– To było coś – powiedziała Meg, kiwając głową. – Pełna szczerość. Wydaje mi się, że robisz postępy.
Jillian ledwo stłumiła chęć, by udusić dziewczynę. Meg miała przecież dobre intencje, a ona powinna to docenić. Tyle że Jillian nie była dwudziestolatką z amnezją. Miała trzydzieści sześć lat, masę spraw na głowie i wszystko pamiętała. Wszystko. A niech to wszyscy diabli…
Podniosła kieliszek, odstawiła go, podniosła i z trudem zwalczyła odruch, by trzasnąć nim o posadzkę. Minął rok… och, Boże, wystarczy na nie spojrzeć…
Carol przerwała w końcu milczenie.
– Mimo wszystko teraz jest lepiej. Życie z Eddiem Como było nie do zniesienia. Po jego śmierci musi się zmienić na lepsze.
– Racja – powiedziała Jillian.
– Racja – powtórzyła Meg.
– Bez dwóch zdań – dodała Carol.
– Życie na pewno będzie teraz lepsze – zgodziła się Jillian. Meg uśmiechnęła się.
– Przecież nie może być gorsze.