Изменить стиль страницы

– Moje życie… bierze w łeb – odpowiedział uśmiechem.

– Kim była ta kobieta, która cię odwiedziła w weekend?

– Erika… jest redaktorem naczelnym „Millennium".

– To twoja dziewczyna?

– Niezupełnie. Jest mężatką. A ja jestem bardziej jej przyjacielem i occasional lover.

Cecilia roześmiała się w głos.

– A cóż w tym takiego śmiesznego?

– Sposób, w jaki to powiedziałeś. Occasional lover. Podoba mi się to określenie.

Teraz zaśmiał się Mikael. Nagle poczuł do niej sympatię.

– Też by mi się przydał taki okazjonalny kochanek – powiedziała.

Zrzuciła pantofle i oparła stopę o jego kolano. Mikael odruchowo położył na niej dłoń. Zawahał się przez moment, czując, że nieoczekiwane wypływa na nieznane wody. Delikatnie zaczął masować kciukiem spód stopy.

– Też jestem mężatką.

– Wiem. W klanie Vangerów ludzie się nie rozwodzą.

– Nie widziałam męża od prawie dwudziestu lat.

– Dlaczego?

– To nie twoja sprawa. Nie uprawiałam seksu od… hmmm, od trzech lat.

– To mnie dziwi…

– Dlaczego? Podaż i popyt. Nie interesuje mnie chłopak, mąż ani partner. Jest mi ze sobą samą całkiem dobrze. Tylko z kim mam się kochać? Z jakimś nauczycielem ze szkoły? Nie sądzę. Z uczniem? To by dopiero był pyszny kąsek dla miejscowych plotkarek. Potrafią dobrze pilnować Vangerów. A na wyspie mieszkają tylko krewni albo już zajęci.

Pochyliła się ku niemu i pocałowała w szyję.

– Szokuję cię?

– Nie. Ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Pracuję dla twojego wuja.

– A ja jestem ostatnią osobą, która roznosi plotki. I szczerze mówiąc, Henrik nie miałby raczej nic przeciwko temu.

Usiadła mu okrakiem na kolanach i pocałowała w usta. Jej włosy były ciągle wilgotne. Pachniała szamponem. Po omacku rozpiął flanelową koszulę i ściągnął z jej ramion. Nie miała biustonosza. Wtuliła się w niego, gdy całował jej piersi.

ADWOKAT BJURMAN obszedł stół i pokazał jej zestawienie na koncie, którego zawartość znała co do óre, ale z którego nie mogła korzystać. Stojąc za nią, nagle zaczął masować jej kark. Jedna ręka, ześlignąwszy się przez lewy bark, spoczęła na prawej piersi. Ponieważ Lisbeth zdawała się nie protestować, zacisnął dłoń. Salander skamieniała. Czując jego oddech na skórze, studiowała leżący na biurku nóż do otwierania kopert. Leżał w zasięgu ręki.

Ale nie zrobiła żadnego ruchu. Jeżeli dzięki Holgerowi Palmgrenowi wyuczyła się czegoś na pamięć, to właśnie tego, że działania pod wpływem impulsu kończą się kłopotami. A kłopoty mogą mieć nieprzyjemne konsekwencje. Dlatego też nie podejmowała działań, nie rozważywszy wcześniej konsekwencji. Ten pierwszy objaw przemocy, który prawnicy określiliby jako niepożądane zachowanie seksualne i nadużycie stosunku zależności, a który mógłby kosztować Bjurmana pozbawienie wolności do dwóch lat, trwał zaledwie kilka krótkich sekund. Ale to wystarczyło, żeby nieodwołalnie przekroczyli jakąś granicę. Dla Lisbeth oznaczało to bezceremonialne zademonstrowanie siły i podkreślenie faktu, że – poza dokładnie zdefiniowaną relacją prawną – jest wobec swojego opiekuna zupełnie bezbronna i zdana na jego łaskę. Kiedy w chwilę później popatrzyli sobie w oczy, w jego półotwartych ustach wyczytała pożądanie. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć.

Bjurman wrócił na swoje miejsca za biurkiem i usiadł w wygodnym skórzanym fotelu.

– Nie mogę wypisywać ci czeków, ot, tak, hop siup – powiedział nagle. – Do czego ci potrzebny taki drogi sprzęt?

Istnieją zdecydowanie tańsze aparaty, na których możesz sobie grać w te swoje gry komputerowe.

– Chcę, tak jak dawniej, dysponować swoimi pieniędzmi.

Adwokat przesłał jej współczujące spojrzenie.

– Zobaczymy, co się da zrobić. Najpierw musisz nauczyć się nawiązywać satysfakcjonujące relacje z otoczeniem.

Możliwe, że jego uśmiech przybladłby trochę, gdyby potrafił czytać w myślach dziewczyny ukrytych za oczami bez wyrazu.

– Myślę, że ty i ja zostaniemy przyjaciółmi. Musimy sobie tylko zaufać.

Nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi, uściślił.

– Jesteś przecież dorosłą kobietą, Lisbeth.

Potwierdziła skinieniem głowy.

– Chodź tutaj – powiedział, wyciągając rękę.

Na moment wbiła wzrok w nóż do rozcinania kopert. A później wstała i podeszła do Bjurmana. Konsekwencje. Złapał jej rękę i przycisnął do swojego krocza. Przez ciemną gabardynę spodni czuła jego genitalia.

– Jeżeli będziesz dla mnie miła, to ja będę miły dla ciebie.

Była sztywna jak pal, gdy chwytając ją za kark, zmusił do uklęknięcia z twarzą przy kroczu.

– Robiłaś to wcześniej, prawda? – zapytał, rozpinając rozporek. Pachniał mydłem. Jak gdyby przed chwilą umył się w łazience.

Lisbeth odwróciła twarz i próbowała się podnieść, ale trzymał ją mocno. Nie miała szans. Czym było jej czterdzieści kilogramów wobec jego dziewięćdziesięciu pięciu? Złapawszy głowę dwoma rękami, odwrócił jej twarz. Ich oczy znów się spotkały.

– Jeżeli będziesz dla mnie miła, to ja będę miły dla ciebie – powtórzył. – A jak się zaczniesz stawiać, to na resztę życia wpakuję cię do wariatkowa. Chciałabyś?

Milczała.

– Chciałabyś? – zapytał jeszcze raz.

Pokręciła głową.

Poczekał, aż spuści oczy na znak – jak mu się wydawało – uległości i przyciągnął ją jeszcze bliżej. Lisbeth rozchyliła wargi i przyjęła go ustami. Trzymając nieustannie za kark, gwałtownie ją tarmosił. W czasie dziesięciominutowego pompowania adwokata z trudem powstrzymywała odruch wymiotny Kiedy w końcu doszedł, przycisnął ją tak mocno, że nie miała czym oddychać.

Pozwolił jej skorzystać z niewielkiej łazienki w korytarzu. Trzęsąc się na całym ciele, myła twarz i próbowała zetrzeć plamy ze swetra. Zjadła trochę jego pasty do zębów, żeby zabić smak w ustach. Kiedy wróciła do gabinetu, siedział nieporuszony za biurkiem i przeglądał papiery.

– Usiądź – nakazał, nie patrząc jej w oczy.

Gdy zajęła swoje miejsce, podniósł wzrok i uśmiechnął się.

– Jesteś już dorosła, prawda?

Skinęła potakująco.

– Czyli powinnaś umieć bawić się w dorosłe zabawy – dodał, mówiąc jak do dziecka.

Nie odpowiadała. Na jego czole pojawiła się nieznaczna zmarszczka.

– Wydaje mi się, że opowiadanie komukolwiek o naszych dorosłych zabawach nie byłoby dobrym pomysłem. Pomyśl, kto ci uwierzy? Mam tutaj papiery na to, że jesteś nieobliczalna.

Ciągle nie odpowiadała, więc mówił dalej.

– Twoje słowa przeciwko moim. Jak myślisz, czyje okażą się ważniejsze?

Westchnął, ciągle nie mogąc się doczekać odpowiedzi. Nagle zaczęło go irytować jej uporczywe milczenie i wlepione w niego oczy, ale opanował się.

– Zostaniemy dobrymi przyjaciółmi, Lisbeth. Bardzo dobrze zrobiłaś, zwracając się dzisiaj do mnie. Zawsze możesz do mnie przyjść.

– Potrzebuję dziesięć tysięcy na komputer – odezwała się nagle cicho, jak gdyby podejmowała przerwaną rozmowę.

Bjurman uniósł brwi. Twarda sztuka. Ja pierdzielę, ona jest naprawdę rąbnięta. Podał jej czek, który wypisał, gdy była w łazience. To przecież lepsze niż normalna kurwa, płacę jej własnymi pieniędzmi. Uśmiechnął się protekcjonalnie. Lisbeth wzięła czek i wyszła bez słowa.