Przyjechał tutaj, by wyzdrowieć. To wszystko.
Pomachałam i zawołałam go. Uśmiechnął się i wskazał dużą torbę nadjeżdżającą na taśmie.
Kiwnęłam głową i zaczęłam w myśli segregować klucze, ustalać, który zaczepię na osobnym kółku.
– Bonjour wszystkim.
Lekko go uścisnęłam w sposób, w jaki ludzie zwykle witają swoich teściów. Odsunął się i tymi cholernie niebieskimi oczami zmierzył mnie z góry na dół.
– Ładnie wyglądasz.
Miałam na sobie dżinsy i koszulkę, nadal chodziłam o kulach.
– Jak ci minęła podróż?
– Stewardesie zrobiło się mnie żal i miała na mnie oko.
Nie dziwiłam się.
Po drodze do domu zapytałam, co mu było.
– Trzy złamane żebra i przebite płuco. Reszta kuł trafiała w mięśnie. Nic wielkiego, straciłem tylko trochę krwi.
Zoperowanie tego “nic wielkiego" zabrało cztery godziny.
– Boli?
– Tylko kiedy oddycham.
Kiedy dojechaliśmy do Annexu, pokazałam mu pokój gościnny i poszłam do kuchni po mrożoną herbatę.
Kilka minut później przyszedł do mnie na patio. Słońce świeciło przez gałęzie magnolii, a przedrzeźniacza zastąpiła grupka ćwierkających wróbli.
– Ładnie wyglądasz – powiedziałam wręczając mu szklankę. Ryan przebrał się w szorty i koszulkę. Skóra na jego nogach miała kolor surowego dorsza, a grube skarpety otaczały kostki.
– Zimowałeś w Nowej Funiandii?
– Opalanie powoduje czerniaka.
– Chyba założę okulary przeciwsłoneczne.
Rozmawialiśmy już o tym, co zdarzyło się w Ange Gardien. Dyskutowaliśmy w szpitalu, potem przez telefon, kiedy więcej rzeczy wyszło na jaw.
Ze swojego telefonu komórkowego zadzwonił na posterunek policji w Rouville, gdy zdrapywałam lód ze znaku. Kiedy się tam nie zjawiliśmy, oficer dyżurny wysłał ludzi, by oczyścili drogę, i policja mogła podjąć poszukiwania. Oni znaleźli nieprzytomnego Ryana i wezwali posiłki i karetkę.
– A więc twoja siostra ma już dosyć kosmicznego uzdrawiania?
– Chyba tak. – Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam głową. – Była tu kilka dni i pojechała do Teksasu. Wkrótce pewnie znowu da się w coś wciągnąć.
Zajęliśmy się herbatą.
– Czytałeś opinię psychiatrów?
– Iluzyjna identyfikacja ze znaczącymi elementami pretensjonalności i paranoi. Co to, do diaska, znaczy?
Zadałam sobie niedawno to samo pytanie i odpowiedzi poszukałam w psychiatrycznej literaturze.
– Iluzja antychrysta. Ludzie postrzegają siebie lub innych w kategoriach demonów. W przypadku Elle iluzja została przeniesiona na dzieci Heidi. Czytała o materii i antymaterii i uwierzyła, że wszystko musi istnieć w równowadze. Powiedziała, że jedno z dzieci było antychrystem, a drugie rodzajem kosmicznego wsparcia. Nadal tyle mówi?
– Jak naćpana. Przyznaje się do wysłania morderców, którzy mieli zabić dzieci, do St-Jovite. Simonnet próbowała im przeszkodzić, więc ją zastrzelili. Potem wstrzyknęli jej narkotyki i zaczęli podpalać.
Pomyślałam o starszej pani, której kości badałam.
– Simonnet na pewno próbowała ochronić Heidi i Briana. Stąd te telefony na Świętą Helenę, potem jej wyprawa do Teksasu, do domu Schneiderów, zaraz po wizycie Daniela Jeannotte. – Moje palce zostawiały owalne ślady na szklance z herbatą. – Ale dlaczego Simonnet dzwoniła na wyspę po wyjeździe Heidi i Briana stamtąd?
– Heidi nadal kontaktowała się z Jennifer Cannon, a Simonnet do niej dzwoniła po nowe wieści. Gdy Elle się dowiedziała, kazała zabić Cannon.
– Te same egzorcyzmy z psami, nożami i wrzątkiem kazała odprawić, kiedy Carole Comptois zaszła w ciążę.
Nadal wzdrygałam się na samo wspomnienie.
– A czy Comptois pracowała wtedy jako prostytutka?
– Rzuciła to. Jak na ironię, to jeden z byłych klientów przedstawił ją Elle. Chociaż Comptois mieszkała z grupą, nie zerwała kontaktów ze światem, bo ojcem dziecka był ktoś spoza grupy, a więc nieakceptowany dawca spermy. To dlatego Elle kazała ją torturować.
– A Amalie Provencher?
– To jest niejasne. Amalie mogła wejść im w drogę podczas eliminowania Jennifer.
– Elle wierzyła, że potrzebuje siły pięćdziesięciu sześciu dusz do zebrania mocy do ostatecznego przejścia. Nie przewidziała, że straci Comptois. Dlatego potrzebowała Harry.
– Dlaczego pięćdziesięciu sześciu?
– To ma coś wspólnego z pięćdziesięcioma sześcioma otworami Aubreya w Stonehenge.
– A co to są otwory Aubreya?
– Małe doły, które wykopywano i od razu wypełniano. Prawdopodobnie służyły do przepowiadania zaćmień księżyca. Elle ubarwiła swoje iluzje różnymi rodzajami ezoteryki.
Popiłam herbatę.
– Miała obsesję na punkcie równowagi. Materia i antymateria. Kontrolowane łączenie w pary. Dokładnie pięćdziesiąt sześć osób. Wybrała Ange Gardien nie tylko ze względu na nazwę, ale dlatego, że leży dokładnie w połowie drogi między komunami w Teksasie i Południowej Karolinie. Niezwykły zbieg okoliczności, prawda?
– Niby co?
– Moja siostra mieszka w Teksasie. Ja pracuję w Quebecu i jestem związana z Karolinami. Gdziekolwiek bym nie pojechała, wszędzie Elle miała swoje wpływy. Niesamowity zasięg. Jak myślisz, ile osób jest związanych z sektami?
– Trudno powiedzieć.
Z sąsiedniego patio doszły nas dźwięki muzyki Vivaldiego.
– A jak twój przyjaciel Sam przyjął wiadomość, że jeden z jego pracowników przywiózł ciała na wyspę?
– Był wstrząśnięty. – Przypomniałam sobie zdenerwowanie Joeya przy samochodzie z wodą, kiedy wyszliśmy z miejsca, gdzie zakopane były ciała. – Joey Espinoza pracował dla Sama przez dwa lata.
– Tak. Należał do grupy Owensa, ale mieszkał w domu matki. To ona zadzwoniła do opieki społecznej. To chyba on jest ojcem Carlie'ego. Dlatego Kathryn uciekła do niego, kiedy wszystko zaczęło być nie tak, jak powinno. I chyba nie wiedziała nic o morderstwach.
– Gdzie oni teraz są?
– Kathryn z dzieckiem jest u kuzynki. Joey spowiada się przed szeryfem Bakerem.
– Czy ktoś został oskarżony?
– Elle i Daniel zostali oskarżeni o trzy morderstwa pierwszego stopnia:
Jennifer Cannon, Amalie Provencher i Carole Comptois. Ryan zerwał liść magnolii i przeciągnął nim po udzie.
– Co jeszcze było w opinii?
– Według wyznaczonego przez sąd psychiatry, Elle cierpi na rozległą psychozę wieloiluzyjną. Jest przekonana, że wkrótce nastąpi apokalipsa w kształcie ogromnej katastrofy ekologicznej, a jej przeznaczeniem jest zachowanie ludzkości poprzez przewiezienie grupy daleko od apokalipsy.
– Dokąd się wybierali?
– Nie chce powiedzieć. Ale nie ma ciebie na liście pasażerów.
– Jak ludzie dają się w to wciągnąć? – Ryan powtórzył pytanie, które zadałam Redowi Skylerowi.
– Grupa wciągała takich, którzy byli rozczarowani osobami ze swojego otoczenia i zafascynowani akceptacją grupy. Tu doznawali poczucia wartości i ważności, dostawali proste odpowiedzi na wszystkie pytania, z niewielką ilością terapii narkotykowej.
Lekki wiatr poruszył gałęziami magnolii, przynosząc zapach mokrej trawy. Ryan nic nie mówił.
– Elle może i jest wariatką, ale inteligentną i wyjątkowo przekonującą. Nawet po tym wszystkim jej zwolennicy pozostali jej wierni. Ona mówi, a oni milczą.
– Tak. – Uniósł zabandażowaną rękę do piersi. – Tak, jest sprytna. Nigdy nie chciała dużej grupy. Wolała mniejszą, ale złożoną z lojalnych członków. Właśnie to i pieniądze Guilliona pozwoliły jej pozostać w ukryciu. Przez cały czas nie zrobiła ani jednego fałszywego kroku.
– A co z kotem? To było brutalne, ale głupie.
– To był Dom Owens. Elle go wyznaczyła, żeby cię przystopować. On twierdzi, że nie lubi robić krzywdy fizycznej, więc rozkazał kilku zwolennikom, którzy są studentami w Charlotte, zrobić coś, co by cię odstraszyło. Oni wymyślili ten kawał z kotem. Wzięli biedaka ze schroniska.
– Jak mnie znaleźli?
– Jeden z nich ukradł z twojego biura rachunek czy coś takiego. Był na nim twój domowy adres.