Изменить стиль страницы

– Wiem, że to dla ciebie ciężkie chwile, Cyr. Przykro mi z powodu straty, jaką poniosłeś.

Cyr chciał podziękować, kiedy uświadomił sobie, że agent nie mówi o Eddzie Lou, ale o jego ojcu. Wbił oczy w blat stołu.

– Wiem, że rozmawiałeś z szeryfem Truesdale'em wczoraj wieczorem i że twoje informacje okazały się bardzo pomocne. Musimy jeszcze raz wrócić do tej sprawy, ale zaczniemy od czego innego. Czy twój ojciec wspominał kiedyś o pannie Caroline Waverly?

– Nie znał jej.

– A więc nigdy o niej nie mówił? Cyr zerknął spod oka na Tuckera.

– Może coś mówił. Czasem mówił bardzo dużo, kiedy nachodził go taki nastrój.

– Nastrój?

– Kiedy mówił, że Bóg do niego przemawia.

– Miewał te nastroje regularnie?

– Dosyć. – Cyr łyknął coli, żeby zwilżyć zaschnięte gardło. – A. J. mówił, że on po prostu lubi pomstować na ludzi i używa do tego Boga.

– Czy stosował przemoc wobec ciebie lub innych członków twojej rodziny?

– On… – Cyr przypomniał sobie wyrażenie Tuckera. – Miał ciężką rękę. – To nie brzmiało tak okropnie. Zupełnie jakby powiedział, że ojciec miał chłodna głowę. – Nie tolerował żadnego nieposłuszeństwa. Biblia mówi, że należy szanować ojca.

Tucker zauważył, że Cyr nie powiedział „ojca i matkę". Widocznie Austin faszerował syna Pismem Świętym wybiórczo.

– I używał tej ciężkiej ręki, kiedy nachodził go nastrój?

Cyr wzruszył chudymi ramionami.

– Używał ręki zawsze. Kiedy miał nastrój, używał jej mocniej.

– Rozumiem. – Lakoniczny opis przemocy podziałał nawet na Burnsa – I kiedy przynosiłeś mu jedzenie i inne rzeczy do przepustu, był ciągle w nastroju?

– Musiałem to zrobić. – Kłykcie Cyra zbielały na butelce coli. – Zabiłby mnie, gdybym go nie posłuchał. Musiałem to zrobić.

– Agent Burns wcale cię za to nie wini, Cyr. – Tucker ponownie położył dłoń, krzepiącą, ciepłą dłoń, na jego ramieniu. – Nikt cię nie obwinia. Nie zrobiłeś nic złego.

– Nie, nie winię cię – powiedział Burns lekko ochrypłym głosem. Odchrząknął. Chłopak bal się, i to go irytowało. – Nikt cię nie wini. Chcę tylko, żebyś mi powiedział, co mówił twój ojciec o pannie Waverly.

Cyr zamrugał powiekami, żeby odegnać łzy.

– Powiedział, że jest pełna grzechu. Że wszystkie kobiety takie są. Jak żona Lota. Została zamieniona w słup soli.

– Tak. – Burns splótł dłonie. – Wiem. Czy powiedział, dlaczego panna Waverly jest pełna grzechu?

– Powiedział, że… – Rzucił Tuckerowi zrozpaczone spojrzenie. – Czy muszę?

– Tak będzie lepiej – powiedział Tucker. – Nie denerwuj się. Cyr wypił duszkiem colę, otarł usta, pokręcił się na krześle.

– Powiedział, że rozkłada nogi dla pana Tuckera – wyjąkał w końcu, czerwony jak burak. – I że jest nie lepsza od dziwki. 1 że już czas rzucić kamieniem. Przykro mi, panie Tucker.

– To nie twoja wina, Cyr.

– Ja nie wiedziałem, że on chce ją skrzywdzić. Przysięgam, że nie wiedziałem. On zawsze opowiadał takie rzeczy. Nie zwracałem na to uwagi, jak długo mnie nie bił. Nie wiedziałem, że on na nią napadnie, panie Burns. Przysięgam, że nie wiedziałem.

– Jestem o tym przekonany. Twój ojciec bił twoją matkę, prawda. Ognista czerwień policzków Cyra przybladła.

– Nic nie mogliśmy na to poradzić. Ona nie chciała. Nie pozwoliła szeryfowi sobie pomóc, ponieważ kobieta jest winna mężowi posłuszeństwo. Czasem szeryf przychodził, a ona mówiła, że spadła ze schodów, albo coś. – Opuścił głowę. Wstyd ciążył mu niemal tak samo jak strach. – Ruthanne mówiła, że ona to lubi. Lubi być bita. Ale mnie się to wydaje nie w porządku.

Burns uznał, że nie czas tłumaczyć chłopcu zawiłości psychiki maltretowanych kobiet. Była to robota dla pracownika socjalnego albo psychiatry.

– Czy bił również Ruthanne?

Cyr uśmiechnął się z pobłażaniem.

– Umiała schodzić mu z drogi.

– A Vernon?

– Czasem skakali sobie do oczu. – Cyr wzruszył niedbale ramionami Ale najczęściej trzymali się razem. Vernon był ulubieńcem taty. Mama mówiła, że jest tak podobny do taty, jakby z niego skórę zdarł.

– A jak było z Eddą Lou. Czy twój ojciec ją bił?

– Sprzeciwiała mu się, miała zawsze jakieś „ale". Oddawała mu. Kiedyś rozbiła mu głowę butelką, po tym jak przylał jej pasem. Wtedy się wyprowadziła. Zamieszkała w mieście i w ogóle nie pokazywała się w domu.

– Czy twój ojciec mówił o Eddzie Lou to samo, co o pannie Wawerly? Osa zajrzała do butelki coli i została odegnana.

– Nie wolno nam było wspominać jej imienia. Czasem ojciec się wściekał i nazywał ją dziwką Babilonu. Vernon jeszcze tatę podburzał. Chciał ściągnąć ją do domu, żeby mogli ją ukarać. Vernon mówił, że to nasz obowiązek jako rodziny i chrześcijan, ale chyba nie wierzył w to tak, jak tata. Vernon po prostu lubi bić ludzi – powiedział zwyczajnie jakby stwierdzał, że Vernon lubi lody waniliowe w waflu. – Potem tato usłyszał, że Edda Lou umawia się z panem Tuckerem i powiedział, że wolałby ją widzieć martwą. I pobił mamę.

Tucker przycisnął palce do powiek, zastanawiając się, czy wyzwoli się kiedyś z poczucia winy.

– Cyr, czy pamiętasz dzień, kiedy twój ojciec pokłócił się z panem Longstreetem?

Tucker opuścił ręce. Omal się nie roześmiał. Określenie „pokłócił się" było nie lada eufemizmem wobec siniaków, które miał na całym ciele.

– Chyba tak. Tata przyszedł do domu z twarzą jak befsztyk.

– A dwie noce przedtem? – W tę noc, kiedy Edda Lou została zamordowana. – Czy ojciec miał jeden ze swoich nastrojów?

Po raz pierwszy Cyr musiał się zastanowić nad odpowiedzią. Stracił wygląd ściganego zająca. W roztargnieniu odgonił natrętną osę.

– Nie pamiętam dobrze. Kiedy dowiedział się, że Edda Lou niby to jest w ciąży, był naprawdę wściekły. Ale nie pamiętam, kiedy to było.

Przez parę minut Burns krążył wokół tematu, próbując odświeżyć pamięć chłopca, ukrywając jednocześnie powód swojego zainteresowania, potem dal spokój. Miał jeszcze Ruthanne i Mavis Hatinger. Im pamięć może lepiej dopisywać.

– Dobrze, Cyr, jeszcze tylko parę pytań. Nóż, który zaniosłeś ojcu. Często go ze sobą nosił?

– Tylko kiedy szedł na polowanie. Nóż jest za wielki, żeby go nosić ot tak sobie.

– Czy mógłbyś określić, jak często go brał przez ostatnie, powiedzmy sześć, siedem miesięcy?

– Cztery albo pięć razy. Może więcej. Lubił polować na wiewiórki.

– Czy kiedykolwiek groził nożem tobie albo komuś z twojej rodziny?

Czy mówił, że wymierzy nim komuś karę?

– Chciał wypatroszyć pana Tuckera. – Cyr zakrył twarz dłońmi, tłumiąc swój głos. – Powiedział, że muszę sprowadzić pana Tuckera do przepustu, żeby mógł go wypatroszyć jak królika. Chciał odciąć mu… no, wie pan. Powiedział, że to boska sprawiedliwość. Chciał go posiekać, żeby wyglądał jak Edda Lou. A gdybym zwrócił się przeciwko niemu, gdybym nie uszanował swego ojca, wtedy wyjąłby mi moje oczy, ponieważ oko zgrzeszyło przeciw niemu. Bóg mówi, że tak powinno się wtedy zrobić. Proszę, panie Tucker. – Nie płakał, ale zakrywał twarz dłońmi, jak dziecko oglądające film grozy zakrywa się przed strasznym obrazem. – Proszę, ja nie chcę już o tym myśleć.

– Już dobrze, Cyr. – Tucker stanął za jego krzesłem. – Zostaw go, Burns.

Burns wyłączył magnetofon i schował go razem z notatnikiem do kieszeni.

– Nie jestem bez serca, Longstreet. – Wstając od stołu przeniósł wzrok z drżącego chłopca na człowieka, który mianował się jego obrońcą. – I zdaję sobie sprawę, że ofiar jest więcej niż te trzy dziewczyny pogrzebane na waszym cmentarzu. – Przez jedną krótką chwilę pożałował, że nie potrafi okazać współczucia tak łatwo, jak Tucker, przez dotknięcie ręką. Skinął chłopcu głową i, choć ton jego głosu był oficjalny, naprawdę myślał to, co mówił. – Postąpiłeś słusznie, Cyr. Mężczyzna nie mógł zrobić inaczej. Pamiętaj o tym.

Tucker położył dłonie na ramionach chłopca i patrzył, jak Burns odchodzi. Po raz pierwszy, odkąd jego oczy spoczęły na agencie FBI, Tucker poczuł dla niego szacunek.