Tylko, dzięki niewiarygodnemu szczęściu i czystemu przypadkowi udało mu się uniknąć spotkania z kutrami patrolowymi, przemierzającymi regularnie cały obszar przybrzeżnej strefy granicznej ZSRR i z licznymi w tym rejonie łodziami rybackimi.
Mała łupinka, którą płynął, prześlizgnęła się nie zauważona przez jakąś lukę w gęstej sieci namiarów służby radarowej ochrony wybrzeża jak cienka drewniana drzazga, przedostając się w ten sposób przez przysłowiowe ucho igielne. A potem wydostał się całkowicie poza pas wód terytorialnych i zagubił gdzieś pomiędzy Rumunią a Krymem. Na pełnym morzu, z dala od szlaków żeglugowych, o których istnieniu i położeniu nic zresztą nie wiedział.
Sztorm nadszedł nieoczekiwanie i zaskoczył go całkowicie. Nie umiejąc w porę zrefować żagla, nie potrafił zapobiec wywróceniu się łodzi. Ostatkiem sił trzymał się kurczowo przez całą noc jej odwróconego kadłuba. Dopiero gdzieś nad ranem udało mu się ją z powrotem postawić i wczołgać się do środka.
Stracił wszystko, co było w łodzi. Swoje ubranie, które zdjął przed wieczorem, żeby się nieco ochłodzić nocnym wiatrem po upalnym dniu. Zaledwie parę surowych ziemniaków i nie zamkniętą butelkę po lemoniadzie, zawierającą nieco słodkiej wody – cały zapas żywności. Żagiel i ster. Prawdziwe cierpienia nadeszły jednak dopiero rano. Wkrótce po świcie, kiedy zaczął mu doskwierać narastający coraz bardziej upał. Dopiero na trzeci dzień po pamiętnym sztormie przyszła zbawienna utrata przytomności. Kiedy ją odzyskał, leżał w jakimś szpitalnym łóżku. W całkowitym milczeniu znosił ból oparzeń. Słuchał uważnie rozmów, prowadzonych, jak mu się zdawało, po bułgarsku. Przez sześć dni nie otwierał oczu ani ust.
Drake słuchał go z rosnącym sercem. Po wysłuchaniu rozbitka miał już absolutną pewność, że udało mu się znaleźć właśnie takiego człowieka, na jakiego czekał przez całe lata.
Widząc, że Kamynski zdradza objawy wyczerpania, powiedział mu: – Pojadę do Istambułu, żeby spotkać się z konsulem szwajcarskim. Spróbuję uzyskać od niego dla ciebie tymczasowe dokumenty podróżne, wystawiane przez Czerwony Krzyż. Jeśli uda mi się to załatwić, będę prawdopodobnie mógł zabrać cię do Anglii. Na razie przynajmniej z wizą pozwalającą na tymczasowy pobyt. A potem będziemy mogli starać się o przyznanie ci azylu. Wrócę za kilka dni.
Już przy drzwiach zatrzymał się jeszcze na chwilę
– Zdajesz sobie chyba sprawę z tego, ze me możesz tam teraz wrócić – powiedział do Kamynskiego. - Ale ja. przy twojej pomocy, będę mógł to zrobić. A o to właśnie mi chodzi. Tego zawsze chciałem.
Andrew Drake musiał pozostać w Istambule dłużej, niż początkowo planował. Dopiero 16 maja mógł powrocie do Trapezuntu z dokumentami podróżnymi dla Kaminskiego. Przedłużył sobie urlop. Wymagało to jednak długiej rozmowy telefonicznej z Londynem A nawet kłótni z młodszym wspólnikiem brokerskiej solki, w której pracował. Ale sprawa. którą się zajmował, była tego warta. Był już bowiem pewien, że przy pomocy Kamynskiego zrealizuje swój jedyny wielki życiowy plan.
Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, podobnie jak przedtem carskie imperium, mimo imponującego, monolitycznego wrażenia, jakie robi, widziany z zewnątrz ma dwie bardzo czule pięty achillesowe Jedną z nich stanowi problem wyżywienia 250 milionów obywateli. Druga jest eufemistycznie nazywana “kwestią narodowościową'“ W piętnastu republikach związkowych, którymi rządzi Moskwa, stolica ZSRR i Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (RFSRR), żyje kilkadziesiąt dających się wyodrębnić narodowości nierosyjskich.
Najliczniejszym spośród tych nierosyjskich narodów i prawdopodobnie najbardziej świadomym swej odrębności są Ukraińcy W 1982 roku ludność RFSRR liczyła tylko 120 z 250 milionów mieszkańców ZSRR Na drugim miejscu pod względem znaczenia ekonomicznego i liczebności znajdowała się Ukraińska SRR. z 70 milionami mieszkańców Jest to jeden z powodów, dla których zarówno pod rządami carów, jak tez później pod rządami kolejnych Biur Politycznych, Ukraina była przedmiotem szczególnej uwagi i przemyślanej polityki rusyfikacyjnej Dawna i najnowsza historia i losy Ukrainy są także niezwykle powikłane.
Kiedy w 1939 roku wojska Hitlera zaatakowały Polskę, Stalin wkroczył ze swą Armią Czerwoną i zajął jej wschodnie tereny, zamieszkane w części przez Ukraińców. W 1941 roku Ukraina została zajęta przez Niemców. Nastąpiło wówczas gwałtowne i szalone pomieszanie nadziei, obaw i lojalności. Cześć, lojalna wobec Moskwy, liczyła na ustępstwa i liberalizację polityki narodowej za cenę podjęcia walki przeciwko Niemcom. Inni równie naiwnie i niesłusznie sądzili, ze szansą na utworzenie wolnej Ukrainy jest porażka Moskwy przy poparciu Berlina i wstępowali do Dywizji Ukraińskiej, która w niemieckich mundurach walczyła przeciwko Armii Czerwonej Jeszcze mm, jak ojciec Kamynskiego, uciekali w Karpaty i jako partyzanci walczyli najpierw z jednym, potem z drugim najeźdźcą. Potem znowu z tym pierwszym Wszyscy jednak przegrali Wygrał jedynie Stalin. I przesunął granice swego imperium na zachód aż po rzekę Bug, która stalą się nową wschodnią granicą Polski. Cała Ukraina znalazła się pod rządami nowych władców – Biura Politycznego KPZR Ale stare marzenia przetrwały i żyły nadal Poza krótkim okresem odwilży w ostatnim okresie rządów Chruszczowa program zmierzający do zupełnego zdławienia tendencji narodowowyzwoleńczych ulegał stałej stopniowej intensyfikacji.
Stepan Dracz, student z Równego, zaciągnął się do Dywizji Ukraińskiej. Należał do nielicznych szczęśliwców. Przeżył wojnę, a w 1945 roku dostał się w Austrii do niewoli brytyjskiej. Wysłany do pracy na farmie w Norfolk, jako przymusowy robotnik, zostałby z pewnością odesłany do ZSRR i rozstrzelany przez NKWD w 1946, zaraz po powrocie.
Zgodnie z potajemnym porozumieniem zawartym przez brytyjskie Foreign Office i amerykański Departament Stanu w sprawie wydania na laskę i niełaskę Stalina dwóch milionów znajdujących się w rękach zachodnich aliantów “ofiar Jałty”.
Ale Dracz i tym razem miał szczęście. W stogu siana, gdzieś w hrabstwie Norfolk, dopadł dziewczynę z pomocniczej służby rolnej, która zaszła w ciążę. Potem nastąpił ślub Dzięki temu w sześć miesięcy później, ze względu na “szczególne okoliczności” losowe, Stepanowi oszczędzono obowiązkowej repatriacji i pozwolono pozostać w Anglii. Zwolniony z przymusowej pracy na farmie, wykorzystał swe umiejętności i wiedzę radiooperatora, nabyte w czasie służby w wojsku, i otworzył mały radiowy warsztat naprawczy w Bradford, będącym skupiskiem trzydziestu tysięcy Ukraińców mieszkających w Wielkiej Brytanii Pierwsze dziecko zmarło tuz po urodzeniu. Drugie urodziło się w 1950 roku. Był to syn, któremu dano na chrzcie imię Andrij.
Andrij uczył się ukraińskiego na kolanach ojca. Ale uczył się od niego me tylko języka Ojciec opowiadał synowi o swojej ziemi, o rozległych, przepastnych przestrzeniach i o widokach Karpat i Podola Wśród tych opowieści wchłaniał tez ojcowską nienawiść do Rosjan. Ojciec zginął w wypadku samochodowym, kiedy chłopiec miał dwanaście lat Matka, zmęczona ciągnącymi się w nieskończoność wieczorami wspomnień przy kominku, spędzanymi w towarzystwie męża i jego przyjaciół – wygnańców, mówiących wyłącznie o przeszłości w języku, którego me potrafiła nigdy zrozumieć, zmieniła wkrótce ich nazwisko na całkiem angielsko brzmiące, Drake. A nadane chłopcu imię Andrij na Andrew W szkole i na uniwersytecie chłopak występował już jako Andrew Drake Na nazwisko Drake wystawiono tez jego pierwszy paszport.
Jego uczucia patriotyczne odżyły, gdy dobiegł dwudziestki Studiował wówczas na uniwersytecie wraz z wieloma innymi Ukraińcami i szybko odzyskał biegłą znajomość ojcowskiego języka. Było to w końcu lat sześćdziesiątych. Krotki renesans ukraińskiej literatury i sztuki w kraju dawno już minął Liczni ukraińscy twórcy narodowi wykonywali wówczas niewolniczą pracę w obozach Gułagu. Z opóźnieniem przyswajał sobie więc Andrew wiedzę o tych wydarzeniach i o tym, co się potem stało z pisarzami tamtego okresu.
Na początku lat siedemdziesiątych znał już właściwie całą literaturę ukraińską. Klasykę Tarasa Szewczenki i tych. którzy pisali w krótkim okresie rozkwitu kultury ukraińskiej za czasów Lenina, stłumionym potem i wymazanym z oficjalnego obiegu w czasach stalinowskich. Przede wszystkim czytał jednak twórców z lat sześćdziesiątych, nazywanych tzestydesjatnyky, dlatego ze właśnie w tym okresie doprowadzili do ponownego, trwającego zaledwie kilka krótkich lat, lecz znaczącego rozkwitu tej literatury, dopóki Breżniew me uderzył znowu, by zdeptać rosnącą narodową dumę, o którą walczyli.
Czytał Osadczego, Czornowiła i Dziubę – i bolał nad ich losem A kiedy jeszcze przeczytał wiersze i sekretny dziennik Pawła Symonenki, młodego zapaleńca, który zmarł na raka w wieku dwudziestu ośmiu lat i stał się obiektem kultu ukraińskich studentów w ZSRR, postanowił oddać się bez reszty sprawie swego kraju, którego dotąd nigdy nawet nie widział.
Głębokiej miłości do kraju nieżyjącego ojca towarzyszyła rosnąca niechęć i nienawiść do tych, których uważał za jego ciermężycieli. Z zapartym tchem pochłaniał podziemne pisma wydawane przez ukraińskich dysydentów i przemycane za granicę Zwłaszcza,.Głos Ukrainy”, przynoszący relacje o losach wielu nieznanych, żyjących w ciężkich warunkach i zapomnieniu działaczy, którzy me zdobyli takiego rozgłosu, jak bohaterowie wielkich moskiewskich procesów; Daniel, Smiawski, Orłów i Szczaranski. Wraz z każdym nowym szczegółem, wyczytanym w tych relacjach, rosło w nim uczucie nienawiści. Aż w końcu całe zło świata utożsamiło się w świadomości Andrija Dracza ze złowrogim skrótem KGB.
Miał jednak dość poczucia realizmu, żeby uniknąć popadania w prymitywny, skrajny nacjonalizm starszych uchodźców oraz istniejące wśród nich podziały i animozje miedzy Ukraińcami wschodnimi i zachodnimi. Odrzucał też zaszczepiony głęboko w ich świadomości antysemityzm. Wolał uznawać dzieła Gluzmana, syjonisty i ukraińskiego nacjonalisty zarazem, za prace swego rodaka – Ukraińca. Przyglądając się uważnie społeczności ukraińskich uchodźców mieszkających w Wielkiej Brytanii i w Europie, wyróżniał w niej cztery grupy: orędowników językowego nacjonalizmu, którym wystarcza, że mówią i piszą w ojczystym języku, kawiarnianych nacjonalistów – wiecznych dyskutantów, gadających całymi dniami, ale nie robiących absolutnie nic dla sprawy kraju; malarzy narodowych haseł, których działalność irytowała tylko gospodarzy wszędzie tam, gdzie mieszkali emigranci, ale nie szkodziła zupełnie “imperium zła”, i wreszcie aktywistów, urządzających demonstracje podczas wizyt moskiewskich dygnitarzy, starannie fotografowanych i notowanych w “archiwach specjalnych” odpowiednich służb, cieszących się z tego powodu specyficzną, krótkotrwałą popularnością.