Изменить стиль страницы

– Powiedziałem, że się zastanawia – przestrzegłem. – Nie wiadomo, czy rzeczywiście do tego dojdzie. Zaproponowała mi unieważnienie procesu, ale się nie zgodziłem.

– Nie zgodziłeś się? – krzyknął Dobbs. – Dlaczego, u licha?

– Bo to bez sensu. Prokurator wniesie oskarżenie jeszcze raz i wznowią proces – tym razem z lepszej pozycji, bo będą znać nasze ruchy. Nie, nie ma mowy o unieważnieniu procesu. Nie będziemy uczyć prokuratury. Potrzebujemy ostatecznego orzeczenia, bez możliwości wznowienia, inaczej czekamy na wyrok ławy. Nawet gdyby był niekorzystny, mamy solidne podstawy do apelacji.

– Czy to nie Louis powinien o tym decydować? – zapytał Dobbs.

– W końcu to on…

– Zamknij się, Cecil – fuknęła Mary Windsor. – Zamknij się i przestań wiecznie krytykować to, co ten człowiek robi dla Louisa.

Ma rację. Nie będziemy przeżywać tego od początku!

Dobbs wyglądał, jakby dostał od niej w twarz. Odsunął się od nas o pół kroku. Spojrzałem na Mary Windsor i zobaczyłem zupełnie inną twarz. Twarz kobiety, która zbudowała firmę od zera i doprowadziła na sam szczyt. Równocześnie zupełnie inaczej spojrzałem na Dobbsa, zdając sobie sprawę, że od początku szeptał jej na ucho jadowite uwagi na mój temat.

Nie zaprzątając tym sobie głowy, skupiłem się na najważniejszym.

– Prokuratura tylko jednej rzeczy nienawidzi bardziej niż przegranego wyroku – powiedziałem. – Upokorzenia spowodowanego zaleceniem ławie wyroku, zwłaszcza po wykryciu naruszenia zasad przez oskarżenie. Minton poszedł na dywanik, a jego szef to polityczna figura i zawsze wie, skąd wiatr wieje. Za kilka minut powinniśmy już coś wiedzieć.

Roulet stał tuż przede mną. Ponad jego ramieniem widziałem, że Sobel wciąż jest w korytarzu. Rozmawiała przez telefon.

– Posłuchajcie – powiedziałem. – Na razie trzeba czekać. Jeżeli nie dostanę żadnego sygnału od prokuratora, za dwadzieścia minut wrócimy na salę i zobaczymy, co sędzia chce zrobić. Zostańcie tu. Jeśli pozwolicie, pójdę do toalety.

Poszedłem w głąb korytarza w kierunku Sobel. Ale Roulet zostawił matkę i jej adwokata i dogonił mnie. Chwycił mnie za ramię, żeby mnie zatrzymać.

– Nadal chcę wiedzieć, gdzie Corliss usłyszał te bzdury – oznajmił stanowczym tonem.

– Co to za różnica? Ważne, że działają na naszą korzyść.

Roulet zbliżył twarz do mojej twarzy.

– Facet zeznaje pod przysięgą, że jestem mordercą. Jak to może działać na naszą korzyść?

– Bo nikt mu nie uwierzył. Dlatego sędzia jest taka wkurzona.

Bo wezwali na świadka zawodowego łgarza gotowego wygadywać o tobie najgorsze rzeczy. Na tym właśnie polega naruszenie zasad.

Dopuścili go przed przysięgłych, a potem się okazało, że jest łgarzem. Nie rozumiesz? Musiałem podnieść stawkę. To był jedyny sposób, żeby przycisnąć sędzię, żeby z kolei ona przycisnęła prokuratora. Robię dokładnie to, co chciałeś, Louis. Próbuję cię z tego wyciągnąć.

Przyglądałem się, czekając, aby to do niego dotarło.

– Dlatego odpuść sobie – poradziłem. – Wróć do matki i Dobbsa i pozwól mi się wysikać.

Pokręcił głową.

– Nie, nie odpuszczę, Mick.

Dźgnął mnie palcem w pierś.

– Tu chodzi o coś innego, Mick, i bardzo mi się to nie podoba.

Musisz o czymś pamiętać. Mam twój pistolet. A ty masz córkę. Musisz…

Złapałem go za rękę i odsunąłem od siebie.

– Nie waż się nigdy grozić mojej rodzinie – powiedziałem opanowanym głosem, który drżał jednak od gniewu. – Chcesz się odegrać na mnie, świetnie, odgrywaj się na mnie. Ale jeżeli kiedykolwiek zagrozisz mojej córce, zagrzebię cię tak głęboko, że nikt cię nigdy nie znajdzie. Zrozumiałeś, Louis?

Wolno pokiwał głową, a na jego twarzy zjawił się uśmiech.

– Jasne, Mick. Czyli się rozumiemy.

Puściłem jego rękę i ruszyłem w głąb korytarza, gdzie znajdowały się toalety i gdzie czekała Sobel, rozmawiając przez telefon. Szedłem jak ślepiec, myśląc tylko o groźbach pod adresem mojej córki.

Otrząsnąłem się jednak, zbliżając się do detektyw Sobel. Na mój widok zamknęła komórkę.

– Witam, pani detektyw – powiedziałem.

– Dzień dobry, panie Haller.

– Mogę spytać, co pani tu robi? Przyszła mnie pani aresztować?

– Przyszłam, bo mnie pan zaprosił, nie pamięta pan?

– Hm, nie bardzo.

Zmrużyła oczy.

– Powiedział pan, żebym wpadła zobaczyć proces.

Uświadomiłem sobie, że mówi o niezręcznej rozmowie, jaką odbyliśmy w moim domu w poniedziałek wieczorem podczas rewizji.

– Ach, tak, zapomniałem. Ale cieszę się, że skorzystała pani z zaproszenia. Wcześniej widziałem tu chyba pani partnera. Co się z nim stało?

– Jest gdzieś w budynku.

Próbowałem zinterpretować tę informację. Nie odpowiedziała mi na pytanie, czy przyszła mnie aresztować. Wskazałem przeciwległy koniec korytarza, gdzie było wejście na salę rozpraw.

– I co pani sądzi?

– Ciekawe. Żałuję, że nie jestem muchą na ścianie w gabinecie sędzi.

– Proszę zostać. To jeszcze nie koniec.

– Może zostanę.

Zaczęła wibrować moja komórka. Sięgnąłem pod marynarkę i zdjąłem telefon z paska. Z numeru na wyświetlaczu wynikało, że dzwonił ktoś z prokuratury.

– Muszę odebrać – powiedziałem.

– Naturalnie.

Otworzyłem telefon i zacząłem iść w stronę Rouleta, który spacerował po korytarzu.

– Halo?

– Witam, panie Haller, tu Jack Smithson z prokuratury okręgowej. Jak mija dzień?

– Bywało lepiej.

– Ale nie po tym, co panu zaproponuję.

– Słucham.

Rozdział 43

Sędzia nie zjawiła się na sali piętnaście minut po wyznaczonej godzinie. Wszyscy czekaliśmy. Roulet i ja przy stole obrony, jego matka i Dobbs za nami w pierwszym rzędzie. Przy stole prokuratorskim Minton nie występował już solo. Obok niego siedział Jack Smithson. Pomyślałem, że chyba pierwszy raz od roku znalazł się na sali rozpraw.

Minton wyglądał na przybitego i pokonanego. Patrząc na niego, można by go wziąć za oskarżonego siedzącego obok adwokata. Winnego wszystkich zarzutów.

Na sali nie było detektywa Bookera i zastanawiałem się, czy nad czymś pracuje, czy po prostu nikt nie zadzwonił do niego ze złą wiadomością.

Odwróciłem się, spojrzałem na duży zegar i publiczność. Ekran przygotowany do prezentacji Mintona zniknął. To był znak tego, co miało nastąpić. Zobaczyłem Sobel siedzącą w ostatnim rzędzie, ale nigdzie nie mogłem dojrzeć jej partnera ani Kurlena. Poza tym nie było nikogo innego prócz Dobbsa i Windsor, ale oni się nie liczyli.

Rząd zarezerwowany dla dziennikarzy był pusty. Media nie zostały zawiadomione. Dotrzymałem tego punktu umowy ze Smithsonem.

Woźny Meehan zarządził ciszę na sali i sędzia Fullbright zajęła swój fotel, wionąc ku nam zapachem bzu. Podejrzewałem, że w gabinecie wypaliła jeszcze jednego czy dwa papierosy i obficie spryskała się perfumami, żeby to zamaskować.

– Dowiedziałam się od swojej asystentki, że mamy wniosek w sprawie stan Kalifornia kontra Louis Ross Roulet.

Minton wstał.

– Tak, wysoki sądzie.

Zamilkł, jak gdyby nie mógł nic więcej z siebie wydusić.

– Panie Minton, czyżby przekazywał mi pan wniosek telepatycznie?

– Nie, wysoki sądzie.

Minton spojrzał na Smithsona, który wykonał przyzwalający gest.

– Oskarżenie wnosi o oddalenie wszystkich zarzutów przeciwko Louisowi Rossowi Rouletowi.

Sędzia skinęła głową, jak gdyby spodziewała się tego ruchu.

Usłyszałem, jak ktoś za moimi plecami głośno wstrzymał oddech, i domyśliłem się, że to Mary Windsor. Wiedziała, co się stanie, ale panowała nad emocjami, dopóki nie usłyszy tego na własne uszy.

– Z możliwością wznowienia postępowania czy bez? – spytała sędzia.

– Bez możliwości wznowienia postępowania.

– Jest pan pewien, panie Minton? Oskarżenie nie będzie mogło wytoczyć nowego procesu.

– Tak, wysoki sądzie, wiem – odrzekł Minton z nutą irytacji w głosie. Nie miał ochoty, żeby sędzia tłumaczyła mu prawo.