Изменить стиль страницы

– …David Beck, podejrzany o dokonanie zabójstwa. Tylko czy to jedyne przestępstwo popełnione przez niego? Jack Turner ma dalsze informacje.

Spikerka zniknęła. Na jej miejscu pojawili się dwaj mężczyźni w kurtkach z literami NYPD, przetaczający wózek ze zwłokami w czarnym worku. Natychmiast rozpoznała budynek i o mało nie jęknęła. Minęło osiem lat, a Rebecca wciąż miała pracownię w tym samym miejscu.

Rozległ się męski głos, zapewne należący do Jacka Turnera.

– Zabójstwo mistrzyni fotografii w dziedzinie mody, jednej z najlepszych wśród nowojorskich artystów fotografów, to niezwykła historia. Rebecca Schayes została znaleziona martwa w swojej pracowni, dwukrotnie postrzelona w głowę z bliskiej odległości. – Na chwilę pojawiła się fotografia promiennie uśmiechniętej Rebekki. – Podejrzanym jest jej dobry znajomy doktor David Beck, pediatra ze śródmieścia.

Teraz pokazali zdjęcie Becka. Nie uśmiechał się. O mało nie zemdlała.

– Doktor Beck zdołał dziś rano uniknąć aresztowania i uciec, pobiwszy funkcjonariusza policji. Wciąż pozostaje na wolności, jest uzbrojony i niebezpieczny. Jeśli ktoś mógłby udzielić informacji o miejscu jego pobytu…

Pojawiły się żółte cyfry numeru telefonu. Jack Turner przeczytał go, zanim podjął relację.

– Dodatkowego smaczku tej historii dodają informacje z wiarygodnych źródeł w FBI. Podobno doktor Beck był związany z zamordowaniem dwóch mężczyzn, których ciała niedawno odkryto w Pensylwanii, niedaleko letniej rezydencji rodziny doktora Becka. I najbardziej szokująca wiadomość: doktor David Beck jest również podejrzany o zabójstwo sprzed ośmiu lat, zabójstwo, którego ofiarą padła jego żona Elizabeth.

Na ekranie ukazało się zdjęcie kobiety, w której ledwie rozpoznała siebie. Nagle poczuła się naga, zaszczuta. Jej fotografia znikła i znów pojawiła się spikerka, która powiedziała:

– Jack, czy nie uważano, że Elizabeth Beck padła ofiarą seryjnego mordercy… Elroya „KillRoya” Kellertona?

– Zgadza się, Terese. Władze na razie nie chcą o tym mówić i oficjalnie zaprzeczają tym doniesieniom. Te wiadomości jednak uzyskaliśmy z bardzo wiarygodnych źródeł.

– Czy policja ustaliła już motyw, Jack?

– Jeszcze nie wiemy. Podejrzewa się, że mogło chodzić o trójkąt małżeński. Pani Schayes była żoną Gary’ego Lamonta, który jest nieosiągalny. Niestety w tym momencie to tylko spekulacje.

Patrząc w ekran, poczuła, że łzy cisną jej się do oczu.

– A doktor Beck wciąż pozostaje na wolności?

– Tak, Terese. Policja prosi społeczeństwo o współpracę, ale ostrzega, by nikt nie próbował samodzielnie zatrzymywać podejrzanego.

Więcej słów. Bezsensowna paplanina. Odwróciła się. Rebecca. O Boże, tylko nie Rebecca. I była mężatką. Pewnie fotografowała suknie, porcelanowe zastawy i robiła wszystkie te rzeczy, z których kiedyś drwiły. Jak? W jaki sposób Rebecca wplątała się w to? Przecież ona o niczym nie wiedziała.

Dlaczego ją zabili?

Nagle znów wróciła myśl: co ja narobiłam?

Powinna wracać. Już zaczęli jej szukać. Jak się do tego zabrali? To proste. Obserwując najbliższych jej ludzi. Głupia. Wracając tutaj, naraziła wszystkich swoich bliskich na niebezpieczeństwo. Zawaliła sprawę. A teraz jej przyjaciółka nie żyje.

– Lot sto siedemdziesiąt cztery British Airways do Londynu. Wszyscy pasażerowie proszeni są na pokład.

Nie było czasu na samooskarżenia. Pomyśl. Co robić? Jej bliskim groziło niebezpieczeństwo. Beck – nagle przypomniała sobie jego zabawne przebranie – był poszukiwany. Miał przeciwko sobie potężnych ludzi. Jeśli spróbują wrobić go w morderstwo – co teraz wydawało się oczywiste – nie będzie miał szansy.

Nie mogła odlecieć. Nie teraz. Nie wcześniej, nim się upewni, że Beck jest bezpieczny.

Odwróciła się i ruszyła do wyjścia.

Kiedy Peter Flannery usłyszał w telewizji wiadomość o poszukiwaniach Davida Becka, podniósł słuchawkę telefonu i zadzwonił do znajomego w biurze prokuratora okręgowego.

– Kto prowadzi sprawę Becka? – zapytał.

– Fein.

Prawdziwy dupek, pomyślał Flannery.

– Widziałem dzisiaj waszego chłopca.

– Davida Becka?

– Taak – mruknął Flannery. – Złożył mi wizytę.

– Po co?

Flannery zakołysał się na bujanym fotelu.

– Może lepiej połącz mnie z Feinem.

35

Gdy zapadła noc, Tyrese znalazł mi pokój w mieszkaniu kuzynki Latishy. Nie sądziliśmy, by policja zdołała odkryć moje powiązania z Tyrese’em, ale po co ryzykować?

Tyrese miał laptopa. Podłączyliśmy go. Sprawdziłem pocztę., mając nadzieję na wiadomość od tajemniczego nadawcy. Moja skrzynka była pusta. Spróbowałem pod nowym kontem Bigfoot.com. Tam też niczego nie było.

Od momentu wyjścia z gabinetu Flannery’ego Tyrese dziwnie na mnie patrzył.

– Mogę cię o coś zapytać, doktorze?

– Jasne.

– Kiedy ten najmimorda wspomniał o tym zamordowanym facecie…

– Brandonie Scopie – podpowiedziałem.

– Tak, o nim. Wyglądałeś, jakby ktoś potraktował cię paralizatorem.

I tak się czułem.

– Zastanawiasz się dlaczego?

Tyrese wzruszył ramionami.

– Znałem Brandona Scope’a. On i moja żona pracowali w tej samej fundacji charytatywnej w centrum miasta. A mój ojciec wychował się razem z jego ojcem i pracował dla niego. Miał zapoznać go z prowadzeniem rodzinnych interesów.

– Uhm – mruknął Tyrese. – I co jeszcze?

– To nie wystarczy?

Tyrese czekał. Odwróciłem się i spojrzałem mu w oczy. Wytrzymał mój wzrok i przez moment miałem wrażenie, że zagląda w najciemniejsze zakamarki mojej duszy. Na szczęście trwało to tylko chwilę. Potem zapytał:

– I co zamierzasz teraz zrobić?

– Przeprowadzić kilka rozmów – odparłem. – Jesteś pewien, że nie zlokalizują telefonu?

– Nie mam pojęcia, jak mogliby to zrobić. Ale powiem ci coś. Wykorzystamy połączenie konferencyjne z inną komórką. W ten sposób jeszcze bardziej utrudnimy im zadanie.

Skinąłem głową. Tyrese zajął się tym. Miałem zadzwonić do kogoś i powiedzieć mu, jaki ma wybrać numer. Tyrese ruszył do drzwi.

– Sprawdzę, co u TJ-a. Wrócę za godzinę.

– Tyrese?

Obejrzał się. Chciałem mu podziękować, lecz wydało mi się to niestosowne. Mimo to zrozumiał.

– Musisz zostać przy życiu, doktorze. Ze względu na mojego chłopca, no nie?

Kiwnąłem głową. Wyszedł. Spojrzałem na zegarek, po czym zadzwoniłem pod numer telefonu komórkowego Shauny. Odebrała po pierwszym dzwonku.

– Halo?

– Jak tam Chloe? – spytałem.

– Świetnie – odparła.

– Ile kilometrów przeszłyście?

– Co najmniej pięć. Prędzej sześć lub siedem. – Poczułem ogromną ulgę. – I co teraz…?

Uśmiechnąłem się i przerwałem połączenie. Zadzwoniłem do mojego nieznajomego kolegi i podałem mu inny numer. Mruknął coś o tym, że nie jest cholerną telefonistką, ale zrobił to, o co prosiłem.

Hester Crimstein odezwała się takim tonem, jakby właśnie odgryzła kawałek słuchawki.

– Czego?

– Tu Beck – powiedziałem pospiesznie. – Czy mogą nas podsłuchiwać, czy też chronią nas prawa przysługujące adwokatowi i klientowi?

– Linia jest bezpieczna – powiedziała po chwili wahania.

– Miałem powód, by uciec – zacząłem.

– Poczucie winy?

– Co?

Znów wahanie.

– Przepraszam, Beck. Spieprzyłam to. Kiedy uciekłeś, spanikowałam. Powiedziałam kilka głupstw Shaunie i zrezygnowałam z prowadzenia twojej sprawy.

– Nic mi o tym nie mówiła – mruknąłem. – Potrzebuję cię, Hester.

– Nie pomogę ci w ucieczce.

– Nie mam już zamiaru uciekać. Chcę się oddać w ręce policji. Ale na moich warunkach.

– Nie możesz dyktować im warunków, Beck. Wsadzą cię do pierdla. Możesz zapomnieć o kaucji.

– Chyba że dostarczę im dowód, że nie zabiłem Rebekki Schayes.

Znów chwila wahania.

– A możesz to zrobić?

– Tak.

– Jaki to dowód?