A iż prawie żadnej rzeczy
Nie chcesz mieć na swojej pieczy.
Nie wiem, czego więcej trzeba,
Przeciwko nim świadczą nieba;
Świadczą gwiazdy niezliczone,
Na powietrzu zapalone.
Kiedy słońce swego wschodu
Albo chybiło zachodu?
Kiedy miesiąc54 jasne rogi
Skłonił od swej zwykłej drogi?
Toż nam i ziemia zeznawa,
Która pewnych czasów55 dawa
Zboża w wielkiej obfitości,
Synom ludzkim ku żywności.
Niechaj źli we złocie chodzą
I nad lepszymi przewodzą;
Jednak złe sumnienie mają,
Sądu Twego sie lękają.
A ja patrzając z daleka
Na szczęście złego człowieka;
Im dalej, tymem pewniejszy,
Że jest żywot pośledniejszy56.
Bo żeś Ty Pan sprawiedliwy,/ Nie podoba-ć sie złośliwy./ A jesli mu tu nie płacisz,/ Musi czas być, gdzie57 go stracisz./
Wzywałem Cię, wieczny Boże,
Idąc wieczór na swe łoże;
Wzywałem Cię o północy,
A byłeś mi ku pomocy.
Nieprzyjaciel stał nade mną,
Mógł uczynić wszytko ze mną;
Spałem jako zarzezany58,
On mi nie śmiał zadać rany.
A na pierwsze me ocknienie
I słów kilka przemówienie,
Panie, znać, żeś mię Ty bronił:
Uciekł, a nikt go nie gonił.
A co mnie był nagotował,
To sam mało nie skosztował;
Bowiem od wielkiego strachu
Wypadł oknem na dół z gmachu.
Ani miecz, ani mię siła
Złej przygody obroniła,
Jeno szczyra łaska Twoja,
Co wyznawa dusza moja
I pójdę do domu Twego,
A w pośrzodku zboru59 wszego
Będęć, mój Panie, dziękował,
Z łaski Twej żeś mię zachował.
A ludzie zapamiętali60,
Którzy spraw Twych nie poznali,
Niechaj dziś na oko61 znają,
Że Cię dobrzy stróżem mają.
A przepuścisz li co na nie,
Zlitujesz sie zasię, Panie;
Jako więc i złym sowito
Płacisz zatrzymane62 myto.
Pieśń VI63
Co by ty, urodziwa Hanno, na to dała,
Aby ta twoja gładkość64 wiecznie z tobą trwała?
Wierzę, w tym wieku młodym ani myślisz o tym,
Ale byś też i dobrze myśliła, nic po tym.
Bo czas nie da trwać żadnej rzeczy w jednej mierze,
A jako wszytko niesie, tak zaś wszytko bierze.
Widziałem ja po ranu piękny kwiat przyjemny,
A widziałem zaś wieczór zwiędły i nikczemny.
I drzewa, które teraz odziały sie w liście,
Złupi z tego ubioru mroźnej zimy przyszcie.
W tymże prawie i człowiek, a w gorszym, bo kwiaty
I drzewa w rok wetują zawżdy swej utraty,
Odmładzając sie znowu; ale człowiekowi
Kiedy sie raz na twarzy zima postanowi65,
A włos śniegiem przypadnie, gęsta wiosna minie,
Niżli66 z głowy przeziębłej ten zimny rok zginie.
Czemu jeleń pierzchliwy łaskawsze ma bogi,
Któremu wolno zrzucić pochodzone67 rogi?
Czemu wąż fortunniejszy, który z przyrodzenia
Każdy rok wiotche68 lata na młodą płeć69 mienia?
Człowiek, choć wyraz70 Boży, niesposobny na to71
Ani nalazł fortelu na szedziwe lato72.
Oszukały sie króla tessalskiego córy73,
A ojca nieboraka jeszcze barziej, który
Dać gardło musiał dla ich głupiej pobożności74;
Bo, życząc mu nowych lat i pierwszej młodości,
W nadzieję75 ziół schwalonych spólnie go zabiły,
Żeby w rzeczy76 starą krew’ z niego wycedziły.
Potym go czarownica77 w kocioł wrzącej wody
Wrzuciła między zioła; a ten, nie rzkąc78 młody,
Ale ani wstał żywy; jakoby79 to było
Kosztowne ziele, co by sto lat wyparzyło.
Przeto póki panuje wiosna w twarzy twojej,
Daj sie, Hanno, napatrzyć wdzięcznej80 krasy swojej;
Która nie da nic naprzód ani Fosforowi81,
Kiedy napiękniej z morza wynika82 ku dniowi.
A wy, malarze, i wy, co marmór cieszecie83,
Jesli przyszłemu wieku zachować sie chcecie,
Malujcie tę piękną twarz i rzeźcie84 w kamieniu.
Nie był jako żyw Zewksis85 w takim podziwieniu
Ani zacny Fidyjas86, jako wy możecie
Z tej tylko samej sztuki sławni być na świecie.
Ja na farbach malarskich nic sie nie rozumiem,
Także wiele z marmórem postępować umiem87,
Ale wierszem ozdobnym i rymy gładkiemi
Mam nadzieję, że z mistrzmi porównam dobremi.
Temi ja przeciw długim latom88 sie zastawię,
A za chęcią cnych bogiń89 imię twe wybawię
Z niepamięci nieszczęsnej, że o twej urodzie
Będzie wiek pozny wiedział i po naszym schodzie90.
Nie była wiecznie gładka sławna pani ona91,
Dla której mocna Troja z gruntu wywrócona;
By ją był Parys poznał w szostymdziestym lecie92,
Nigdy by był tej trwogi93 nie wzbudził na świecie.
Ale jednak, co jej wiek łakomy94 uszkodził,
To swym pismem życzliwy poeta95 nagrodził.
Za co, nie wiem, przecz go Bóg ślepoty nie zbawił96,
Ponieważ Stezychora97 o wzrok był przyprawił,
Że tęż istą98 śmiał ganić rymem uszczypliwym,
Acz to potym odwołał piórem osobliwym99.
Ja stąd oczu nie stracę i w tym będę stały,
Że chwalić nie omieszkam, co jest godno chwały.
Bo nie leda Bóg jako swych darów rozdawa,
Temu łaskawszy, komu co nad ludzi dawa.
Przeto tusz100 dobrze, Hanno urodziwa, sobie,
Z twoich darów znać, że Bóg jest łaskawym tobie.
Który jako ozdobę i piękność szacuje,
Ten czyn niezmierzonego świata okazuje
Tak pięknie zbudowany; kto sklepowi101 temu,
Nadobnemi gwiazdami ślicznie sadzonemu,
Nadziwować sie może? Kto nocoświetnego
Miesiąca102 abo słońca niespracowanego
Napatrzył sie do wolej, lubo rano wstaje,
Lubo ku wieczorowi prędki bieg podaje?
Taki więc z swej łożnicy nowy oblubieniec
Wychodzi; na nim złoty płaszcz i złoty wieniec,
Perłami przeplatany, gore znakomity,
Jego ze wszech namilszej103 dar niepospolity.
Ale i ziemia nie jest bez swojej ozdoby,
Bo i tę Bóg oszlachcił dziwnymi sposoby:
To górami, to lasy, to kryształowemi
Rzekami, to łąkami pięknie kwitnącemi.
A w poły ją przepasał morzem urównanym104,
Prosto jakoby pasem śrebrem okowanym.
Taki przede wszytkimi polem rozmierzonym105
Leci obrzym udatny pędem niewściągnionym.
Tego na kresie czeka albo trynóg106 drogi,
Albo prędki koń, albo bawół złotorogi.
To takie, co widzimy107. Cóż, gdzie nasze oczy
Dosiąc nie mogą? gdzie Myśl, która niebem toczy,
Gdzie sama Piękność świeci i kształty wszech rzeczy108?
Nie może tego pojąć mdły109 rozum człowieczy.
Dar Boży tedy gładkość, a dar znamienity,
Bo jesli go Ten nie da, zinąd nienabyty,
Jako są insze rzeczy, których człowiek może
Za swym staraniem dostać: tu nic nie pomoże.
Pieśń VII110
Bodaj ci złe dni111! Nie chcesz mię miłować,
Bych sie czuł112, mógłci bych już podziękować.
Biadaż mnie na cię113, to mnie głowę psujesz;
Inaczej nie wiem, jeno mię czarujesz.
Przypatrując sie twej cudnej postawie114,
Drugi by przysiągł, iżeś mu już prawie115.
Biadaż mnie na cię, to mnie głowę psujesz116;
Inaczej nie wiem, jeno mię czarujesz117.
Nie obiecujesz, ani też odmawiasz,