz absolutnie konieczna w walce z bandytyzmem. Czemuż to zaciskacie pięści, że niemal słyszę chrzęst knykci? Jesteście może zwolennikiem zabijania humanitarnego? Stać was na ten luksus, walczycie przecież głównie z istotami, które, jakby to śmiesznie nie brzmiało, też zabijają humanitarnie. Mnie na taki luksus nie stać. Ja widziałem kupieckie karawany i domy ograbione przez Słowika i jemu podobnych. Widziałem, co robiono ludziom, by wskazali skrytki lub wydali magiczne hasła szkatuł i kas. Widziałem kobiety, u których Słowik nożem sprawdzał, czy nie ukryły kosztowności. Widziałem ludzi, którym jeszcze gorsze rzeczy robiono tylko gwoli zbójeckiej zabawy. Angouleme, której los tak was wzrusza, brała udział w takich zabawach, to pewne. Dostatecznie długo była w bandzie. A gdyby nie czysty przypadek, gdyby nie to, że z bandy uciekła, nikt nie dowiedziałby się o zasadzce w Belhaven, a wy poznalibyście ją w inny sposób. Może to ona strzeliłaby wam w plecy z kuszy.

— Nie lubię gdybania. Znany jest wam powód, dla którego uciekła z szajki?

— Jej zeznania były w tej kwestii mętne, a moim ludziom nie chciało się dywulgować. Ale wszyscy wiedzą, że Słowik należy do mężczyzn sprowadzających kobiety do roli, powiedziałbym, pierwotnie naturalnej. Jeśli inaczej mu nie wychodzi, narzuca kobietom tę rolę siłą. Do tego doszły z pewnością konflikty pokoleniowe. Słowik to mężczyzna dojrzały, a ostatnia kompania Angouleme to szczeniaki takie same jak ona. Ale to są spekulacje, w gruncie rzeczy nic mnie to nie obchodzi. A was, pozwolę sobie spytać, dlaczego to tak obchodzi? Dlaczego od pierwszego wejrzenia Angouleme wywołuje w was tak żywe emocje?

— Dziwne pytanie. Dziewczyna donosi o zamachu, jakoby szykowanym na mnie przez jej byłych kamratów na zlecenie jakiegoś półelfa. Rzecz sama w sobie sensacyjna, albowiem nie mam żadnych zadawnionych waśni z żadnymi półelfami. Dziewczyna nadto wie, w jakim towarzystwie podróżuję. Z takimi szczegółami jak to, że trubadur ma na imię Jaskier, a kobieta ma obcięty warkocz. Ten warkocz właśnie sprawia, że podejrzewam w tym wszystkim kłamstwo lub prowokację. To byłaby żadna sztuka, dopaść i wypytać któregoś z leśnych bartników, z którymi wędrowałem ostatni tydzień. I szybko zainscenizować…

— Dość! - Artevelde huknął pięścią w stół. - Nadto mi się tu rozpędzacie, mój panie. Znaczy, to ja miałbym niby coś tu inscenizować? A w jakim to celu? By was oszukać, usidlić? A kim to wy jesteście, by się tak lękać prowokacji i usidlania? Tylko na złodzieju czapka gore, panie wiedźminie. Tylko na złodzieju!

— Podajcie mi inne wytłumaczenie.

— Nie, to wy mi je podajcie!

— Przykro mi. Nie mam takowego.

— Mógłbym coś podpowiedzieć — prefekt uśmiechnął się złośliwie. - Ale po co? Postawmy sprawę jasno. Mnie nie interesuje, kto chce widzieć was martwymi i dlaczego. Nie obchodzi mnie, skąd ten ktoś ma o was takie świetne informacje, do koloru i długości włosów włącznie. Powiem jeszcze więcej: ja mógłbym w ogóle nie powiadamiać cię o tym zamachu, wiedźminie. Mógłbym spokojnie potraktować waszą kompanię jako nieświadomą niczego przynętę na Słowika. Śledzić, czekać, aż Słowik połknie haczyk, linkę, ciężarek i spławik. I wtedy wziąć go jak swego. Bo to o niego mi idzie, na nim mi zależy. A że wówczas wy już gryźlibyście ziemię? Ha, zło konieczne, koszty własne!

Zamilkł. Geralt nie komentował.

— Wiedzcie, mój panie wiedźminie — podjął po chwili prefekt — że ja poprzysiągłem sobie, że na tym terenie zapanuje prawo. Za wszelką cenę i wszelkimi metodami, per as et nefas. Bo prawo to nie juryaprudencja, nie gruba książka pełna paragrafów, to nie filozoficzne traktaty, nie naburmuszone brednie o sprawiedliwości, nie wyświechtane frazesy o moralności i etyce. Prawo to bezpieczne drogi i gościńce. To miejskie zaułki, którymi można spacerować nawet po zachodzie słońca. To zajazdy i karczmy, z których można wyjść do wychodka zostawiając sakiewkę na stole, a żonę przy stole. Prawo to spokojny sen ludzi pewnych, że zbudzi ich pianie kura, a nie czerwony kur! A dla tych, co prawo łamią — stryczek, topór, pal i czerwone żelazo! Kara, odstraszająca innych. Tych, którzy prawo łamią, należy chwytać i karać. Wszelkimi dostępnymi środkami i metodami… Ejże, wiedźminie! Czy dezaprobata, malująca się na twoim obliczu, odnosi się do celu, czy metod? Myślę, że do metod! Bo metody krytykować łatwo, ale w bezpiecznym świecie chciałoby się żyć, co? No, odpowiedz!

— Nie ma o czym gadać.

— Ja myślę, że jest.

— Mnie, panie Fulko — rzekł spokojnie Geralt — nawet podoba się świat z twojej wizji i twojej idei.

— Doprawdy? Twoja mina świadczy o czymś przeciwnym.

- Świat z twojej idei to świat akurat dla wiedźmina. Nigdy nie zabraknie w nim dla wiedźmina roboty. Zamiast kodeksów, paragrafów i naburmuszonych frazesów o sprawiedliwości twoja idea daje bezprawie, anarchię, samowolę i prywatę królewiąt i sobiepanków, nadgorliwość chcących przypodobać się zwierzchnikom karierowiczów, zaślepioną mściwość fanatyków, okrucieństwo siepaczy, rewanż i sadystyczną zemstę. Twoja wizja to świat strachu, świat, w którym ludzie boją się wychodzić po zmierzchu nie z lęku przed bandytami, ale przed stróżami prawa, bo wszakże efektem wielkich łowów na bandziorów zawsze jest to, że bandziory gremialnie wstępują w szeregi stróżów prawa. Twoja wizja to świat łapownictwa, szantażu i prowokacji, świat świadków koronnych i świadków fałszywych. Świat szpiclostwa i wymuszonych zeznań. Donosicielstwa i strachu przed donosem. I nieuchronnie przyjdzie dzień, gdy w twoim świecie poszarpie się obcęgami piersi niewłaściwej osoby, gdy niewinnie się kogoś powiesi lub wbije na pal. A wtedy to już będzie świat zbrodni. - Krótko mówiąc — dokończył — świat, w którym Wiedźmin czułby się jak ryba w wodzie.

— Proszę — powiedział po chwili milczenia Fulko Arteyelde, trąc przysłonięty skórzaną klapką oczodół. - Idealista! Wiedźmin. Profesjonał. Zawodowiec od zabijania. A jednak idealista. I moralista. Niebezpieczne to w twoim fachu, wiedźminie. Znak to, że zaczynasz z twego fachu wyrastać. Któregoś dnia zawahasz się, czy ciąć strzygę: bo a nuż to niewinna strzyga? Bo a nuż to ślepa zemsta i ślepy fanatyzm? Nie życzę ci, by do tego doszło. A gdyby kiedyś… nie życzę ci tego również, ale to przecież możliwe, ktoś w okrutny i sadystyczny sposób skrzywdził bliską ci osobę, wówczas z chęcią wróciłbym do tej naszej rozmowy, do problematyki kary proporcjonalnej do winy. Kto wie, czy wówczas też tak bardzo różnilibyśmy się w poglądach? Ale dziś, tutaj, teraz, nie będzie to przedmiotem konsyderacji ani debaty. Dziś będziemy mówili o konkretach. A konkretem jesteś ty.

Geralt uniósł lekko brwi.

— Choć szyderczo wypowiedziałeś się o moich metodach i o mojej wizji świata prawa, posłużysz, mój drogi wiedźminie, wizji tej urzeczywistnieniu. Powtórzę: ja poprzysiągłem sobie, że ci, co łamią prawo, dostaną za swoje. Wszyscy. Od tego drobnego, co fałszuje na targu odważniki, po tego, co rąbnął gdzieś po drodze transport łuków i strzał dla wojska. Rozbójnicy, rzezimieszki, złodzieje, grasanci. Szumnie nazywający się bojownikami o wolność terroryści z organizacji "Wolne Stoki". I Słowik. Przede wszystkim Słowik. Słowika musi spotkać kara, metoda obojętna. Byle szybko. Zanim ogłoszą amnestię, a on się wykpi… Wiedźminie, ja od miesięcy czekam na coś, co pozwoli mi wyprzedzić go o ruch. Co pozwoli mi pokierować nim, sprawić, by popełnił błąd, ten jeden decydujący błąd, który go zgubi. Mam mówić dalej, czy już odgadłeś?

— Odgadłem, ale mówcie.

— Tajemniczy półelf, jakoby inicjator i instygator zamachu, ostrzegał Słowika przed wiedźminem, zalecał ostrożność, odradzał niefrasobliwość, buńczuczną arogancję i fanfaronadę. Wiem, że nie bez powodu. Ostrzeżenie pójdzie jednak na marnę. Słowik popełni błąd. Zaatakuje wiedźmina ostrzeżonego gotowego do obrony. Zaatakuje wiedźmina, który na atak czeka. I to będzie koniec rozbójnika Słowika. Chcę zawrzeć z tobą układ, Geralt. Będziesz moim koronnym wiedźminem. Nie przerywaj. Układ prosty, każda strona się zobowiązuje, każda dotrzymuje zobowiązań. Ty wykańczasz Słowika. Ja natomiast w zamian…