– Robota na lata – pokręcił głową Mark. – Tu jest zetrzydzieści metrów sześciennych gruzu. Przypuszczam, że sarkofagi stoją rzędem wzdłuż tej ściany – wskazał – Ale aby odnaleźć ten właściwy… Prychnęła z pogardą.Nie zapominaj, kim jestem – powiedziała z wyższością.W jej dłoni zabłysło mosiężne wahadełko, ruszyła na kolanach, trzymając je w wyciągniętej ręce. Sługa świecił reflektorkiem.Tutaj – wskazała miejsce. Złocisty stożek wirował na sznurku jak zaczarowany.
– A zatem do dzieła – westchnął, ujmując w dłoń saperkę.Godzinę później odczyścił solidne, granitowe wieko kamiennego sarkofagu.
– Waży kilkaset kilo – ocenił fachowym spojrzeniem – jak podniesiemy? – Lewarkiem, kretynie – prychnęła kapłanka.
Sala była nabita po brzegi. Kilkunastu byłych pegeerowców z kobietami i dziećmi. Kilku talibów w gablijach… Jakub stanął za stołem. Ktoś postawił mu karafkę i szklankę. Odchrząknął. Rozpoczynam niniejszym pierwszy kurs pędzenia bimbru w Chlewiskach. Uczestnicy otrzymają certyfikaty honorowane przez międzynarodowy cech bimbrowników na terenie krajów UE i NAFTA. Zebrani nieśmiało zaklaskali. Na początek trochę historii. Alkohol, dla jednych "woda życia", dla innych "zbiorowe samobójstwo narodów", towarzyszy ludzkości od milionów lat. Prawdopodobnie już australopiteki obserwowały jak słonie raczą się sfermentowanymi dyniami, a potem podochocone ruszają demolować puszczę. Po sfermentowane owoce sięgają także małpy… Ludziska popatrzyli po sobie zdumieni. Tyle lat pili alkohol, a nie wiedzieli, że to tradycja sięgająca milionów lat wstecz… Alkohol w niedużych dawkach działa odprężająco, poprawia krążenie, uspokaja i rozwesela. W dużych dawkach wywołuje niechęć do pracy, spadek sił fizycznych, upośledza pracę mózgu, wreszcie prowadzi do degradacji osobowości i śmierci. Jego stosowanie, jak każda rozrywka, wymaga odrobiny zdrowego rozsądku – powiedział surowo Jakub.
– Hy, to kiedy to się zaczęło tak nie owocami, tylkow płynie? – zainteresował się któryś. – W starożytnym Egipcie i Sumerze produkowano jęczmienne piwo. Prawdopodobnie warzono je już około trzytysięcznego roku przed naszą erą…O kuźwa – zaklął ktoś z uznaniem.Uciszyli go syknięciami. Ze sfermentowanych winogron wyciskano pierwsze wina. Potem nauczono się zaprawiać soki drożdżami. WIX wieku naszej ery Arabowie opanowali technikę destylacji, czyli uzyskiwania alkoholu w wysokich stężeniach. Talibowie, usłyszawszy, że o nich mówi, uśmiechnęli się szeroko. Białe zęby błysnęły w ogorzałych twarzach. – Za odkrywcę destylacji, a zarazem spirytusu, uchodzi alchemik Gerber żyjący na terenie Półwyspu Arabskiego. Chciał uzyskać złoto, a tymczasem odkrył coś znacznie cenniejszego – Jakub uśmiechnął się do swoich myśli. – A u nas? Znaczy, kiedy zaczęli się Polacy zaprawiać? zaciekawił się któryś z mężczyzn. Jego nos miał piękny, fioletowy kolor…Kiedy wódka dotarła do Polski – dokładnie nie wiadomo. Jak się przypuszcza, nasi dziadowie w czasach, powiedzmy, Mieszka Pierwszego znali już alkohol w wysokich stężeniach. Alkohol jest bardzo odporny na zamarzanie. Należy zatem wystawić zacier na kilka godzin namróz, następnie powstałą, lodową kaszę wycisnąć starannie i operację powtórzyć. Woda zamarza w temperaturze0°C, alkohol pozostaje płynny znacznie dłużej… Wiadomo, strat się nie uniknie, ale po trzech, czterech operacjach uzyskać można bardzo mocną gorzałkę. Będzie to oczywiście wyjątkowo zanieczyszczony, podły w smaku bimber. W dodatku może on mieć paskudny kolor i zapach. Jeśli jednak zrobimy zacier z miodu, uzyskamy w ten sposób sycony miód pitny – tak popularny niegdyś w naszych karczmach. Przerwał na chwilę wykład. Wszyscy pilnie notowali jego słowa. Na twarzach ludzi malowało się uniesienie. Nigdy nie podejrzewali, że chlanie wódy sięga początków naszej państwowości…Destylacja dotarła do nas wraz z zakonnikami, którzy przeszczepili na nasze ziemie szlachetną sztukę produkcji leczniczych wódek ziołowych. Szybko okazało się,że w zasadzie zioła są zbędnym dodatkiem… Sala ryknęła śmiechem. Talibowie nie zrozumieli, ale też wyszczerzyli zęby. Prawo propinacji alkoholu otrzymała, jako jeden z przywilejów, polska szlachta. Dzierżyła je godnie przez co najmniej pół tysiąca lat… Niestety, w 1863 roku, po przegranym powstaniu, zaborcy zdecydowali się przeprowadzić bezprecedensowy zamach na wolność gospodarczą naszych przodków. Wprowadzono państwowy monopol spirytusowy. Po kolejnych odzyskiwaniach niepodległości w latach 1918, 1944 i 1989 żaden rząd nie zdecydował się oddać narodowi jego praw… Warto tu dodać, że zysk "władzy" (akcyza + vat) na każdej butelce, wynosi ponad 70% jej ceny detalicznej. Ludziska jęknęli ze zgrozy.
– To dlatego wóda jest taka droga! – wrzasnął któryś.
– Podłe ździerstwo – krzyknął drugi. – Nasz kumpel Osama zrobi z tym porządek… – Nie chcę was martwić, ale on chyba jest przeciwnikiempicia alkoholu – mruknął Semen. – Religia mu zabrania. Ludzie popatrzyli po sobie zaskoczeni. Naraz któryś palnął się w głowę. – I co z tego? Niech nie pije, jak nie chce. Nie będziemy go zmuszali. Dla nas więcej zostanie…
Sala uspokoiła się powoli. Egzorcysta bimbrownik mógł podjąć wykład. – Jak powszechnie wiadomo, technika produkcji bimbru jest banalnie prosta. Należy zgromadzić ziarno, słód, melasę, wytłoki z buraków, kartofle, stare powidła, zleżałe owoce, landrynki lub temu podobne słodkości. W ostateczności można użyć też cukru. To wszystko rozmaczamy w wodzie, robiąc jakby kompot. Do tego wrzucamy drożdże… Po kilku dniach zjedzą cukier, wydalą alkohol i same od niego polegną, gdy stężenie roztworu przekroczy 10%… W razie rewizji można tłumaczyć, że wyprodukowało się wino. A że z cukru? Dlaczego by nie? 10% w zasadzie wystarczy, żeby się tym zdrowo narąbać. Zrobienie wyższego stężenia jest już trudniejsze… – Zaraz – ocknął się ktoś – Mówiłeś, że to szlachta mogła robić wódę… To chłopom nie wolno było? – Ano nie – powiedział Jakub. – Ale na szczęście sejm1918 roku zniósł tytuły szlacheckie, więc z tego wnioskuję, że gdyby nie pazerność państwa, to każdy by teraz mógł… Prawo pędzenia bimbru jest prawem człowieka. Rozległy się burzliwe oklaski.A zatem przejdźmy do pokazu praktycznego. Na znak Jakuba dwaj asystenci wtoczyli do sali kocioł, wnieśli kuchenkę elektryczną i chłodnicę. Egzorcysta zręcznie połączył to wszystko gumowymi rurkami i przystąpił do prezentacji. Osama osobiście w dwu wiadrach przyniósł daktylowy zacier…
– A więc, drogie dzieci, Adam Mickiewicz był wielkim polskim poetą. Dzieci popatrzyły na nauczyciela zainteresowane.
– Co to jest poeta? – zapytał chłopiec, na oko sądząc, dziesięcioletni.Taki facet, który pisze wiersze – wyjaśnił cierpliwie nauczyciel. Jego najważniejszym dziełem była epopeja pod tytułem "Pan Tadeusz". – Trzydzieści par oczu patrzyło z obojętnością porcelanowych kulek. – "Pan Tadeusz" to najważniejsze dzieło w historii polskiej literatury. Teraz dobrze trafił. Na kilku twarzach pojawiło się śladowe zainteresowanie. – Przeczytam początek… "Litwo ojczyzno moja…"
– Zaraz, zaraz – zdenerwował się trzynastoletni dryblas. – Co pan przed chwilą mówił, że on był Polakiem,a teraz pisze "Litwo ojczyzno moja"? – Co to jest ojczyzna? – zapytał jakiś siedmiolatek.
– To kraj, który musimy oczyszczać z Żydów – powiedział jego starszy kolega. – To znaczy ta okolica, w której mieszkamy. Ojczyzna to takie miejsce, gdzie się niewpuszcza obcych, zwłaszcza kolorowych – błysnął erudycją. Kuzyn mi powiedział. On jest skinhedem. To taki legion ludzi, którzy walczą w obronie swojego kraju. A najniebezpieczniejsi są tacy właśnie, co udają Polaków, a potem wypisują, że ich ojczyzną jest Litwa. Napiszę do kuzyna, to pomaca tego Mickiewicza bejsbolem. Kowalski poczuł przypływ zwątpienia. W kuratorium kazali mu przygotować te dzieciaki do egzaminów kończących podstawówkę. Teraz zrozumiał, że podjął się pracy kompletnie syzyfowej…Na dzisiaj starczy – powiedział zniechęcony. – Won do domów. Zamknął szkołę i powędrował na uroczysko. Była dopiero dziesiąta rano, ale nie miał siły pracować.Rzucę w diabły to zajęcie, niech się ktoś inny użera powiedział sam do siebie.