– Poprowadzi, poprowadzi i dociągnie! Rowkowicz jedzie…

– Pierwszy kanciarz!

– Toteż dlatego dociągnie…

– …obowiązek prowadzenia, który spoczywa na pierwszym koniu, na koniu z numerem jeden, jest idiotyzmem – informował wszystkich złoty młodzieniec z początków wieku. – U nas miejsce i numer jest losowane, zdarza się, że najlepszy koń jest przymuszony do prowadzenia, nie każdy zdoła iść na klasę, wagi są bez sensu, nigdzie na świecie koń nie idzie pod taką wagą…

– Niech on przestanie, bo ja stracę panowanie nad sobą – powiedziała głośno Maria.

– Kto ma trzy pięć, już może lecieć do kasy! – oznajmił ktoś za naszymi plecami.

– Żeby mu język kołkiem stanął! – mruknęłam pod nosem. Bomba wyszła, araby wlazły do maszyny.

– Ruszyły – powiedział głośnik. – Prowadzi Cerber, na drugim miejscu Arkusz, na prowadzenie przechodzi Flinta, drugi Ar- kusz, trzeci Cerber, czwarty Lapis, piąta Palma, na ostatnim miejscu Santok…

Santokiem nikt się nie przejmował, stracił ze cztery długości, ale to było bez znaczenia, bo i tak nie miał szans na żadne miejsce. Ktoś musiał przyjść ostatni. Zanim głośnik skończył to wyliczanie, Arkusz wyprzedził Flintę i rwał do przodu jak wściekły.

– Mówiłem, że piątka wisi! – oznajmił pan Edzio, bardzo zadowolony. – Już go nie złapią!

– Ma się z czego cieszyć, pierwsza bita gra! – rozzłościła się Maria.

– Palma przechodzi! – zawołał Jurek.

– Dawaj, Palma! – wrzasnął z uciechą Miecio.

Pomyślałam, że powinnam od niego oczu nie odrywać, bo zabije go ktoś z tych hurtowników od Arkusza, skłębionych za jego plecami, i potem będzie na zabójcę Derczyka albo na Bazylego. Względnie Bazyli wykorzysta sytuację, licząc na przekonanie, że zabił go przypadkowy gracz. Zajęłam się gonitwą i prawie zapomniałam o Mieciu.

– Na prostą wyprowadza Arkusz – mówił głośnik. – Druga Flinta, polem finiszuje Palma z Cerberem…

Flinta zaczęła podchodzić do Arkusza, Palma wychodziła polem do przodu jak maszyna.

– Dawaj, piątka!!! – wrzasnął strasznie pan Edzio.

– Uciekaj, Kacper!!! Uciekaj, Kacper!!! Uciekaj, Kacper!!! – ryczał mi ktoś nad głową.

– Dawaj, Palma!!! – darł się konsekwentnie Miecio.

– Stój, kretynie! Gdzie się pchasz! – wrzeszczał Waldemar.

– Do grobu mnie wpędzą! – powiedziałam za złością. – Dawaj, Sarnowski, podlecu, puść tego konia…!

– Kacper!!! Wrotki sobie kup!!! – ryknął przerażająco jakiś za nami.

Sarnowski na Palmie wychodził polem z największą łatwością, w ogóle jej nie poganiając. Kacperski, do którego skierowana była propozycja zakupu, lał Arkusza, wyraźnie słabnącego. Za nim szła Flinta, łeb w łeb z Cerberem.

– Prowadzi Palma, drugi Arkusz – mówił głośnik drewnianym głosem. – Palma, Arkusz, Palma, Rinta, Palrna, na drugim miejscu walka. Flinta, Cerber… Foto.

Palma była pierwsza bezapelacyjnie, swobodnie wyprzedziło stawkę o trzy długości, za nią Flinta przyszła razem z Cerberem, Arkusz został o całą długość w tyle. Ochłonęłam z emocji, pośpiesznie sprawdziłam, czy Miecio jest żywy i spróbowałam wyciągnąć wnioski z gonitwy. Sarnowski po raz pierwszy wyjechał Palmę, do tej pory ją chował, widać wyraźnie, że jest to klacz derby-klasy. Nie wziął pieniędzy za ciemnienie i Bazyli nic mu nie kazał…?

– Czy to fuks? – spytała Monika za mną.

– Zależy, które. Z Cerberem średni, z Flintą potężny. Mnie się zdaje, że druga była Flinta, ale głowy nie dam…

– A mówiłem panu, dograć z Palmą, całą drogę mówiłem, to nie! – awanturował się Waldemar. – Możemy sobie tę kwintę pod tramwaj podłożyć i nie powiem, gdzie wetknąć…!

– Fuks, proszę państwa, pięćdziesiąt tysięcy góra! – zapewniał pan Zdzisio. – Obojętne mi, co drugie, samą Palmę miałem…!

– Czy pan ma źle w głowie? – dopytywał się z irytacją Jurek. – Jakie pięćdziesiąt tysięcy, Palma druga gra!

– Nie szkodzi. Sto procent było na Arkusza!

– Skąd oni wzięli tego Arkusza, żadnego sensu nie miał…

– Kalarepa mu zrobił reklamę.

– l patrz pan, co oni wiedzą, sam Kalarepa dał na niego pieniądze. A koń przed celownikiem stanął!

– Przestał jechać…

– A co miał zrobić? Sam lecieć…?

– Mnie się wydawało, że Cerber był odrobinę przed Flintą -powiedziała Monika Gąsowska. – To gorzej?

– Primo gorzej, a secundo nie wiadomo, czy był. My tu mamy skrót, widzimy celownik pod kątem, ten bliższy koń zawsze wydaje się pierwszy. Mam nadzieję, że Flinta, popatrzymy w telewizorze.

Powtórzenie gonitwy na ekranie podzieliło tłum na dwie mniej więcej równe połowy. Kłócili się aż do momentu, kiedy przy wieży sędziowskiej pojawiły się numery, chorągiewka i zielone światło.

– Uspokójcie się, Flinta już wisi! – zawiadomił pułkownik. – Jest trzy jeden.

– Jak oni tego łysego Figata nie przycisną… – zaczęłam złowieszczo.

– Cholera – powiedziała Maria. – Mówiłam, mam wrażenie, że kończę ścianą? Otóż nie, jednego przeoczyłam. A tak chciałam mieć komfort psychiczny!

– Kogo?!

– Mogę ci się przyznać. Siódemkę. Jak dyktowałam, nie spojrzałam i myślałam, że idzie sześć koni.

– I co, ja mam teraz tę siódemkę grać górą, żeby ci zauroczyć? Przecież ona będzie ostatnia!

– Pocieszasz mnie, ale chyba sama ją zagram górą…

– Sombrero! – ogłosił Miecio złośliwie. – Tu wygrywa Sombrero. Dawaj, Bolek!

– Sombrero! – podchwycił radośnie pan Zdzisio. – Ja też tak uważam. Sombrero albo Akacja…

– Jaka Akacja, to Wiśniak! Już panu przyjdzie Wiśniak na Akacji, ucho od śledzia…!

– Mnie dali Dariusza – ogłosił smętnie pan Edzio. – Sam już nie wiem, co tu grać, Kapulas mówił, że wygra…

– A Zameczek? – zaprotestował pułkownik. – Wy się zastanówcie, co mówicie, tor i dystans dla Welina!

– Mieciu, sam mówiłeś, że przyjdą dobre konie! – wysyczałam wściekłym szeptem. – Sombrero to sobie możesz na ten głupi łeb nasadzić, tylko Akacja! Dlaczego, do cholery, Sombrero?!

– Był ciemniony – odparł krótko Miecio. – Może być Sombrero z Akacją. Dawaj, Bolek!

Odwróciłam się do Moniki Gąsowskiej.

– Na paddock! – rozkazałam surowo. – Szlag mnie trafi dzisiaj od tej ich uczciwej jazdy, obłędu można dostać! Niech pani obejrzy to piekielne Sombrero!

Ogłosili wypłatę, napust na Arkusza dobrze jej zrobił, porządek wypadł 40 tysięcy, góra zawiodła nadzieje pana Zdzisia, zaledwie 11 tysięcy zamiast pięćdziesięciu.

– W tripli się liczy inaczej! – oświadczył niezłomnie. – Górę mógł ktoś zagrać w ostatniej chwili, w tripli to jest co najmniej trzy razy więcej!

– A niech mu będzie i trzydzieści! – zgodziła się Maria. – Jak dla mnie, mogą być miliony, pod warunkiem, że teraz nie wygra przypadkiem Wojciechowski.

– Opanuj się, niemożliwe, żeby Opieniek był ciemniony przez trzy lata bez przerwy. Koń z czwartej grupy.

– Ale ma małą wagę.

– Ale jedzie na nim uczeń Lejba! Nie wiem, co musieliby zrobić, żeby w tej gonitwie wygrał Lejba na Opieńku! I właśnie nie będę go grała górą, graj sobie sama! Co masz z Mieciem?

– Sombrero, Akację i Zameczka. Resztę dograłam oddzielnie dla własnego spokoju i oczywiście musiałam tego cholernika przeoczyć…

Monika Gąsowska z paddocku wybrała Akację i Sombrero. Sombrero ogłuszyłby mnie doszczętnie, gdyby nie poufna informacja Miecia. Skoro ciemnione konie mają być wyjechane, na Sombrero do tej pory jeździł albo Rowkowicz, albo Włóczka, albo jacyś uczniowie miernych talentów, teraz zaś jedzie Bolek Kujawski, ma to zwierzę wielkie szansę. Na koniach ta dziewczyna znała się rzeczywiście, oceniała ich jakość i formę jednym rzutem oka. Dobra, dawaj Akacja z Sombrero…

Opieńka sobie darowałam i o mało przez niego nie umarłam na serce. Prowadził aż do połowy prostej i krzyk się zaczął na trybunach. Przegonił go w końcu Sombrero, a podły Wiśniak na Akacji wyszedł dopiero w ostatniej chwili, prezentując szatański finisz. Jak dotąd, zgadzało mi się wszystko, jechali uczciwie na najlepszych koniach. Wiśniak na faworycie wygrywał raz w sezonie, teraz przyszedł, chociaż był pierwszą grą. Wbrew napustom, większość trzymała się jednak tej Akacji. Panu Zdzisiowi przeszły już w kwincie trzy konie, Jurek trafił triplę i miał wielkie nadzieje, bo dwa pierwsze konie były wysoko płatne. Maria wygrała pół tripli z Mieciem i jedną własną, ponadto również szła im kwinta, przez rozszalałego pana Zdzisia oceniana zgoła na miliardy. Monika Gąsowska powiadomiła mnie, że za uzyskane dotychczas pieniądze wybierze się do Londynu. Już po pierwszych trafieniach przerzuciła się na kasę po 50 tysięcy i rychło w czas przyszło mi do głowy, że mogłam zrobić to samo. W tripli przeszły mi dwa konie, obejrzałam czwartą gonitwę, osiem dwulatków…