Profesor zmienił decyzję i zamiast zadzwonić do profesora Bourre'a zadzwonił do wypożyczalni pijawek, powiedział, że mówi profesor Kuźmin, i poprosił, by mu niezwłocznie przysłano pijawki do domu, Odłożył słuchawkę, znów odwrócił się do biurka i wrzasnął. Za biurkiem w czepku siostry miłosierdzia siedziała kobieta z torbą, a na torbie napisane było: “pijawki”. Krzyk wyrwał się profesorowi, kiedy spojrzał na usta kobiety — były to męskie usta, wykrzywione od ucha do ucha i sterczał z nich kieł. Oczy siostry były martwe.

— Pieniążki się schowa — męskim basem powiedziała siostra. — Po co mają się tu poniewierać — ptasią łapą zgarnęła etykietki i powoli rozpłynęła się w powietrzu.

Minęły dwie godziny. Profesor Kuźmin siedział na swoim łóżku w sypialni, pijawki wisiały mu na skroniach, za uszami i na szyi. W nogach łóżka siedział na jedwabnej kołdrze siwowąsy profesor Bourre, patrzył na Kuźmina ze współczuciem i pocieszał go, że wszystko to głupstwo. W oknie była już noc.

Nie wiemy, jakie jeszcze przedziwne rzeczy działy się w Moskwie tej nocy, i oczywiście nie zamierzamy tego dociekać, tym bardziej że czas już, abyśmy przeszli do drugiej części tej jakże prawdziwej opowieści. Za mną, czytelniku!