Изменить стиль страницы

Telefon od Eriki przerwał mu rozmyślania.

– Chciałam ci tylko powiedzieć, że wybywam z Gregerem na urlop. Na cztery tygodnie.

– Dokąd jedziecie?

– Do Nowego Jorku. Greger ma tam wystawę. A później na Karaiby. Znajomy Gregera pożyczy nam na dwa tygodnie dom na Antigui.

– Wspaniałe plany! Baw się dobrze. I pozdrów Gregera.

– Przez ostatnie trzy dni pracowałam na okrągło. Nowy numer jest już zamknięty a kolejny prawie gotowy. Dobrze byłoby, gdybyś to ty mógł zrobić redakcję, ale Christer obiecał, że się za to weźmie.

– Jeżeli będzie potrzebował pomocy, to niech dzwoni. A co z Janne Dahlmanem?

Erika zawahała się.

– On też idzie na urlop w przyszłym tygodniu. Wcisnęłam Henry'ego na stanowisko tymczasowego sekretarza redakcji. Razem z Christerem poprowadzi cały interes.

– Okej.

– Nie ufam Dahlmanowi. Ale nie mam mu nic do zarzucenia. Wrócę siódmego sierpnia.

OKOŁO SIÓDMEJ wieczorem Mikael znów spróbował zadzwonić do Cecilii. Po pięciu, nieudanych próbach wystał jej SMS-a z prośbą o kontakt, ale na niego też nie otrzymał odpowiedzi.

Zatrzasnął z impetem Apokryfy, założył ubranie do treningu i zamknąwszy chatkę, wyruszył na swoją codzienną rundę w terenie.

Po krótkiej przebieżce wzdłuż brzegu skręcił w las. Pokonywał gęste chaszcze tak szybko, jak potrafił, i dotarł do Fortów wykończony, z szaleńczo przyspieszonym pulsem. Zatrzymał się przy jednym z betonowych umocnień i zaczął rozciągać mięśnie.

Wtem usłyszał przeraźliwy huk i zrozumiał, że w ścianę, zaledwie kilka centymetrów od jego głowy, trafiła kula. Ból poczuł dopiero po chwili, gdy odłamek rozdarł mu skórę u nasady włosów.

Przez moment, który wydawał mu się wiecznością, stał sparaliżowany i niezdolny do refleksji. A później rzucił się całym ciałem na ziemię, tłukąc dotkliwie bark. W tym samym momencie padł drugi strzał. Kula uderzyła w betonowy fundament budowli, przy którym przed sekundą stal.

Rozejrzał się dookoła. Stał mniej więcej w środku umocnienia. Na lewo i prawo rozchodziły się wąskie, niezbyt głębokie, zarośnięte rowy, tworząc swoisty labirynt łączący kilka fortyfikacji, które ciągnęły się przez dwieście pięćdziesiąt metrów. Pod ich osłoną Mikael zaczął przemieszczać się na południe.

Nagle usłyszał echo charakterystycznego głosu kapitana Adolfssona. Szkolenie komandosów, zimowy obóz w Kirunie. Do jasnej cholery, Blomkvist, schyl porządnie łeb, bo inaczej odstrzelą ci dupę! Po dwudziestu latach w dalszym ciągu pamiętał te dodatkowe, prowadzone przez Adolfssona ćwiczenia.

Po jakichś sześćdziesięciu metrach zatrzymał się z walącym sercem, żeby zaczerpnąć powietrza. Oprócz własnego oddechu nie słyszał żadnych odgłosów. Ludzkie oko dostrzega ruch o wiele szybciej niż kształty i cienie. W czasie rozpoznania poruszaj się wolno i spokojnie. Mikael podniósł ostrożnie głowę i wyjrzał ponad krawędź okopu. Oślepiające słońce uniemożliwiało mu rozróżnienie szczegółów, ale nie zauważył żadnego ruchu.

Znów schylił głowę i ruszył do ostatniego elementu fortyfikacji. Wróg może mieć nawet najlepszą broń, to nie ma znaczenia. Jeżeli cię nie widzi, to nie może cię trafić. Osłona, osłona i jeszcze raz osłona! Pamiętaj, żeby nigdy się niepotrzebnie nie pokazywać.

Mikael znajdował się teraz trzysta metrów od granicy gospodarstwa Óstergarden. Przed sobą miał młodnik o dość gęstym poszyciu. Ale żeby do niego dotrzeć, musiałby przebiec około czterdziestu metrów zupełnie nagim zboczem. To była jedyna droga ucieczki. Za plecami miał morze.

Siedząc w kucki, próbował zebrać myśli. Nagle uświadomił sobie ból skroni i odkrył, że ciągle krwawi. Jego t-shirt był przesiąknięty krwią. Odłamek kuli albo betonu wyżłobił głęboki rowek u nasady włosów. Skaleczenie głowy powoduje obfite krwawienie, pomyślał, zanim ponownie skoncentrował się na analizie sytuacji. Ta pierwsza kula mogłaby być zabłąkaną kulą. Ale dwa strzały świadczyły o tym, że ktoś go próbował zabić. Mikael nie wiedział, czy strzelec ciągle jeszcze czai się gdzieś z ponownie załadowaną bronią.

Starał się odzyskać spokój i myśleć racjonalnie. Miał do wyboru: albo czekać, albo próbować uciec. Jeżeli ten człowiek ciągle na niego czyha, ta druga możliwość była zdecydowanie niestosowna. Ale czekając tutaj, ryzykował, że strzelec podejdzie do Fortów, odnajdzie go i uśmierci z bliska.

On (albo ona?) nie może wiedzieć, czy poszedłem w prawo, czy w lewo. Karabin, może sztucer na łosie. Prawdopodobnie z celownikiem optycznym. A to znaczy, że strzelec wpatrzony w obiektyw miał ograniczone pole widzenia.

Jeżeli wpadłeś w tarapaty – przejmij inicjatywę. To lepsze niż czekanie. Po dwóch minutach nasłuchiwania opuścił okop i zsunął się łagodnym zboczem w dół tak szybko, jak tylko potrafił.

Trzeci strzał usłyszał, gdy był w połowie drogi do zagajnika. Kolejne pudlo. Rzucił się szczupakiem za zasłonę młodziutkich drzewek, przeturlał przez morze pokrzyw i pochylony, na ugiętych kolanach uciekał dalej. Po pięćdziesięciu metrach zatrzymał się, nasłuchując. Nagle doszedł go trzask łamanej gałązki. Gdzieś między nim a Fortami. Ostrożnie przywarł brzuchem do ziemi.

Pełzanie przy pomocy czołgania to inne ulubione powiedzenie kapitana Adolfssona. Mikael pokonał w ten sposób kolejne sto pięćdziesiąt metrów. Forsował bezgłośnie leśne poszycie, zwracając uwagę na każdą gałąź i gałązkę. Dwukrotnie usłyszał jakiś trzask. Pierwszy rozległ się bardzo blisko, może dwadzieścia metrów od niego. Mikael zastygnął w bezruchu. Po chwili podniósł ostrożnie głowę i rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie dostrzegł. Leżał w niesamowitym napięciu, gotowy do ucieczki albo desperackiego kontrataku, gdyby wróg rzucił się na niego. Drugi trzask doszedł ze znacznie większej odległości. A później tylko cisza.

On wie, że tutaj jestem. Ale czy zatrzymał się gdzieś i czeka, aż się stąd ruszę, czy sobie po prostu poszedł?

Mikael zaczął się czołgać przez zarośla, by w końcu dotrzeć do pastwiska.

Kolejny krytyczny moment. Wzdłuż ogrodzenia biegła wąska ścieżka. Ciągle leżąc, Mikael oceniał sytuację. Mniej więcej czterysta metrów przed nim, na niewielkim wzniesieniu majaczyły zabudowania. Na prawo od nich pasło się kilkanaście krów. Dlaczego nikt nie słyszał strzałów i nie wyszedł z domu, żeby sprawdzić, co się stało? No tak, lato. Nie wiadomo, czy ktoś tu jest.

O wyjściu na otwarte, nieosłonięte pastwisko w ogóle nie było mowy, a z drugiej strony, gdyby Mikael sam miał wybrać miejsce ze znakomitym polem strzału, wybrałby właśnie ścieżkę przy ogrodzeniu. Wycofywał się przez gąszcz roślin tak długo, aż zagajnik przeszedł w rzadki sosnowy las.

MIKAEL WRACAŁ do domu okrężną drogą, obchodząc gospodarstwo Ostergarden i pokonując wzniesienie Sóderberget. Mijając zabudowania gospodarstwa, zauważył brak samochodu. Ze szczytu pagórka oglądał panoramę Hedeby. W starych chatkach rybackich zamieszkali urlopowicze. Na pomoście siedziało kilka kobiet w strojach kąpielowych, a przy przystani żeglarskiej pluskały się dzieci. W powietrzu unosił się zapach grilla.

Mikael spojrzał na zegarek. Minęła ósma. Strzały padły pięćdziesiąt minut temu. Odziany w szorty Gunnar Nilsson podlewał trawnik. Od jak dawna tutaj jesteś? W domu Henrika gościła tylko gospodyni, Anna Nygren. Dom Haralda jak zwykle sprawiał wrażenie opuszczonego. W ogrodzie za jej domem Mikael zobaczył Isabellę pogrążoną w rozmowie. Dopiero po chwili dostrzegł, że jej rozmówczynią jest chorowita Gerda Vanger, urodzona w 1922 roku i mieszkająca z synem Alexandrem w jednym z domków za posiadłością Henrika. Nigdy nie poznał jej osobiście, chociaż widział ją kilka razy w sąsiedztwie. W chwili gdy stwierdził, że dom Cecilii ciągle wygląda na niezamieszkany, zobaczył, że w kuchni zapaliła się lampa. A więc wróciła do domu. Czy strzelec był kobietą? Mikael ani przez sekundę nie wątpił, że Cecilia potrafi obchodzić się z bronią. Jeszcze dalej zauważył stojący na podjeździe willi samochód Martina. A ty jak długo jesteś w domu?