Изменить стиль страницы

– Wracaliście tam od tamtej nocy?

– Tak, kilka razy. – Popatrzył na Quinn. – I mogę ci powiedzieć, że pójście do stawu w okolicach Siódemki nie jest dla mnie najbardziej oczekiwanym wydarzeniem roku.

– Siódemki?

– Tak nazywamy ten tydzień w lipcu.

– Opowiedz mi więcej o tym, co się wtedy dzieje. To dobry moment, uznał Cal, żeby powiedzieć to wprost, komuś, kto naprawdę chciał zrozumieć i kto – być może – stanowił część odpowiedzi.

– Ludzie w Hollow stają się źli, agresywni, posuwają się nawet do zabójstw. Dopuszczają się czynów, których nie popełniliby w żadnym innym czasie. Niszczą budynki, wdają się w bójki, podkładają ogień. I gorzej.

– Morderstwa, samobójstwa.

– Tak. Gdy ten tydzień dobiegnie końca, prawie nic nie pamiętają. Jak gdyby wychodzili z transu lub długiej choroby. Niektórzy już nigdy nie są tacy sami. Jedni opuszczają miasto, a inni remontują domy i sklepy i żyją tu dalej. Nie wszystkich ogarnia szaleństwo i objawia się na wiele sposobów. Ten stan najbardziej przypomina masową psychozę, która za każdym razem staje się silniejsza.

– A co na to policja? Cal odruchowo podniósł patyk. Nie było sensu rzucać go psu, tylko zawstydziłby ich oboje, więc opuścił rękę, tak żeby Klusek mógł złapać kijek w zęby i potruchtać radośnie dalej.

– Siedem lat temu szeryfem był Larson. Porządny człowiek, chodził do szkoły z moim ojcem, przyjaźnili się. Trzeciej nocy zamknął się w swoim biurze. Myślę, że w głębi duszy wiedział, co się z nim dzieje, i nie chciał ryzykować powrotu do żony i dzieci. Jeden z zastępców szeryfa, Wayne Hawbaker, siostrzeniec sekretarki Foxa, przyszedł po niego, potrzebował pomocy. Usłyszał, jak Larson płacze w swoim gabinecie. Nie mógł go namówić do wyjścia. Zanim wyważył drzwi, Larson się zastrzelił. Teraz szefem policji jest Wayne. Też porządny facet.

Ilu takich wydarzeń był świadkiem?, zastanawiała się Quinn. Ile poniósł strat od swoich dziesiątych urodzin? A mimo to znów szedł do lasu, w którym wszystko się zaczęło. Chyba nie widziała dzielniejszego faceta.

– A co z policją hrabstwa, stanową?

– Przez ten tydzień jakbyśmy byli odcięci od świata. – Obok nich przeleciał kardynał, jaskrawoczerwony i beztroski. – Czasami ludzie przyjeżdżają, czasem wyjeżdżają, ale na ogół jesteśmy zdani sami na siebie. Jest tak, jakby… – urwał, szukając odpowiednich słów – jakby na miasto spływał welon i nikt nie mógł niczego zobaczyć wyraźnie. Pomoc nie nadchodzi, a potem nikt specjalnie się nad tym nie zastanawia. Ludzie uznają to za bujdy albo „Blair Witch Project”. Wspomnienia blakną, aż po siedmiu lalach wszystko się powtarza.

– A ty zostajesz i patrzysz na to przez cały czas.

– To moje miasto – powiedział po prostu. Tak, pomyślała Quinn, to bez wątpienia był najodważniejszy facet, jakiego w życiu widziała.

– Jak ci się spało? – zapytał Cal.

– Żadnych snów. Layla też. A ty?

– Tak samo. Nigdy wcześniej nie przestawał, kiedy już zaczął. Ale tym razem wszystko jest inaczej.

– Bo ja coś widziałam i Layla też.

– To prawda. Poza tym nigdy nie zaczynał tak wcześnie ani nie był taki silny. – Popatrzył na Quinn. – Badałaś kiedyś swoje drzewo genealogiczne?

– Nie. Myślisz, że jesteśmy spokrewnieni ze sobą lub ja pochodzę z rodu kogoś, kto uczestniczył w wydarzeniach przy Kamieniu Pogan?

– Zawsze uważaliśmy, że tu chodzi o krew. – Cal spojrzał niewidzącym wzrokiem na bliznę na nadgarstku. – Jednak na razie te przypuszczenia, czy raczej przeczucia, na nic nam się nie przydały. Skąd pochodzili twoi przodkowie?

– Głównie z Anglii, kilku z Irlandii.

– Moi też. Ale wielu Amerykanów ma angielskie korzenie.

– Może powinnam zbadać, czy w rodzinie nie było jakichś Dentów lub Twisse'ów? – Wzruszyła ramionami, gdy Cal popatrzył na nią spode łba. – Twoja prababcia wskazała mi tę ścieżkę. Próbowałeś ich odszukać? Gilesa Denta i Lazarusa Twisse'a?

– Tak. Dent mógłby być moim przodkiem, gdyby rzeczywiście był ojcem trzech synów Ann Hawkins. Nie ma o nim żadnych zapisków. Giles Dent nie figuruje absolutnie nigdzie poza podaniami z tamtych czasów, kilkoma starymi listami i dziennikami. Żadnego świadectwa urodzenia ani zgonu. Twisse tak samo. Równie dobrze mogliby spaść z księżyca.

– Mam przyjaciółkę, która jest mistrzynią w odnajdywaniu informacji. Posłałam jej trochę danych. I nie rób znowu takiej miny.

Znam ją od lat, pracowałyśmy razem przy innych historiach. Nie wiem jeszcze, czy będzie chciała się w to zaangażować, ale wierz mi, jeśli się zgodzi, będziesz wdzięczny. Ona jest fantastyczna.

Cal nie odpowiedział, bo myślał intensywnie. Czy jego opór wynikał z tego, że czuł się, jakby tracił kontrolę nad sytuacją? A czy w ogóle kiedykolwiek miał nad nią kontrolę? Wiedział na pewno, że im więcej ludzi zaangażuje się w tę sprawę, za tym więcej osób będzie czuł się odpowiedzialny.

A przede wszystkim jak ujawnienie wszystkich faktów wpłynie na miasto?

– Przez te wszystkie lata mówiono i pisano czasem o Hollow. Ty się tak o nas dowiedziałaś. Ale to nigdy nie było nic poważnego i zaowocowało tylko wzmożonym ruchem turystycznym. Jeśli zaangażujesz się ty sama i potencjalnie jeszcze dwie osoby, Hollow może się zamienić w jakiś ponury lub niedorzeczny rozdział w przewodniku turystycznym.

– Wiedziałeś, że istnieje takie ryzyko, kiedy zgodziłeś się ze mną porozmawiać.

Quinn szła obok niego równym krokiem po śliskiej ścieżce. Bez mrugnięcia okiem maszerowała prosto w nieznane.

– I tak byś przyjechała, nawet jakbym się nie zgodził.

– A zatem współpracujesz ze mną, bo chcesz mieć kontrolę nad rozwojem wydarzeń. – Skinęła głową. – Nie mogę cię winić. Ale może powinieneś spojrzeć na sytuację z szerszej perspektywy, Cal. Im więcej zaangażowanych w to ludzi, tym więcej głów i większa szansa na wykoncypowanie, jak to wszystko powstrzymać. Chcesz położyć kres tej sprawie?

– Bardziej niż potrafię to wyrazić słowami.

– Szukam dobrego tematu, nie zamierzam ci wmawiać, że jest inaczej. Ale też chcę to powstrzymać, bo pomimo moich słynnych jaj sytuacja mnie przeraża. Wydaje mi się, że łatwiej sobie z nią poradzimy, jeśli będziemy współpracować i wykorzystamy wszystkie nasze atuty. Jednym z moich jest Cybil i to cholernie dobrym.

– Pomyślę o tym. – Na razie dosyć jej powiedział. – Powiedz mi, co skierowało cię w świat duchów?

– Proste. Zawsze lubiłam przerażające historie. Kiedy byłam mała i miałam wybór między, powiedzmy „Anią z Zielonego Wzgórza” albo Stephenem Kingiem, zawsze wybierałam Kinga. Kiedyś sama pisywałam horrory, przyprawiając moich przyjaciół o histerię. Dobre, stare czasy – powiedziała z nostalgią, a Cal się roześmiał. – Ale punktem zwrotnym była chyba wizyta, jaką złożyliśmy z przyjaciółmi w nawiedzonym domu. W Halloween. Miałam dwanaście lat i to było wielkie wyzwanie. Dom popadł w ruinę i miał zostać zburzony. To szczęście, że podłogi nie pozapadały się nam pod stopami. Myszkowaliśmy po kątach, piszczeliśmy, straszyliśmy się nawzajem i ogólnie mieliśmy dobry ubaw. I wtedy ją zobaczyłam.

– Kogo?

– Ducha, rzecz jasna. – Dała mu przyjacielskiego kuksańca łokciem. – Skoncentruj się. Nikt inny jej nie widział, ale ja tak, jak schodziła ze schodów. Była cała we krwi. Spojrzała na mnie. – Quinn mówiła teraz cicho. – Wydawało mi się, że popatrzyła prosto na mnie i poszła dalej. Poczułam chłód, który od niej bił.

– I co zrobiłaś? Jak znam życie, to pewnie za nią podszyłaś.

– Oczywiście, że za nią poszłam. Moi kumple biegali po domu, wydając przerażające odgłosy, ale ja poszłam za nią do walącej się kuchni i dalej, po zrujnowanych schodach do piwnicy, którą oświetliłam moją latarką z Kopciuszkiem. Tylko proszę się nie śmiać!

– Jakże mógłbym się śmiać, skoro sam miałem latarkę z Lukiem Skywalkerem?

– No dobrze. Na brudnej, betonowej podłodze znalazłam mnóstwo pajęczyn, mysich bobków i martwych robaków. I nagle beton zniknął, a ja stałam na twardej ziemi, w której ktoś wykopał dół – grób. Obok leżała łopata z czarnym trzonkiem. Ona weszła do środka, znów na mnie popatrzyła i zanurzyła się w ziemi, do diabła, tak jak kobieta zanurza się w kąpieli z pianą. I znowu stałam na betonie.