Śmiech
Dziewczynka, którą byłam –
znam ją, oczywiście.
Mam kilka fotografii
z jej krótkiego życia.
Czuję wesołą litość
dla paru wierszyków.
Pamiętam kilka zdarzeń.
Ale,
żeby ten, co jest tu ze mną,
roześmiał się i objął mnie,
wspominam tylko jedną historyjkę:
dziecinną miłość
tej małej brzyduli.
Opowiadam,
jak kochała się w studencie,
to znaczy chciała,
żeby spojrzał na nią.
Opowiadam, jak mu wybiegła naprzeciw
z bandażem na zdrowej głowie,
żeby chociaż, och, zapytał,
co się stało.
Zabawna mała.
Skądże mogła wiedzieć,
że nawet rozpacz przynosi korzyści,
jeżeli dobrym trafem
pożyje się dłużej.
Dałabym jej na ciastko.
Dałabym na kino.
Idź sobie, nie mam czasu.
No przecież widzisz,
że światło zgaszone.
Chyba rozumiesz,
że zamknięte drzwi.
Nie szarp za klamkę –
ten, co się roześmiał,
ten, co mnie objął,
to nie jest twój student.
Najlepiej, gdybyś wróciał,
skąd przyszłaś.
Nic ci nie jestem winna,
Zwyczajna kobieta,
która tylko wie,
kiedy
zdradzić cudzy sekret.
Nie patrz tak na nas
tymi swoimi oczami
zanadto otwartymi,
jak oczy umarłych.