– Wydawało mi się, że ty, Feeney i twoi hedonistycz-ni znajomi mieliście dzisiaj gwałcić i łupić.
– Wieczór kawalerski to nie inwazja wikingów. Do rozpoczęcia barbarzyńskich obrzędów zostało jeszcze trochę czasu. – Przysiadł na krawędzi biurka i spojrzał na swoją przyszłą żonę. – Eve, musisz odpocząć od pracy.
– Będę miała trzytygodniową przerwę, nieprawdaż? – syknęła. W odpowiedzi tylko uniósł brwi.
– Przepraszam, wiem, że jestem nie do wytrzymania. Nie mogę zapomnieć o tej sprawie, Roarke. W ciągu ostatniego tygodnia kilka razy próbowałam dać sobie spokój, ale ciągle do niej wracam.
– Powiedz mi, co cię tak dręczy. Czasem to pomaga.
– No dobra. -Wstała od biurka, o mało nie rozdeptując kota. – Owszem, Jerry mogła pójść do tego klubu. Niektóre gwiazdy lubią odwiedzać takie speluny.
– Na przykład Pandora.
– No właśnie. I obydwie obracały się w tych samych kręgach. Czyli, zgoda, Jerry mogła pójść do tego klubu i zobaczyła tam Boomera. Być może nawet ktoś jej powiedział, że on tam siedzi. Oczywiście zakładamy, że go znała, co wcale nie jest takie pewne, a do tego współpracowała z nim albo korzystała z jego pośrednictwa. Przyjmijmy, że zobaczyła go w knajpie rozgadanego jak nigdy. Wtedy mogła uznać, że Boomer nie jest już jej potrzebny, a wręcz stanowi dla niej zagrożenie.
– Jak dotąd, brzmi logicznie. Eve skinęła głową, nie przestając chodzić po gabinecie.
– Boomer wychodzi z pokoju, w którym był z Hettą Moppett, i spostrzega Jerry. Ona zastanawia się, co też powiedział tej dziewczynie. Mógł się przechwalać, zdradzić swoje znajomości, żeby jej zaimponować. Boomer jest bystry, rozumie, że znalazł się w tarapatach, więc ucieka i próbuje się ukrywać. Pierwszą ofiarą staje się Hetta. Musi zginąć, bo a nuż coś wie. Zostaje zamordowana szybko, brutalnie, żeby zbrodnia wyglądała na bezsensowny, pozbawiony motywu akt przemocy. Zabójca zabiera dokumenty ofiary, by utrudnić jej identyfikację, a zarazem uniemożliwić powiązanie jej z klubem i Boomerem. Gdyby komuś w ogóle na tym zależało, co było wątpliwe.
– Nie spodziewali się, że zacznie w tym drążyć ktoś taki jak ty.
– To też. Boomer ma próbkę, ma wzór związku. Kiedy mu na tym zależało, potrafił bardzo zręcznie kraść, niestety los poskąpił mu rozsądku. Może zażądał więcej pieniędzy, większego udziału w zyskach. Ale w tym, co robił, był dobry. Nikt nie wiedział, że Boomer jest szpiclem, oprócz garści osób związanych z nowojorską policją.
– A ci, którzy o tym wiedzieli, nie zdawali sobie sprawy, jak poważnie traktujesz swoich współpracowników. – Przechylił głowę na bok. – W normalnych okolicznościach uznano by, że Boomer zginął z ręki oszukanego klienta albo padł ofiarą zemsty jednego ze swoich wspólników, i na tym by się skończyło.
– Owszem, ale Jerry się spóźniła. Znaleźliśmy narkotyk u Boomera i to wzbudziło nasze zainteresowanie. Mniej więcej w tym samym czasie miałam okazję poznać Pandorę. Wiesz, w jakich to się odbyło okolicznościach i co się stało tej nocy, kiedy została zamordowana. Wrabiając Mavis, Jerry zyskała trochę czasu i znalazła sobie kozła ofiarnego, ale na dłuższą metę okazało się to błędem.
– Bo ten kozioł ofiarny był serdeczną przyjaciółką policjantki prowadzącej śledztwo.
– Tak bywa. Nieczęsto się zdarza, że rozpoczynając śledztwo, wiem, że główna podejrzana jest niewinna. Wbrew wszystkim dowodom, wbrew wszystkiemu.
– Tak było kilka miesięcy temu, w mojej sprawie.
– Wtedy miałam przeczucie, że jesteś niewinny. Dopiero potem nabrałam pewności. – Eve wsunęła ręce do kieszeni i wyciągnęła je z powrotem. – W wypadku Mavis od samego początku wiedziałam, że nie mogła zrobić tego, o co jest oskarżona. Dlatego patrzyłam na tę sprawę z innego punktu widzenia. Pojawiło się troje podejrzanych, z których każdy miał motyw i niepewne alibi. Zaczęłam uważać, że jedna z tych osób jest uzależniona od narkotyku, który stał się przyczyną całej sprawy. Kiedy już wszystko wydawało się jasne, ni z tego, ni z owego zginął handlarz narkotyków z East Endu. Z ręki tego samego zabójcy, co poprzednie ofiary. Dlaczego? I tu jestem w kropce, Roarke. Karaluch był tym ludziom niepotrzebny. Boomer na pewno nie powierzyłby mu żadnych tajnych informacji. A mimo to Karaluch zginął, a w jego organizmie wykryto ślady Nieśmiertelności.
– Podstęp. – Roarke zapalił papierosa. – Zabójca chciał ściągnąć policję na mylny trop.
Eve uśmiechnęła się, po raz pierwszy od wielu godzin.
– To mi się w tobie podoba. Masz umysł przestępcy. Odwrócić uwagę policji, a niech sobie gliny łamią głowy nad tym, co Karaluch ma wspólnego z pozostałymi ofiarami. Wróćmy jednak do naszych głównych podejrzanych. Redford wyprodukował własną odmianę Nieśmiertelności i dał spróbować Jerry, sowicie ją wynagradzając za zgodę na udział w kampanii reklamowej. Potem jednak odzyskał te pieniądze z nawiązką, każąc jej słono płacić za każdą następną porcję narkotyku. Ten spryciarz zadał sobie wiele trudu, żeby sprowadzić okaz Kwiatu Nieśmiertelności z kolonii Eden.
– Dwa – powiedział Roarke i z nieskrywaną przyjemnością patrzył, jak na skupionej twarzy Eve pojawia się wyraz zdumienia.
– Jak to: dwa?
– Redford zamówił dwa okazy. W drodze powrotnej na Ziemię odwiedziłem Eden i pogawędziłem sobie z córką Engrave. Poprosiłem ją, żeby sprawdziła dla mnie to i owo. Redford zamówił pierwszy okaz przed dziewięcioma miesiącami, posługując się sfałszowaną licencją ogrodniczą. Ale w obu wypadkach podał ten sam numer dowodu tożsamości. Kazał przesłać kwiat ogrodnikowi z Ve-gas n, nawiasem mówiąc, zamieszanemu w przemyt zakazanych roślin. – Zawiesił głos i strząsnął popiół do marmurowej popielniczki. – Przypuszczam, że stamtąd okaz trafił do laboratorium, gdzie został przedestylowany nektar.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej, do licha?
– Mówię ci teraz. Dopiero pięć minut temu uzyskałem potwierdzenie. Możesz poprosić ochronę Vegas H, żeby przesłuchano tego ogrodnika.
Klnąc siarczyście pod nosem, Eve sięgnęła po łącze i wydała odpowiednie polecenia.
– Nawet jeśli zacznie śpiewać, miną tygodnie, zanim uporamy się z papierkami i ściągniemy faceta na Ziemię, żebym mogła go przesłuchać. – Mimo to Eve już zacierała ręce na samą myśl o tym. – Mogłeś powiedzieć, że zamierzasz zrobić coś takiego.
– Gdyby nic z tego nie wyszło, byłabyś rozczarowana. A tak musisz okazać mi wdzięczność. – Spoważniał. – Eve, ta wiadomość niewiele zmienia.
– To oznacza, że Redford działał na własną rękę dłużej, niż twierdził. Czyli… – Eve urwała i padła na fotel. – Wiem, że ona mogła to zrobić, Roarke. Sama. Mogła niepostrzeżenie wyśliznąć się z mieszkania Younga. Wymykała się, kiedy on spał. Za każdym razem. Albo on o wszystkim wiedział. Poszedłby za nią na szafot, a poza tym jest dobrym aktorem. Nie zawahałby się rzucić Redforda na pastwę wilków, ale pod warunkiem, że nie ucierpiałaby na tym Jerry.
Na chwilę ukryła twarz w dłoniach i potarła czoło palcami.
– Wiem, że ona mogła to zrobić. Wiem, że mogła skorzystać z okazji i dostać się do magazynu, w którym były narkotyki. Może zrobiła to z własnego wyboru, to by do niej pasowało. Ale ciągle coś mi się tu nie zgadza.
– Nie możesz winić siebie za jej śmierć – powiedział cicho Roarke. – Po pierwsze dlatego, że nie mogłaś zapobiec temu, co się stało, a po drugie dlatego, że poczucie winy przyćmiewa rozsądek.
– Tak, wiem. – Znów podniosła się rozkojarzona.
– Nie prowadziłam tego śledztwa, jak należy. Przeoczyłam ważne szczegóły, przywiązywałam zbyt dużą uwagę do błahostek. Miałam na głowie tyle spraw.
– Ze ślubem włącznie? – podsunął Roarke. Eve zdobyła się na słaby uśmiech.
– Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym uwagi. Nie obraź się.
– Spróbuj myśleć, że to tylko formalność. Zwykły kontrakt, tyle że zawierany w nieco bardziej uroczystej oprawie.
– Zdajesz sobie sprawę, że rok temu nawet się nie znaliśmy? Że mieszkamy pod jednym dachem, ale większość czasu spędzamy z dala od siebie? Że to, co do siebie czujemy, może na dłuższą metę okazać się nietrwałe?