Zaskoczyła go gwałtowność odpowiedzi dona.
– Nigdy. – Don uderzył w biurko otwartą dłonią. – Nigdy. Daj mu coś, żeby zarabiał na życie, na dobre życie. Ale nigdy nie wtajemniczaj go w interesy Rodziny. Przekaż to innym. Sonny’emu. Fredowi. Clemenzie. – Don przerwał. – Zapowiedz wszystkim moim trzem synom, że będą mi towarzyszyli do szpitala, aby zobaczyć się z biednym Genco. Chcę, żeby mu złożyli swoje ostatnie uszanowanie. Każ Freddiemu zajechać dużym wozem i spytaj Johnny’ego, czy zrobi mi tę specjalną uprzejmość i pojedzie z nami. – Spostrzegł, że Hagen patrzy na niego pytająco. – Chcę, żebyś dziś wieczorem poleciał do Kalifornii. Nie będziesz miał czasu odwiedzić Genca. Ale nie odjeżdżaj, dopóki nie wrócę ze szpitala i nie pomówię z tobą. Zrozumiano?
– Zrozumiano – odrzekł Hagen. – O której Fred ma mieć gotowy wóz?
– Jak goście odjadą – powiedział don Corleone. – Genco na mnie zaczeka.
– Dzwonił senator – rzekł Hagen. – Przepraszał, że nie zjawił się osobiście, ale mówił, że pan to zrozumie. Prawdopodobnie chodziło o tych dwóch z FBI po drugiej stronie ulicy, którzy zapisywali numery samochodów. Ale przysłał prezent przez specjalnego gońca.
Don kiwnął głową. Nie uważał za konieczne wspominać, że to on sam przestrzegł senatora, by nie przyjeżdżał.
– Czy przysłał jakiś ładny prezent?
Hagen zrobił minę wyrażającą pełną uznania aprobatę, która była dziwnie włoska na jego niemiecko-irlandzkiej twarzy.
– Stare srebro, bardzo cenne. Młodzi mogą je sprzedać co najmniej za patyka. Senator poświęcił masę czasu na znalezienie czegoś naprawdę odpowiedniego. Dla ludzi tego rodzaju to jest ważniejsze od wysokości ceny.
Don Corleone nie ukrywał satysfakcji, że taki wielki człowiek jak senator okazał mu tyle szacunku. Senator, podobnie jak Luca Brasi, był jednym z ważnych kamieni w budowli potęgi dona, i tym podarunkiem on także odnowił swoje ślubowanie lojalności.
Kiedy Johnny Fontane zjawił się w ogrodzie, Kay Adams poznała go od razu. Była naprawdę zaskoczona.
– Nigdy nie mówiłeś, że twoja rodzina zna Johnny’ego Fontane! – zawołała. – Teraz już na pewno wyjdę za ciebie.
– Chcesz go poznać?
– Nie teraz – odparła Kay. Westchnęła. – Kochałam się w nim trzy lata. Przyjeżdżałam do Nowego Jorku, ilekroć śpiewał w Capitolu, i wrzeszczałam jak wariatka. Był taki cudowny!
– Spotkamy się z nim później – przyrzekł Michael.
Kiedy Johnny skończył śpiewać i zniknął wewnątrz domu z donem Corleone, Kay powiedziała figlarnie do Michaela:
– Tylko mi nie mów, że taki wielki gwiazdor filmowy, jak Johnny Fontane, chce prosić twojego ojca o jakąś łaskę.
– Jest jego synem chrzestnym – odrzekł Michael. – I gdyby nie ojciec, mógłby dziś nie być wielkim gwiazdorem filmowym.
Kay Adams roześmiała się z zachwytem.
– To mi wygląda na jeszcze jedną wspaniałą historię.
Michael potrząsnął głową.
– Tej nie mogę opowiedzieć.
– Zaufaj mi.
Opowiedział jej. Opowiedział jej bez dowcipkowania. Opowiedział bez dumy. Opowiedział bez żadnych wyjaśnień, z wyjątkiem tego, że przed ośmiu laty jego ojciec był bardziej popędliwy, a ponieważ rzecz dotyczyła jego syna chrzestnego, don uważał to za sprawę osobistego honoru.
Historia była krótka. Przed ośmiu laty Johnny Fontane odniósł niezwykły sukces, śpiewając z popularną orkiestrą taneczną. Stał się największą atrakcją radiową. Niestety, kierownik orkiestry, znana w przemyśle rozrywkowym osobistość nazwiskiem Les Halley, podpisał z Johnnym pięcioletni kontrakt na wyłączność jego usług. Była to zwykła praktyka w przemyśle rozrywkowym. Les Halley mógł teraz wypożyczać Johnny’ego i chować do kieszeni większą część pieniędzy.
Don Corleone osobiście włączył się do negocjacji. Zaproponował Lesowi Halleyowi dwadzieścia tysięcy dolarów za zwolnienie Johnny’ego Fontane z tego kontraktu. Halley zaproponował, że będzie brał tylko pięćdziesiąt procent zarobków Johnny’ego. Dona Corleone to rozbawiło. Obniżył swoją ofertę z dwudziestu tysięcy do dziesięciu tysięcy dolarów. Kierownik orkiestry, najwyraźniej nie będący człowiekiem światowym poza swoim umiłowanym przemysłem rozrywkowym, całkowicie przeoczył znaczenie tej niższej oferty. Odmówił.
Następnego dnia don Corleone pojechał zobaczyć się osobiście z kierownikiem orkiestry. Zabrał ze sobą dwóch swoich najbliższych przyjaciół – Genca Abbandando, który był jego consigliorim, oraz Lucę Brasi. Bez żadnych innych świadków don Corleone przekonał Lesa Halleya, żeby podpisał dokument zrzekający się wszelkich praw do wyłączności usług Johnny’ego Fontane w zamian za poświadczony czek na sumę dziesięciu tysięcy dolarów. Don Corleone dokonał tego przykładając kierownikowi orkiestry pistolet do czoła i zapewniając go z najwyższą powagą, że dokładnie po upływie minuty na dokumencie tym znajdzie się albo jego podpis, albo jego mózg. Halley podpisał. Don Corleone schował pistolet do kieszeni i wręczył poświadczony czek.
Reszta należała już do historii. Johnny Fontane stał się największą sensacją pieśniarską w kraju. Nakręcił w Hollywood komedie muzyczne, które przyniosły jego wytwórni fortunę. Jego płyty przynosiły miliony dolarów zysku. A potem rozszedł się z żoną – swą ukochaną z dzieciństwa – i pozostawił dwoje dzieci, by się ożenić z najbardziej fascynującą złotowłosą gwiazdą filmu. Wkrótce przekonał się, że jest ona kurwą. Pił, uprawiał hazard, uganiał się za innymi kobietami. Stracił głos. Jego płyty przestały się rozchodzić. Wytwórnia nie odnowiła z nim kontraktu. I teraz wrócił do swego ojca chrzestnego.
Kay spytała w zamyśleniu:
– Na pewno nie jesteś zazdrosny o ojca? Wszystko, co mi o nim mówiłeś, wskazuje, że robi coś dla innych. Musi mieć dobre serce. – Uśmiechnęła się krzywo. – Oczywiście jego metody nie są ściśle konstytucyjne.
Michael westchnął.
– Chyba tak to wygląda, ale coś ci powiem. Słyszałaś o tych arktycznych eksploratorach, którzy pozostawiają zapasy żywności w kryjówkach rozrzuconych na trasie do bieguna północnego? Na wypadek, gdyby ich kiedyś potrzebowali? Takie są przysługi mojego ojca. Pewnego dnia zjawi się w domu każdego z tych ludzi, a wtedy będą musieli się odwdzięczyć.
Zmierzch prawie zapadł, zanim wniesiono tort weselny, powitano go okrzykami i zjedzono. Specjalnie upieczony przez Nazorinego, był wymyślnie przyozdobiony muszelkami kremu tak smakowitego, że panna młoda wydłubywała je łakomie z resztek tortu, zanim pomknęła w podróż poślubną ze swoim jasnowłosym panem młodym. Don uprzejmie żegnał odjeżdżających gości, zauważywszy przy tym, że nigdzie już nie widać czarnej limuzyny z ludźmi z FBI.
W końcu na podjeździe pozostał tylko długi czarny cadillac z Freddiem przy kierownicy. Don wsiadł na przednie siedzenie, poruszając się szybko i sprawnie jak na swój wiek i tuszę. Sonny, Michael i Johnny Fontane usadowili się na tylnym siedzeniu. Don Corleone zwrócił się do swego syna, Michaela:
– Czy ta twoja dziewczyna może sama wrócić do miasta?
Michael kiwnął głową.
– Tom powiedział, że się tym zajmie.
Don Corleone pokiwał głową, zadowolony ze sprawności Hagena.
Ponieważ jeszcze obowiązywało racjonowanie benzyny, ruch na Bek Parkway do Manhattanu był niewielki. W niespełna godzinę cadillac wtoczył się na ulicę, gdzie był Szpital Francuski. Podczas jazdy don Corleone zapytał najmłodszego syna, czy mu dobrze idzie na uczelni. Michael kiwnął głową. A potem Sonny zapytał ojca z tylnego siedzenia:
– Johnny mówi, że mu załatwiasz tę sprawę w Hollywood. Chcesz, żebym tam pojechał i w czymś pomógł?
Don Corleone odrzekł krótko:
– Tom jedzie dziś wieczorem. Nie będzie potrzebował żadnej pomocy, to prosta sprawa.
Sonny Corleone roześmiał się.
– Johnny przypuszcza, że nie dasz rady tego załatwić, dlatego pomyślałem, że może chcesz, abym pojechał.
Don Corleone obrócił głowę.
– Dlaczego we mnie wątpisz? – zapytał Johnny’ego Fontane. – Czy twój ojciec chrzestny nie robił zawsze tego, co przyrzekł? Czy kiedykolwiek wystrychnięto mnie na dudka?