Изменить стиль страницы

Pora zastanowić się teraz nad pytaniem zadanym na wstępie tego rozdziału – czy spowiedź uszna w konfesjonale jest dobrym rozwiązaniem, czy też można by znaleźć lepsze? Podchodząc pragmatycznie do sprawy – zważywszy na to ilu ludzi unika spowiedzi ze względu na jej obecny charakter – należałoby na ostatnie pytanie odpowiedzieć twierdząco: tak, trzeba poszukać innego rozwiązania. Z drugiej jednak strony indywidualna pokuta zapewnia indywidualne podejście do każdego penitenta, daje kapłanowi możliwość wejścia w maleńki świat drugiego człowieka, a co za tym idzie – właściwego pouczenia go, wyprostowania jego ścieżek. Nie zapewni tego wizyta u najlepszego nawet psychologa. Niestety, księża na ogół nie wykorzystują tej wspaniałej szansy, jaką daje niepowtarzalny kontakt ze zbłąkaną owieczką, pod patronatem Najlepszego Pasterza i ochroną świętej tajemnicy. Co gorsza, spowiedź jest dla spowiadających nierzadką okazją do uskuteczniania ich podbojów sercowych i innych ubolewania godnych praktyk. Te fakty, jak również powszechny niemal „tumiwisizm” spowiedników jest zrozumiałym powodem zgorszenia wiernych i przynosi skutki odwrotne do zamierzonych.

Wydaje się, iż można by pogodzić te wszystkie „za” i „przeciw” wybierając rozwiązanie salomonowe – pośrednie. Jest to moje rozwiązanie autorskie i w razie wprowadzenia liczę po cichu – jeśli nie na tantiemy, to przynajmniej na skromne popiersie w Bazylice Świętego Piotra. Umyśliłem sobie, że najlepiej byłoby zastąpić obecną spowiedź powszechnym, wspólnotowym wyznaniem grzechów w czasie Mszy Świętej. Ktoś powie, że to nic nowego i będzie miał rację, z jednym wszelako zastrzeżeniem – obecna spowiedź powszechna w Kościele Katolickim gładzi tylko grzechy lekkie; śmiertelne winy wymagają bezwzględnego pokajania przed księdzem. Taka innowacja nie byłaby niczym nowym, ponieważ funkcjonuje od wieków z dużym powodzeniem w kościołach protestanckich. Na dobrą sprawę, nie wiadomo do końca jaką koncepcję miał na myśli Jezus nakazując apostołom odpuszczanie grzechów – indywidualne, czy też wspólnotowe rozgrzeszenie. Za tym ostatnim przemawiają zaś wyraźnie inne wypowiedzi Zbawiciela, Który wielokrotnie podkreślał wyższość gremialnego zwracania się do Ojca [11]. A także cały Stary Testament, ze swoją ideą pokuty i odpowiedzialności zbiorowej. Każdy świadomy Chrześcijanin (i nie tylko) doskonale wie i rozumie (a katechizm tego uczy), iż grzechy wyznaje się i tak tylko samemu Bogu i „tylko On jest władny przebaczyć i rozgrzeszyć każdą winę człowieka” – co wielokrotnie podkreśla Biblia [12]. Kapłan nie może nawet występować w charakterze adwokata – bo ani to sąd, ani kolegium. Samo zwierzanie się ze swoich grzechów w obecności słabego, grzesznego człowieka – jakim jest każdy ksiądz – jest żenujące i bezcelowe. Często przecież dzieje się tak, że jeśli jeden spowiednik nie udzieli rozgrzeszenia, idzie się do innego „łagodniejszego”, który nie ma takich skrupułów albo jest znajomy i… wszystko jest O.K.

Istotą sugerowanej przeze mnie zmiany miałoby być wprowadzenie

– oprócz spowiedzi powszechnej – rozmów duchowych kapłanów z wiernymi, mającymi bieżące rozterki lub wątpliwości dotyczące własnej wiary, postawy chrześcijańskiej itp. Odbywałoby się to naturalnie na zasadach dobrowolności, a duszpasterz mógłby pomóc w najbardziej odpowiedniej chwili, nie koniecznie wyznaczonej „kartką”. Takie zwierzenia – mające charakter luźnej rozmowy, wymiany zdań

– są potrzebą wielu ludzi wierzących. Należałoby jednak bezwzględnie obłożyć je tajemnicą równą obecnej tajemnicy spowiedzi, ze wszystkimi sankcjami dla kapłanów, którzy jej nie dochowają.

W ten oto sposób, nie naruszając w niczym prawa Boskiego, można skłonić do refleksji nad sobą, a może nawet do nawrócenia

– bardzo wielu potencjalnych członków Kościoła, którym w pełnym członkostwie przeszkadza nieprzejednany konfesjonało – wstręt. O tym, że przy okazji wyeliminowałoby to lub uzdrowiło wiele niezdrowych okoliczności, towarzyszących praktykowaniu usznych spowiedzi

– już nie wspomnę!

Na koniec moich rozważań na temat spowiedzi pozwolę sobie na wyrażenie szczerego życzenia wobec milionów katolików, którzy z nadzieją, pełni bojaźni Bożej stają przed kratkami konfesjonałów. Pamiętajcie Moi Kochani, iż o wiele łatwiej jest się „dobrze wyspowiadać” niż autentycznie nawrócić. Z punktu widzenia psychologii człowieka – spowiedź uszna jest idealnym uspokojeniem sumienia. Samo wyznanie grzechów, które w dodatku ksiądz „odpuścił”, traktuje się jako wystarczające. „Jestem czysty, mam znowu puste konto więc… mogę znowu zacząć grzeszyć. Dla przyzwoitości zaczekam najwyżej dzień lub dwa…” W ten sposób – świadomie czy też nie – kombinuje wielu z nas. Tymczasem zewnętrzna otoczka i subiektywne odczucia mogą nam zasłonić prawdziwy sens sakramentu pokuty. Jest nim szczere nawrócenie, żal z powodu wyrządzonego zła, naprawa tegoż zła i PRZEPROSZENIE Boga za nasze słabości. Spowiednik, który będzie najbardziej świętym zakonnikiem albo samym papieżem, nie zastąpi naszego skruszonego serca. Gorące i szczere wołanie słowami celnika z Ewangelii: „Boże bądź miłościw mnie grzesznemu” – skierowane wprost do Boga – jest najlepszą spowiedzią. Jezus puentując pokutę celnika zdecydowanie oznajmi: „Powiadam wam – ten odszedł do domu usprawiedliwiony” [13].

CZĘŚĆ DRUGA

ROZDZIAŁ V CIERPIENIE I STRACH

Po rozważaniach dotyczących sakramentu pokuty pragnę poruszyć jeszcze jeden niezmiernie ważny i kontrowersyjny temat

– problem sensu cierpienia w życiu człowieka. Chciałbym potraktować to zagadnienie częściowo w oparciu o spowiedzi ludzi cierpiących, ich refleksje i najskrytsze zwierzenia, ale także w oparciu o własne przemyślenia. Cierpienie jest bowiem – moim zdaniem – kluczem do zrozumienia sensu całej ludzkiej egzystencji na ziemi.

Na pewno każdy z nas wielokrotnie w swoim życiu zastanawiał się nad tym, jaką wartość ma jego życie – czy kończy się ono z chwilą śmierci; czy komuś zależy na jego przetrwaniu; czego może oczekiwać od doczesności, a czego od wieczności? Ten, kto zna statystyki najróżniejszych wypadków i katastrof, kto choć raz uczestniczył w ceremonii pogrzebu albo spenetrował dokładnie szpitalne zakamarki, powinien dojść do wniosku, że jego istnienie na ziemi jest tylko chwilą – błyskiem świadomości, niepewną złudą egzystencji, iluzją czegoś trwałego. Biblia porównuje życie człowieka do trawy, którą rozwiewa wiatr; pęcherzyka powietrza na powierzchni wody, gotowego pęknąć w każdej chwili. Niezależnie czy mamy 18 czy też 80 lat

– nie ma nic pewnego w naszym życiu. Wszelkie plany i zamierzenia może w jednej chwili przeciąć ślepy miecz niezawinionej kary, zwykły przypadek, nieodgadniony splot okoliczności. Wielokrotnie sam byłem świadkiem upadku najwspanialszych marzeń. Widziałem na własne oczy, jak złudne są ludzkie zamiary. W najbardziej nieoczekiwanym momencie przychodzi choroba, kalectwo, śmierć. Ta ostatnia przyjdzie z całą pewnością; natomiast nagłe, szczególnie bolesne doświadczenie losu może przyjść, ale nie musi. Każdy jednak, bez wyjątku, powinien się liczyć z tym, że karta jego życia może się nagle odmienić. Co więcej – może stracić samo życie u szczytu formy, w apogeum możliwości, kiedy cały świat wydaje się stać przed nim otworem.

To nie jest smęcenie klechy. Chowałem „do piachu” niemowlęta, małe – kilkuletnie dzieci, młodzież i 30 – letnie „okazy” zdrowia; nie mówiąc o 40 – i 50 – ciolatkach. Co do mężczyzn, to było ich (przedwcześnie zmarłych) tak wielu, że o facetach 70 – i 80 – cioletnich zwykliśmy z księżmi mawiać – „farciarze”. Nikt nie uchroni się przed przeznaczeniem. Mimo to jednak 99% ludzi nie chce mówić ani nawet myśleć o swojej śmierci. Naturalne dla nas jest to, iż wokół nas umierają różni ludzie w różnym wieku – często w sposób tragiczny, nagły, niezrozumiały i bezsensowny. My żyjemy jednak dalej! Ciągle mamy przed sobą przyszłość i nadzieję na poprawę losu – naszego losu. Bolesne fakty przeczą nierzadko tej nadziei. Życie bywa bezlitosne, a los zupełnie „ślepy”. „Na kogo wypadnie na tego bęc” – dziecięca igraszka sprawdza się w świecie dorosłych. Dokładnie tak to wygląda.

вернуться

[11] Por. Mt. 18, 20.

вернуться

[12] Por. Jakub 5, 15 – 16; Rzym. 8, 32 – 34 i wiele in.

вернуться

[13] Łk. 18, 9 – 14.