Изменить стиль страницы

ROZDZIAŁ 40

Reynolds siedziała w salonie z filiżanką herbaty w ręku i patrzyła na kominek, w którym powoli zamierał ogień. Ostatni raz była o tej porze w domu, kiedy miała urlop macierzyński, nic więc dziwnego, że zdziwienie jej synka na widok wchodzącej do domu mamy było równe zdziwieniu Rosemary. W tej chwili David drzemał, a Rosemary zajmowała się praniem. Dla nich był to jeszcze jeden zwykły dzień, podczas gdy Brooke gapiła się w żar i modliłaby cokolwiek było normalne w jej życiu.

Zaczęło mocno padać, co doskonale pasowało do jej nastroju. Zawieszona. Bez pistoletu i znaczka czuła się naga. Przez tyle lat bez najmniejszej skazy na reputacji, nagle znalazła się o krok od zrujnowania kariery. Co by w takim razie robiła? Dokąd pójdzie? Jeśli nie będzie miała pracy, to mąż może zabrać dzieci. Czy da radę go powstrzymać?

Odstawiła filiżankę, zrzuciła buty i znów padła na kanapę. Rozpłakała się i ukryła twarz w dłoniach, by stłumić szloch. Na dźwięk dzwonka u drzwi usiadła, otarła twarz i ruszyła w kierunku wejścia. Spojrzała przez wizjer i zobaczyła Howarda Constantinople’a.

Connie stał przed kominkiem, który przed chwilą ponownie rozpalił, i ogrzewał dłonie nad ogniem. Brooke, zakłopotana, wycierała oczy chusteczką. Nie mógł nie zauważyć jej czerwonych oczu i wypieków na policzkach, ale taktownie nic nie powiedział.

– Rozmawiali z tobą? – zapytała.

Connie odwrócił się i siadł na krześle, kiwając głową.

– I cholernie bliski byłem tego, żeby i mnie zawiesili. Brakowało jakichś dwóch sekund, żebym walnął Fishera, tę gównianą obrazę słowa „agent”.

– Nie marnuj dla mnie swojej kariery, Connie.

– Gdybym go walnął, to naprawdę zrobiłbym to dla siebie, a nie dla ciebie. – Jakby dla podkreślenia tych słów Connie strzelił palcami, po czym spojrzał na Brooke. – Najbardziej wkurza mnie to, że oni naprawdę wierzą, że jesteś w to jakoś zamieszana. Powiedziałem im prawdę. Coś się pojawiło, pracowaliśmy nad inną sprawą. Chciałaś pojechać z Lockhart, bo nawiązało się między wami jakieś porozumienie, ale mieliśmy ten potencjalny przełom w sprawie rolnictwa. Powiedziałem im, że się martwiłaś, bo nie wiedziałaś, czy dobrze się stało, że Ken pojechał z Lockhart.

– I co?

– I nie słuchali. Wcześniej zdążyli podjąć decyzję.

– Z powodu tych pieniędzy? Powiedzieli ci o tym? Connie powoli skinął głową i nagle poderwał się. Jego ruchy, jak na tak wielkiego faceta, były szybkie i zwinne.

– Nie chcę cię kopać, kiedy leżysz, ale dlaczego, do cholery, zaczęłaś się kręcić wokół rachunków Newmana, nie mówiąc o tym nikomu? Choćby mi? Wiesz, że detektywi działają w parach z wielu powodów, choćby żeby kryć sobie nawzajem tyłek. Teraz nikt nie podzieli się z tobą tym gównem oprócz Anne Newman. A z ich punktu widzenia ona się nie liczy.

Brooke machnęła ręką.

– Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego się wydarzy. Starałam się być w porządku wobec Kena i jego rodziny.

– Jeśli był przekupiony, to być może nie zasługuje na taką delikatność. Mówi ci to jego przyjaciel.

– Nie wiemy jeszcze, czy był zły.

– Gotówka w sejfie na fałszywe nazwisko? Tak, wszyscy tak robią, co?

– Connie, skąd wiedzieli, że badam finanse Kena? Nie chce mi się wierzyć, żeby Anne zadzwoniła do Biura, przecież sama prosiła mnie o pomoc.

– Pytałem Masseya, ale to milczek. Myśli, że i ja jestem jego wrogiem. Jednak troszeczkę poszperałem wokół tej sprawy i sądzę, że dostali od kogoś wskazówkę przez telefon. Oczywiście, anonimowo. Massey powiedział, że krzyczałaś, że ktoś cię wrabia. Wiesz, myślę, że masz rację, nawet jeśli oni tak nie myślą.

Lojalność Conniego wiele znaczyła dla Brooke.

– Słuchaj Connie, jeśli ktoś cię ze mną zobaczy, to nie pomoże ci to w karierze. Jestem pewna, że Fisher kazał mnie śledzić.

– Rzeczywiście, to ja cię śledzę.

– Żartujesz.

– Nie, do diabła, nie. Namówiłem do tego Masseya. Przywołałem kilka wspomnień i Massey stwierdził, że ze względu na stare czasy… Gdybyś nie wiedziała, to Fred Massey wiele lat temu prosił mnie, żeby podłożyć się w sprawie Brownsville. Jeśli mu się wydaje, że teraz wyrównał rachunki, to jest chory na głowę. Ale nie podniecaj się. Wiedzą też, że mam wszelkie powody, by w tej sprawie chronić i swój tyłek. A to znaczy, że jeśli padniesz, to nie będą musieli szukać nikogo innego do obarczenia winą, włącznie z twoim uniżonym sługą. – Connie przerwał na chwilę i podniósł głowę. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. – ADIC? Przecież Massey to takie małe gówno.

– Nie masz zbyt wiele szacunku dla swoich przełożonych. – Brooke uśmiechnęła się. – A co myślicie o mnie, agencie Constantinople?

– Myślę, że strasznie spieprzyłaś sprawę i dostarczyłaś im świetnego kozła ofiarnego – powiedział łagodnie.

– Nie owijasz swych opinii w bawełnę. – Twarz Reynolds spoważniała.

– Chcesz, żebym tracił na to czas? – Connie wstał. – Czy raczej chcesz oczyścić się z podejrzeń?

– Muszę się oczyścić z podejrzeń. Jeśli tego nie zrobię, mogę wszystko stracić, Connie. Dzieci, pracę. Wszystko. – Reynolds poczuła, że znów drży, i kilka razy głęboko odetchnęłaby opanować ogarniającą ją panikę. Czuła się jak licealistka, która właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży. – Ale ja jestem zawieszona. Bez odznaki, bez broni. Bez władzy.

– No dobrze, masz jeszcze mnie. – Connie w odpowiedzi narzucił płaszcz. – Mam odznakę, broń i choć po dwudziestu pięciu latach pracy w tym gównie jestem tylko zwykłym agentem, mogę się mierzyć z najlepszymi. Więc bierz płaszcz i spróbujmy wyśledzić Lockhart.

– Lockhart?

– Wydaje mi się, że jeśli ją dostarczymy, to wszystkie kawałki zaczną do siebie pasować. Rozmawiałem z chłopakami z VCU. Kręcą się w miejscu, czekając na wyniki z laboratorium i takie tam bzdety. A teraz Massey każe im się ostro wziąć do twojej sprawy i na razie do diabła z Lockhart. Wiesz, że nikt nawet nie poszedł do jej domu, by znaleźć jakieś ślady?

– W całej tej sprawie tylko odpowiadaliśmy na wydarzenia: Ken zabity, Lockhart zniknęła, fiasko na lotnisku, ludzie podający się za FBI w mieszkaniu Adamsa. Nie mieliśmy cienia szansy na to, żeby podjąć właściwe działania śledcze.

– Wydaje mi się więc, że powinniśmy ruszyć za kilkoma śladami, póki są jeszcze ciepłe. Choćby sprawdzić rodzinę Adamsa mieszkającą w okolicy. Mam listę nazwisk i adresów. Jeśli uciekał, to mógł do kogoś z nich udać się po pomoc.

– Możesz mieć z tego powodu poważne kłopoty, Connie.

– Nie pierwszy raz. – Wzruszył ramionami. – Poza tym nie mamy już dowódcy grupy. Nie wiem, czy słyszałaś: zawiesili ją za głupotę. – Wymienili uśmiechy. Connie mówił dalej: – Wobec tego ja, jako drugi z rzędu, mam prawo prowadzić śledztwo w sprawach, do których przypadkiem zostałem wyznaczony. Mam instrukcje, by znaleźć Faith Lockhart, i to właśnie mam zamiar zrobić. Nie wiedzą tylko, że robię to z tobą. Goście z VCU wiedzą, co chcę zrobić, więc nie wpadniemy na inny zespół sprawdzający krewnych Adamsa.

– Muszę powiedzieć Rosemary, że mogę nie wrócić na noc.

– To idź. – Spojrzał na zegarek. – Sydney jest pewnie w szkole, ale gdzie jest twój chłopak?

– Śpi.

– Szepnij mu do ucha, że mamusia idzie kopnąć kogoś w tyłek.

Kiedy wróciła, poszła prosto do garderoby i wzięła palto. Pobiegła w kierunku gabinetu i nagle się zatrzymała.

– Co się stało? – zapytał Connie.

Spojrzała na niego z lekkim zakłopotaniem.

– Chciałam zabrać broń. Ciężko się rozstać ze starymi przyzwyczajeniami.

– Nie martw się. Niedługo dostaniesz ją z powrotem. Musisz mi coś przyrzec: kiedy pójdziesz po broń i odznakę, weź mnie ze sobą. Chcę zobaczyć ich twarze.

– Załatwione. – Otwarła mu drzwi.