Изменить стиль страницы

Epitafium Andrzejowi Bzickiemu, kasztelanowi chełmskiemu173

Możem się nie owszejki skarżyć na te lata;

Jakokolwiek, jest przedsię godności zapłata.

Jędrzej Bzicki w tym grobie leży położony,

Który acz nie w majętnym domu urodzony,

Jednak za dowcipem swym, którym go był hojnie

Bóg obdarzył, a on im szafował przystojnie,

Był wziętym u wszech ludzi, siedział w pańskiej radzie174

Co mu więtszą cześć niosło niż złoto w pokładzie.

Do Turek posłem chodził, labirynty prawne,

Jeśli jednemu w Polszcze, jemu były jawne.

Umarł prawie na ręku u życzliwej żony175

I leży pod tym zimnym marmorem zamkniony.

Tegoż małżonce176177

Anna z Piłce, dwu mężu zacnych pochowawszy

I dwu synu178 jako dwu źrzenic opłakawszy,

I z mężów kasztelanka, i z rodu, w tym grobie

Leży, który za zdrowia gotowała sobie;

Białagłowa uczciwa i serca wielkiego —

By u śmierci okrutnej było co ważnego!

Epitafium Sobiechowi179

Wszyscy ludzie, którzy cię za żywota znali,

Siła o twych pieniądzach, Sobiechu, trzymali;

Alem ja tego doznał w twej własnej potrzebie,

Że nie tyś miał pieniądze — ony miały ciebie.

Ku Muzom

Panny, które na wielkim Parnasie180 mieszkacie,

A ippokreńską rosą181 włosy swe maczacie,

Jeślim się wam zachował jako żyw statecznie,

Ani mam wolej z wami rozłączyć się wiecznie;

Jeśli królom nie zajźrzę pereł ani złota,

A milsza mi daleko niż pieniądze cnota;

Jeśli nie chcę, żebyście komu pochlebiały

Albo na mię u ludzi niewdzięcznych żebrały:

Proszę, niech ze mną za raz me rymy nie giną,

Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną!

Na Chmurę

Próżno Chmurę szczujecie mymi wirszykami,

O tym właśnie rzeczono: karmion ten wronami182.

Na fraszki

A cóż czynić? Pijaństwo zbytnie zdrowiu szkodzi;

Gra też częściej z utratą niż z zyskiem przychodzi;

A nadzieje zaś nie masz wzajemnej miłości,

A owa na swą szkodę suszy barzo kości.

Wy tedy, co kto lubi, moi towarzysze,

Pijcie, grajcie, miłujcie — Jan fraszki niech pisze!

Nagrobek Adrianowi doktorowi

Śmierci, to nie śmiech! Już nam bierzesz i doktory;

A jakoż tu może być dobrej myśli chory?

Bóg żegnaj, Adryjanie! Nie pomogą zioła,

Komu się na śmierć bierze, musi wsiadać zgoła.

Nagrobek Annie

Za twoje dobrą wolą, którąś w domu swoim

Zawżdy okazowała, Anno, gościom twoim,

Za dobrą myśl i one ućciwe biesiady

Godna byś przetrwać była trzystoletne dziady.

Ale nam tych rozkoszy sroga śmierć zaźrzała,

A ciebie prawie z naszych rąk nagle porwała.

I chodzisz teraz brzegiem niepamiętnej wody183,

A my nieszczęścia płaczem i swej znacznej szkody.

Miećcie kwiatki na ten grób, panny i młodzieńcy,

A jej szlachetne kości przyodziejcie wieńcy!

Nagrobek mężowi od żony

Mężu mój miły, ty już leżysz w grobie,

A ja trwam jeszcze na świecie po tobie.

Ale co żywe, umrzeć bym wolała,

Bom tylko na płacz wieczny tu została.

Nagrobek Mikołajowi Trzebuchowskiemu

Kości twe, Trzebuehowski, zamknęła w tym grobie

Żona, którąś zostawił w żałości po sobie;

Pamięć twoja w jej sercu zawżdy będzie trwała,

Póki teskliwa dusza nie odbieży ciała.

Temuż184

By Bóg duszę za duszę chciał od nas przyjmować,

A mógł człowiek swym zdrowiem cudze odkupować.

Ile mi kolwiek wieku naznaczono w niebie,

Dałabych była wszytko, mężu mój, dla ciebie.

Lecz iż na taki frymark śmierć nierada zwoli185,

A zachować swą srogość jednostajnie woli,

Muszę trwać w ciężkim żalu i trosce po tobie,

A moja wszytka radość legła z tobą w grobie.

Nagrobek opiłej babie

„Czyj to grób?” — „Bodaj zdrów pił.” — „Czyja to mogiła?”

„Jeno rychło, już bych dwie tymczasem wypiła.”

„Nie chcewa się rozumieć.” — „Nalejże mnie sporzej!”

„Wściekła babo, nie pijęć do ciebie.” — „Tym gorzej.”

„Imię twoje chcę słyszeć.” — „A szatan ci po tym:

Wiedzieć, kto w tamtym grobie albo kto w owo tym?”

„Miejże się tedy dobrze!” — „A jako bez piwa?”

„Przyuczaj się!” — „Nie byłam trzeźwią jako żywa!”

Nagrobek Pawłowi Chmielowskiemu186

„Wiatry z północnym morzem na mię się zmówiły,

Aby mię, niewinnego, gardła pozbawiły,

I na koniec dowiodły swego, bo, stargawszy

Białe żagle i okręt w kęsy zdruzgotawszy,

Przybiły mię do brzegu pustego na desce;

Tamżem został, bo wyszcia nie dawało miesce.

A ty, co tędy płyniesz po głębokiej wodzie,

Umiej o Chmielowskiego powiedzieć przygodzie!

Nagrobek Stanisławowi Zaklice z Czyżowa187

Tu Stanisław Zaklika położył swe kości,

Nie tylko z przodków swoich, lecz i z swej dzielności

Dobrze znaczny, bo w krajach postronnych strawiwszy

Młodość swoje i królom, panom swym, służywszy,

Ostatek wieku swego Pospolitej Rzeczy

Oddał; której, swych utrat nie mając na pieczy,

Darmo zawżdy rad służył; bo jako nagrody

Od tej, od której wszytko, chcieć za swoje szkody?

Cnota na ćci ma dosyć; tą Zaklika słynie,

Wszytko insze jako dym albo mgła przeminie.

Dorocie z Michowa, żenie jego188

Nie chciałam cię, mężu mój, zostać, twoja żona,

Ale i w ziemi leżę z tobą pogrzebiona.

Nigdy, nigdy prawdziwa miłość nie umiera,

Lecz i w ogień włożona, do kości przywiera.

Dziatki, miejcie się dobrze, mnie z mym miłym wszędy

Mężem dobrze być musi, bez niego nikędy.

Na historyją trojańską189

Nie dopiero to wiedzą, że dobrze miłować.

Ważył się przedtym Parys przez morze żeglować

Dla nadobnej Heleny, którą jemu była

Za złote jabłko piękna Wenus namieniła.

Nie dbał, chocia pogonią miała być za nimi,

Choć miał tego przypłacić braty rodzonymi,

Na koniec swym upadem i wszytkiego domu.

Smakowała mu miłość, nie wiem, jako komu.

Na lipę

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!

Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,

Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie

Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.

Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,

Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.

Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły

Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.

A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,

Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.

Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie

Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie190.

Na łakomego

Nie nagorzej tego Bóg oddzielił, któremu

Nie dawszy państwa, nie dał, by zajźrzał drugiemu,

Ale dał taki umysł, że na swym przestawa,

A dla lepszego mienia w trudność się nie wdawa.

Ów się w dziale, mym zdaniem, dał oszukać marnie,

Co nigdy syt nie będzie, chocia zewsząd garnie.

Na most warszewski