Wszechwładna sekretarka w Białym Domu nie zawahała się, gdy zadzwonił i poprosił o pilne spotkanie z prezydentem. Przesunęła wizytę jakiegoś ambasadora i delegacji Kongresu u jej szefa. Nawet nie mrugnęła okiem, kiedy Sandecker powiedział, że chciałby rozmawiać tylko z prezydentem i wiceprezydentem.
Admirał zdecydowanie odrzucił propozycję przysłania po niego limuzyny. Przyjechał do Białego Domu dżipem cherokee z garaży NUMA. Recepcjonistka wprowadziła Sandeckera, Rudiego Gunna i Austina do Gabinetu Owalnego i dopilnowała, żeby podano im kawę w filiżankach z chińskiej porcelany.
Czekali. Admirał zwrócił się do Austina.
– Chciałem cię zapytać, Kurt, jakie to uczucie dowodzić pomnikiem narodowym?
– Podniecające, panie admirale. Niestety miałem tylko dwa działa na dziobie i nie mogłem dać salwy burtowej.
– Słyszałem, że wraz z załogą “Constitution” wykazaliście się wielką walecznością.
W oczach Gunna błysnęła wesołość.
– Krążą pogłoski, że okręt ma być włączony do Siódmej Floty. Oczywiście, po załataniu dziur.
– Podobno wycofają ze służby lotniskowiec, żeby zrobić dla niego miejsce – odrzekł Austin z miną pokerzysty. – Pentagon widzi szansę dużych oszczędności przy zastosowaniu żagli i knag.
– A co się stało z ludźmi, którzy was zaatakowali?
– Straż Przybrzeżna i policja przeszukały port. Na wyspie znaleźli trzy łodzie zatopione w bagnie. Miały kadłuby podziurawione pociskami jak sito.
– Byli ranni?
– Tak, załoga holownika. Zachowali jednak tyle przytomności umysłu, że udawali zabitych.
– A co z twoim znajomym Rosjaninem?
– Pocisk tylko go drasnął. Nic wielkiego.
– Co Razow miał do powiedzenia na temat tych piratów?
– Nic. Przerwał przyjęcie na jachcie, wyrzucił gości i wypłynął z portu, zanim ktokolwiek zdążył zadać mu jakieś pytania.
Sandecker zmarszczył brwi.
– Ten Razow to cwaniak. Trzeba go pilnować. Mamy go na oku?
Gunn przytaknął.
– Obserwujemy go z satelity. Płynie bez pośpiechu wzdłuż wybrzeża Maine.
– Po prostu dżentelmen na wycieczce własnym jachtem – zauważył sarkastycznie admirał.
– Poprosiłem nasz dział obserwacji satelitarnej o przysłanie tutaj ostatnich wyników – powiedział Gunn.
Drzwi otworzyły się i wszedł agent wydziału specjalnego.
– Szef idzie – uprzedził.
W holu zrobiło się głośno i do gabinetu wkroczył prezydent Wallace ze swoim urzędowym uśmiechem na twarzy i wyciągniętą ręką. Tuż za nim wmaszerował wysoki wiceprezydent Sid Sparkman. Po serii uścisków dłoni prezydent usadowił się za biurkiem. Wiceprezydent jak zwykle przysunął sobie krzesło i usiadł z jego prawej strony dla podkreślenia swojego miejsca w hierarchii władzy.
– Cieszę się, że poprosił pan o to spotkanie – zaczął Wallace. – Mam okazję podziękować panu osobiście za uratowanie chłopaków z NR-1.
– Na Kurcie i reszcie Zespołu Specjalnego NUMA zawsze można polegać – zaznaczył Sandecker.
Prezydent zmrużył oczy.
– Słyszałem o tej sprawie w Bostonie, Kurt. Kto ostrzelał “Old Ironsides”? Co to za wariat?
– Ten sam, który kazał wymordować załogę statku NUMA, panie prezydencie. Michaił Razow.
Wiceprezydent pochylił się do przodu. Jego uśmiech nie pasował do groźnego spojrzenia.
– Michaił Razow to ważna osobistość w Rosji. Może być następnym przywódcą tego kraju. Ma pan jakiś dowód, że jest zamieszany w którąś z tych spraw?
– Naocznego świadka.
– Czytałem raport o ataku na “Sea Huntera”. To brednie rozhisteryzowanej kobiety – parsknął Sparkman.
Austin poczuł, jak żółć podchodzi mu do gardła.
– Rozhisteryzowanej, owszem. Ale to nie brednie. Zaufany człowiek Razowa, niejaki Borys, chciał, żebyśmy wiedzieli, że masakra jest zemstą za nasze wtargnięcie do byłej radzieckiej bazy okrętów podwodnych.
– Dobrze, że użył pan słowa “wtargnięcie”, bo inaczej nie można tego określić. To było pogwałcenie suwerenności obcego państwa.
Austin wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, ale miał spojrzenie lwa śledzącego ranną antylopę gnu. Sandecker zauważył, że Kurt szykuje się do wysunięcia pazurów, i ubiegł jego atak.
– Co się stało, to się, niestety, nie odstanie. Ważniejsza jest teraźniejszość i przyszłość, panowie. Perspektywa spisku przeciwko Stanom Zjednoczonym. Z całym szacunkiem, panie wiceprezydencie, uważamy, że stoi za tym Michaił Razow.
– To śmieszne… – zaczął Sparkman, ale prezydent uciszył go gestem.
– Razow chce wypłynąć na fali powstania kozackiego – wyjaśnił Austin. – Podaje się za potomka Romanowów, czym zyskuje fanatycznych zwolenników. Pójdą za nim w ogień.
– Mówi prawdę?
– Nie wiemy, panie prezydencie. Ale mamy dowód, że wielka księżna Maria, jedna z córek cara, przeżyła rewolucję bolszewicką, wyszła za mąż i urodziła dzieci.
– Maria? – zdziwił się Wallace, bawiąc się długopisem na biurku. – Zawsze słyszałem tylko o Anastazji. Widziałem film Walta Disneya. Fascynujące. Czy Razow może udowodnić swoje pochodzenie?
– Nie byłbym zaskoczony, gdyby pokazał akt urodzenia. Rosjanie mają wieloletnie doświadczenie w fałszowaniu dokumentów pod rządami komunistów. Podejrzewamy, że poprze swoje roszczenia koroną Iwana Groźnego. Powie, że tylko prawowity władca Rosji mógłby mieć koronę. Kiedy zdobędzie władzę, nikt nie zażąda od niego próbki DNA.
– Ma tę koronę?
– Możliwe. Znaleźliśmy szkatułkę z listą carskich kosztowności, przewożonych na statku “Odessa Star”. W spisie nie było korony.
– A co z DNA?
– Kiedy Razow przejmie władzę, będzie mógł sfabrykować potrzebną próbkę. To nic trudnego.
– Rosjanie nie są głupi – stwierdził prezydent. – Naprawdę myślicie, że uwierzą w tę bajeczkę?
Sandecker uśmiechnął się pod nosem.
– Będąc przywódcą wybranym przez naród, wie pan lepiej ode mnie, jak politycy potrafią namącić ludziom w głowach.
Prezydent odchrząknął.
– Tak, wiem, o co panu chodzi. Razow nie byłby pierwszym hochsztaplerem, który kupił ludzi fałszywymi obietnicami. Jest na nas wściekły za próbę wymazania go z krajobrazu politycznego. Zdaje się, że chce nas nastraszyć. Użyć groźby, żebyśmy się wycofali. Mam wiadomość dla pana Razowa: Stany Zjednoczone nie pozwolą się szantażować. Jeśli nie zareagujemy, będzie nam groził w nieskończoność.
Austin przypomniał sobie, co Pietrow mówił mu o dziewczynie Razowa.
– To może być bardziej skomplikowane niż zwykły szantaż. Razow miał narzeczoną, którą w Belgradzie przypadkowo zabiła bomba z amerykańskiego samolotu. Dlatego Razow tak nas nienawidzi.
– Kurt ma na myśli to – powiedział Sandecker – że powodem niechęci Razowa do Stanów Zjednoczonych są nie tylko nasze usiłowania zniszczenia jego kariery politycznej. Pragnie również zemsty.
Prezydent rozparł się na krześle i splótł dłonie na piersi.
– Co zamierza zrobić?
– Przypuszczamy, że znalazł sposób na uwolnienie energii zgromadzonej w złożach hydratu metanu pod szelfem kontynentalnym wzdłuż Wschodniego Wybrzeża. Destabilizacja szelfu może spowodować rozległe osunięcia dna morskiego, które wywołają tsunami, gigantyczne fale, skierowane na określone cele.
Zaskoczony Wallace wyprostował się.
– Chce pan powiedzieć, że Razow planuje uderzyć w Stany Zjednoczone wielkimi falami morskimi?
– Już to zrobił. Wysłał taką falę do Rocky Point.
Prezydent zwrócił się do Sparkmana.
– Sid, wyasygnowałem środki z budżetu federalnego na pomoc dla Rocky Point. Czy ktoś mówił, że to był zamach terrorystyczny?
– Nie, panie prezydencie, nikt. Wszyscy, z którymi rozmawiałem, uważają tę wielką falę za zjawisko wywołane przez siły natury, przez podwodne trzęsienie ziemi.
– I co pan na to, admirale? – zapytał Wallace.
– Być może, wysłuchanie specjalisty z tej dziedziny rozwiałoby wszelkie wątpliwości.
– Dobry pomysł – przyznał prezydent. – Kiedy może go pan sprowadzić?
– W każdej chwili. Wystarczy zadzwonić do recepcji. Prawdę mówiąc, ściągnąłem dwóch ekspertów. Doktora Leroya Jenkinsa, emerytowanego oceanografa z Uniwersytetu Maine, i doktora Hanka Reeda, geochemika z NUMA.