Изменить стиль страницы

– Ale to nie ma znaczenia, czy jesteśmy ostatnimi ludźmi, czy nie.

– Doprawdy? „Społeczeństwo dwojga" – to coś nowego! Przesunęła kciukiem po jego wargach.

– Wiktorianizm, powiadasz… Wiktoriański kochanek drżał z podniecenia na widok łydki narzeczonej. A w kulturach przyzwalających na wszystko nic nie ekscytuje nawet w całkowitym obnażeniu, nie ma wstydu i nie ma uniesienia; ciało to narzędzie, ciało to przedmiot. Mój pustak, twój pustak. Nie ma tajemnicy między nagimi frenami. Im więcej możesz, tym mniej pragniesz. Im łatwiejsze spełnienie, tym uboższe satysfakcje.

– Największą rozpustą byłoby zatem zamknąć się w ascetycznej celi na pół wieku, po czym powąchać chusteczkę kochanki. Ha!

Obrócił się na miękkim posłaniu z parujących i jeszcze ciepłych zwłok Franciszku; obracając się, pociągnął Angeli-kę ze sobą. Chciała się wyrwać, nie puścił. Szarpnęła go za skołtunioną brodę. Zrobił groźną minę.

– Grrr. To ja jestem prymitywny małpolud, fetyszysta ciała. A wy już duchy wolne. Odkąd przejrzałem tu na oczy, bez przerwy słyszę: „ciało to tylko manifestacja", „ciało to nie ty", „to tylko pustak" i temu podobne.

Co powiedziawszy, przypomniał sobie spotkanie ze Sło-wińskum, jenu manifestację, i pomyślał: może oni rzeczywiście starają się tu na siłę tworzyć tabu, aby w tych czasach wszechmożliwości zachować możliwość odczuwania – odczuwania tego, co ja teraz odczuwam. Jest to jakaś definicja człowieczeństwa, nie najgorsza chyba.

– Bo to prawda – szepnęła Angelika, kładąc głowę na piersi Zamoyskiego. – Ciało to organiczne ubranie. Ciało to nie ty. Oczywiście, możesz gustować w określonym kroju, stylu, estetyce danego projektanta, możesz przywiązać się do konkretnego egzemplarza i się z nim do pewnego stopnia identyfikować – ale nie tracisz tożsamości zgubiwszy buty, prawda?

– To zdecyduj się: jest ciało tylko przedmiotem, czy nie jest? – Odgarnął jej włosy z twarzy, szorstka dłoń zamknęła się na szyi dziewczyny, czuł pod kciukiem rytm jej tętna, przepływ krwi w tętnicy.

– Nie rozumiesz? Technologia narzuca nam prawa, ale my z kolei narzucamy prawa technologii. – Dmuchnęła mu w oczy.

Zamrugał.

– Innymi słowy: udajecie.

– Cała kultura opiera się na udawaniu. Że jesteśmy kulturalni.

= Kiedy przejmą ich nasze oktagony kubiczne? = spytała Angelika phoebe'u Sternu.

= Nadal nic pewnego. W obliczeniach położenia Kła możemy się opierać jedynie na pamięci obrazu gwiazdozbiorów, jaką udostępnił nam stahs Zamoyski, ale to daje bardzo duży obszar. A już co do momentu przybycia Portów Uniwersalnych konkurencji – zupełny brak danych.

= Nie pokładaj wielkiego zaufania w Studniach = rzekł Angelice Zamoyski, podszedłszy do koni. Pogładził swego wierzchowca po karku. Rumak pochylił łeb i jaj obwąchiwać Adama, zapewne zaintrygowany jego bezwonnością. = Jeszcze się wszystko może źle skończyć.

Wstała, sięgnęła do juków, znalazła cukier. Zwierzęta zaczęły wyjadać go z jej dłoni. Ich naturalna zachłanność jeszcze poprawiła jej humor.

= Nie bądź takim pesymistą. Jak dotąd, radzisz sobie

rewelacyjnie.

= Powiedział kosmonauta spadający w czarną dziurę, i rzeczywiście, kolejne sto tysięcy lat wytrwał bez mrugnięcia okiem.

= Czarnymi dziurami to wysyłamy sobie listy. No, już, uśmiechnij się.

W istocie uśmiechał się – primusem. Secundus manifestował powagę i zatroskanie.

= Rozumując na zimno, nie mam wielkich szans na przeżycie. Nie rób takich min. Serio mówię. Pomijam już całą tę aferę z Deformantum i licytację – ale Suzeren z pewnością prędzej czy później mnie dopadnie. Możecie uważać, że jesteście z nim w stanie wojny, lecz na razie podjął działania jedynie przeciwko Judasowi, mnie i Moetle'o-wi, a już tylko mnie składał osobiste przyrzeczenia śmierci. Jak się bronić przed wrogiem, który w każdej chwili może Spłynąć na Pola infu i skonfigurować tu przeciwko mnie dywizjon czołgów, tornado, Godzillę?

= Fakt = skrzywiła się ironicznie. = Częste zapisy fre-nu są w tej sytuacji wysoce wskazane.

= Ba, ale to jeszcze gorzej, w bezpośrednich Spływach na Pola moich archiwizacji może mnie bowiem zmanipulować jak chce i nigdy się o tym nie dowiem, żadne zabezpieczenia mnie nie ochronią, żadna kryptografia, do której kluczy posiada przecież tak samo łatwy dostęp, żadne

ukryte kopie. Istnieje jakiś stuprocentowo pewny sposób, phoebe?

– Nie.

= Sama widzisz. Lepiej trzymać się ciała. Ale ciału zagrażają właśnie płonące Masajki i inne infowe lalki. Tylko jedna rzecz dałaby mi jakieś szansę w tej walce: klucz do protokołów infu. I chyba od tego zaczniemy to posiedzenie Loży, na które mnie zaprosili. Masz jeszcze trochę cukru?

= Nie zdajesz sobie sprawy, co mówisz, stahs! = unio-słu głos Stern. = Taka władza nigdy nie zostanie przyznana pojedynczemu człowiekowi!

= Ale pojedynczej inkluzji, owszem. = Randomizer be-hawioru narzucił //Zamoyskiemu płaczliwy ton i minę. = Co, phoebe?

= Niesłuszne pretensje = rzekłu, podchodząc do Adama. = Nikt tu cię nie mamił egalitarystycznymi wizjami, stahs. Krzywa Progresu to obraz hierarchii arystokracji umysłu. Nie powierzyłbyś przecież małpie dowództwa armii broniącej twej ojczyzny; choćby i najlepiej wytresowanej małpie.

= Bo ja wiem… Gdyby wszystkie potęgi świata toczyły o nią i z nią armagedoniczne boje… a Nostradamus wygłaszał na jej temat liczne przepowiednie…

Zamoyski podsunął dłoń z cukrem pod pysk swego wierzchowca. Zrazu zląkł się jego zębów, ale potem pomyślał z pijacką odwagą: no i cóż, najwyżej odgryzie dłoń manifestacji, to nie jest moje ciało.

Ciało – jedyny mój dobytek, jeśli nie liczyć tych wirtualnych Pól logicznych, wykupionych za wadium Słowiń-skienu. Co właściwie sugerowału ambasador rahabów…? Zwycięzca pojedynku zgodnie z Kodeksem Honorowym Cywilizacji Homo Sapiens ma prawo do jednej trzeciej mienia pokonanego, przy czym wybór owej jednej trzeciej należy do zwycięzcy. Osca Tutenchamon najwyraźniej od-czytału coś o mnie ze swojej Studni Czasu i nagle wyceniłu

mego pustaka tak wysoko, że posunęlu się nawet do złamania obyczaju, ryzykując ostracyzm; źle tu widziano pojedynki obywateli pochodzących z różnych fragmentów Krzywej. Lecz co takiego może kryć się w moim pustaku? To tylko kukła organiczna, wyhodowana standardową metodą przez Gnosis. Oryginalny jest wyłącznie mózg, jego zawartość: umysł. Więc znowu wracamy do mojej pamięci. Współrzędne Narwy. Czy istotnie o to nu chodziło…? Załóżmy, że nie. Czy istnieje jakaś alternatywa? Jakie to jeszcze skarby leżą pogrzebane w mej podświadomości…? Uśmiechnął się pod wąsem, karmiąc zwierzę.

Wtem uśmiech zamarł mu na wargach. Płomień Murzynki! Nieciągłość! W ciało, ale nie w ciało! Jakbym – jakbym był jakimś kraftoidum, chodzącym labiryntem czasoprzestrzeni, jak ten labirynt w zwichrowanym Saku afrykańskim: niewidzialne krainy na wyciągnięcie ręki, ty przejdziesz, lecz światło nie wycieka, selektywne rozdarcia rzeczywistości, inteligentny kraftware.

Zapanował nad twarzą. Angelika dała mu jeszcze garść cukru. Od niego i od końskiej śliny dłonie lepiły mu się niczym nasmarowane smołą.

Sak. (Myślał teraz szybko, jak najszybciej, byle nie pozwolić się rozpaść ciągowi skojarzeń). Sak. Lub coś bardzo podobnego. Ale jak to sprawdzić?

Pocałował Angelikę w czoło.

– Mhm?

– Pamiętasz, co mi mówiłaś o sposobach kotwiczenia Saków w otwartym kosmosie?

– A, Haki. Na Hakach. To ten małolat de la Roche'u mówił. A o co chodzi?

– Nie wiesz, po czym je poznać? To znaczy: z zewnątrz Saka.

– Słucham? Czyś ty mnie znowu nie pomylił z profesorem meta-fizyki?

– Nieważne, przepraszam.

Oparł się z powrotem o wielki, granatowy liść (a może płat skóry), przymknął oczy.

= Saki, Haki, detekcja, procedury operacyjne, praktyka. Bez ujawniania źródła zapytania = rzekł menadżerowi oesu i zaraz zreflektował się: jeśli mój primus znajduje się w Kle, secundus w Sol-Porcie, to z programem rozmawia – kto? jak? Czyżbym rozszczepiał się n a trzy?