Изменить стиль страницы

Kontynuując poszukiwania, Damien zmienił kierunek i zdecydowanym krokiem udał się do głównego salonu. Jednak przy drzwiach do ga¬binetu zatrzymał się. Spod ciężkich drewnianych drzwi sączyło się światło, słychać było ciche łkanie.

Sam nie wiedział, czy powipien odczuć ulgę, czy złość. Miał już pewność, że to Aleksa płacze i że to on jest tego płaczu przyczyną. Odetchnął uspoko¬jony, po czym otworzył drzwi i niemal bezgłośnie wszedł do środka. Nie usłyszała go. Siedziała na brzegu sofy zwinięta w kłębek, zakrywając sobie stopy rąbkiem nocnej koszuli. Głowę oparła na splecionych ramionach, rozpuszczone długie kasztanowe włosy osłaniały niemal całą, mokrą od łez twarz.

Usiadł obok i delikatnie wziął ją w ramiona.

– Nie płacz, ma cherie, nie ma powodów do łez.

Nie odsunęła się, jak oczekiwał, lecz przyjęła jego objęcia i wciąż płakała mu w ramię.

– Damien, proszę cię, pozwól mi wrócić do do¬mu.

Cofnął się, by na nią spojrzeć. Przesunął palcem po jej podbródku i pocałował ją delikatnie w usta.

– Gdyby był jakikolwiek sposób, by to zrobić, cherie, możesz być pewna, że zorganizowałbym to natychmiast. – To była szczera prawda, choć nieca¬la. Aleksa byłaby bezpieczna w Anglii, zaś we Francji wciąż czyhały na nią zagrożenia. – Nieste¬ty, generał Moreau chce, żebyś została.

– Jestem Angielką. Nie tu jest moje miejsce.

– Jesteś moją żoną. Twoje miejsce jest przy mnie.

– Gdyby… sprawy miały się inaczej, być może zgodziłabym się z tobą. Niestety, sytuacja jest taka, jaka jest. – Poruszyła się, podnosząc ku niemu spła¬kane oczy. – Wiesz, co czuję… wiesz, że nie mogę pogodzić się z takim stanem rzeczy. Wiesz o tym, a jednak, gdy jestem z tobą, każesz mi zapomnieć o tym, w co wierzę. Zmu~zasz mnie do… do…

– Do czego Alekso? Zebyś poddała się swoim pragnieniom? Zebyś uświadomiła sobie przynaj¬mniej po części, że nadal coś do mnie czujesz?

– Tak! – przyznała. Czuł, jak serce mu pęka, gdy widział jej oczy pełne cierpienia.

– Musisz mnie bardzo nienawidzić – rzekł cicho. Jęknęła cicho.

– Nienawidzę tego, co robisz.

Spoglądał ponad jej głową na otaczające ich ściany, ściany domu pełnego wrogów, ściany, które miały uszy. Chciał spytać, co czuje do mężczyzny, jakim był wewnątrz, lecz czy ona miała kiedykolwiek szansę, aby go poznać? Czasami zauważał, że sam siebie nie zna do końca.

– Więc czujesz coś do mnie, to już wyznałaś. Jak byś się czuła,.gdyby się okazało, że jestem lojalnym Anglikiem? Ze nigdy nie zdradziłem ojczyzny?

Szukała wzrokiem odpowiedzi na jego twarzy.

W jej pełnych bólu oczach widniała też niepew¬ność, cała kłębiąca się chmura zmiennych emocji. – Gdyby naprawdę tak było… to może… kie¬dyś… pokochałabym cię.

Zesztywniał, gdyż słowa te wbiły się weń niczym ostrze noża. Poczuł i zapragnął czegoś, czego nie mógł mieć. Jezu Chryste, przecież nie mógł jej te¬go powiedzieć!" Byłoby to zbyt niebezpieczne, taka szczerość mogłaby narazić ich oboje na śmiertelne niebezpieczeństwo, a jednak…

– Jestem szpiegiem, Alekso. Od piętnastego ro¬ku życia. Ale nie szpieguję dla Francji, tylko dla Anglii.

Wydała z siebie zduszony okrzyk. Cofnęła się, by na niego spojrzeć szeroko otwartymi zielonymi oczamI.

– Nie wierzę ci. Wymyśliłeś to. To jeszcze jed¬na twoja sztuczka.

– To nie jest sztuczka.

– Bewicke przecież by p, tym wiedział. Ktoś w Anglii przecież musi wiedzieć! – Nachyliła się, wbijając paznokcie w jego ramiona. – Chyba nie myślisz, że w to uwierzę.

– Mało kto o tym wie. I dla ciebie ta wiedza oznacza wielkie niebezpieczeństwo. Oboje jeste¬śmy obserwowani. Popełniam szaleństwo, mówiąc ci o tym, ale gdy widzę cię w takim stanie… – Otarł łzę, która trzymała się jej gęstych, ciem¬nych rzęs.

– Czy wiesz, jak bardzo chciałabym, żeby to była prawda? Czy jesteś w stanie to sobie wyobrazić?

– Zdaję sobie sprawę, że masz wszelkie prze¬stanki, by wątpić, ale…

– Powiedz mi, że to prawda, Damien! Powiedz, że to nie jest twoje kolejne kłamstwo!

– To jest prawda, Alekso.

– Przysięgnij! Przysięgnij na grób swojego ojca, że to prawda.

Spojrzał na ściany. Było późno. Miał nadzieję, że służba już śpi.

– Przysięgam.

Wyciągnęła do niego ręce, 'a on przycisnął ją do siebie. Czuł, jak drżała, czuł na policzku jej go¬rące łzy. Objęła go kurczowo za szyję, rozsypując jedwabiste włosy, które błyszczały ogniście na jego ramieniu.

Trzymał ją tak przez długie minuty, które od¬mierzał tykający zegar. Głaskał ją po plecach, po włosach, uszczęśliwiony, że może ją mieć tak blisko. W końcu wysunęła się z jego objęć.

– Jeśli mówisz prawdę – powiedziała, spogląda¬jąc na niego z miną pełną rozpaczy – to wobec te¬go ja zdradziłam ciebie. Boże, przeze mnie straci¬łeś swój dom, byłeś bity, wtrącili cię do więzienia. Teraz tutaj grozi ci niebezpieczeństwo…

– Ciii – uspokoił ją. – Nie powiedziałem ci tego, żeby cię denerwować. Zrobiłem to, ponieważ… – Spojrzał gdzieś w bok, sam niepewny tego, jak chciał dokończyć to zdanie. – Ponieważ nie mogę znieść, jak się męczysz.

– Damien…

– Nie powinienem ci się przyznać, ale zrobiłem to. Teraz musisz przysiąc – patrzyła na niego zdu¬miona. – Musisz przysiąc, że od tej chwili nie wspomnisz o tym ani słowem. Będziesz się zacho¬wywać tak, jakby te słowa nigdy nie padły. Dopil¬nuję, żebyś wróciła do Anglii, gdy tylko będzie to możliwe, ale tymczasem musimy zachować naj¬większą ostrożność. Jeśli ktokolwiek odkryje praw¬dę, żadne z nas nie wróci żywe do Anglii.

Zmarszczyła czoło.

– Czy nie możesz mi powiedzieć trochę więcej? Wyjaśnić, jakim sposobem…

– Nie. Już i tak za dużo powiedziałem. Musisz mi przysiąc, Alekso, że ten temat jest zamknięty.

Zachmurzyła się, niepewna odpowiedzi na tysią¬ce niezadanych pytań.

– Przysięgam.

Miał nadzieję, że może jej ufać. Niemal widział, jak intensywnie myśli, tworzy przeróżne teorie, od¬rzuca je, przekonuje się do innych.

– Damien?

– Tak, kochanie?

– Ponieważ teraz oboje jesteśmy po tej samej stronie, to może ja mogłabym w czymś pomóc.

– N a litość boską, Alekso, za wszystkie skarby świata nie chciałbym, abyś się w cokolwiek angażo¬wała!

Ujęła w dłonie jego twarz. Miała w oczach tyle ciepła, że poczuł ucisk w sercu.

– Dobrze. Zrobię wszystko, co każesz. Uśmiechnął się półgębkier,p…

– Jest jeszcze jeden drobiazg.

– Tak?

– Ważne, abyśmy dalej odgrywali swoje role. Możemy je stopniowo zmieniać, lecz nie możemy wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń.

– Kiedy chcę, potrafię być bardzo dobrą aktorką.

– Na to liczę. – Nachylił się i pocałował ją, długo, namiętnie, aż znowu poczuł w żyłach szybsze l ętno rozgrzanej pożądaniem krwi. – A tymczasem może wrócimy na górę?

Skinęła głową, myśląc o pozostałych godzinach ich wspólnej nocy. Uśmiechnął się, lecz już teraz zaczął żałować swojego wyznania. Nie miał w zwy¬czaju podejmować takiego ryzyka, zwłaszcza gdy chodziło nie tylko o jego życie. Jednak Aleksa umiała dotrzeć do jego duszy.

Miał tylko nadzieję, że oboje nie stracą przez to zycm.