Chłopiec skinął głową. Oczywiście znał opowieść o tym, jak Severo po raz pierwszy zobaczył Arachne i wybrał ją spomiędzy wszystkich kobiet Brionii. Nie było w tej historii życzenia śmierci, lecz podobne rzeczy się zdarzały pomiędzy książętami. Nie dziwiło go nawet, że Severo wybaczył żonie. Mnisi powtarzali niestrudzenie, że kobiety są ułomnymi, podległymi ułudzie stworzeniami, które należy chronić przed ich własną naturą. Gdyby tej nocy Luana zagroziła mu nagim ostrzem, wyjąłby nóż z jej dłoni i nigdy nie opowiedział o tym nikomu.

– Tak, wybaczył mi życzenie śmierci. – Arachne uśmiechnęła się i miał wrażenie, że kobieta słyszy jego myśli, jakby wypowiadał je na głos. – Ale nie mógł złamać prawa, którego był panem i sługą jednocześnie, a ja utkałam płaszcze, siedem płaszczy, z których każdy był kryjówką demona.

– Uwięziłaś demony? – spytał z niedowierzaniem, bo przecież nawet Sirocco, która była stregą, nie dokonała podobnej sztuki.

Żadna z kobiet nie odwróciła się do niego.

– Wedle prawa – odezwała się cicho Luana – powinni cię ukamienować przed świątynią, a potem wyjąć martwe ciało i ukamienować je jeszcze raz, i na nowo, póki nie otrzymasz kary za każdego z demonów. Jeśli książę chciał okazać litość, mógł podarować ci szybką, łatwą śmierć, nie więcej.

– Nieprawda! – wykrzyknął Diamante, nieświadom, że podnosi głos i może sprowadzić do komnaty strażników. – Mógł cię ukryć i jeszcze tego samego dnia pożeglować na południe, na same krańce Arcipelago della Rugiada Rossa, gdzie nie sięga władza magów i gdzie nie mieszka nikt, prócz dzikich bestii. Ja bym tak uczynił!

Teraz popatrzyły na niego obie – Arachne z czułością, Luana ze zdumieniem – a potem widział poprzez grubą warstwę bielidła, jak zmienia się wyraz jej twarzy, aż staje się lustrzanym odbiciem oblicza Arachne.

– Moje kochanie – powiedziała miękko starsza kobieta. – Ale Severo nie był tobą i wiedział, że każdy dzień przybliża go do Golfo delle Lacrime. Gdyby odszedł, Arimaspi pochłonęliby Półwysep jak spragniony osusza bukłak wina. Dlatego nie złamał prawa i pozwolił, abym umarła, bo to się przecież stało w tamtej chwili, kiedy oddał mnie demonowi. Ale zrobił coś jeszcze… – Przymknęła oczy. – Zmodyfikował zaklęcie i na jedną noc w roku uwalniał mnie spod władzy demona.

Luana wydała dziwny zdławiony dźwięk – okrzyk przestrachu albo szloch – ale Diamante był zbyt zdumiony postępkiem maga, by się nad tym zastanawiać.

– Dlaczego? – zapytał.

– Nie zrozumiesz, skarbie – odparła. -Jeszcze nie teraz. Może zdołałbyś pojąć za wiele lat. Może nigdy.

– Wytłumacz, więc nam. – Luana przysunęła się bliżej do chłopca.

Objął ją i tym razem nie odtrąciła go, choć kiedy w kościele podał jej ramię, odwróciła się od niego pospiesznie i niemal upadła w sukni ciężkiej od klejnotów i srebra.

– W tamtych czasach zdarzało się, że magowie łączyli swoje kobiety z demonami, jeśli chcieli być pewni ich wierności i posłuszeństwa, albo po prostu woleli je ukształtować wedle swej woli niż zdać się na kaprysy żywej istoty. Gdyby tak uczynił, może po pewnym czasie Severo zapomniałby, kim byłam. Ponieważ jednak prosiłam go, by pamiętał, i ponieważ chciał widzieć rzeczy takimi, jakimi były naprawdę, pozostawił tę jedną noc, aby przypominała mu, jaką ceną opłacił walkę z Arimaspi.

Luana drgnęła. Na kominku płonął ogień, lecz w komnacie robiło się coraz zimniej, a cienka płócienna koszulą nie chroniła przed chłodem.

– Czy było warto?

– Zwyciężył – odparła po prostu Arachne. – Wierzył, że obdarowano go magią po to, aby ich pokonał, i wszystkie inne czyny były dla niego jedynie pochodną tej pierwszej i najważniejszej powinności. Ale kiedy powinność ustała… uwolnił mnie.

– Zatem jednak nie umarł z ręki demona? – odezwał się Diamante.

Arachne chyba go nie usłyszała.

– Demon może wypełnić trzy życzenia wykraczające poza naturę tego, czym go uczyniono. Severo zrazu poprosił, aby demon chronił nasze dzieci, i wówczas utkałam dla niego gobelin. Potem nakazał, aby demon pokonał dla niego Arimaspi i ognista burza pochłonęła ich statki. Na koniec zaś, kiedy pozostaliśmy sami w Golfo delle Lacrime, polecił mu spełnić moje życzenie. I wtedy demon go zabił.

– Jak to? – Luana poderwała się z łoża i wyciągnęła ręce ku duchowi, ale jej palce przeszły przez widmową postać jak przez dym.

– Z takim życzeniem przyszłam do niego pierwszy raz – po twarzy Arachne płynęły łzy – i widać w sercu uznał je za usprawiedliwione. Magowie są surowymi ludźmi, także dla siebie, i niewiele wiedzą o miłosierdziu.

Wiele słów zapisano na pergaminie i w kamieniu o snach ludzi opętanych przez demona. Czy powracają w nich do dawnego życia, w nieskończoność odtwarzając minione dni? Czy może wszystko, co nastąpiło po zespoleniu z demonem, wydaje im się dziwne i nierealne jak sen, ponieważ umysł broni się przed wiedzą, która jest zbyt przerażająca? Czy też w snach zwiduje im się życie, które nieodwracalnie utracili, kiedy los postawił na ich drodze demona? Nikt jednak nie zastanawiał się, o czym śnią demony.

Luana umilkła i skryba odłożył kartę. Nie pojmował, dlaczego w godzinie śmierci jej umysł skłonił się ku najnikczemniejszemu z czynów czarnoksiężników – opętaniu, zespoleniu żywego człowieka z potępionym duchem. Był zbyt zdumiony, by protestować. Jak oczadziały, zapisywał słowa, zamiast uświadomić jej niestosowność tych roztrząsań w ustach umierającej mniszki. Na szczęście osłabła tak dalece, że zdołała wycharczeć jedynie kilka zdań, ale i tak śmiertelnie przeraziła czuwające przy niej zakonnice.

Teraz leżała jak martwa, wbijając ślepe oczy w mrok, choć jej pierś nadal unosiła się w nieregularnym oddechu i połyskiwał łańcuszek perły w zaciśniętych palcach.

Siostra służebna pochyliła się i odwracając zapłakaną twarz, delikatnie otarła czoło konającej. Luana poruszyła się.

– Nie lękam się – powiedziała z trudem. – To tylko jeden krok w ciemność, nic więcej.

Po czym położyła zimną dłoń na jej ramieniu i umarła.

* * *

Miał tak wiele pytań, więcej, niż zdołałby wypowiedzieć w tę noc, a może nawet przez wiele nocy, póki nie zestarzeje się wystarczająco, by ogarnąć całą tę niepojętą, okrutną opowieść. Ale Luanie znów udało się go zaskoczyć. Zdumiewająco szybko otarła z twarzy łzy i resztki bielidła.

– Czy zdołasz powstrzymać potwory?

Zjawa skinęła głową.

– Póki jestem z wami, kekropsi nie będą was niepokoić. Dziewczynka poderwała się z łoża i zrzuciła długą batystową koszulę. Szybko odwróciła się tyłem, ale Diamante przez moment widział jej jasne, wciąż niedojrzałe ciało.

– Musimy spróbować – rzekła, wciągając przez głowę skromną, niebieską suknię, w której miała o poranku przyjmować życzenia weselnych gości.

– Dokąd chcesz uciec? – spytał ze zdumieniem. – Prędzej czy później Rocco odnajdzie nas, jeśli zaś sam nie zdoła, demony przetrząsną dla niego wszystkie miejsca w cytadeli.

Luana popatrzyła na niego wielkimi, poważnymi oczami.

– Prócz tych, do których nie zdołają wejść.

Zrozumiał natychmiast.

– Chcesz się ukryć w katedrze? Przecież patriarcha już raz nie dał ci schronienia.

– Powiedział, że nie postąpi wbrew woli mojego opiekuna – i dziewczynka przygryzła wargę – choć bardzo dobrze wiedział, że Rocco zamordował mojego ojca i co zamierza mnie uczynić. Ale… – rzuciła mu badawcze spojrzenie – Rocco nie jest dłużej moim i opiekunem i jeśli obydwoje schronimy się w katedrze, prosząc o azyl, patriarcha nie będzie mógł nam odmówić w obliczu tych wszystkich książąt, którzy zjechali na nasze wesele.

Diamante pobladł na twarzy, kiedy ogarnął rozmiar nieposłuszeństwa, o które prosiła. Chciał jej powiedzieć, że ojciec nie puści płazem zniewagi, jeśli ośmieszą go przed wszystkimi panami Półwyspu, i dostanie ich, choćby miał kamień po kamieniu rozebrać świątynię. Potem jednak przypomniał sobie, co Rocco obiecał zrobić z Luaną, a własne wymówki czy lęki wydały mu się dziwnie niestosowne. Przełknął ślinę, zbierając całą swoją odwagę.