Изменить стиль страницы

– Muszę skorzystać z łazienki – powiedziałam. – Nie wiesz, kiedy tata wyjdzie?

Matka przewróciła oczyma.

– Ja naprawdę nie wiem, co on tam robi. Zabiera gazetę i nie ma go całymi godzinami.

Podkradłam kawałek marchewki i kawałek selera dla Rexa i wbiegłam na górę.

Zapukałam do łazienki.

– Długo jeszcze? – krzyknęłam.

Cisza.

Zapukałam głośniej.

– Wszystko w porządku, tato?

– Chryste – dobiegł mnie stłumiony głos ojca. – Nawet we własnym domu człowiek nie może się spokojnie załatwić…

Wróciłam do pokoju. Matka posłała łóżko i złożyła moje ubrania. Wmawiałam sobie, że to miło, gdy ktoś wyręcza mnie w drobnych domowych pracach. Powinnam być wdzięczna i cieszyć się luksusem.

– Wspaniale jest, prawda? – powiedziałam do śpiącego Rexa. – Nie co dzień mamy okazję odwiedzić babcię i dziadka.

Podniosłam pokrywę, by rzucić chomikowi śniadanie, ale powieka zaczęła mi tak bardzo pulsować, że nie wcelowałam i marchewka wylądowała na podłodze.

Dochodziła dziesiąta, a ojciec wciąż siedział w łazience. Zaczęłam już tańczyć w korytarzu.

– Pospiesz się, babciu – powiedziałam. – Jeśli zaraz nie dobrnę do jakiejś łazienki, zleję się w majtki.

– U Clary jest ładna łazienka. Na półce stoi koszyczek z potpourri, a na zapasowej rolce papieru – mała laleczka. Clara na pewno pozwoli ci skorzystać z ubikacji.

– Wiem, wiem. Ale pospiesz się, babciu, dobrze?

Babcia włożyła swój płaszcz z niebieskiej wełny, a głowę owinęła szarym wełnianym szalikiem.

– Będzie ci gorąco w tym płaszczu – ostrzegłam ją. – Na dworze wcale nie jest tak zimno.

– Nie mam nic innego – odparła. – Wszystko się zeszmaciło. Może po wizycie u Clary wybrałybyśmy się na zakupy? Właśnie dostałam emeryturę.

– A jak ręka, już cię nie boli?

Podniosła rękę i popatrzyła na bandaż.

– Na razie wszystko jest w porządku. Ta dziura wcale nie była znów taka wielka. Prawdę mówiąc nie miałam pojęcia, jak głęboko mnie zranił, dopóki nie znalazłam się w szpitalu. To wszystko stało się tak szybko.

Babcia przerwała na chwilę, po czym ciągnęła głosem pełnym żalu:

– Zawsze wydawało mi się, że potrafię o siebie zadbać, ale teraz już nie jestem tego pewna. Nie poruszam się już tak jak kiedyś. Stałam jak idiotka i pozwoliłam, żeby ten ladaco wbił mi szpikulec w rękę.

– Na pewno zrobiłaś wszystko, co mogłaś, babciu. Kenny jest od ciebie silniejszy, no i on był uzbrojony, a ty nie.

Oczy zaszły jej łzami.

– Przez niego poczułam się jak głupia niedołężna starucha.

Kiedy wyszłam z zakładu Clary, Morelli stał oparty o buicka.

– Czyj to był pomysł, żeby porozmawiać z Cubbym Delio?

– Spiro to wymyślił. Ale nie sądzę, żeby na tym poprzestał. Musi znaleźć tę broń, by uwolnić się od Kenny’ego.

– Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?

Powtórzyłam mu całą rozmowę.

– Znam Bucky’ego i Biggy’ego – powiedział. – Nigdy by się w coś takiego nie wdali.

– Może wyciągnęliśmy niewłaściwe wnioski względem tej ciężarówki.

– Nie sądzę. Z samego rana zatrzymałem się przy stacji i zrobiłem kilka zdjęć. Roberta potwierdziła, że to ta sama ciężarówka.

– Myślałam, że jeździsz za mną! A gdybym została napadnięta? Gdyby Kenny rzucił się na mnie ze szpikulcem do lodu?

– Przez pewien czas za tobą jeździłem. Zresztą Kenny lubi sobie dłużej pospać.

– To żadna wymówka! Mogłeś mi przynajmniej powiedzieć, że jestem zdana tylko na siebie!

– Jakie masz plany na teraz? – zapytał Morelli.

– Babcia będzie gotowa za godzinę. Obiecałam zabrać ją na zakupy. No i muszę znaleźć chwilę czasu, żeby wpaść do Vinniego.

– Chce ci odebrać tę sprawę?

– Nie wiem. Na wszelki wypadek wezmę ze sobą babcię. Już ona go przywoła do porządku.

– Myślałem o tym Sandemanie…

– Aha – odrzekłam. Ja też o nim myślałam. Z początku wydawało mi się, że to może on ukrywa Kenny’ego. Ale może jest całkiem inaczej. Kto wie, czy to nie on wykiwał Kenny’ego?

– Myślisz, że Moogey założył spółkę z Sandemanem?

Wzruszyłam ramionami.

– To by nawet miało sens. Ten, kto ukradł broń, musi mieć kontakty ze światkiem przestępczym.

– Mówiłaś, że u Sandemana nie widać jakichś oznak nagłego przypływu gotówki.

– Moim zdaniem Sandeman ma potąd forsy – poparłam słowa odpowiednim gestem.