– No właśnie. Według tych wizji ostatnie dni będzie charakteryzowała przemoc. Niektóre z grup koncentrują się na przetrwaniu, gromadząc broń i zajmując się zakrojoną na szeroką skalę inwigilacją, pełnego zła, porządku społecznego, który im zagraża. Albo antychrysta, szatana, czy kogo tam oni traktują jako zagrożenie.
Dom nie wierzy w antychrysta.
– Wierzenia apokaliptyczne są niezwykle zmiennie zwłaszcza wtedy, kiedy głosi je charyzmatyczny przywódca. Koresh twierdził, że jest Bogiem z nominacji.
– Coraz ciekawiej to brzmi.
– Widzisz, jednym z problemów takiego samozwańczego proroka jest to, że musi on być ciągle twórczy i niepowtarzalny. Nie ma żadnego instytucjonalnego poparcia dla jego autorytetu. Nie ma też żadnych instytucjonalnych ograniczeń jego zachowań. To on prowadzi, ale tylko wtedy, kiedy idą za nim jego zwolennicy. Dlatego ci faceci mogą być zmienni. I w granicach swojej władzy mogą robić, co im się podoba. W przypadkach skrajnych, kiedy zagrożony jest ich autorytet, reakcją może być skrajne dyktatorstwo. Zaczynają wymagać dziwnych rzeczy, a inni muszą się dopasować, by wykazać lojalność.
– Na przykład?
– Jim Jones przeprowadzał testy wiary, jak je nazywał. Członkowie Świątyni Ludu byli zmuszani do podpisywania się pod spowiedzią albo znoszenia publicznych zniewag, aby dowieść swojego poświęcenia. Pewien rytuał polegał na wypijaniu nieznanego płynu. Kiedy mówiono uczestnikowi, że to była trucizna, nie wolno mu było ukazywać strachu.
– Czarujące.
– Innym ulubionym rytuałem jest wazektomia. Podobno Synanon kazał niektórym ze swoich męskich zwolenników iść pod nóż.
Partnerem Heidi miał być Jason.
– A co z aranżowaniem małżeństw?
– Jouret i DiMambro, Jim Jones, David Koresh, Charles Manson. Oni wszyscy praktykowali kontrolowane łączenie się w grupy. Dieta, seks, aborcja, ubranie, sen. Idiosynkrazja naprawdę nie ma znaczenia. Przywódca nakłada na swoich zwolenników warunki i każe im przestrzegać zasad, i w ten sposób usuwa ich wszelkie zahamowania. W końcu ta bezwzględna akceptacja dziwnych zachowań może sprawić, że przemoc zacznie być czymś powszechnym. Na początku małe akty poświęcenia, pozornie nieszkodliwe wymagania, jak styl uczesania, medytacje o północy czy seks z mesjaszem. Z czasem te wymagania rosną.
– Wygląda mi to na czczenie szaleństwa.
– Dobrze powiedziane. Ten proces przynosi liderowi jeszcze jedną korzyść. Eliminuje tych, którzy są mniej zaangażowani; po prostu zaczynają mieć dosyć i odchodzą.
– No dobrze. Mamy skrajne grupy, na których czele stoją jacyś wariaci. Co sprawia, że zaczynają w pewnej chwili stosować przemoc? Dlaczego dzisiaj, a nie w przyszłym miesiącu?
Jest za wcześnie. To nie może być teraz.
– Większość wybuchów przemocy ma związek z czymś, co socjologowie nazywają “nasilające się napięcie granic”.
– Proszę, Red, oszczędź mi żargonu.
– Dobrze. Te skrajne grupy są zwykle zainteresowane dwoma rzeczami: zyskiwaniem członków i ich utrzymaniem. Ale kiedy lider czuje się zagrożony, nacisk kładzie się na coś innego. Czasem przestają przyjmować nowych członków i już obecni zaczynają być dokładniej monitorowani. Wymaganie, aby poddali się ekscentrycznym zasadom, rośnie. Temat fatum powraca coraz częściej. Grupa może być jeszcze bardziej izolowana i jeszcze bardziej paranoiczna. Napięcia między nią a otaczającym środowiskiem, władzami albo egzekutorami prawa nasilają się.
– I to jest to, czego obawiają się ci megalomani?
– Członek, który odchodzi, może być uważany za zdrajcę.
Obudziliśmy się, a Heidi i Briana nie było.
– Przywódca może poczuć, że traci kontrolę. Albo jeżeli sekta ma kilka ośrodków i nie może być wszędzie naraz, może uważać, że jego autorytet traci na skutek jego nieobecności. Większy niepokój. Większa izolacja. Większa tyrania. To paranoiczna spirala. I teraz potrzeba jeszcze jakiegoś czynnika z zewnątrz.
– Jak bardzo destrukcyjne musi być to wydarzenie poza grupą?
– Różnie. W Jonestown wystarczyła wizyta kongresmana z jego prasową świtą i ich próba powrotu do Stanów z grupą zdrajców. W Waco potrzebny był nalot Biura do spraw Alkoholu, Papierosów i Broni, przeprowadzony w wojskowym stylu, użycie cezu i burzenie ścian opancerzonymi pojazdami.
– Skąd ta różnica?
– To ma związek z ideologią i przywództwem. Ośrodek w Jonestown był wewnętrznie bardziej wpływowy niż ten w Waco.
Czułam, że moje palce są bardzo zimne.
– Myślisz, że Owens ma przemoc w swoich planach?
– Na pewno należałoby mu się przyjrzeć. Jeżeli przetrzymuje dziecko twojej przyjaciółki wbrew jej woli, to możesz dostać nakaz.
– To nie jest takie pewne, czy ona zgodziła się zostawić tam małego. Ona bardzo niechętnie mówi o grupie. Była przez tych ludzi wychowywana, od kiedy skończyła osiem lat. Nigdy nie widziałam nikogo tak rozdartego. Ale fakt, że Jennifer Cannon mieszkała w ośrodku Owensa, kiedy została zamordowana, powinien wystarczyć.
Przez chwilę oboje milczeliśmy.
– Czy Heidi i Brian mogli zdenerwować Owensa? – zapytałam. – Czy mógł kazać komuś zabić ich i dzieci?
– Możliwe. I nie zapomnij, że nie tylko oni mogli go wkurzyć. Wygląda na to, że Jennifer mogła ukryć te telefony z Kanady, a potem nie chciała zgodzić się zrobić czegoś, co on chciał, kiedy się o nich dowiedział. No i jeszcze ty.
– Ja?
– Heidi zachodzi w ciążę z Brianem wbrew rozkazom sekty. Potem para się rozdziela. Potem sprawa z Jennifer. Następnie wizyta, którą złożyliście ty i Ryan. Tak przy okazji, to dziwny zbieg okoliczności.
– Dlaczego?
– Ten kongresman, który pojawił się w Gujanie, miał na imię Ryan.
– Jak myślisz. Red, co się teraz stanie? Wszystko ci powiedziałam, spójrz w kryształową kulę, co widzisz?
Przez chwilę nic nie mówił.
– Z tego, co mi powiedziałaś, wynika, że Owens pasuje do wizerunku charyzmatycznego przywódcy, który postrzega siebie jako mesjasza. A jego zwolennicy chyba to zaakceptowali. On może czuć, że traci kontrolę. A wasze śledztwo traktuje jako dodatkowe zagrożenie swojego autorytetu.
Znowu przerwa.
– A ta Kathryn mówi o przejściu w życie wieczne…
Usłyszałam, jak bierze głęboki oddech.
– Biorąc to wszystko pod uwagę, skłonny jestem twierdzić, że przemoc jest w tym przypadku bardzo prawdopodobna.
Rozłączyliśmy się i zadzwoniłam na pager Ryana. Czekając, aż oddzwoni, wróciłam do raportu Hardawaya. Ledwie wyjęłam go z koperty, zadzwonił telefon. Gdybym nie była taka przejęta, to uważałabym, że to zabawne. Wydawało się, że nie jest mi dane przeczytać ten dokument.
– Musisz budzić ludzi tak rano? – W głosie Ryana brzmiało zmęczenie.
– Ja zawsze wstaję wcześnie. I mam gościa.
– Niech zgadnę. Gregory Peck.
– Dziś rano zjawiła się Kathryn. Twierdzi, że noc spędziła w campusie uniwersytetu i znalazła mnie przez uniwersytecką książkę telefoniczną.
– To niezbyt mądrze podawać swój adres domowy.
– Ja nie podałam. A Jennifer Cannon mieszkała w posiadłości na Świętej Helenie.
– Cholera.
– Kathryn podsłuchała kłótnię między Jennifer a Owensem. A dzień później Jennifer zniknęła.
– Dobra robota, Brennan.
– Zaraz będzie jeszcze lepiej.
Opowiedziałam mu o dostępie Jennifer do telefonu i jej przyjaźni z Heidi. On też miał dla mnie niezwykłe wiadomości.
– Gdy rozmawiałaś z Hardawayem, zapytałaś go, kiedy ostatni raz widziano żywą Jennifer Cannon. Nie zapytałaś, gdzie. To nie było w Calgary. Jennifer nie mieszkała tam, od kiedy wyjechała do szkoły. Matka twierdzi, że one utrzymywały bliski kontakt aż do samego zniknięcia Jennifer. Z czasem córka dzwoniła coraz rzadziej, a kiedy rozmawiały, Jennifer odpowiadała wymijająco. Ostatni raz wykręciła do domu na Święto Dziękczynienia dwa lata temu i koniec. Matka dzwoniła do szkoły, do przyjaciół córki, pojechała nawet do campusu, ale nigdzie się nie dowiedziała, gdzie Jennifer pojechała. Wtedy zgłosiła zaginięcie…