Изменить стиль страницы

Z wielką radością pochwyciłam jego rękę i położyłam się, przyciskając piersi do torsu mężczyzny. Czułam rytmiczne bicie jego serca.

– Masz serce bardziej kruche niż inne dziewczęta – wyszeptał, całując mnie w ucho. – Ledwo dotyk wystarczy, żeby je przebić.

Rozsunął mi nogi i poczułam, jak coś twardego wkrada się w przestrzeń między nimi, niby złodziej, który się przemyka, kiedy nikt nie patrzy.

Zapytał, czy boli; odparłam, że nie.

Westchnął i powiedział, że jego bardzo boli. Tam na dole był tak obolały, że miał wrażenie, iż lada chwila eksploduje. I bolało go również serce. Ale ból jest dobry, powiedział. Miłość nie jest słodka, a kochanie się ze mną sprawia mu większy ból, niż to sobie wyobrażał.

Jego język wniknął w moje usta i spotkał się z moim, splotły się nasze palce. Naparł ciałem na moje piersi i wszedł we mnie. Teraz bolało. Przeszywał mnie nieznany dotąd ból, tłumiłam krzyk przy każdym kolejnym pchnięciu. Nie mogłam złapać tchu, ale nie krzyknęłam, bo się wstydziłam. Chciałam patrzeć na niego, na to, co mi robi, lecz nadal z całej siły zaciskałam powieki. Byliśmy jak stopieni ze sobą, poczułam skurcze w podbrzuszu, które teraz zdawało się płonąć.

Rzeka odwróciła się do góry dnem, statki żeglowały po obłokach, a góry zwisające z nieba spadały na jego język, jego palce, spojrzenie, zagniewaną twarz, ekstatyczną twarz. Niebo trzymało mnie w objęciach, wokół mej głowy unosiły się i opadały fale, bezlitośnie mnie wchłaniając

Nagle popłynęły mi łzy i nie potrafiłam ich powstrzymać. Drżałam na całym ciele. Skóra lśniła od potu, woń własnego ciała wypełniała mi nozdrza. Pachniało jak orchidee czy gardenie. A co najdziwniejsze, urosły mi piersi. Jestem pewna, że dojrzały tamtego dnia; stały się pełne i jędrne.

4

Stopniowo spowalniał nam oddech; leżeliśmy w milczeniu, spleceni w wilgotnych objęciach. Pocałował mnie i zapytał, dlaczego nie było krwi. Wyczułam nutę zdziwienia w jego głosie. Sprawdziłam matę, rzeczywiście nie było. Zamiast zapytać, czy byłam już z jakimś mężczyzną, zauważył tylko, że mogłam utracić dziewictwo podczas ciężkiej pracy.

Kiedy gładził bliznę wokół mego pępka, zamknęłam oczy i słuchałam zgranego bicia naszych serc. Objęłam go ramieniem za szyję i opierając się o niego jedną nogą, drugą przerzuciłam przez jego nogi. Wiedziałam, że wszystkie dziewice mają certyfikat autentyczności – hymen. Czyżbym przyszła na świat bez cnoty? Może mi nie była potrzebna, a może urodziłam się niedziewicą?!

– Czy tego właśnie chciałaś? – zapytał mnie, mocno tuląc do siebie. – Leżeć ze mną nago?

Przytaknęłam.

Wyznał, że on tego bardzo pragnął. Za każdym razem, gdy w swoich snach zdjął ze mnie ubranie, budził się z uczuciem żalu.

Zapytałam dlaczego.

Powiedział, że kiedy siedziałam nago na łóżku, na moich udach widział krew. Nie chciał dośnić tego snu do końca, bojąc się, że może mnie skrzywdzić. Głęboko poruszona, przytuliłam policzek do jego twarzy. Przepełniało mnie szczęście; zakochałam się w człowieku godnym mej miłości.

Poprosił, żebym usiadła.

Zawsze mu posłuszna, zrobiłam, jak sobie życzył. Przysiadłam na piętach, opierając dłonie na kolanach, bo tak widział mnie w swoich snach. Nagi wydawał się wyższy i mocniej zbudowany. Tylko penis miał zwiotczały. Wziął blok papieru i usiadł na stołku najbliżej łóżka. Po kilku minutach podszedł i pokazał mi rysunek.

Moje nagie ciało! Bardzo starannie narysował sutki, pępek i włosy łonowe. Twarz była tą samą, którą naszkicował u siebie w biurze. Teraz dodał ciało. Więc to ja, kobieta, bardziej naturalna teraz niż w ubraniu. Dzikie, zmysłowe zwierzę. Dobrze się czułam taka bezwstydna. A więc dlatego naszkicował głowę u góry kartki! Liczył na to, że resztę zapełni później. Przez cały czas mną manipulował! Jak cudownie! Podniecałam go od samego początku!

Poprosiłam o rysunek.

– Nie boisz się, że ktoś go zobaczył

– To ja. Czemu miałabym się bać? – odparłam. – Podpiszesz mi go?

Skreślił na rysunku zamaszysty podpis, wyrwał kartkę z bloku i położył ją na poduszce. Zauważyłam, że się podniecił, kiedy patrzył na szkic.

Odwrócił się zażenowany i zaczął ubierać.

Zeskoczyłam z łóżka, włożyłam bieliznę, a potem bluzkę i spódnicę. Kiedy wsuwałam stopy w sandały, on zapinał klamrę przy pasku.

Podszedł do gramofonu, wyłączył muzykę, a kiedy wrócił, miał dziwny wyraz twarzy. Pociągnął mnie za sobą na łóżko, posadził i otoczył ramieniem. Powiedział, że żona i córka wrócą do domu dopiero po zmierzchu, i poprosił, bym jeszcze trochę została. Nie czułam zazdrości ani żalu. Wręcz przeciwnie, byłam zachwycona, że zrobiłam coś, czego pragnęłam od dłuższego czasu, i że to okazało się piękniejsze, niż myślałam.

5

Leżeliśmy na plecach obok siebie. W pewnej chwili podparł się na łokciu i zaczął mówić. Ale teraz jego głos brzmiał inaczej; wydawał się znużony, bezbarwny.

– Zapomnij o mnie – zaczął. – Nie zasługuję na to. Nie różnię się od innych mężczyzn, a nawet jestem od nich gorszy; jestem skończonym draniem.

Usiłowałam mu przerwać, ale zakrył mi usta dłonią.

– Nic nie mów, po prostu mnie wysłuchaj. I zapamiętaj, co powiem.

Wstał. Myślałam, ze chce nalać herbaty, ale on sięgnął po papierosa. Zapalił i zaciągnął się głęboko. Nigdy nie widziałam, żeby palił. Powiedział, że aktywiści z okresu rewolucji kulturalnej dostają wezwania z dzielnicowych komitetów partyjnych, żeby stawić się w „klasie szkoleniowej”, i on też spodziewał się takiego pisma. Władze szkolne już zażądały, żeby przyszedł na rozmowę w przyszłym tygodniu, i chociaż nie wie, czego będzie dotyczyć ta rozmowa, intuicja mu podpowiada, że wkrótce go zamkną w jednym z tych prowizorycznych więzień.

Podniosłam się, kręcąc głową.

– Nie wierzysz mi?

– Nie mówisz tego poważnie. Strzepnął popiół na podłogę.

– Któregoś dnia zrozumiesz – stwierdził. – Na pewno zrozumiesz, kiedy dożyjesz mego wieku.

Gdybym była bardziej skupiona, niewątpliwie wyczułabym zmianę atmosfery w pokoju. Ale ja tylko się w niego wpatrywałam.

– Przyszedł czas wyrównania rachunków – oznajmił. – Strażnicy uświęconego porządku nie przepuszczą okazji do zemsty na tych, którzy przeciwko nim wystąpili.

– Nie! – zaprzeczyłam, wstając. – Ty nie zrobiłeś niczego złego. Byłeś ofiarą rewolucji kulturalnej.

Moje słowa musiały zabrzmieć bardzo poważnie, bo zamilkł i słuchał. Lecz ja jedynie powtarzałam w kółko to samo zdanie. Usiadł na stołku przy łóżku.

– Uznali mnie za „mordercę”.

– Bzdura!

– Twierdzą, że zabiłem brata, wydając rozkaz ostrzelania statku.

– To niemożliwe. – Byłam bliska łez.

– To prawda. Zabiłem swojego młodszego brata. – Patrzył na mnie spokojnie. – Powinnaś już iść – powiedział, ale trzymał kurczowo moją dłoń.

W końcu ją puścił, podszedł do biblioteczki i wyjął z niej stos zagranicznych powieści. Niektóre z nich znałam, innych nie. Chciał mi dać te książki.

Sięgnęłam po rysunek na poduszce, ale powstrzymał mnie, schwycił kartkę, spojrzał na nią raz jeszcze, a potem zmiął i wyniósł do kuchni.

– To moje! – krzyknęłam. – To moje! – Pobiegłam za nim. Ujął moją twarz w dłonie.

– Masz przed sobą całe życie, powinnaś je przeżyć najczyściej jak potrafisz.

Podszedł do kuchenki i podpalił kartkę.

Wracałam do domu sama, dźwigając stos książek. Nadal byłam nieco oszołomiona, jeszcze się nie otrząsnęłam z emocji, jakie towarzyszą dziewczynie, która właśnie przeobraziła się w kobietę. Miałam wrażenie, że on ciągle jest we mnie; przy każdym kroku lepkie nasienie, które wytrysnęło z jego wspaniałego organu, zwilżało srom i wnętrze ud. Z całej siły tuliłam do siebie książki, jakby były nim.

A potem, kiedy wróciłam myślami do tego, co mówił, chcąc się mnie pozbyć, serce zadrżało mi z niepokoju. Czułam, że nie bez powodu kochał się ze mną z taką pasją. W zaciekłym szale zdawał się miażdżyć we mnie życie. To zły omen, wróżący czarny czas.