Изменить стиль страницы

Eve spojrzała na purpurowy kwiat w kształcie trąbki. Od razu go rozpoznała, ale zwęszyła w pytaniu doktor Engrave pułapkę.

– Kwiat.

– Petunia. Ha. Ludzie zapomnieli o tradycyjnym pięknie. – Podeszła do zlewu i umyła ręce, pozostawiając brud tkwiący pod krótkimi poszarpanymi paznokciami. – W dzisiejszych czasach wszyscy chcą egzotyki. Wszystko musi być większe, lepsze, inne. Grządka petunii daje dużo przyjemności, nie wymagając przy tym wiele wysiłku. Sadzi się je, nie oczekując, że staną się czymś, czym nie są, i czerpie się z tego radość. To najzwyklejsze w świecie kwiaty; nie usychają, jeśli spojrzy się na nie spode łba. Grządka petunii to jest coś. No dobrze.

Wspięła się na taboret ustawiony przy stole, gdzie znajdowały się narzędzia, naczynia, papiery, autokucharz, w którym migało światełko wskazujące, że jest pusty, oraz nowoczesny komputer.

– Przysłała mi tu pani niezwykle interesującą substancję. Nawiasem mówiąc, ten Irlandczyk, co mi ją przyniósł, od razu rozpoznał petunie.

– Feeney posiada wiele niezwykłych zdolności.

– Dałam mu ładne bratki dla żony. – Engrave włączyła komputer. – Zrobiłam już analizę próbki, którą przyniósł Roarke. Namówił mnie, żebym załatwiła to jak najszybciej. Też Irlandczyk. Boże, to kochani ludzie. Dobrze, wróćmy do tej próbki. Kiedy mam do czynienia z czymś takim, staram się prowadzić jak najdokładniejsze badania, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Dzięki drugiej próbce zyskałam więcej materiału do analizy.

– Czyli ma już pani wyniki…

– Nie poganiaj mnie, mała. Ulegam tylko przystojnym Irlandczykom. A poza tym nie lubię pracować dla policji. – Engrave uśmiechnęła się szeroko.

– Nie doceniają nauki. Założę się, że nawet nie znasz tabeli okresowej pierwiastków, co?

– Pani doktor, proszę… – Na szczęście, akurat w tej chwili na ekranie pojawił się wzór chemiczny.

– Czy ten komputer jest zabezpieczony?

– Tak, bez kodu nie można się do niego dostać. Roarke powiedział, że zastosowano w nim najnowocześniejsze zabezpieczenia. Przerzuciłam się na komputery, zanim ty przyszłaś na świat. – Odsunęła Eve brudną dłonią i wskazała drugi ekran. – Nie będę tracić czasu na gadanie o podstawowych pierwiastkach. Każde dziecko potrafiłoby je rozpoznać, więc pewnie i tobie się to udało.

– Chodzi o jedyny nieznany…

– Wiem, o co chodzi. Oto, na czym polega problem. – Zaznaczyła kilka czynników. – Nie zidentyfikowaliście tej substancji na podstawie wzoru, bo jest on zaszyfrowany. Bez klucza to zwyczajny bełkot. To, o co wam chodzi, mam tutaj. – Wyciągnęła małe szkiełko z wysypanym proszkiem. – Nawet wasze najlepsze laboratoria miałyby trudności z oczyszczeniem tego związku. Wygląda jak jedna substancja, pachnie jak inna. A kiedy wszystkie składniki zmiesza się ze sobą, reakcja powoduje zmianę właściwości. Wiecie cokolwiek o chemii?

– A to konieczne?

– Gdyby więcej ludzi rozumiało…

– Doktor Engrave, my usiłujemy zrozumieć motywy, jakimi kierował się morderca. Proszę powiedzieć mi, co to za substancja, a potem przejdziemy do kolejnych pytań.

– Ludzie w dzisiejszych czasach są tacy niecierpliwi – mruknęła Engrave, po czym wyjęła małe na-kryte naczynie. W środku znajdowało się kilka kropel gęstej białej cieczy. – Skoro was to nie obchodzi, nie powiem, co zrobiłam. Powiedzmy, że prze^ prowadziłam kilka testów, opierając się na podstawowej znajomości chemii, po czym wyizolowałam ten wasz nieznany związek.

– Czy to on właśnie znajduje się w tym naczyniu?

– W postaci ciekłej, tak. Założę się, że wasz specjalista powiedział, że to jakaś Waleriana, z południowego zachodu Stanów Zjednoczonych.

Eve przeniosła na nią wzrok.

– No i?

– Wie, że dzwonią, ale nie wie, w którym kościele. To roślina, owszem, a waleriany użyto do zaszczepienia próbki w nowych warunkach. Jest to nektar, substancja, która nęci ptaki, pszczoły i wokół której kręci się świat. Nektar ten nie pochodzi z żadnej z tutejszych roślin.

– Tutejszych, to znaczy rosnących na obszarze Stanów Zjednoczonych?

– Tutejszych, czyli rosnących na całej Ziemi. Koniec, kropka. – Podniosła z ziemi roślinę w doniczce i postawiła ją z hukiem. -To właśnie wasze cudeńko.

– Jakie ładne – powiedziała Peabody, nachylając się nad bujnymi kwiatami o pofałdowanych płatkach, w kolorach od bieli po purpurę. Powąchała je, zamknęła oczy, po czym ponownie wciągnęła w nozdrza niezwykłą woń. – Boże, to cudowne. Zupełnie jak… – Zakręciło jej się w głowie. -Ależ to mocne.

– Żebyś wiedziała, że mocne. No już, wystarczy, bo będziesz nabuzowana przez godzinę. – Doktor Engrave odsunęła roślinę.

– Peabody? – Eve wzięła ją za rękę i potrząsnęła nią. – Ocknij się.

– Zupełnie jakby wychylić jednym haustem kieliszek szampana. – Dziewczyna przycisnęła dłoń do skroni. – Cudowne uczucie.

– To eksperymentalna hybryda – wyjaśniła En-grave. – Kryptonim Kwiat Nieśmiertelności. Ten egzemplarz ma czternaście miesięcy i ani na chwilę nie przestał kwitnąć. Hoduje się je w kolonii Eden.

– Usiądź, Peabody. Czyli substancją, która nas interesuje, jest nektar tej rośliny?

– Sam nektar jest silny i wywołuje u pszczół reakcję podobną do upojenia alkoholowego. Tak samo działają na nie przejrzałe owoce, na przykład strącone z krzaków brzoskwinie o dużej zawartości soku. Gdy nektar przyjmowany jest w zbyt dużych dawkach, pszczoły uzależniają się od niego.

– Pszczoły-ćpunki?

– Można to tak nazwać. Krótko mówiąc, nie mają ochoty zapylać innych kwiatuszków, bo ten za bardzo je pociąga. Wasze laboratorium nie potrafiło zidentyfikować nektaru, ponieważ hybryda, od której pochodzi, figuruje na liście zastrzeżonych upraw kolonii rolniczych i podlega jurysdykcji Galaktycznego Urzędu Ceł. Kolonia stara się o zmianę tej sytuacji, gdyż uruchomienie oficjalnego eksportu przyniosłoby wielkie zyski.

– Czyli bez zezwolenia nie wolno hodować Kwiatu Nieśmiertelności?

– Dotąd tak. Stosuje się go w medycynie, a także w kosmetyce. Nektar nadaje skórze połysk, elastyczność i odmłodzony wygląd.

– Ale to trucizna. Długotrwałe stosowanie wyniszcza układ nerwowy. Potwierdziło to nasze laboratorium.

– Podobnie jak arszenik, który dawniej łykały damy z towarzystwa, pragnące, by ich skóra była bielsza i czystsza. Dla niektórych ludzi nie ma nic ważniejszego niż uroda i młodość. – Doktor Engrave wzruszyła kościstymi ramionami. – W połączeniu z innymi składnikami zawartymi w tej substancji nektar jest środkiem aktywizującym. W wyniku reakcji powstaje mocno uzależniający narkotyk, powodujący zwiększenie żywotności, wzmożenie popędu seksualnego oraz wrażenie powrotu utraconej młodości. A ponieważ hybrydy, z których czerpie się nektar, rozmnażają się jak króliki, po zniesieniu kontroli substancja ta mogłaby być produkowana tanio i w dużych ilościach.

– Czy rozmnażałaby się w ziemskich warunkach?

– Oczywiście. Kolonia Eden produkuje rośliny przeznaczone do uprawy na Ziemi.

– Czyli wystarczy zdobyć kilka okazów tej rośliny – myślała Eve na głos – plus inne niezbędne związki chemiczne. No i założyć laboratorium.

– I mamy nielegalną substancję dla masowego odbiorcy. Płacisz – ciągnęła doktor Engrave z kwaśnym uśmiechem – i zyskujesz siły, piękność, stajesz się młoda i seksowna. Ten, kto wymyślił ten środek, zna się na chemii i ludzkiej naturze, wie, jakie zyski przynieść może marzenie o piękności.

– Zabójcza piękność.

– Owszem, po czterech-sześciu latach regularnego stosowania człowiek idzie do piachu. Jego układ nerwowy po prostu wysiada. Ale do tego czasu świetnie się bawi, a do kieszeni producenta płyną wielkie pieniądze.

– Skąd pani wie tak wiele o tym, jak mu tam, Kwiecie Nieśmiertelności, skoro uprawia się go tylko na terenie kolonii Eden?

– Bo jestem najlepsza w swojej dziedzinie, nie obijam się, a poza tym moja córka jest szefową pszczelarzy pracujących na Edenie. Oficjalne laboratorium, takie jak to, albo jakiś ekspert w dziedzinie ogrodnictwa może, przy pewnych ograniczeniach, sprowadzić egzemplarz tej rośliny do własnego użytku.