Изменить стиль страницы

– Ale panie sierżancie…

– Migiem!

Maureen skrzywiła się żałośnie. Po czym odstawiła pantomimiczne przedstawienie pod tytułem „Krucha bezbronna blondyneczka w przykrótkiej, zbyt obcisłej pistacjowej spódniczce wysiadająca z samochodu”. Dzięki temu kupiła operatorowi dodatkowe trzydzieści sekund.

– Bóg mi świadkiem, Maureen – poinformował ją Griffin – jeżeli skopiujesz tę kasetę, przyskrzynię cię za nielegalne wykorzystywanie materiału dowodowego.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

– Jimmy – zawołał Griffin. – Wysiadka. I to już!

W drzwiach furgonetki pojawiła się rozczochrana ruda czupryna.

– Robiliśmy po prostu notatki – powiedział Jimmy z wyrzutem. – Co jest, nie wolno nam pracować?

Potężny rudzielec zeskoczył na chodnik. Starał się nie patrzeć na policjantów. Na czole lśniły mu krople potu.

– Chcę dostać tę taśmę – oznajmił Griffin.

– Jaką taśmę? – nie dawała za wygraną Maureen.

– Taśmę, którą właśnie kopiujecie, żeby ją jak najszybciej wyemitować. Byłoby niesprawiedliwe, Maureen, gdyby jakaś niedoświadczona gąska skomentowała ten reportaż tylko dlatego, że znalazłaś się za kratkami.

– Nie możecie mnie aresztować! Na jakiej podstawie?

– Utrudnianie śledztwa.

– No, nie. To bzdura i obaj o tym wiecie.

– Nie było mnie półtora roku. Znajomość przepisów trochę wywietrzała mi z głowy. Aresztuję cię, a potem niech sąd rozstrzygnie, czy słusznie.

Maureen zaczynała się wkurzać.

– Odwal się! – warknęła. – Czwarta poprawka zabrania nielegalnego przeszukiwania i przejęcia własności!

– W takim razie dobrze się składa, że stoimy w pobliżu sądu. Ja zostanę z wami, a detektyw Waters skoczy po nakaz. Za pół godziny i tak dostaniemy kasetę, a wtedy udostępnimy ją wszystkim stacjom w stanie. Rozumiesz? Wszystkim bez wyjątku.

– Nie ma mowy. To mój materiał!

– Nieprawda. To nasz materiał dowodowy, a kiedy już go przejmiemy, będziemy mieli prawo zrobić z nim to, co uznamy za stosowne.

– Niech cię, Griffin! Tak bardzo cię lubiłam przed… – Urwała w pół zdania. I nawet okazała na tyle wrażliwości, że się zarumieniła.

Griffin nic nie powiedział. Po prostu na nią patrzył. Przez ostatni rok zrobił się w tym całkiem niezły. Czasami, zwłaszcza w ciągu pierwszych miesięcy po Wielkim Bum, łapał się na tym, że stoi przed lustrem i gapi się w nie w taki sam sposób. Jakby chciał dzięki temu zrozumieć samego siebie.

– Oddajcie kasetę – powtórzył. – To dowód. Wszystko, co z nim zrobicie, włącznie z kopiowaniem i obróbką zostanie uznane za utrudnianie śledztwa. Mamy tu co najmniej sześćdziesięciu detektywów, nie wspominając o ponad setce mundurowych. Czy naprawdę wydaje ci się, że prokurator generalny dobrze zareaguje na wiadomość, że jakaś lokalna dziennikarka bawi się materiałem dowodowym, który może się okazać kluczowy dla śledztwa?

Maureen przygryzła wargę.

– Zawrzyjmy układ – zaproponowała.

– Dlaczego, Maureen? Chcesz się przyznać do popełnienia jakiegoś przestępstwa?

– Będziemy współpracować, oddamy kasetę…

– Chyba masz na myśli to, że ją przejmujemy.

– Oddamy kasetę. W zamian za drobną przysługę. Wywiad z pułkownikiem.

Griffin parsknął śmiechem.

– Z majorem – spuściła z tonu.

Griffin zarechotał jeszcze głośniej.

– Z detektywem kierującym śledztwem. No, Griffin, nie bądź taki. Zabierasz nam wyjątkowy materiał. Najlepsze zdjęcia w mojej karierze. Należy nam się przynajmniej wywiad. I do tego prawa na wyłączność do kasety. Nie dacie nagrania żadnej innej stacji. Jak nie patrzyli, gdzie trzeba, to ich problem.

– Twoje współczucie jest po prostu zniewalające.

– Co ty na to? Pięciominutowy wywiad z detektywem prowadzącym i prawa na wyłączność do kasety.

– Pół minuty ze starszym detektywem biorącym udział w śledztwie i prawa na wyłączność.

– Trzy minuty.

– Jedna, a listę pytań musicie dostarczyć wcześniej. Jeśli nie, po prostu dostaniecie odpowiedź „bez komentarza”.

Maureen skrzywiła się boleśnie. Łypnęła na Griffina z ukosa.

– Dostaniesz tę sprawę?

– Nie wiem. Jeszcze nie ma żadnej decyzji w tej sprawie.

– Bo to by była niezła historia, rozumiesz. Złoty chłopak wraca na wojnę. Wielu ludzi wątpiło, czy wrócisz po sprawie Cukiereczka. Jedni myśleli, że straciłeś zainteresowanie robotą, a inni, że nie masz jaj, żeby wrócić. Tak bardzo kochasz tę pracę, Griffin, czy robisz to po prostu z przyzwyczajenia? – zmieniła taktykę. – Cukiereczek nadal pisze do ciebie listy?

– Minuta ze starszym detektywem. Tak czy nie, Maureen? Oferta straci ważność za pięć, cztery, trzy, dwie…

– Okej, okej – zgodziła się pośpiesznie. – Minuta ze starszym detektywem. – Westchnęła, poświęcając jeszcze chwilę na okazanie rozpaczy po utracie tematu dnia, a potem pogodziła się z tą myślą. – Dostaliśmy nauczkę. Nie opłaca się robić reportaży – mruknęła. – No dobrze, zapraszam do środka. Na pewno chcecie zobaczyć to nagranie.

Jimmy podłączył kamerę do zewnętrznego monitora. Nie zdążyli jeszcze zmontować nagrania. Razem z Maureen oglądali je raz po razie, próbując wybrać najlepsze kadry. Jimmy odtworzył nagranie. Trwało siedemdziesiąt pięć sekund i pokazywało wszystko. Dosłownie wszystko.

– Jak, u licha, udało wam się to nakręcić? – zapytał Griffin, występując dwa kroki przed Watersa i przyciskając Maureen do ściany. – Kołujecie nas?

– Nie, nie, przysięgam…

– Dostaliście cynk? Głębokie Gardło powiedział, że stanie się coś wielkiego, ale nie uznaliście za stosowne, podzielić się z nami tą informacją?

– Griffin, to nie tak…

– W ogóle nie sfilmowaliście samochodu z więźniami! Całe nagranie pokazuje dach! Na trawniku jest jedenaście innych zespołów reporterskich, Maureen. Wszystkie skoncentrowały się na przyjeździe Como. Więc dlaczego akurat wy uznaliście, że trzeba filmować dach? Co wiedzieliście?

– Nic! – jęknęła Maureen. Uniosła głowę i wypięła pierś. – Po prostu… przez cały czas wydawało mi się, że ktoś na mnie patrzy; Nie żartuję. Aż ciarki przechodziły mi po plecach. Bez względu na to, gdzie byłam i co robiłam, czułam czyjś wzrok. A potem, kiedy usłyszałam, że jedzie furgonetka, zaczęłam poprawiać mikrofon i… spojrzałam w górę. Ostatni raz. Na dach. I mogę przysiąc, że zobaczyłam ruch. Więc szturchnęłam Jimmy’ego i powiedziałam, żeby filmował dach.

– Myślałem, że jej odbiło – odezwał się Jimmy. – Ale co tam, zdjęcia vana to żaden rarytas. Więc zrobiłem zbliżenie dachu i kto by przypuszczał? Facet wyskakuje i strzela. Nie do wiary. Moglibyśmy to puścić na cały kraj.

– Dostać nagrodę – dodała Maureen. – Wiele nagród. – Znowu zalśniły jej oczy. Zadrżała, wciąż przyciśnięta do ściany.

Griffin odsunął się powoli. Wciąż miał zaciśnięte pięści. Teraz skupiał się przede wszystkim na tym, żeby rozprostować palce, rozluźnić mięśnie i oddychać spokojnie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Waters przygląda mu się bacznie. Maureen i Jimmy też. Pewnie myśleli o tej cholernej piwnicy. Może zresztą tak powinno być.

Wziął kolejny głęboki oddech, skoncentrował się na galopującym pulsie i policzył do dziesięciu.

– Dajcie nagranie – rozkazał.

Jimmy z ociąganiem otworzył kieszeń kamery i wyciągnął cyfrową kasetę. Waters podetknął mu torbę na dowody. Jimmy spojrzał tęsknie na taśmę, a potem wrzucił ją do torby.

– Będziecie pamiętać o naszej umowie? – upewniła się Maureen.

– Tak.

– Gdybyśmy dostali kasetę przed czwartą – powiedziała poważnym głosem – wciąż moglibyśmy zdążyć na wiadomości o piątej.

– Na pewno przekażę tę prośbę chłopakom z Identyfikacji Kryminalnej. – Kaseta przed czwartą. Też coś. Będzie miała farta, jeżeli dostanie ją za sześć miesięcy.

Maureen oparła się o ścianę furgonetki. Przegrała tę rundę, ale było widać, że już przygotowuje się do następnej bitwy.

– Hej, Griffin, bądź szczery. Ten facet nie żyje, prawda? Wyleciał w powietrze na parkingu.

– Bez komentarza.

– Tak właśnie myślałam. Będziecie teraz przesłuchiwać ofiary? Trzy kobiety?

– Bez komentarza.

– Może chociaż one zorganizują konferencję prasową. Byłoby miło. Przez ostatni rok dzięki nim i ich klubowi udało nam się nieźle podnieść oglądalność. – Maureen przygryzła wargi. – Ciekawe, czy zgodziłyby się na wywiad…

– Ofiary gwałtu urządzają konferencje prasowe? – Griffin spojrzał ze zdziwieniem na Watersa.

Maureen nie potrafiła sobie odmówić przyjemności uświadomienia go w tym względzie.

– Chryste, Griffin, gdzieżeś się podziewał? Zaraz po śmierci Trishy Hayes te kobiety praktycznie przejęły wszystkie programy informacyjne. Siostra Trishy, Jillian, doprowadziła do stworzenia grupy. Nazywa ją to Klubem Ocalonych. Od tego momentu zaczęły wysyłać oświadczenia do prasy. Zadziałało jak czary. Przedtem ludzie wiedzieli wprawdzie o grasującym gwałcicielu, ale nie spędzało im to snu z powiek. Wiesz, jak to jest. Każdemu się wydaje, że akty przemocy dotykają tylko innych. Zwłaszcza gwałty. Na pewno przytrafiają się tylko innym kobietom, biednym, mieszkającym w niebezpiecznej okolicy albo prowadzącym niebezpieczne życie. I oto pewnego dnia ludzie włączają telewizory i widzą trzy ofiary: piękne, białe, wykształcone i bynajmniej nie biedne. Dwie z nich nie są nawet słodkimi nastolatkami, lecz szacownymi kobietami w średnim wieku prowadzącymi szacowne życie, jakie przystoi klasie średniej.

– Ludziska całkiem powariowali – dodała po chwili. – „Patrzcie na te biedne kobiety, tak brutalnie zaatakowane we własnych domach. Aresztujcie kogoś, kogokolwiek, tylko, na Boga, zróbcie to, zanim coś podobnego spotka moją córkę, moją siostrę, moją matkę, moją żonę. Gdzie, do cholery, podziewa się policja?” Po ich pierwszym występie telewizyjnym w biurze prokuratora generalnego przez tydzień urywał się telefon.

– Dały przestępstwom twarz – zauważył Griffin.

– Klub Ocalonych dał przestępstwom trzy wyjątkowo atrakcyjne twarze. Uczyłeś się psychologii? Ludzie naprawdę oceniają książki po okładkach. Brzydcy dostają to, na co zasługują. A ładni…