Słuchaj, piękny Andrzej (wychudł, ma podkrążone oczy, trzydniowy zarost i czarny pulower, który łatwo się zdejmuje przez głowę; wyglądał super!) przyszedł jak gdyby nigdy nic i powiedział, że „ma do zaktualizowania iMaca Martyny”. Rozglądał się po pokoju tak, jak gdyby myślał, że może jednak jesteś, tylko schowałaś się i leżysz na przykład pod kanapą.

Tak mi się go jakoś żal zrobiło, więc gdy on poszedł dłubać przy Twoim kompie, zaparzyłam • zieloną herbatę, którą on tak lubi, i którą Ty mu zawsze podawałaś, i zaniosłam mu na biurko. Biegam w wełnianych skarpetach po domu, więc nie słyszał, gdy weszłam do Twojego pokoju i stanęłam z tym kubkiem za jego plecami.

Słuchaj teraz uważnie, Marty!

On siedział przed wyłączonym komputerem i miał łzy w oczach.

Postawiłam herbatę obok klawiatury i wyszłam, udając, że nic nie zauważyłam. Ty wiesz przecież, że się gubię, tracę contenace, zaczynam mówić po francusku, a czasami nawet tracę zmysły w obecności płaczących mężczyzn. Musiałam wyjść, aby nic takiego się nie stało. Po godzinie Andrzej wyszedł z Twojego pokoju, zaniósł pusty kubek do kuchni i pożegnał się ze mną. Twój iMac jest tak samo ładny jak przed jego wizytą, więc komputerem się raczej nie martw.

A teraz ten tekst…

Drżą mi ręce, nogi. I piersi mi także drżą.

Marty, ja nie muszę wcale myśleć, kto napisał ten tekst.

Ja to wiem.

Czytałam ten tekst minimum 10 razy. I to cztery dni przed Tobą.

Może nie w tej wersji, którą mi załączyłaś, ale te wszystkie jego piękne myśli o słowie, nauce, Bogu i Internecie już tam były.

I były tam jeszcze takie słodkie błędy ortograficzne, l tymi błędami także mnie rozczulił.

Taki tekst mógł napisać tylko Piotr, tzn. Twój ojciec.

Pomyślałam, że należy mu się za to Dido do słuchania. Kazałam jednemu cieciowi z bani wypalić kopię Dido dla mnie, a jemu wysłałam Pocztexem mój oryginał. Bo Twój ojciec zasługuje na to, aby mieć tylko oryginały.

A do kartonu z płytą Dido włożyłam mu kilogram krówek. Takich ciągnących.

Czy wiesz, że on potrafi zjeść pół kilo krówek w ciągu godziny?

Wiesz?

Znalazłam też najpiękniejszy błękitny krawat w mieście – pasuje do tej jego koszuli ze spinkami, w której tańczył ze mną walce, l też dołożyłam do Dido. Żeby dzisiaj w Warszawie mógł wyglądać tak, jak chciałabym, aby wyglądał.

Czy wiesz, że jego ulubiony kolor to błękit?

Wiesz?

Przepisałam dla niego ręcznie wszystkie najpiękniejsze wiersze Riikego. l wsunęłam pod krówki. On prawie wszystkie i tak zna na pamięć.

Wiedziałaś o tym?

Kupiłam dla niego karafkę do wina, aby pił wieczorami wino, które.oddychało”. Bo czerwone wino powinno oddychać. Wiesz, jakie wino on lubi najbardziej?

Wiesz?

I gdy już to wszystko miałam w kartonie, poszłam na pocztę i kupiłam drugi karton. Wypełniłam go kulkami ze styropianem, aby na pewno dostał wszystko w całości.

Marty, ja kocham Twojego ojca.

I kocham go inaczej niż Ty.

Możesz mi to wybaczyć?

Twoja Magda

***

[Renata Palka – Sniagorzewska]

Piesku, wracamy, muszę do niej napisać; teraz, kiedy jestem taka wewnętrznie poruszona.

Martyna prawie głośno rozmawiała z psem, który jak maty pług śnieżny rozgarniał zmarzniętym nosem śnieg w alejce nad jeziorem.

Madame!

Są na świecie dwie osoby, które chciałabym widzieć szczęśliwymi, ponad wszystko.

Nie będę ukrywała, że jestem trochę zaskoczona. Widziałam zmiany, jakie zachodzą w moim ojcu. Może byłam zbyt przejęta moimi własnymi sprawami, aby wyciągnąć właściwe wnioski. Teraz już rozumiem wszystko.

To nie jest takie zupełnie proste odkrycie. Jestem młodsza od Ciebie o 6 lat Jesteś dojrzalsza o całą epokę.

Myślę trochę inaczej.

Wiem na pewno, że Ty jesteś najbardziej cudowną istotą (noszącą od wielkiego dzwonu spódnicę), a mój Daddy jest najwspanialszą istotą (noszącą od wielkiego dzwonu krawat), Prawem boskim i ludzkim, dwie tak wyjątkowe istoty mają szansę się spotkać i… pokochać Mnie się to wszystko powoli układa, w środku.

Naprawdę.

Myślę, że jak się spotkamy, to już nawet nie będę chciała Cię złego powodu zamknąć w piwnicy pełnej myszy (widzisz jak wiem, czego najbardziej nie lubisz).

Uświadomiłaś mi dziś jeszcze jedno.

Zupełnie jakbyś dokonała jakiegoś cesarskiego cięcia w mojej głowie.

Nie kocham Tomasza.

Zakochałam się w magii stów, w tym, w jaki sposób mnie dotykał i co mówił, kiedy mnie dotykał. Pociągnął mnie za sobą jak wiatr pociąga nasionka dmuchawca. Ja – bez woli… on jak żywioł.

Ujęło mnie to, że jest dojrzały, mądry, że nie mówi źle o swojej żonie, że ma odwagę… Tomasz jest fascynującym mężczyzną… aleja go nie kocham.

Może ja jeszcze nie wiem, Magie, co to znaczy „kochać”? Może właśnie po to było to wszystko… Toruń, Ty i ojciec…, żebym dostała kolejne słowa do mojej definicji miłości…

Pamiętam teraz słowa babci, która mówiła, że miłość jest wtedy, kiedy chcesz z kimś przezywać wszystkie cztery pory roku. Kiedy chcesz z kimś uciekać przed wiosenną burzą pod osypane kwieciem bzy, a latem zbierać z tym kimś jagody… i pływać w rzece. Jesienią robić razem powidła i uszczelniać okna przed wiatrem. Zimą – pomagać przetrwać katar i długie wieczory, a jak już będzie zimno, rozpalać razem w piecu.

Tak mówiła babcia, l właśnie mi przyszło do głowy, że nie umiałabym z Tomaszem robić powideł i palić w piecu, kiedy zrobi się zimno.

Twój list pozwolił mi zrozumieć, że miłość oprócz tego, że jest… powinna jeszcze być piękna. Aby mogła przetrwać, musi być szlachetna. Może być trudna, ale nie może być niewłaściwa…

Moja była niewłaściwa.

Niewłaściwy czas, niewłaściwy człowiek, niewłaściwe miejsce.

„Bycie z człowiekiem, którego się nie kocha, to jak skazanie na dożywotnie galery”… czy to Ty mi czytałaś?

Ty pokochałaś mojego ojca we właściwym czasie, we właściwym miejscu i jest to zdecydowanie właściwy mężczyzna (teraz sobie przypominam jak was poraziło, kiedy przy kolacji pochlapałaś mu niechcący koszulę majonezem… a potem wycierałaś serwetką… Stałaś tak blisko niego, a Twoje piersi owinięte tylko w tiul szarej bluzki oparty się o jego ramię). Moja słodka, ja nie wiem, jakie Tomasz lubi cukierki, w jakim krawacie Jest mu dobrze, jakiej lubi słuchać muzyki, jakie wiersze mu się podobają. Spróbowałam sobie wyobrazić nas poza tym akademicko – stołeczno – toruńskim układem.

I nie mogę.

W zasadzie gdyby nie Toruń… nie miałabym żadnych dobrych wspomnień.

Jestem mu wdzięczna za ten czas, który był nam dany.

Moja fascynacja jego mózgiem jeszcze trwa. I dobrze. Niech tak zostanie.

Przecież to nic złego zachwycić się mężczyzną. Zachwycić się w moim wieku… Przecież ja jestem właśnie w wieku „zachwytów” (nie chcę być dosadna, ale Ty jesteś już w wieku „kontemplacji”, a Daddy w wieku „kontestacji”: -).

Poza tym nie dam sobie rady z poczuciem winy.

Nie chcę brać batów od życia za ten nieszczęsny ręcznik, który opadł mi nie we właściwym momencie, nie przed właściwym mężczyzną.

(A swoją drogą Magie, nie umiem sobie wyobrazić, co zrobiłby Andrzej w takiej sytuacji). Czułam się taka kobieca. Miałam świadomość każdego swojego anatomicznego szczegółu, kiedy on na mnie patrzył.

A teraz przyszło mi na myśl, że Andrzej całował mój sweter z taką samą niemalże czułością, jak Tomasz moje uda.

Andrzej malował moje studium, znosił cierpliwie moje fochy… uciszał moje psy i głaskał moje koty.

Tomasz jest jak mentor. Wszystko już wie, wszystko już poznał. Jest jak encyklopedia. I to jeszcze encyklopedia z… Kuchnią polską do pary.

Z Andrzejem będę się uczyć abecadła.

Znasz mojego ojca tak krótko, a wiesz o nim więcej niż ja.

Zauważyłam, że jest teraz szczęśliwy. Dziękuje Ci za to Mag (ia) daleno.

Nie mam Ci nic do wybaczania. Choć w pierwszej chwili też tak pomyślałam. Teraz po głębszym zastanowieniu myślę, że nie muszę Ci nic wybaczać. Powinnam być Ci wdzięczna.

Nie próbuję sobie nawet wyobrazić, jak to jest, kiedy zdejmujesz z niego koszulę i kładziesz na nim swoje dłonie. A on odpina Twój biustonosz… i dotyka Twoich piersi.

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie nic więcej… l także nie chcę sobie tego wyobrażać.

Przepraszam, że o tym piszę… ale w pewnej chwili o tym właśnie pomyślałam, kiedy zdanie „kocham twojego ojca” wydrążyło korytko w moim mózgu.

Chcę, abyście się kochali.

Nie będę się więc zastanawiać, jak to… wygląda.

Jak spotkasz się dziś z Piotrem, który przypadkowo jest również moim ojcem, to mu przekaż że dostałaś ode mnie „białą polewkę”. On będzie wiedział, o co chodzi.

Andrzej też dostał od Ojca „białą”. Rany Julek, Madziu, żeby on jeszcze zechciał podłubał w moim iMacu, jak przyjadę do Warszawy.

Wydawało mi się, że na myśl o tym, jak Tomasz mnie dotyka, doznaję najcudowniejszych

wspomnień… ale teraz na samą myśl o tym, w jaki sposób Andrzej okręcał moją szyję szalikiem, nie wspominając o tym, jak otwierał mój komputer albo wkładał dyskietkę… jestem bliska płaczu ze wzruszenia.

Mówisz, że płakał!!!???

O dzięki Ci, cudowna.

Remek…

Cóż kocham go miłością najszlachetniejszą i najbardziej stałą – bo siostrzaną. Myślę, że Remek też kocha we mnie siostrę.

Daj Boże, żeby tak było. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby czuł się przeze mnie skrzywdzony. On, „Optymista Tysiąclecia” jest w stanie wybaczyć wszystko i właśnie dlatego NIE WOLNO go krzywdzić. Porozmawiam z nim Madziu, jak będziemy wracali z kina…

Może przyjedziecie do Szczytna na kolację? Jeziora zamarzły. Pójdziemy na spacer na sam środek lodu i zobaczymy, jak wygląda miasto z widoku perkozów i kaczek? Rano w poniedziałek wrócimy razem do Warszawy.

Zrobię coś ekstra.

Bez Ciebie i ojca…jestem w stanie zrobić całkiem niezły makaron z jagodami: -)

PS Przyznaj się! Jak wrzucałyśmy szprotki do stoika, milczałaś kilka razy, nie chciałaś powiedzieć głośno swojego życzenia… Myślałaś wtedy o nim, right?