Jeśli chodzi o tych ostatnich to mało kto wie, iż dopiero nasz papież położył kres prześladowaniom, pogardzie i filozofii odwetu, która od niemal dwóch tysięcy lat kierowała poczynaniami hierarchów katolickich w odniesieniu do tych, którzy byli „winni śmierci Chrystusa”. W naszym Kraju nadal wielu księży, wyrosłych na tej filozofii, hołduje ideologiom skrajnie nacjonalistycznym i faszystowskim – w myśl zasady: Polak – katolik, Żyd – morderca. Takie i podobne reakcyjne myśli zaszczepia się ludziom (w sposób jawny bądź zakamuflowany) w kazaniach, homiliach oraz dzieciom na katechezie. Jeden z proboszczów wykrzykiwał kiedyś na obiedzie odpustowym, w którym brałem udział – „Żydostwo się panoszy! Potrzeba nam drugiego Hitlera!!!” Nie bez powodu pomiędzy Państwem Kościelnym a III Rzeszą nigdy nie było rozdźwięku, istniał ścisły związek ideowy i… wspólnota interesów.
Papieże tytułujący się „Panami Świata” nieustannie próbują naginać ten świat do swoich „nieomylnych” wyroków. Jak to wygląda u nas – nie muszę chyba opisywać. Wspomnę tylko, że mój kolega-ksiądz pracujący w Niemczech, wielokrotnie w rozmowach ze mną, określał Polskę mianem „drugiego Iranu” – mając na względzie fanatyzm religijny hierarchów kościelnych i bezkrytyczną postawę dużej części społeczeństwa. Światłych katolików denerwuje zwłaszcza (i słusznie) wtrącanie się Kościoła w politykę oraz obsesyjna wręcz „dbałość” i kontrola najbardziej intymnych sfer życia ludzkiego. Biskupi i księża, pod naciskiem doktryny Watykanu, skłonni są niemal wchodzić ludziom pod pierzyny, a samym kobietom – wprost do pochwy. Zawsze bardzo irytowało mnie kiedy słyszałem o kapłanach, którzy z lubością prowokowali podczas spowiedzi swoich penitentów do wyjawiania najdrobniejszych szczegółów z ich życia seksualnego, małżeńskiego czy rodzinnego; stawiając przy tym jednoznaczne diagnozy i wymagania. Uważam, iż takie niesmaczne zachowania są pogwałceniem podstawowego prawa prywatności i wolności jednostki. Dostojnicy Kościoła oraz szeregowi księży nie powinni zajmować się czymś, na czym się nie znają i pozostawić ludziom możliwość wyboru w takich kwestiach jak: ilość dzieci, antykoncepcja, sposób zaspokajania popędu, masturbacja itp. Tymczasem postanowienia i regulacje dotyczące życia świeckich nie są nawet z nimi konsultowane. Śmiem twierdzić, iż nawet papieże nie mogą „zawiązywać i rozwiązywać” wszystkiego. Ponad ich ustawami istnieje bowiem prawo naturalne, nienaruszalne – dane przez Boga i zapisane w sercu każdego człowieka.
Jak papież, uważający się za stróża tegoż prawa, może go jednocześnie odmawiać księżom, zakonnikom i siostrom zakonnym – nakazując im życie w celibacie i czystości, wbrew Boskiemu przykazaniu: „bądźcie płodni i rozmnażajcie się”? [11] Jak Piotrowie naszych czasów mogli usankcjonować życie w samotności i bezżenności (Św. Piotr miał żonę i teściową) [12], skoro sam Bóg powiedział, że – „nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” i… stworzył dla niego niewiastę?
Celibat jest nie tylko pogwałceniem naturalnego prawa każdego człowieka do małżeństwa, ale również w sposób znaczący uchybia godności związku mężczyzny i kobiety, gdyż Kościół stawia bezżenność (jako doskonalszy stan życia) ponad tym związkiem. Stanowi to naruszenie jednego z głównych przesłań Pisma Świętego, które mówi o świętości i najwyższej randze małżeństwa. Powodem dla którego wprowadzono celibat nie jest czystość, ponieważ nigdy nie potępiano księży za konkubinat. Chodzi tu raczej o kontrolę nad nimi i ich pełną dyspozycyjność, a jednym ze źródeł jest odwieczne deprecjonowanie kobiet przez Kościół.
Nie bierze się przy tym pod uwagę uczuć i pragnień księży, a tym bardziej tego co czują ich konkubiny – nieszczęsne, poniżane, zmuszane często całymi latami do ukrywania swojej miłości i swoich ukochanych. Kto jednak przejmuje się ich losem, skoro każda kobieta, która odbiega od wzoru Matki Najświętszej dostaje do wzoru Ewy – pierwszej grzesznicy i kusicielki. Według nauki Kościoła każde zbliżenie kobiety i mężczyzny, jak również każde poczęcie dziecka (także w małżeństwie) jest grzeszne. Wolne od winy jest jedynie „Dziewicze Poczęcie”, ale to – z przyczyn zrozumiałych – jest już trudne do naśladowania. Przy takim podejściu naturalne jest poniżanie kobiet i ciągłe obstawanie Kościoła przy celibacie.
Czy takie stawianie sprawy przez papieża nie jest stawianiem się człowieka, zwierzchnika instytucji, ponad Bogiem – Najwyższym Prawodawcą? Moje doświadczenia dowodzą, iż życie w celibacie już w seminarium duchownym jest przyczyną wielu frustracji i dewiacji seksualnych.
Dlaczego papieże potępiając zapłodnienie in vitro nie widzą cierpień małżonków, którzy w inny sposób nie mogą mieć potomstwa? Czyż fakt, że mężczyzna musi się wcześniej zonanizować w celu pobrania nasienia albo obumarcie kilku zapłodnionych komórek (które same często giną w ciele kobiety) nie wynagradza po tysiąckroć inny fakt – cud narodzin upragnionego dziecka, przyjście na świat człowieka?! Podczas gdy Królowa Angielska w 1988 r. wyróżniła prekursorów metody sztucznego zapłodnienia Edwardsa i Steptoe'a wielką noworoczną nagrodą – papież uznał metodę, dzięki której urodziło się już kilkanaście tysięcy dzieci, za grzech ciężki i potępił uroczystym dokumentem Świętego Oficjum.
Dlaczego papieże potępiając antykoncepcję, nawet w najbardziej łagodnej formie (pigułki, prezerwatywy), nie widzą tragedii dziewcząt i kobiet, które po prostu „wpadły” i wybierają pomiędzy aborcją a nie chcianym potomstwem? Czyżby nie słyszeli też o milionach dzieci w krajach Trzeciego Świata, które rodzą się tylko po to, aby umrzeć z głodu? Kiedy cały świat ucieszył się z pierwszej pigułki i innych metod antykoncepcji – Kościół potępił je i uznał za grzech śmiertelny chyba tylko z przekory i w poczuciu nieomylnej buty, gdyż takie stanowisko nie ma żadnego uzasadnienia w Biblii. Zgodnie ze wszystkimi prognozami, większa część ludzkości przestałaby istnieć z powodu ogromnego przeludnienia i głodu, gdyby nie „śmiertelne grzechy” zapobiegania ciąży i stosunku przerywanego popełniane nagminnie na całym świecie. Niekwestionowane dobrodziejstwo – antykoncepcja – została określona w doktrynie Kościoła jako „permanentne zło, zawsze i w każdej sytuacji”. Papieżowi bynajmniej nie przeszkadza fakt, iż potępiając antykoncepcję w naturalny sposób sprzyja aborcji tak, jak sankcjonując celibat faktycznie popycha duchownych do konkubinatu.
Dlaczego potępiane są kobiety, które w akcie rozpaczy usuwają ciążę będącą np. następstwem gwałtu albo mając pewność, że dziecko urodzi się kaleką?!
Dlaczego rozwodnikom odmawia się prawa przystępowania do Sakramentów? Praktyka pokazuje, iż brak tego dostępu jest często przyczyną ich prawdziwych rozterek moralnych i upadków. Ludzie żyjący ze sobą bez ślubu kościelnego i rozwodnicy traktowani są przez Kościół jak wyrzutki. Ale czyż Chrystus nie przyszedł przede wszystkim do odrzuconych i grzeszników?!
Takie pytania można mnożyć?! Księża sami nie zgadzają się z wieloma naukami które głoszą. Znam misjonarza, który z pobudek humanitarnych po kryjomu rozdawał środki antykoncepcyjne swoim parafianom w Środkowej Afryce. Niestety, w Kościele nie ma miejsca dla demokracji i wymiany poglądów tak, jak to bywało za czasów pierwszych chrześcijan. Ksiądz niesubordynowany, nieprawomyślny – nie może być księdzem.
Wydaje się, iż powodu takiego stanu rzeczy należy doszukiwać się przede wszystkim w autokratywnych rządach papieży. Namiestnicy Chrystusa powinni – obok rządzenia i reprezentowania Kościoła – wsłuchiwać się w głos Ludu Bożego, przyglądać znakom czasu i zmieniającej się ciągle rzeczywistości. Kto sam nie słucha, nigdy nie będzie słuchany! Papieże i biskupi muszą się zastanawiać – jak Kościół, którym kierują, może lepiej pomagać w realizacji Bożych planów; jak je najlepiej rozeznać, zrozumieć i wprowadzić w życie. Bez wątpienia trudno to czynić, gdy można wszystko rozstrzygnąć jedną bullą czy encykliką. Takie autokratywne rządy mszczą się jednak w końcu na tych, którzy je sprawują. Przez swoją nieomylną butę papieże sami popadają w pułapki – muszą potwierdzać niedorzeczne wyroki swoich poprzedników.