– Myszka… – powiedziała wtedy mama spokojnym głosem, a woda spływała z niej ciepłą, pienistą strugą. – Myszka, nie podglądaj. To nieładnie.
– Ja paaa… Ty teeee – odparła stropiona Myszka, pamiętając, że przecież mama też ogląda ją golutką, gdy siedzi w wannie pełnej mokrej wody.
– To co innego – oznajmiła mama i Myszka pomyślała, że zaskakujące było to wszystko, co mama miała, a Myszka nie.
Później Myszka widziała jeszcze nagie panie w telewizorze, a raz nawet jednego pana, lecz bardzo krótko, gdyż mama kliknęła pilotem i nagusy przemieniły się w psa Pluto. A jeszcze później Myszka dostała Barbie i Kena.
Naga Kobieta w Ogrodzie była jak żywa Barbie. To stwierdzenie napłynęło do mózgu Myszki równie błyskawicznie jak rejestrowane wzrokiem szczegóły wyglądu Kobiety, tak inne niż u mamy, tak podobne jak u lalki, której nigdy nie potrafiła polubić.
“Jest okropna”, pomyślała, nie odrywając oczu od Kobiety. “Jest równie okropna jak Barbie…”
Początkowo ogarnął ją smutek. Była pewna, że On, stwarzając Kobietę, powiedział głośno: TO JEST DOBRE – i czekał. W Jego głosie niewątpliwie zabrzmiało to bezradne pytanie, które dźwięczało też wtedy, gdy On stwarzał czerwoną trawę, kwadratowe słońce lub księżyc z nosem. Ale gdy stwarzał Kobietę, nie było nikogo, kto mógłby zawołać: “Nie! Nie rób z niej Barbie!” Teraz było za późno.
“Nie powiem, że popełnił błąd. Byłoby Mu smutno”, pomyślała Myszka i podeszła kilka kroków bliżej.
Kobieta nie widziała jej. Patrzyła przed siebie, w głąb Ogrodu, choć bez zainteresowania, i leniwie drapała się pod nagą pachą. Potem przeciągnęła się i wyprężyła, cicho wzdychając, i właśnie wtedy Myszka dostrzegła drugi powód, dla którego Kobieta kojarzyła jej się z Barbie. Pierwszym były włosy Kobiety i jej twarz. A drugim – piersi. To nie były mamine żywe jabłka obleczone skórą i poruszające się płynnie z każdym ruchem. Piersi ^Kobiety miały inny kształt: sterczały wysoko, spiczasto i były całkowicie martwe.
Myszka nie wytrzymała i zapragnęła to sprawdzić. Gdy dostała Barbie, szybko odkryła, że choć można jej zginać ręce i nogi, przekręcać głowę, splatać lub upinać długie włosy, to z piersiami nie można nic zrobić. Myszka usilnie próbowała je zmniejszyć, ugniatała je palcami, wciskała, ale wciąż były duże i tak spiczaste jak te u Kobiety, a w dodatku twarde jak kamień. “Kauczukowe”, powiedziała mama, patrząc, jak Myszka nadaremnie usiłuje je spłaszczyć.
Dziewczynka podeszła do nieznajomej, wyciągnęła rękę i dotknęła jej piersi wyciągniętym palcem. Pierś ani drgnęła, była twarda i nieustępliwa. Za to Kobieta spojrzała na nią oczami Barbie. Oczy lalki zawsze zachwycały Myszkę, mimo że bezmyślnie patrzyły przed siebie emaliowanym błękitem. Za to były wielkie, okrągłe, bez żadnej fałdki nad powiekami. Oczy Kobiety były identyczne. Nosek też miała malutki i zgrabny, usta zaś doskonale wypukłe. A na nich ten bezmyślny półuśmiech (zamyślona mama przygryzała wargi, a kąciki jej ust opadały w dół lub krzywiły się).
Dopiero teraz, gdy Myszka dotknęła Kobiety, ta zwróciła na nią pusty, błękitny wzrok.
– Ooo… – powiedziała i odruchowo cofnęła się.
I wtedy Myszka ujrzała, że – w przeciwieństwie do mamy – Kobieta nie ma żadnych włosów tam, gdzie jej nogi schodziły się w nieduży, tajemniczy trójkąt, przyozdobiony rudawym futerkiem. Ba, Kobieta nie miała tam nic. Jak Barbie.
– Baar si? – spytała raz Myszka, lecz mama nie odpowiedziała wprost na pytanie, czym siusia Barbie, tylko oświadczyła, że lalki w ogóle nie siusiają. Zatem Kobieta również nie siusiała i było to zaskakujące. Gdyż w takim razie nie mogła być prawdziwa.
Myszka przyglądała się jej i dostrzegała coraz więcej podobieństw do swojej lalki. Nogi Barbie były przesadnie smukłe, niemal chude, bardzo długie i – w przeciwieństwie do nóg mamy – szeroko rozstawione. Uda mamy były pełne i dotykały siebie. Myszka była pewna, że ocierają się, gdy mama chodzi (prawie tak jak jej, co było nieprzyjemne, szczególnie latem, gdy Myszka czuła pot, który sklejał jej nogi). Nogi lalki były równie chude powyżej kolan jak i w łydkach, na górze zaś, pomiędzy nimi, był spory, pusty odstęp. Myszka początkowo myślała, że to jest miejsce na majtki. Ale potem, oglądając mamę pod prysznicem, stwierdziła, że jest tam coś więcej. I że jest raczej odwrotnie: majtki są po to, aby to coś przykryły. Kobieta miała takie nogi jak Barbie, a pomiędzy nimi prześwitywała gładka, cielista przestrzeń.
– Ona nie siusia – stwierdziła po raz wtóry Myszka, ale ponieważ tu, na górze, jej myśli biegły równie szybko jak spojrzenie, nie powiedziała tego głośno, co niewątpliwie zdążyłaby zrobić na dole. Jej myśli pobiegły dalej i zaczęły się układać w tajemnicze nie wypowiedziane zdanie:
“Teraz nie pomoże żaden pilot…”
Jeśli pilot w ręku mamy przemienił kiedyś nagie kobiety w psa Pluto, kilka dni temu zaś – nie wiadomo na czyje życzenie – złagodził nienaturalne barwy Ogrodu, tak tym razem Myszka obawiała się, że Kobieta nie zmieni tak łatwo swego podobieństwa do Barbie. A zresztą Myszka nie wiedziała, czy tego chce. W dziwny sposób to podobieństwo dodawało dziewczynce pewności siebie, której zawsze jej brakowało, gdy spotykała obcą osobę. ł
Myszka instynktownie wyczuwała, że mama nie lubi obcych. Ci jednak z rzadka przychodzili do ich domu, i najpierw ich wzrok zatrzymywał się na Myszce, a potem szybko, prawie w popłochu, uciekał, jak wzrok taty. Tyle że wzrok taty uciekał daleko, za to spojrzenia obcych ukradkiem powracały. Listonosz, pan z elektrowni, śmieciarz, pani z sąsiedztwa, pan z pracy taty, który wpadł nie zapowiedziany (tata prawie przepchał go z holu do swego gabinetu, jakby chciał skrócić czas, w którym pan będzie przewiercał wzrokiem przycupniętą w kącie Myszkę), to byli obcy ludzie i na ich widok Myszce instynktownie udzielał się lęk mamy.
Bawiąc się Barbie, Myszka odczuwała swoją nad nią przewagę: wobec emaliowanego błękitu jej oczu, ostro sterczących piersi, posłusznej giętkości rąk i nóg, nieprawdopodobnie wąskiej talii, którą można było wyginać w różne strony (lalka sprawiała wtedy wrażenie, że zwraca się ku komuś lub czemuś, z tą samą znudzoną, grzeczną obojętnością). Barbie była okropna, ale to ona, lalka, była dla Myszki, a nie na odwrót. Już w przypadku kota niekiedy było inaczej.
Kobieta w Ogrodzie była zatem sztuczna, nieprawdziwa, w szczególnie odpychający sposób, a równocześnie podobała się jej, gdyż będąc Barbie, nie była obca. I gdy Myszka spoglądała na Kobietę, widziała w jej oczach tyle samo zrozumienia, co w oczach Barbie.
– Ssspotkałyście się – zasyczał Wąż i opuścił długi, wąski łeb z pobliskiego drzewa. Była to również jabłoń i Myszka pomyślała, że musi go spytać, czy nie ma tu innych drzew, na przykład palm, które widziała na kurtynie w wesołym miasteczku. Ledwo to pomyślała, wydało jej się, że w głębi Ogrodu widzi charakterystyczny, strzępiasty kształt liści i wdzięcznie wygięty omszały pień. Szybkość i sposób, w jaki każda myśl spełniała się w Ogrodzie, trochę ją zaniepokoiły.
“Czy On nie bierze wszystkiego z moich myśli?”, pomyślała z nieokreślonym lękiem, gdyż czuła, że jej głowa nie bardzo nadaje się do tego, aby z niej czerpać. Wprawdzie umiała Mu pomóc, by nadał księżycowi i słońcu okrągłe kształty, ale wtedy była pewna, że miały być właśnie takie. Jednak jarmarczna uroda Ogrodu pojawiła się bez jej woli – podobnie jak wygląd Kobiety. A jedno i drugie tkwiło w pamięci dziewczynki.
“Mam w głowie chaos, a On z niego czerpie”, stwierdziła wystraszona.
Myszka szybko zapomniała o swym problemie, lak była zafascynowana spotkaniem obcej osoby, której się nie bała i która nie uciekała na jej widok x oczami.
Kobieta patrzyła na Myszkę wzrokiem podobnym do tego, jakim spoglądała na pobliską jabłoń, na szafirowe niebo, na piaszczystą ścieżkę. Jakby Myszka była jeszcze jednym przedmiotem, rośliną czy zwierzęciem, które zawsze należały do Ogrodu – lub jakby tej Kobiety nic nie ciekawiło.
Myszka wiedziała, co ciekawi lalkę Barbie: szafa z ubraniami, buty na wysokich obcasach, samochód i Ken. Wzrok Barbie nigdy nie spoczął na Myszce, gdyż patrzył niewiadomogdzie i niewiadomonaco. Dlatego teraz, w odpowiedzi na pytanie Węża, mogła spokojnie skłamać:
– Sssspodobała ci się? – zasyczał Wąż.
– Tak, tak – odparła z gorliwym pośpiechem, a on przyjrzał się jej uważnie.
– Udała Mu się – powiedział Wąż, z ledwie wyczuwalną wątpliwością, ale Myszka usłyszała ją i ostrożnie spytała:
– A jest z niej zadowolony?
– To chyba oczywisste – odparł Wąż. Myszka nie chciała nikomu robić przykrości, a tym bardziej Temu, który stworzył Kobietę, więc tylko kiwnęła głową.
Kobieta stała wciąż w tej samej pozie, leniwie wygięta, eksponując talię jak osa i spiczaste piersi. “Gdyby mama miała takie, to przytulając się, na pewno by mnie nimi ukłuła”, pomyślała Myszka.
– Czy ona umie mówić? – spytała.
– Trochę – odparł niecierpliwie Wąż. – Nauczy się – dodał po chwili. – Mogłabyś jej w tym pomóc – dorzucił ponownie, po krótkim namyśle.
– A umie chodzić? Czemu stoi wciąż w tym samym miejscu?
– Źle chodzi – przyznał Wąż.
– Bo one zawsze mają niewygodne buty. Bez nich nie potrafią nawet stać – wyjaśniła Myszka. Barbie miała kilka par butów, a wszystkie na bardzo wysokich obcasach.
– Buty w Ogrodzie, też coś… Ja obywam się bez butów – skrzywił się Wąż. – Jeszcze chwila i powiesz, że powinna być ubrana!
– Powinna mieć szafę z ubraniami – odruchowo przytaknęła Myszka, a Wąż gwałtownie zaprzeczył:
– Szafa? W Ogrodzie? I ubrania?! Ona musi być naga, bo nie ma niczego do ukrycia.
– Nie ma. Niczego – przytaknęła Myszka gorliwie, a Wąż zerknął na nią nieufnie.
Kobieta nie słuchała ich słów. Rozglądała się po Ogrodzie, obracając sztywno nieskazitelnie piękną głowę.
– Czy ona umie się śmiać? – spytała znowu Myszka.
– Nie – odparł oschle Wąż. – Żeby się śmiać, trzeba mieć z czego. Ale widzisz, że się uśmiecha!
– Hmm… – bąknęła Myszka, patrząc na grymas uśmiechu i milczące, wypukłe usta Kobiety. – A czy zechce się ze mną zaprzyjaźnić? – spytała.