Изменить стиль страницы

– Przepraszamy za spóźnienie.

Denise przystąpiła do prezentacji.

– Holly, poznaj Catherine i Thomasa, Petera i Sue, Joannę i Paula, Tracey i Bryana… Sharon i Johna znasz… Tam dalej siedzą Geoffrey i Samantha, a na końcu, choć wcale nie szarym, Des i Simon.

Holly skinęła wszystkim głową.

– A my jesteśmy Daniel i Holly – przedstawił się zgrabnie Daniel.

– Już musieliśmy złożyć zamówienie – wyjaśniła Denise. – Ale zamówiliśmy mnóstwo dań, więc będziemy się dzielić.

Holly i Daniel pokiwali z aprobatą głowami.

Kiedy wszyscy wrócili do rozmowy, Daniel zapytał Holly:

– Udał ci się wyjazd?

– Znakomicie wypoczęłam – przyznała. – Za wszystkie czasy. I to bez żadnych szaleństw.

– Dobrze ci to zrobiło – pochwalił. – Słyszałem, że o włos uniknęłyście śmierci.

Holly wytrzeszczyła oczy.

– Oj, chyba Denise przedstawiła ci przesadzoną wersję.

– Nie sądzę. Opowiedziała tylko, że otoczyły was rekiny i że ratowano was helikopterem.

– Nie wygłupiaj się!

– Rzeczywiście się wygłupiam.

– Proszę o uwagę! – podniosła głos Denise. – Pewnie zastanawiacie się, dlaczego zaprosiliśmy was tu dzisiaj. Chcieliśmy coś ogłosić.

Z uśmiechem potoczyła wzrokiem po zebranych. Holly słuchała zaciekawiona.

– Otóż, słuchajcie uważnie, Tom i ja zamierzamy się pobrać! – obwieściła radośnie Denise.

Holly nie posiadała się ze zdziwienia. Nie przypuszczała, że coś takiego się kroi.

– Och, Denise! – zawołała i podeszła, żeby ich uściskać. – To świetna wiadomość! Moje gratulacje!

Spojrzała na Daniela, który zbladł jak papier. Otworzono butelkę szampana, wzniesiono toast.

– Chwileczkę, chwileczkę! – powstrzymała gości Denise. – Sharon, nie dostałaś kieliszka?

Wszyscy patrzyli na Sharon, która trzymała szklankę soku pomarańczowego.

– Ja dziękuję – przeprosiła.

– Dlaczego?

Denise skarciła koleżankę, że nie chce spełnić toastu. Sharon spojrzała na Johna.

– Nie chciałam dziś o tym mówić, bo to specjalny wieczór Denise i Toma. – Przyjaciele domagali się jednak wyjaśnień. – Jestem w ciąży! Spodziewamy się dziecka!

Holly przeżyła wstrząs. Tego również nie przewidziała. Łzy nabiegły jej do oczu, kiedy podeszła do Sharon i Johna, żeby im pogratulować. Usiadła i zaczęła głęboko oddychać. Nie potrafiła się opanować.

– Wznieśmy toast za zaręczyny Toma i Denise, a także za dziecko Sharon i Johna!

Zaczęto trącać się kieliszkami. Holly jadła w milczeniu, bez apetytu. Po kolacji wyszli z Danielem wcześniej niż pozostali goście. Nikt jej nie zatrzymywał. Zostawiła swoje ostatnie trzydzieści euro na rachunek.

W drodze powrotnej oboje milczeli. Holly cieszyła się szczęściem przyjaciółek, ale nie opuszczało jej poczucie, że została za nimi daleko w tyle. Wszyscy mieli powody do radości oprócz niej.

Daniel podjechał pod jej dom.

– Masz ochotę wstąpić na kawę albo na herbatę?

Była pewna, że odmówi. Zdziwiła się, kiedy przyjął zaproszenie. Naprawdę polubiła Daniela, ale właśnie teraz chciała zostać sama.

– Niesamowity wieczór, co? – spytał, popijając kawę.

Pokiwała głową.

– Znam te dziewczyny całe życie, a tak mnie zaskoczyły. Sharon nie piła, kiedy byłyśmy na urlopie, rano wymiotowała, ale twierdziła, że to choroba morska.

Nagle w głowie Holly wszystko zaczęło się układać w całość.

– Choroba morska? – spytał zdziwiony Daniel.

– Po tej przygodzie, kiedy omal nie zginęłyśmy – wyjaśniła.

– Rozumiem.

Tym razem żadne z nich się nie roześmiało.

– Dziwne – powiedział, sadowiąc się na kanapie. No nie, pomyślała Holly. Nigdy stąd nie wyjdzie.

– Koledzy zawsze twierdzili, że ja i Laura pobierzemy się pierwsi. Nie przypuszczałem, że Laura może wziąć ślub… przede mną.

– Wychodzi za mąż? – dopytywała się Holly.

– I to za mojego przyjaciela – roześmiał się gorzko.

– Rozumiem, że teraz już byłego?

– Jasne.

Siedzieli jeszcze chwilę w milczeniu, Holly spojrzała na zegar. Minęła północ. Chętnie by go już pożegnała. Nie mogła się doczekać, żeby otworzyć kopertę.

Daniel jakby czytał w jej myślach.

– A jak twoje listy z góry?

– Właśnie dzisiaj mam otworzyć kolejny, dlatego… – urwała i spojrzała na Daniela.

– Rozumiem – powiedział i zerwał się. – W takim razie zostawię cię już samą.

Zagryzła wargę.

– Stokrotne dzięki za podrzucenie mnie do domu.

– Niema za co.

Uścisnęli się na pożegnanie.

– Do zobaczenia – powiedziała, ogarnięta skrupułami, które jednak natychmiast ją opuściły, kiedy zamknęła za nim drzwi.

– A teraz powiedz, Gerry – szepnęła – co przygotowałeś dla mnie na ten miesiąc.

Ściskając w ręku kopertę, spojrzała na kuchenny zegar. Wskazywał kwadrans po północy. Zwykle Sharon i Denise już o tej porze dzwoniły. Najwyraźniej wobec zaręczyn i ciąży pamięć o Gerrym zeszła na dalszy plan. Złajała się w duchu za swą zgryźliwość. Najchętniej wróciłaby do restauracji i świętowała z przyjaciółmi jak dawniej. Ale nie mogła się zdobyć nawet na uśmiech.

Zazdrościła im szczęścia. Przepełniała ją złość, że ich życie biegnie naprzód. Nawet w towarzystwie koleżanek, nawet wśród tysiąca ludzi czuła samotność. Ale najbardziej doskwierała jej ona we własnym pustym domu.

Nie pamiętała, kiedy ostatnio była naprawdę szczęśliwa. Jakże pragnęła zasnąć, nie walcząc z natręctwem myśli. Tęskniła za świadomością, że jest kochana, że Gerry przygląda jej się, gdy oglądają telewizję lub jedzą kolację. Tęskniła za spojrzeniem, którym ogarniał ją, gdy wchodziła do pokoju. Za jego dotykiem, uściskiem, radą, za czułymi słowami miłości.

Nienawidziła liczenia dni do następnego listu, bo niczego już po nim nie oczekiwała. Zresztą i tak zostały jeszcze tylko trzy. I odpychała od siebie myśl, jak będzie wyglądało jej życie, kiedy wiadomości od Gerry’ego się skończą. Wspomnienia były cudowne, ale trudno tylko nimi żyć.

Powoli otworzyła siódmą kopertę.

Mierz wysoko, bo nawet jeśli chybisz, znajdziesz się wśród gwiazd. Obiecaj mi, że tym razem znajdziesz pracę, która będzie Ci odpowiadała! PS Kocham Cię…

Holly przeczytała list ponownie, zastanawiając się nad własną reakcją. Po tak długiej przerwie bardzo się bała podjąć jakąkolwiek pracę. Wydawało jej się, że jeszcze nie jest gotowa. Zrozumiała jednak, że nie ma wyjścia. Skoro Gerry tak powiedział, musi to zrobić. Uśmiechnęła się do siebie.

– Obiecuję – powiedziała wesoło. Długo wpatrywała się w jego pismo, a kiedy przeanalizowała już każde słowo, z szuflady w kuchni wyjęła notatnik i długopis, po czym zaczęła sporządzać własną listę możliwych prac:

1. Agentka FBI: – Nie jestem Amerykanką. Nie chcę mieszkać w Ameryce. Nie mam doświadczenia z pracą w policji.

2. Adwokatka: – Nie znosiłam szkoły. Nie znosiłam nauki.

3. Lekarka: – Fuj.

4. Pielęgniarka: – Mało twarzowe uniformy.

5.Kelnerka: – Za bardzo bym się objadała.

6.Kosmetyczka: – Obgryzam paznokcie, rzadko depiluję nogi. Nie chcę oglądać różnych zakamarków ludzkich ciał.

7.Sekretarka: – Już nigdy.

8. Aktorka: – Chyba już nie przebiję swojego występu w głośnym filmie „Dziewczęta w wielkim mieście”.

9. Przedsiębiorcza kobieta interesu, która bierze życie w swoje ręce: – Hm. Jutro sprawdzę oferty.

W końcu padła na łóżko i przyśniło jej się, że jako wybitna specjalistka od reklamy prowadzi ważną prezentację na najwyższym piętrze wieżowca z widokiem na Grafton Street. Rzeczywiście Gerry radził jej mierzyć wysoko.

Nazajutrz rano obudziła się wcześnie. Rozemocjonowana snem o sukcesie, poszła do miejscowej biblioteki, żeby poszukać pracy w Internecie. Bibliotekarka wskazała jej rząd komputerów w głębi sali.

– Opłata wynosi pięć euro za dwadzieścia minut w sieci.

Holly wręczyła jej ostatnie dziesięć euro. Tylko tyle udało jej się wyjąć rano z banku, zanim bankomat zapiszczał: Brak środków na koncie. Nie mogła uwierzyć, że już nic jej nie zostało.