Изменить стиль страницы

Frode słuchał, nie przerywając. Kiedy skończyła, siedział w milczeniu przez kilka minut. A później, westchnąwszy głęboko, pokręcił głową i zapytał:

– I co teraz mamy zrobić?

– To nie mój problem – odpowiedziała obojętnie.

– Ale…

– Jeżeli chodzi o mnie, moja stopa nigdy nie stanęła w Hedestad.

– Nie rozumiem.

– W żadnym wypadku nie chcę występować w jakimkolwiek raporcie policji. Po prostu nie istnieję w tym kontekście. Jeśli moje nazwisko pojawi się w związku z tą historią, zaprzeczę wszystkiemu i nie udzielę odpowiedzi na żadne pytanie.

Frode przyglądał się jej badawczo.

– Nie rozumiem.

– Nie musi pan rozumieć.

– No więc co mam zrobić?

– Decyzja należy do pana, byleby pan nie mieszał w to mnie i Mikaela.

Frode był blady jak ściana.

– Proszę spojrzeć na to w ten sposób: wie pan tylko, że Martin Vanger zginął w wypadku samochodowym. Nie ma pan pojęcia o tym, że to szaleniec i morderca. Nigdy nie słyszał pan o izbie tortur w jego piwnicy.

Położyła na stole klucze.

– Ma pan trochę czasu, zanim ktoś, kto zechce uprzątnąć piwnicę Martina, odkryje tę tajną komórkę. To może trochę potrwać.

– Musimy pójść z tym na policję.

– Nie my. Pan może pójść na policję, proszę bardzo. To pańska decyzja.

– Nie można tego przemilczeć.

– Nie proponuję żadnego przemilczenia, chcę tylko, żeby pan nie mieszał w to ani mnie, ani Mikaela. Kiedy sam pan odkryje tę salkę, wyciągnie pan własne wnioski i zadecyduje, komu zechce o tym opowiedzieć.

– Jeżeli to, co pani mówi, jest prawdą, to Martin porywał i mordował kobiety… Są więc rodziny, które rozpaczają z powodu zaginionych córek. Nie możemy tak…

– To prawda. Ale jest problem. Nie ma zwłok. Może w jakiejś szufladzie znajdzie pan legitymacje czy paszporty. Możliwe, że można zidentyfikować ofiary na filmach wideo. Ale nie musi pan podejmować decyzji już teraz. Warto to wszystko przemyśleć.

Dirch Frode sprawiał wrażenia człowieka ogarniętego paniką.

– O boże drogi. To przecież gwóźdź do trumny dla całego koncernu. Ile ludzi zostanie bezrobotnych, gdy na światło dzienne wyjdzie, że Martin…

Postawiony wobec moralnego dylematu adwokat rozważał wszystkie za i przeciw.

– To tylko jeden aspekt. Zakładam, że spadkobierczynią Martina jest Isabella. Chyba nie najlepiej byłoby, gdyby to ona jako pierwsza dowiedziała się o hobby swego syna.

– Muszę pójść i zobaczyć.

– Wydaje mi się, że akurat dzisiaj powinien pan trzymać się z daleka od tej komórki – powiedziała Lisbeth zdecydowanie. – Ma pan mnóstwo innych zajęć. Musi pan pojechać z tą wiadomością do Henrika, musi pan zwołać nadzwyczajne zebranie zarządu i robić wszystko to, co razem z innymi robiłby pan, gdyby szef koncernu zginął w zupełnie normalnych okolicznościach.

Frode zastanawiał się nad jej słowami. Serce tłukło mu się w piersi. Był doświadczonym adwokatem, który bez trudu rozwiązuje problemy i po którym oczekuje się planu na każdą ewentualność, ale teraz czuł się sparaliżowany bezsilnością. Nagle uświadomił sobie, że przyjmuje instrukcje od młodziutkiej dziewczyny, której w jakiś niepojęty sposób udało się przejąć kontrolę nad sytuacją. To ona dawała wytyczne, których on sam nie był w stanie sformułować.

– A Harriet…?

– Jeszcze nie skończyliśmy śledztwa. Ale proszę powiedzieć Henrikowi, że jesteśmy na drodze do rozwiązania zagadki.

MIKAEL OBUDZIŁ SIĘ o dziewiątej, w chwili gdy informacja o tragicznej śmierci Martina Vangera rozpoczęła poranne wiadomości radiowe. Nie powiedziano nic więcej niż to, że z niewyjaśnionych przyczyn przemysłowiec z ogromną prędkością zjechał na przeciwległy pas ruchu i że był sam.

Lokalna radiostacja przygotowała dłuższy komentarz, w którym wyrażono niepokój, zarówno o przyszłość koncernu, jak i o ekonomiczne konsekwencje dla przedsiębiorstwa.

Pospiesznie sklecona wiadomość agencyjna z TT nosiła tytuł: „Cała okolica w szoku" i podsumowywała problemy koncernu. Nie dało się ukryć, że spośród dwudziestu jeden tysięcy mieszkańców Hedestad ponad trzy tysiące było zatrudnionych w przedsiębiorstwie Vangera albo w jakiś inny sposób zależnych od jego kondycji. Śmierć dyrektora naczelnego, nagła choroba jego poprzednika, który na domiar złego osiągnął poważny wiek, i brak oczywistego następcy – wszystko to zdarzyło się w jednym z najbardziej krytycznych okresów w historii przedsiębiorstwa.

TEORETYCZNIE MIKAEL ciągle mógł pojechać na posterunek policji w Hedestad i opowiedzieć o wydarzeniach ostatniej nocy, ale Lisbeth już zaczęła działać. Ponieważ nie zadzwonił na policję od razu, z godziny na godzinę było mu coraz trudniej podjąć decyzję. Całe przedpołudnie spędził na kuchennej ławie, skąd w ponurym milczeniu obserwował ciężkie chmury i lejący się z nich deszcz. O dziesiątej przez niebo przetoczyła się jeszcze jedna burza z ulewą, ale w południe zaczęło się przejaśniać i porywisty wiatr przycichł. Mikael wytarł ogrodowe meble i usiadł na dworze z kubkiem kawy. Podniesiony kołnierzyk koszuli maskował czerwoną pręgę.

Śmierć Martina Vangera położyła się cieniem na codziennym życiu Hedeby. Przed domem Isabelli zatrzymywały się samochody przybywających jeden za drugim członków klanu. Składano kondolencje. Lisbeth obserwowała niekończącą się procesję bez cienia emocji. Mikael nie odzywał się ani słowem.

– Jak się czujesz? – zapytała w końcu.

Mikael zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.

– Myślę, że w dalszym ciągu jestem w szoku. Byłem bezbronny. Przez kilka godzin byłem przekonany, że lada moment umrę. Bałem się śmierci i nie mogłem nic zrobić.

Położył dłoń na jej kolanie.

– Dziękuję – powiedział. – Gdybyś się tam nie pojawiła, zabiłby mnie.

Lisbeth uśmiechnęła się krzywo.

– Chociaż… nie pojmuję, jak mogłaś wpaść na tak cholernie głupi pomysł, żeby zmierzyć się z tym szaleńcem zupełnie sama. Leżałem w tej piwnicy i modliłem się, żebyś zobaczyła zdjęcie, żebyś połączyła fakty i zaalarmowała policję.

– Gdybym czekała na policję, raczej byś nie przeżył. Nie mogłam pozwolić, żeby ten parszywiec cię uśmiercił.

– Dlaczego nie chcesz rozmawiać z policją? – zapytał Mikael.

– Nie rozmawiam z władzami.

– Dlaczego?

– To moja sprawa. Ale w twoim przypadku… nie wydaje mi się, żeby etykietka „dziennikarz, którego rozebrał seryjny morderca Martin Vanger" pomogła ci w karierze. Jeżeli nie podoba ci się ksywa Kalle Blomkvist, zawsze mogą do ciebie przylgnąć inne.

Mikael przyjrzał się jej badawczo i nie wrócił do tematu.

– Mamy problem – odezwała się Lisbeth. Mikael skinął głową, pytając:

– Co się stało z Harriet?

Lisbeth położyła przed nim dwa zdjęcia z polaroidu, wyjaśniając, gdzie je znalazła.

Przestudiowawszy z ogromną uwagą fotografie, Mikael podniósł wzrok.

– To może być ona – powiedział w końcu. – Nie dałbym za to głowy, ale z budowy ciała i z włosów przypomina dziewczynę, którą znam ze wszystkich innych zdjęć.

KOLEJNĄ GODZINĘ przesiedzieli w ogródku, zajęci układaniem szczegółów zagadki. Okazało się, że odkryli brakujące ogniwo, czyli Martina, zupełnie niezależnie od siebie.

Lisbeth nie zauważała pozostawionej przez Mikaela na stole fotografii. Przestudiowawszy zdjęcia zerejestrowane przez kamery monitorujące, doszła do wniosku, że zrobił coś głupiego. Przyszła do Martina od strony plaży. Zaglądała w każde okno, ale nie widziała żywej duszy. Ostrożnie sprawdziła klamki we wszystkich oknach i drzwiach na parterze. Ostatecznie wspięła się na piętro i weszła przez niedomknięty balkon. Przeszukanie wszystkich pomieszczeń zajęło jej trochę czasu. W końcu znalazła schody do piwnicy. Martin okazał się partaczem. Zostawiając uchylone drzwi, pozwolił Lisbeth szybko ogarnąć sytuację.

Mikael zapytał, ile słyszała z tego, co mówił Martin.

– Niewiele. Przyszłam, gdy wypytywał cię o Harriet. Zaraz potem założył ci pętlę. Zostawiłam was na jakąś minutę, żeby poszukać broni. W jednej szafie natknęłam się na kije do golfa.