Изменить стиль страницы

18

Lydia machnęła w powietrzu sig-sauerem P226.

– Nie podoba mi się zakończenie tej rozmowy – powiedziała.

– Rozegrałaś to jak należy – rzekł Heshy. – Zamykamy sprawę. Zwijamy interes.

Spojrzała na pistolet. Miała straszną ochotę nacisnąć spust.

– Lydio?

– Słyszałam.

– Zrobiliśmy to, ponieważ to było proste.

– Proste?

– Tak. Uznaliśmy, że to będą łatwo zarobione pieniądze.

– Mnóstwo pieniędzy.

– Racja.

– Nie możemy tak po prostu tego zakończyć.

Heshy dostrzegł błysk w jej oczach. Wiedział, że nie chodzi jej o pieniądze. – On i tak cierpi męki – rzekł.

– Wiem.

– Pomyśl o tym, co właśnie zrobiłaś – powiedział Heshy. – Jeśli już nigdy nie otrzyma od nas żadnej wiadomości, przez resztę życia będzie się zadręczał i obwiniał.

Uśmiechnęła się.

– Czyżbyś próbował mnie przekabacić?

Lydia usiadła Heshy'emu na kolanach i wtuliła się w niego jak kociak. On przez chwilę obejmował ją swymi potężnymi łapami.

Lydia uspokoiła się. Poczuła się bezpieczna. Zamknęła oczy.

Uwielbiała to uczucie. I wiedziała – równie dobrze jak on – że to nigdy nie trwa długo. I nigdy nie będzie miała go dość.

– Heshy?

– Tak?

– Chcę mieć te pieniądze.

– Wiem, że chcesz.

– I myślę, że będzie najlepiej, jeśli on potem umrze.

Heshy przytulił ją do siebie.

– Tak się stanie.