Odpowiedź brzmiała, że właśnie się zastanawiam.
Oraz na wysłuchiwaniu porad mojego ojca, który doradzałby mi w każdym przypadku, żebym nie wychodziła szesnaście lat temu za mąż itd.
W tym czasie wymieniłam z Niebieskim sześć listów na temat roli kobiety i mężczyzny we współczesnym świecie jego poglądy są nie do przyjęcia, w ogóle nie rozumie, że kobiety są wykorzystywane, przygotowywane do życia w roli posługaczki, i nie dość, że rodzą dzieci, to jeszcze nikt im w tym nie pomaga, ale ten facet nic nigdy nie zrozumie.
Kiedy Tosia wróciła z obozu żeglarskiego, dom był pod dachem, wylewki zrobione, woda i elektryczność rozprowadzone w środku, robiło się szambo i zmieniła się ekipa, która miała wykańczać.
Byłam wykończona.
Niepotrzebnie swoją biedną Tosię posądzałam o to, że się w końcu wygada. Po prostu Ula zadzwoniła do mojej mamy i powiedziała, że nowi górale się popili i powinnam być na miejscu. Mama pyta, jacy górale.
– No, ci, którzy teraz robią łazienkę – mówi Ula.
– Jaką łazienkę? – pyta moja mama.
– No, normalną, w domu.
– Ale w jakim domu?
– No, obok.
– Obok czego? – pyta inteligentnie moja mama.
– Obok mnie. – Uli nie można zrazić niczym.
– Ale dlaczego Judyta jest ci do tego potrzebna?
– Przecież to jej, prawda? – powiedziała Ula.
Moja mama nie dostała zawału. Tosia za to jest obrażona, że jej nic nie powiedziałam.
Natychmiast wszyscy chcieli pojechać i zobaczyć dom. Pojechaliśmy. Tosia, moja mama, mój ojciec. I ja. Tosia oniemiała. Moja mama oniemiała. Mój ojciec powiedział, że gdyby był na moim miejscu, toby nic nie robił na hura i powinnam była go wcześniej zapytać o zdanie, czego nie zrobiłam, wychodząc za mąż, i właśnie widzi efekty itd. A potem odbyło się walne zebranie rodzinne, w wyniku którego ustalono, co następuje: Tosia zamieszka z dziadkiem, Borys z babcią. Ja zamieszkam u Mańki, siostry Uli, tuż obok swojej ziemi. Teraz już muszę się skupić wyłącznie na domu. Idzie jesień. Niedługo się kończy lato. Muszą skończyć przed zimą.
Kończą mi się pieniądze. Nie wiem, co to będzie.
Eksmężowie są zawsze niefotogeniczni
Mańka jest weterynarzem. Statystycznie podobna do mnie. Miała męża, ale sobie poszedł. Najpierw miliony kartek z serduszkami, potem ślub, potem syn, a potem inna pani. Mąż Mańki był wesołym człowiekiem. Kiedy urodził im się syn i przyjechał do szpitala po żonę i dziecko, to wyszła pielęgniarka z zawiniątkiem i zapytała, czyj to syn.
A on powiedział:
– Kocyk jest mój…
Mężczyzna zawsze rozpozna swoje dziecko po kocyku.
W parę lat później poszedł w świat, ale też nie pozwalał Mańce palić w sypialni. Jak to możliwe, że wychodzimy za mąż za facetów, którzy nam czegoś zabraniają. Albo każą iść spać, bo późno, albo każą wstać, bo też późno, albo obiad trzeba zrobić, albo trzeba oszczędzać itd. I to lubimy! Zupełnie niezrozumiałe.
Mańka ustaliła z Ulą, że zamieszkam u niej, bo mąż zwolnił właśnie miejsce i trzeba przewieźć tylko parę ciuchów, komputer, żebym mogła pracować, i damy sobie radę. Górale nie będą pić, jak będzie nadzór. Nadzór, czyli ja.
No, która jeszcze kobieta wie, jaka jest różnica między betonem piętnastką a dwudziestką? Między gwoździem dwucalowym a siedmiocalowym? Górale nie piją. Piłam z nimi na wiechę, wieniec i jeszcze z jakiegoś powodu, nie pamiętam. Pytam: która kobieta wie, co to jest wieniec na domu? Ja wiem.
Dziadek dzwoni, że Tosia go nie słucha i nie je zup.
Babcia zadzwoniła, że Borys pogryzł drzwi wejściowe.
Zadzwoniłam do ojca i powiedziałam, żeby sprzedał Malczewskiego, który jest w rodzinie od lat i niestety ma wisieć na ścianie do dziesiątego pokolenia. Większego kredytu nie dostanę, pieniądze pożyczone od Mańki się skończyły.
Ojciec zadzwonił do mojej mamy i zapytał, czy ona nie ma jakichś wolnych środków płatniczych, ponieważ Malczewskiego i tak nie da się sprzedać od ręki, a poza tym obraz ma służyć następnym pokoleniom, może na przykład mój brat będzie go chciał w przyszłości.
Mój brat zadzwonił do ojca, do którego zadzwoniła moja mama, i powiedział, żeby w cholerę sprzedać Malczewskiego, bo on nie chce go mieć przez pokolenia w przyszłości.
Moja mama zadzwoniła do mnie i powiedziała, że w związku z Malczewskim i następnymi pokoleniami ona weźmie jakiś kredyt.
Zadzwonił mój ojciec i powiedział, że można oczywiście sprzedać Malczewskiego, niech matka nie bierze kredytu, bo to złodziejstwo – taki procent.
Potem zadzwonił mój brat i zapytał, ile mi brakuje, to on weźmie jakiś kredyt, bo przecież ojciec się zapłacze, jeśli Malczewski nie będzie w tej rodzinie w przyszłości przez pokolenia.
Mój ojciec zadzwonił do brata i powiedział, że na jego miejscu nie brałby kredytu, bo to złodziejstwo – taki procent.
Następnie zadzwoniła moja mama, żeby powiedzieć, że babcia przesyła dla mnie pieniądze i mogę oddać, kiedy będę miała, bo jej się nie spieszy. A ma odłożone na pogrzeb. Więc tym bardziej jej się nie spieszy.
Mańka wróciła dzisiaj później niż ja z budowy. Podałam gorącą kolację – kotlety schabowe zapiekane z żółtym serem – bardzo niezdrowe i bardzo pyszne. Wolałabym mieć żonę w przyszłości, bo Mańka była zachwycona. Jej syn też. Mówi do mnie matko B, bo koledzy go pytali, dlaczego jego matka mieszka teraz z kobietą.
Mańka wróciła późno, bo szczepiła osiem psów u jednego pana. Wypełnia te książeczki – a tam jest napisane: imię psa. To pyta, jak się pies nazywa.
– Bobik.
Drugi też Bobik. I trzeci. I czwarty. I piąty.
Mańka w przeciwieństwie do mnie nie dziwi się specjalnie, od kiedy została wezwana do jednej pani na szczepienie kota i obcięcie pazurów u psa. Pojechała, staruszeczka otworzyła drzwi i na wstępie poinformowała, że pies ją, Mańkę, pogryzie – jak syna nie ma, a kot sobie właśnie poszedł w cholerę. Ale czy przy okazji nie mogłaby, znaczy Mańka, obciąć jej paznokci w prawej ręce, bo sobie nie daje rady. Zapłaci jak za psa. Mańka wyjęła swoje przyrządy do manicure i obcięła babci paznokcie u prawej ręki. Wzięła jak za psa.
No więc dzisiaj Mańka delikatnie przy ósmym psie zapytała, dlaczego wszystkie nazywają się Bobik. Czy to nie jest troszkę mylące.
A właściciel na nią spojrzał jak na idiotkę i powiedział:
– Bo ja jestem Bobik. Jerzy Bobik.
Na coś takiego stać tylko faceta.
Mańka otworzyła butelkę koniaku. Żebyśmy napiły się po koniaczku przed spaniem. Potem poszłyśmy do jej sypialni. Z koniakiem, herbatą, sokiem pomarańczowym, orzeszkami solonymi z promocji „Złoty Pierścionek”, popielniczką i papierosami. Weszłyśmy w ubraniu na łóżko. Mańka wpuściła swoje wszystkie cztery koty do pokoju, wyjęła albumy ze zdjęciami i zaczęła szukać pierścionka w puszce po orzeszkach. Wysypała całą zawartość, pierścionka nie było, za to ku naszej radości się nakruszyło. Potem nalałyśmy koniaku i zapaliłyśmy papierosa. Głównie dlatego, że jej mąż też nie pozwalał palić w łóżku. Potem pokazała mi wszystkie zdjęcia swojego męża. Wcale nie był fotogeniczny.
O pierwszej w nocy wszedł jej syn i tylko jęknął. Było ciemno od dymu, koniaczek nam świetnie wchodził, muzyczka grała, koty leżały na poduszce, wszędzie było pełno orzeszków, a myśmy rozmawiały o seksie. Jej też się nie układało. To bardzo zabawne, że człowiek, czyli kobieta, im bardziej mu się nie układa w małżeństwie, tym bardziej cierpi, jak ono się kończy. Czy to nie zabawne? Bardzo to nas rozśmieszyło i kazałyśmy naszemu synowi iść spać.