Изменить стиль страницы

Kobieta podniosła się z fotela.

– Proszę natychmiast opuścić mój dom!

Mikael wstał.

– W porządku. Ale wcześniej czy później musi pani ze mną porozmawiać.

– Nie mam panu nic do powiedzenia.

– Martin nie żyje – powiedział z naciskiem Mikael. – Pani nigdy go nie lubiła. Myślę, że przeprowadziła się pani do Londynu nie tylko dlatego, żeby nie widywać ojca, ale również, żeby uniknąć kontaktów z kuzynem. A to oznacza, że pani też wiedziała, a jedyną osobą, która mogła to pani opowiedzieć, była Harriet. Pozostaje tylko pytanie, co pani zrobiła z tą wiedzą.

Anita Vanger zatrzasnęła Mikaelowi drzwi przed nosem.

ZADOWOLONA LISBETH przywitała Mikaela z uśmiechem i uwolniła od ukrytego pod koszulą mikrofonu.

– Podniosła słuchawkę w ciągu trzydziestu sekund od zamknięcia drzwi.

– Numer kierunkowy do Australii – oznajmił Trinity kładąc słuchawki na ministoliku w busie. – Muszę sprawdzić area cod - dodał, stukając w klawiaturę laptopa. – Okej, zadzwoniła pod ten numer w miejscowości Tennant Creek, na północ od Alice Springs na Terytorium Północnym. Chcesz posłuchać rozmowy?

Mikael skinął lekko głową.

– Która teraz jest godzina w Australii?

– Mniej więcej piąta rano.

Trinity włączył cyfrowy odtwarzacz i uruchomił głośniki. Mikael usłyszał osiem długich sygnałów, zanim ktoś po drugiej stronie podniósł słuchawkę. Rozmowa toczyła się po angielsku.

– Cześć, to ja.

– Hmm, wprawdzie jestem rannym ptaszkiem, ale…

– Miałam zadzwonić już wczoraj… Martin nie żyje. Zginął przedwczoraj w wypadku samochodowym.

Cisza. A później coś w rodzaju chrząknięcia, co równie dobrze mogło być słowem: „dobrze".

– Ale mamy problem. Był tu u mnie przed chwilą jakiś ohydny dziennikarz, którego zatrudnił Henrik. Pytał o to, co się stało w 1966 roku. Coś wie.

Znów cisza. A po chwili rozkazujący głos.

– Anita, odłóż słuchawkę. Nie będziemy się kontaktować przez jakiś czas.

– Ale…

– Napisz list. Opowiedz, co się stało – powiedziała kobieta po drugiej stronie i przerwała rozmowę.

– Mądra dziewczyna – skomentowała z podziwem w głosie Lisbeth.

Wrócili do hotelu przed jedenastą. Recepcjonistka pomogła im zarezerwować bilety na najbliższy lot do Australii. Samolot do Canberry w Nowej Południowej Walii odlatywał następnego dnia o 19.05.

Kiedy wszystko było gotowe, rozebrali się i padli na łóżko.

TO BYŁA PIERWSZA wizyta Lisbeth w Londynie i całe przedpołudnie poświęcili na długi spacer. Przeszli z Tottenham Court Road do Soho. Zatrzymali się na dłużej na Old Compton Street, gdzie wypili kawę. Wrócili do hotelu o trzeciej, by odebrać bagaż. Gdy Mikael płacił rachunek, Lisbeth odkryła, że dostała SMSa.

– Dragan prosi o natychmiastowy kontakt.

Zadzwoniła do szefa z telefonu w recepcji. Stojący trochę dalej Mikael zobaczył nagle stężałą twarz dziewczyny i natychmiast podszedł bliżej.

– Co?

– Mama nie żyje. Muszę jechać do domu.

Lisbeth wyglądała na tak zrozpaczoną, że Mikael wziął ją w ramiona.

Odepchnęła go.

Wypili kawę w hotelowym barze. Kiedy Mikael zaproponował, że zrezygnuje z podróży do Australii i wróci z nią do Sztokholmu, pokręciła głową.

– Nie – powiedziała krótko. – Nie możemy teraz zawalić pracy. Po prostu wybierzesz się tam sam.

Rozstali się przed hotelem i pojechali autobusem, każde na swoje lotnisko.

Rozdział 26

Wtorek 15 lipca – czwartek 17 lipca

MIKAEL POLECIAŁ z Canberry do Alice Springs krajowymi liniami, co o tak późnej porze było jedynym rozwiązaniem. A później, gdy pozostało mu zaledwie czterysta kilometrów, miał do wyboru wynajęcie albo awionetki, albo samochodu. Wybrał tę drugą możliwość.

Nieznany mu osobnik o biblijnym przydomku Joshua, wchodzący w skład tajemniczej międzynarodowej sieci, do której należeli również Plague i Trinity zostawił mu na lotnisku w Canberze kopertę z niezbędnymi informacjami.

Numer telefonu, pod który zadzwoniła Anita Vanger, należał do właściciela Cochran Farm. Mikael był w drodze na owczą farmę.

Z zainteresowaniem przeczytał zaczerpnięte z Internetu i umieszczone w kopercie informacje o australijskim przemyśle hodowlanym. Australia ma osiemnaście milionów mieszkańców, z których pięćdziesiąt trzy tysiące zajmują się hodowlą stu dwudziestu milionów owiec. Sam eksport wełny dostarcza ponad trzy i pół miliarda dolarów rocznie. Do tego dochodzi eksport skór dla przemysłu odzieżowego oraz siedmiuset milionów ton baraniny. Produkcja mięsa i wełny to najważniejsze gałęzie australijskiej gospodarki.

Cochran Farm, założona w 1891 roku przez Jeremy'ego Cochrana, była piątym co do wielkości australijskim przedsiębiorstwem rolnym. Hodowano tam około sześćdziesięciu tysięcy owiec rasy merynos, które słyną z wyjątkowo delikatnej wełny. Oprócz owiec chowano krowy, świnie i drób.

Mikael skonstatował, że Cochran Farm jest potężnym przedsiębiorstwem o imponujących obrotach rocznych, a najważniejsze źródło jej dochodów stanowi eksport do USA, Japonii, Chin i Europy Dołączone życiorysy właścicieli były jeszcze bardziej fascynujące.

W 1972 roku, po śmierci Raymonda Cochrana, farma przeszła w ręce wykształconego w Oxfordzie Spencera Cochrana. Spencer zmarł w 1994 roku i od tego czasu firmą zarządzała wdowa po właścicielu. Na niewyraźnym zdjęciu o niskiej rozdzielczości, ściągniętym ze strony internetowej farmy, widać było krótko ostrzyżoną blondynkę z lekko zasłoniętą twarzą. Głaskała stojącą obok owcę. Joshua nie omieszkał poinformować, że kobieta wyszła za mąż za Spencera we Włoszech, w 1971 roku. Nazywała się Anita Cochran.

MIKAEL PRZENOCOWAŁ w wysuszonej dziurze o napawającej nadzieją nazwie Wannado. W pobliskim pubie zjadł pieczeń z baraniny i wlał w siebie trzy pinty w towarzystwie lokalnych talentów, którzy zwracali się do niego mate i mówili ze śmiesznym akcentem. Miał wrażenie, że przypadkowo znalazł się na planie filmu Krokodyl Dundee.

Zanim zasnął późną nocą, zadzwonił do Nowego Jorku.

– Przykro mi, Ricky ale byłem tak zajęty, że nie miałem czasu się odezwać.

– A cóż wy tam wyprawiacie w Hedestad? – wybuchnęła Erika. – Christer dzwonił i opowiedział mi o tragicznym wypadku Martina Vangera.

– To długa historia.

– I dlaczego nie odbierasz telefonów? Wydzwaniam do ciebie jak wariatka.

– Moja komórka tu nie działa.

– A gdzie jesteś?

– Mniej więcej dwieście kilometrów na północ od Alice Springs. W Australii.

Rzadko udawało się Mikaelowi zaskoczyć Erikę. Tym razem zamilkła na dziesięć sekund.

– I co tam w tej Australii robisz? Jeśli mogę spytać?

– Kończę pracę. Wracam za parę dni. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że niedługo zakończę zlecenie dla Henrika.

– Nie mów, że odgadłeś, co się stało z Harriet!

– Wygląda na to, że odgadłem.

DOTARŁ DO COCHRAN Farm następnego dnia w południe, by dowiedzieć się, że jej właścicielka przebywa w okręgu produkcyjnym Makawaka, to jest kolejne sto dwadzieścia kilometrów na zachód.

Zanim odnalazł się w labiryncie backroads, minęła czwarta po południu. Zatrzymał się przy furtce, za którą zebrała się grupka farmerów. Stali wokół maski dżipa i rozmawiając, popijali kawę. Mikael wysiadł z samochodu, przedstawił się i zapytał o Anitę Cochran. Mężczyźni zerknęli na muskularnego trzydziestolatka, który najwyraźniej miał przywilej podejmowania decyzji. Obnażony tors, zazwyczaj chroniony t-shirtem, wyraźnie różnił się od spalonej słońcem reszty ciała. Głowę wieńczył kowbojski kapelusz.

– Weil, mate, szefowa jest jakieś dziesięć kilometrów stąd – powiedział, wskazując kciukiem kierunek.

Spojrzawszy sceptycznie na samochód Mikaela, dodał, że nie poleca jazdy tą japońską zabawką. A w końcu zaproponował, że – ponieważ i tak się tam wybiera – może podrzucić Mikaela swoim dżipem, zdecydowanie lepiej przystosowanym do przemieszczania się po tutejszych wertepach. Podziękowawszy za propozycję, Mikael wziął ze sobą jedynie torbę z laptopem.