– Czym? – zapytał Austin.
– Nie wyjaśniła. Napisała tylko, że chodzi o to, co się dzieje po drugiej stronie jeziora. Pojechałem do domu, żeby to sprawdzić. Okazało się, że moja rodzina gdzieś przepadła.
– Zniknęła? – upewnił się Austin.
Nighthawk przytaknął.
– Jak wszyscy mieszkańcy wioski.
– Kanada to duży kraj, Ben. Gdzie dokładnie położona jest twoja wioska?
Nighthawk zerknął na Ryana.
– Po kolei, Kurt – powiedział Ryan. – Ben, opowiedz panu Austinowi, co było dalej.
– Zacząłem szukać mojej rodziny – ciągnął Nighthawk. – Odkryłem, że są przetrzymywani jako więźniowie po drugiej stronie jeziora. Faceci z bronią zmuszał i mężczyzn z mojej wioski do pracy, oczyszczania terenu wokół wielkiego budynku.
– Wiesz, co to za ludzie?
– Nigdy przedtem ich nie widziałem. Mieli czarne mundury. – Nighthawk znów spojrzał na Ryana, jakby szukał zachęty. – To jakiś obłęd. Kiedy tam podeszliśmy…
– My?
– Z Benem był mój zastępca – wyjaśnił Ryan. – Josh Green. Nie obawiaj się powiedzieć panu Austinowi wszystkiego, co widziałeś, Ben. Nieważne, że to może brzmieć niewiarygodnie.
Nighthawk wzruszył ramionami.
– Dobra. Kiedy tam podeszliśmy, najpierw zobaczyliśmy tylko las i teren, który oczyszczali. Potem nagle pojawił się jakby znikąd ogromny budynek. – Urwał, jakby spodziewał się, że Austin roześmieje się niedowierzająco.
Austin patrzył na niego niebieskozielonymi oczami.
– Mów dalej – zachęcił z obojętną miną.
– Zamiast drzew zobaczyliśmy gigantyczną kopułę. Josh i ja pomyśleliśmy, że wygląda jak igloo, tylko setki razy większe. Górna część otworzyła się w ten sposób… – Nighthawk ułożył dłonie jak otwartą skorupę – i okazało się, że to hangar dla sterowca.
– Takiego jak sterowiec Goodyeara? – zapytał Austin.
Nighthawk w zamyśleniu skrzywił usta.
– Nie. Ten był większy i dłuższy. Przypominał rakietę. Miał nawet nazwę na stateczniku. “Nietzsche”.
– Jak ten niemiecki filozof?
– Chyba tak – przyznał Ben. – Wylądował w hangarze i dach znów się zamknął. Potem wyszła drzwiami grupa ludzi. Wśród robotników był mój kuzyn. Próbował uciec i jeden z tych skurwieli zabił go. – Głos mu się załamał z emocji.
Ryan położył mu rękę na ramieniu.
– Na razie wystarczy, Ben.
– Chciałbym pomóc – powiedział Austin – ale potrzebuję więcej szczegółów.
– Chętnie ci ich dostarczymy – odrzekł Ryan. – Jednak informacje kosztują.
Austin uniósł brwi.
– Nie mam dziś drobnych, Marcus.
– Pieniądze nas nie interesują. Chcemy, żeby NUMA pomogła SOS wykończyć Oceanusa. Wymienimy się wiadomościami i włączysz nas do akcji.
Austin wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Lepiej wezwij marines, Ryan. NUMA to organizacja naukowa. Jej zadaniem jest gromadzenie wiedzy. To nie jednostka wojskowa.
– Daj spokój, Kurt, nie udawaj. Sprawdziliśmy, co robisz w NUMA. Ten twój zespół specjalny załatwił już sporo trudnych spraw. I nie rozprawami naukowymi waliłeś po głowach swych przeciwników.
– Przeceniasz mnie, Marcus. Nie jestem upoważniony do organizowania wspólnej akcji. Musiałbym uzgodnić to z górą.
– Wiedziałem, że się zgodzisz! – wykrzyknął triumfalnie Ryan. – Wielkie dzięki.
– Powoli. Nie zamierzam z tym iść do szefa.
– Dlaczego?
– NUMA naraziłaby na szwank swoją reputację, współpracując z taką ekstremistyczną organizacją, jak SOS. A ty pod parasolem NUMA zdobyłbyś poparcie opinii publicznej dla Strażników Morza. Wybacz, ale ten układ byłby korzystny tylko dla jednej strony.
Ryan odgarnął do tyłu włosy.
– Jeszcze nie powiedzieliśmy ci wszystkiego, Kurt. Mam osobisty powód do działania. Oprócz kuzyna Bena tamci zabili również Josha Greena.
– Z mojej winy – wtrącił się Nighthawk. – Pobiegłem do mego kuzyna, a on próbował mnie zatrzymać. Zastrzelili go.
– Każdy by tak zrobił na twoim miejscu – pocieszył go Ryan. – Josh był odważnym człowiekiem.
– Więc mamy już dwa zabójstwa – podsumował Austin. – Zawiadomiliście policję?
– Nie. Chcemy to załatwić sami. I może zmienisz zdanie, jeśli usłyszysz jeszcze coś. Wytropiliśmy, kto jest nowym właścicielem ziemi wokół jeziora Bena. Fikcyjna firma handlu nieruchomościami, założona przez… Oceanusa.
– Jesteś tego pewien?
– Owszem. Przyłączasz się?
Austin pokręcił głową.
– Zanim weźmiecie rewolwery i pojedziecie tam, pozwólcie, że przypomnę wam, na kogo się porywacie. Oceanus ma pieniądze, międzynarodowe powiązania i, jak sami przekonaliście się, nie waha się zabijać z zimną krwią. Rozgniecie was i całą SOS jak muchy. Współczuję wam z powodu zamordowania kuzyna Bena i twojego przyjaciela, ale ich śmierć stanowi tylko dowód na to, o czym mówię. Narazicie swoich ludzi na podobne niebezpieczeństwo.
Zerknął znacząco na Therri.
– Nasi ludzie podejmą każde ryzyko w obronie środowiska naturalnego – zapewnił Ryan. – Jednak NUMA najwyraźniej ma je gdzieś.
– Zamknij się, Marcus – wtrąciła się szybko Therri na widok groźnej miny Austina. – Kurt ma rację. Proponuję kompromis. SOS mogłaby współpracować z NUMA nieoficjalnie.
– Typowa postawa prawnika – mruknął Austin.
Therri nie spodziewała się takiej reakcji.
– Co to ma znaczyć? – zapytała chłodnym tonem.
– Podejrzewam, że bardziej tu chodzi o ambicje twojego szefa niż o wieloryby, morsy i zabitych przyjaciół. – Austin odwrócił się do Ryana. – Wciąż jesteś wkurzony po stracie “Sea Sentinela”. Był twoją dumą i radością. Zamierzałeś odgrywać męczennika przed kamerami kablówek, ale Duńczycy uziemili cię, kiedy wycofali oskarżenia i po cichu wykopali cię ze swojego kraju.
– To nieprawda – zaprotestowała Therri. – Marcus jest…
Ryan uciszył ją gestem.
– Szkoda słów. Widać wyraźnie, że Kurt to przyjaciel na dobre czasy.
– Lepszy taki przyjaciel niż żaden – odrzekł Austin i wskazał pomnik Roosevelta. – Może powinieneś jeszcze raz przeczytać życiorys tego faceta. Nie prosił innych, żeby nadstawiali głowy. Przykro mi z powodu śmierci twojego kuzyna, Ben, i Josha Greena. Miło było znów cię zobaczyć, Therri.
Austin miał dosyć Ryana i jego manii wielkości. Nabrał nadziei, gdy usłyszał opowieść Nighthawka, ale Ryan wszystko zepsuł. Nagle usłyszał za sobą kroki. Dogoniła go Therri.
– Kurt, proszę cię, przemyśl to. Marcus naprawdę potrzebuje twojej pomocy.
– Wiem. Ale nie mogę się zgodzić na jego warunki.
– Spróbujmy coś wymyślić – poprosiła błagalnie.
– Jeśli ty i Ben chcecie, żeby NUMA wam pomogła, musicie się odciąć od Ryana.
– Nie mogę tego zrobić – odrzekła, próbując go oczarować spojrzeniem pięknych oczu.
– Uważam, że możesz – odparł Austin, wpatrując się w nią równie intensywnie.
– Do jasnej cholery, Austin – wybuchnęła. – Ale z ciebie uparty skurwiel.
Austin zaśmiał się.
– Czy to znaczy, że nie pójdziesz ze mną na kolację?
Twarz Therri pociemniała z gniewu. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Austin patrzył za nią, dopóki nie zniknęła za zakrętem ścieżki. Pokręcił głową. Nikt tak jak on nie poświęca się dla dobra sprawy. Ruszył w kierunku parkingu, ale po minucie przystanął. Spomiędzy drzew wyłoniła się jakaś postać. Ben Nighthawk.
– Znalazłem wymówkę, żeby się na chwilę urwać – wysapał. – Powiedziałem Marcusowi, że muszę iść do toalety. Chciałbym z panem porozmawiać. Nie winię pana za to, że nie chce pan współpracować z SOS. Marcusowi uderza do głowy popularność. Uważa się za Wyatta Earpa. Jednak tamci faceci na moich oczach zabili mojego kuzyna i Josha. Próbowałem wytłumaczyć Marcusowi, na kogo się porywa, ale nie chciał mnie słuchać. Jeśli SOS wkroczy do akcji, moja rodzina zginie.
– Powiedz mi, gdzie oni są. Zrobię, co będę mógł.
– To trudno wytłumaczyć. Narysuję panu mapę. O, cholera…
W ich kierunku szedł z gniewną miną Ryan.
– Zadzwoń do mnie – powiedział Austin.
Ben skinął głową i skierował się w stronę Ryana. Wdali się w ostrą dyskusję. Potem Ryan otoczył Bena ramieniem i poprowadził z powrotem do pomnika. Obejrzał się raz i wściekle popatrzył na Austina. Kurt wzruszył ramionami i poszedł do samochodu.