Ciri początkowo była zdumiona i lekko rozczarowana — patrzyła na Giselhera jak w tęczę, miała Szczury za wzór swobody i niezależności, sama pokochała tę swobodę, tę pogardę dla wszystkiego i wszystkich. Aż tu niespodzianie przyszło wykonywać robotę na zamówienie. Jak najemnym zbirom, ktoś rozkazywał im, kogo bić. Mało tego — ktoś kogoś zakazywał im bić, a oni słuchali, spuściwszy uszy.
Coś za coś, wzruszyła ramionami indagowana Mistle. Hotsporn wydaje nam rozkazy, ale i daje informacje, dzięki którym przeżywamy. Swoboda i pogarda mają swoje granice. W końcu zawsze jest tak, że jest się czyimś narzędziem. Takie jest życie, Sokoliczko.
Ciri była zdziwiona i rozczarowana, ale przeszło jej szybko. Uczyła się. Także tego, by nie dziwić się za dużo i za dużo nie oczekiwać — bo wtedy rozczarowanie bywa mniej dotkliwe.
— Ja, drogie Szczury — mówił tymczasem Hotsporn — miałbym remedium na wszystkie wasze kłopoty. Na Nissirów, baronów, prefektów, na Bonharta nawet. Tak, tak. Bo choć zaciska się na waszych szyjach arkan, ja miałbym sposób na to, by się z pętli wyśliznąć.
Iskra parsknęła, Reef zarechotał. Ale Giselher uciszył ich gestem, pozwolił Hotspomowi kontynuować.
— Wieść głosi — powiedział po chwili kupiec — że lada dzień ogłoszona będzie amnestia. Jeśli nawet na kim ciąży kondemnata, ba, jeśli nawet nad kimś stryczek wisi, będzie miał darowane, jeśli tylko się ujawni i wyzna winy. Was też to dotyczy.
— Pieprzenie! — krzyknął Kayleigh, załzawiony nieco, bo właśnie wciągnął był do nosa szczyptę fisstechu. - Nilfgaardzka sztuczka, fortel! Nie nas, starych wróblów, na takie plewy chcieć brać!
— Powoli — powstrzymał go Giselher. - Nie gorączkuj się, Kayleigh. Hotsporn, jak go znamy, nie zwykł klimkiem rzucać ni z gęby cholewy czynić. Zwykł wiedzieć, co i dlaczego gada. Tedy pewnie wie i powie nam, skąd ta nagła nilfgaardzka łaskawość.
— Cesarz Emhyr — rzekł spokojnie Hotsporn — bierze małżonkę. Cesarzową wkrótce będziemy mieli w Nilfgaardzie. Dlatego amnestię mają ogłosić. Cesarz ponoć ogromnie szczęśliwy, więc i dla innych pragnie szczęścia.
— Gdzieś mam cesarskie szczęście — oznajmiła wyniośle Mistte. - A z amnestii pozwolę sobie nie skorzystać, bo mi coś ta nilfgaardzka łaska świeżym wiórem pachnie. Coś jakby pal w szpic strugali, he, he!
— Wątpię — wzruszył ramionami Hotsporn — by to był podstęp. To jest sprawa polityczna. I duża. Większa, niżli wy, Szczury, niźli wszystkie tutejsze hulajpartie do kupy wzięte. Tu o politykę chodzi.
— Znaczy, o co? — zmarszczył brwi Giselher. - Bom ni czarta nie zrozumiał.
— Mariaż Emhyra jest polityczny i polityczne sprawy mają być pomocą tego mariażu wygrane. Cesarz unię tworzy małżeństwem, chce jeszcze mocniej cesarstwo zjednoczyć, położyć kres pogranicznym tumultom, zaprowadzić pokój. Bo wiecie, z kim on się żeni? Z Cirillą, następczynią tronu Cintry.
— Kłamstwo! — wrzasnęła Ciri. - Bujda!
— Jakim czołem raczy panna Falka zadawać mi kłam?
— Hotsporn uniósł na nią oczy. - Czyżby była lepiej poinformowana?
— Pewnie!
— Ciszej, Falka — skrzywił się Giselher. - Kłuli cię na stole w kuperek, cicho byłaś, a teraz się drzesz? Co to za Cintra, Hotsporn? Co to za Cirillą? Czemu to niby ma być takie ważne?
— Cintra — wtrącił Reef, sypiąc sobie fisstech na palec — to państewko na północy, o które cesarstwo wojowało z tamtejszymi władykami. Ze trzy albo cztery lata temu to było.
— Zgadza się — potwierdził Hotsporn — Cesarscy podbili Cintrę i nawet przeszli rzekę Yarrę, ale później musieli się wycofać.
— Bo dostali lanie pod Wzgórzem Sodden — warknęła Ciri. - Wycofywali się tak, że mało gaci nie pogubili!
— Panna Falka, jak widzę, obeznana z historią najnowszą. Chwali się, chwali w tak młodym wieku. Wolno spytać, gdzie panna Falka do szkół uczęszczała?
— Nie wolno!
— Dosyć! - upomniał znowu Giselher. - Praw o tej Cintrze, Hotsporn. I o amnestii.
— Imperator Emhyr — rzekł kupiec — postanowił stworzyć z Cintry państwo bluszczowe…
— Jakie?
— Bluszczowe. Jak bluszcz, nie mogące istnieć bez potężnego pnia, wokół którego się owija. A pniem tym, oczywista, jest Nilfgaard. Już są takie państwa, weźmy choćby Metinnę, Maecht, Toussaint… Królują tam lokalne dynastie. Na niby, ma się rozumieć.
— To się nazywa pazerna automonia — pochwalił się Reef. - Słyszałem.
— Problem z ową Cintrą wszelakoż był taki, że tamtejsza królewska linia wygasła…
— Wygasła?! — z oczu Ciri, zdawałoby się, sypną się za chwilę zielone iskry. - Ładnie mi wygasła! Nilfgaardczycy zamordowali królową Calanthe! Zwyczajnie zamordowali!
— Przyznaję — Hotsporn gestem pohamował Giselhera, zamierzającego znów zgromić Ciri za wtrącanie się — że ustawicznie błyska nam tu panna Falka wiedzą. Królowa Cintry faktycznie poległa w czasie wojny. Zginęła też, jak mniemano, jej wnuczka Cirilla, ostatnia z królewskiej krwi. Tedy nie bardzo miał Emhyr z czego zrobić owej, jak to mądrze rzekł pan Reef, pozornej autonomii. Aż tu nagle ni z tego, ni z owego owa Cirilla odnalazła się.
— Bajeczki to są jakieś — parsknęła Iskra, opierając się o ramię Giselhera.
— Rzeczywiście — kiwnął głową Hotsporn. - Trochę to jak w bajce, trzeba przyznać. Mówią, że ową Cirillę zła czarownica więziła gdzieś na dalekiej Północy, w magicznej wieży. Ale udało się jej, Cirilli, nie wieży, zbiec i poprosić o azyl w cesarstwie.
— To jest jedna wielka, cholerna, nieprawdziwa bujda i bzdura! — rozdarła się Ciri, roztrzęsionymi rękoma sięgając po puzdereczko z fisstechem.
— Zaś imperator Emhyr, jak głosi fama — ciągnął nie speszony Hotsporn — gdy tylko ją ujrzał, zakochał się w niej bez pamięci i chce pojąć za żonę.
— Sokoliczka ma rację — powiedziała twardo Mistle, akcentując wypowiedz walnięciem pięścią w stół. - To jest cholerna bzdura! Za cholerną cholerę pojąć nie mogę, o co tu chodzi. Jedno jest pewne: opierać na tej bzdurze nadzieje na nilfgaardzką łaskę byłoby jeszcze większą bzdurą.
— Tak jest! — poparł ją Reef. - Nic nam po cesarskim ożenku. Choćby nie wiem z kim się cesarz żenił, na nas zawsze będzie inna narzeczona czekała. Konopna!
— Nie w waszych szyjach sprawa, drogie Szczury — przypomniał Hotsporn. - To jest polityka. Na północnych rubieżach cesarstwa wciąż rebelie, bunty i ruchawki, zwłaszcza w owej Cintrze i okolicach. A pojmie imperator za żonę dziedziczkę Cintry, to Cintra się uspokoi. Będzie uroczysta amnestia, to rebelizanckie partie zejdą z gór, przestaną cesarskich szarpać i dyzgusty czynić. Ba, jeśli Cintryjka zasiądzie na cesarskim tronie, to buntownicy wstąpią do cesarskiej armii. A wiecie wszak, że na północy, za rzeką Yarrą, trwa wojna, każdy żołnierz się liczy.
— Aha — wykrzywił się Kayleigh. - Teraz pojąłem! Taka to amnestia! Dadzą do wyboru: tu pal zaostrzony, tu cesarskie barwy. Albo pal w rzyć, albo barwy na grzbiet. I na wojenkę, umierać za imperium!
— Na wojence — powiedział wolno Hotsporn — w istocie bywa różnie, jak to w tej piosence. Wszelakoż nie wszystkim mus wojować, drogie Szczury. Możliwy jest, oczywiście po spełnieniu warunków amnestii, to jest ujawnieniu się i wyznaniu win, pewien rodzaj… służby zastępczej.
— Czego?
— Ja wiem, w czym rzecz — zęby Giselhera błysnęły krótko w ogorzałej, sinej od zgolonego zarostu gębie. - Gildia kupiecka, dzieci, miałaby chęć przygarnąć nas. Przytulić i przyhołubić. Jak pani matka.
— Kurwa mać raczej — burknęła pod nosem Iskra. Hotsporn udał, że nie słyszał.
— Masz w pełni słuszność, Giselher — powiedział zimno. - Gildia może, jeśli zechce, zatrudnić was. Oficjalnie dla odmiany. I przyhołubić. Dać ochronę. Też oficjalnie i też dla odmiany.
Kayleigh chciał coś powiedzieć, Mistle chciała coś powiedzieć, ale szybkie spojrzenie Giselhera odebrało obojgu mowę.
— Przekaż gildii, Hotsporn — powiedział lodowato herszt Szczurów — że za ofertę jesteśmy wdzięczni. Podumamy, zastanowimy się, pogadamy. Uradzimy, co uczynić.