Изменить стиль страницы

Lisbeth wbiła wzrok w stół.

– To przecież dar! Większość ludzi dużo by dała za takie zdolności.

– Nie chcę o tym mówić.

– W porządku. Dlaczego wróciłaś?

– Nie wiem. Może to błąd.

Przyjrzał się jej badawczo.

– Lisbeth, czy mogłabyś mi podać definicję wyrazu „przyjaźń"?

– To lubić kogoś.

– Tak, ale skąd bierze się to uczucie?

Wzruszyła ramionami.

– Przyjaźń – według mojej definicji – zasadza się na dwóch rzeczach – powiedział nagle. – Szacunku i zaufaniu. Oba czynniki są niezbędne. I muszą działać w obie strony. Można żywić do kogoś głęboki szacunek, ale bez zaufania przyjaźń się rozpada.

Lisbeth ciągle milczała.

– Zorientowałem się, że nie chcesz o sobie mówić, ale kiedyś musisz się zdecydować, czy masz do mnie zaufanie, czy nie. Chciałbym, żebyśmy zostali przyjaciółmi, ale nie mogę być przyjacielem sam.

– Lubię uprawiać z tobą seks.

– Seks nie ma nic wspólnego z przyjaźnią. Oczywiście przyjaciele też mogą iść ze sobą do łóżka, ale uwierz mi, Lisbeth, gdybym miał dokonać wyboru między seksem a przyjaźnią, jeżeli chodzi o ciebie, to nie miałbym żadnych wątpliwości, co wybrać.

– Nie rozumiem. Chcesz się ze mną kochać czy nie?

Mikael przygryzł wargę, w końcu westchnął.

– Nie powinno się uprawiać seksu ze współpracownikami – wymamrotał. – Wynikają z tego same kłopoty.

– Czyżbym coś przeoczyła, czy faktycznie bzykasz się z Eriką, wykorzystując prawie każdą sposobność? A przecież ona w dodatku jest mężatką.

Mikael siedział chwilę bez słowa.

– Erika i ja… Nasz związek zaczął się w zamierzchłych czasach, zanim zaczęliśmy razem pracować. I nic ci do tego, że ma męża.

– No proszę, nagle to ty nie chcesz mówić o sobie. Czy w przyjaźni nie chodzi przypadkiem o zaufanie?

– Tak, ale teraz chodzi o to, że nie chcę rozmawiać o przyjaciółce za jej plecami. Nie chcę zawieść jej zaufania. Z Eriką też nie dyskutowałbym o tobie bez twojej wiedzy.

Lisbeth zastanawiała się nad jego słowami. Nagle zwykła wymiana zdań zamieniła się w coś zagmatwanego. Lisbeth nie lubiła zagmatwanych rozmów.

– Lubię uprawiać z tobą seks – powtórzyła.

– A ja z tobą… Ale w dalszym ciągu mam tyle lat, że mógłbym być twoim ojcem.

– Olewam, ile masz lat.

– Nie możesz olewać różnicy wieku. To nie jest dobry punkt wyjścia dla trwałego związku.

– A kto mówił o trwałości? – zapytała Lisbeth. – Zakończyliśmy właśnie pracę nad przypadkiem, w którym główną rolę grali mężczyźni z cholernie zaburzoną seksualnością. Gdybym to ja decydowała, wybiłabym ich co do jednego.

– Nie idziesz na żadne kompromisy.

– Nie idę – powiedziała, uśmiechając się swoim krzywym nie-uśmiechem. – Ale ty nie jesteś taki – dodała, wstając. – A teraz idę wziąć prysznic, a później położę się nago w twoim łóżku. Jeżeli uważasz, że jesteś za stary, to możesz spać na mojej połówce.

Mikael odprowadził ją wzrokiem. Jeżeli miała jakieś zahamowania, to na pewno nie dotyczyły uczucia wstydu. Nigdy nie udało mu się wyjść zwycięsko z dyskusji z Lisbeth. Po kilku minutach pozbierał filiżanki i ruszył do sypialni.

WSTALI O DZIESIĄTEJ, wzięli wspólny prysznic i zjedli śniadanie w ogrodzie. O jedenastej zadzwonił Dirch Frode z pytaniem, czy zamierzają wziąć udział w pogrzebie, który zacznie się o drugiej.

– Nie sądzę – odpowiedział Mikael.

Ponieważ adwokat poprosił o dłuższą rozmowę, umówili się na szóstą wieczór.

Mikael poświęcił kolejne godziny na porządkowanie papierów. Gdy wyniósł do gabinetu Henrika kilka kartonów, pozostały mu jedynie własne notatki i dwie teczki z dokumentami na temat Hansa-Erika Wennerstróma. Nie zaglądał do nich od pół roku. Westchnąwszy, schował je do torby.

DIRCH FRODE spóźnił się prawie dwie godziny. Był ubrany w pogrzebowy garnitur i miał zmęczoną twarz. Spoczął na kuchennej ławie i z wdzięcznością przyjął podaną przez Lisbeth filiżankę kawy. Dziewczyna przycupnęła z boku ze swoim komputerem, podczas gdy Frode opowiadał, jak rodzina Vangerów zareagowała na zmartwychwstanie Harriet.

– Można powiedzieć, że jej pojawienie się przyćmiło śmierć Martina. No i zwiedziały się o tym media.

– A jak tłumaczycie tę sytuację?

– Harriet rozmawiała z dziennikarzem „Kuriren". Jej wersja wygląda tak: uciekła z domu z powodu rodzinnych niesnasek, ale raczej dobrze na tym wyszła, ponieważ kieruje przedsiębiorstwem o obrotach równie wysokich, jak te koncernu Vangera.

Mikael gwizdnął z podziwem.

– Podejrzewałem, że australijskie owce są dochodowe, ale nie przypuszczałem, że farma przynosi aż takie zyski.

– Jej farma prosperuje znakomicie, ale nie stanowi jedynego źródła dochodu. Przedsiębiorstwo Cochrana zajmuje się również kopalnictwem, wydobywaniem opali, produkcją przemysłową, transportem, elektroniką i masą innych rzeczy.

– Oj! I co teraz?

– Szczerze mówiąc, nie wiem. Zjechało się mnóstwo ludzi i po raz pierwszy od wielu lat zebrała się pokaźna część rodziny, zarówno ze strony Fredrika, jak i Johana. Jest sporo osób z najmłodszego pokolenia, dwudziestolatków i trochę starszych. W Hedestad przebywa teraz ponad czterdziestu Vangerów, połowa siedzi w szpitalu i zamęcza Henrika, a druga połowa rozmawia z Harriet w hotelu.

– No ale Harriet to wielka sensacja. Ile osób wie o zainteresowaniach Martina?

– Na razie tylko ja, Henrik i Harriet. Mieliśmy długą rozmowę na osobności. Cała ta sprawa z Martinem i… jego perwersjami przysłania nam teraz wszystko inne. Koncernowi grozi zapaść.

– Doskonale to rozumiem.

– Nie ma naturalnego spadkobiercy, ale Harriet przez jakiś czas zostanie w Hedestad. Musimy między innymi ustalić, co kto posiada, jak dokonać podziału spadku i tak dalej. Harriet przypada przecież pewna część spadku, która byłaby ogromna, gdyby nie to, że wyjechała z kraju. To przecież makabra!

Mikael roześmiał się. Adwokatowi nie było do śmiechu.

– Isabella kompletnie się załamała i leży w szpitalu. Harriet nie chce jej odwiedzić.

– Rozumiem ją.

– Z Londynu ma przyjechać Anita. W przyszłym tygodniu zwołamy radę rodzinną. Anita weźmie w niej udział po raz pierwszy od dwudziestu pięciu lat.

– Kto zostanie nowym dyrektorem naczelnym?

– Birger ubiega się o to stanowisko, ale nie wchodzi w rachubę. Chwilowo, ze szpitalnego łóżka, obejmie je Henrik. Przynajmniej do czasu, kiedy uda nam się zatrudnić kogoś z zewnątrz, albo ktoś z rodziny…

Nie dokończył zdania. Mikael podniósł nagle brwi.

– Harriet? Chyba nie myśli pan poważnie?

– Dlaczego nie? Mamy do czynienia z niezwykle kompetentną i szanowaną kobietą interesu.

– Ma na głowie swoje przedsiębiorstwo w Australii.

– Tak, ale pod jej nieobecność interesami kieruje syn, Jeff Cochran.

– Ten chłopak jest Studs Managerem na owczej farmie. O ile dobrze zrozumiałem, jego praca polega na kontrolowaniu, czy spółkują ze sobą odpowiednie zwierzaki.

– Ma również dyplom z Oxfordu, gdzie studiował ekonomię, i tytuł magistra prawa z Melbourne.

Mikael pomyślał o spoconym, półnagim osiłku jadącym przez wąwóz i spróbował go sobie wyobrazić w prążkowanym garniturze. Dlaczego nie?

– Tego nie da się rozwiązać za jednym zamachem – powiedział Frode. – Ale Harriet byłaby niewątpliwie doskonałą szefową. Przy odpowiednim wsparciu mogłaby wprowadzić nowe porządki.

– Nie ma wystarczającej wiedzy.

– To prawda. Naturalnie, Harriet nie może tak po prostu zjawić się znikąd i po trzydziestu kilku latach nieobecności zacząć sterować koncernem. Ale przedsiębiorstwo Vangerów jest międzynarodowe i moglibyśmy sprowadzić szefa z USA, który nie zna ani słowa po szwedzku… To jest biznes.

– Prędzej czy później musicie poradzić sobie z problematyczną zawartością piwnicy Martina.

– Wiem. Ale nie możemy wyjawić prawdy, nie unicestwiając Harriet. Jak dobrze, że to nie ja muszę podjąć decyzję w tej sprawie.

– Do jasnej cholery, przecież nie możecie zataić faktu, że Martin był seryjnym mordercą!